Rozdział 29
Wszechświat był totalnie przeciwnikiem Fred'a Weasley'a. Zawsze gdy myślał, że jest na prostej drodze do mety swojej podróży, dostawał solidnego kopa w dupe i lądował na starcie. Oczywiście i tym razem nie mogłobyć inaczej, zarobił jeden z dłuższych szlabanów w swojej karierze. Do samej przerwy świątecznej musiał polerować puchary szkoły w piątki, a w soboty miał za zadanie sprzątanie sowiarni. Głównym powodem był fakt, że wraz z bratem wpuścili do klasy od eliksirów kilkanaście ropuch, które polubiły zawilgocone pomieszczenie i za żadne skarby świata nie chciały się wynieść z tego miejsca. Drugim powodem był fakt, że Draco Malfoy to świnia, menda i wrzód na zdrowym organiźmie narodu. Ślizgon doniósł księciu ciemności fakt, że gryfon interesuje się jego córka.
Na szczęście wszechświat miewa lepsze dni i młoda Snape spędza w Norze święta Bożego Narodzenia. Dzieliła ona pokój z Ginny oraz Hermiona. Nie raz z pokoju najmłodszej Weasley można było usłyszeć głośne śmiechy, które strasznie intrygowały Ronalda. Rudzielec często przechadzał się w nocy, by móc podsłuchać o czym one tak zawzięcie dyskutują.
Tego wieczoru Ron wracając z kuchni że szklanka wody zatrzymał się przy drzwiach do pokoju Ginny. Spojrzał tylko za się ie czy ktoś się nie zbliża j bez żadnego poczucia moralności przyłożyła ucho do drzwi.
—No dobra, ale porozmawiajmy w końcu o czymś ważniejszym. — rzuciła rudowłosa, a Hermiona usiadła wygodniej. —Co jest między tobą, a moim bratem?
— Nic. — odpowiedziała ślizgonka, unikając kontaktu wzrokowego. Ginny uśmiechnęła się lekko, a Hermiona zaśmiała się.
— Widać, że kłamiesz. — brązowooka uśmiechnęła się w jej kierunku. — Mój brat cie totalnie uwielbia.
— Po za tym, jak wy na siebie patrzycie. — dodała Hermiona. — To urocze i całkowicie normalne, nie ma się czego wstydzić.
— Lubie Freda, ale jeśli mu to powiecie to nie będę bała się was zabić. — mówiła szybko, a dziewczyny po przyswojeniu najważniejsze informacji zaśmiały się radośnie.
Były tak zajęte rozmową ze sobą, że nawet nie usłyszały jak ktoś zza drzwiami zachłysnął się wodą słysząc to. Ron spojrzał na drzwi i później z uśmiechem zaczął iść w stronę pokoju swoich braci. Przecież ktoś musi pomóc temu związkowi, skoro George sobie nie radzi. Otworzył drzwi i z uśmiechem usiadł obok Harry'ego, który zaprzestał swojej dyskusji z jednym z bliźniaków.
– Co ci się japa tak cieszy? – zapytał Fred, a Ron tylko pokręcił głową z uśmiechem.
– A bo słyszałem coś ciekawego. – odparł. – Wiesz, dziewczyny rozmawiały o chłopakach.
– I co, chcesz też pogadać o chłopakach? – George podniósł jedną brew do góry.
– Nie! Jednakże, dowiedziałem się czegoś ciekawego. – odparł i spojrzał na Freda. – 20 galeonów i powiem ci w kim podkochuje się Alex. — Fred słysząc to wyjął spod poduszki odliczoną sumę i rzucił do brata.
– A więc?– zapytał, a Ron tylko wstał i podszedł do drzwi.
– Nie mogę ci powiedzieć, bo mnie zabiją. – odparł uciekając do swojego pokoju.
***
Brunetka siedziała spokojnie w salonie czytając jedna z książek. W kuchni słyszała jak Molly rozmawia że swoim mężem. Natomiast na dworze można było tylko usłyszeć śmiechy bliźniaków przy odśnieżaniu podwórka. Ciche skrzypienie podłogi zwróciło jej uwagę, podniosła wzrok i ujrzała Ron'a. Chłopak uśmiechnął się w jej kierunku i podszedł bliżej.
— Proszę przypilnuj Parszywka, muszę iść do toalety. — mówił patrząc na nią błagalnie. — A on się ostatnio dziwnie na mnie patrzy.
— Nie możesz go zostawić w swoim pokoju? — zapytała zamykając książkę.
— Nie kiedy w domu grasuje ta bestia Hermiony. Proszę, na pięć minut.
Westchnęła, ale kiwnela twierdząco głową. Chłopak podał jej swojego szczura i pobiegł w stronę schodów. Alex spojrzała na zwierzę lekko się krzywiąc, nigdy nie ciągnęło ją do gryzoni. Miała wrażenie, że Parszywek wpatrywał się w nią z zaciekawieniem, co było dość dziwne. Nigdy nie pilnowała go i jedyny jej kontakt ze zwierzęciem Ron'a polegał na tym, że wiedziała o jego egzystencji. Najchętniej postawiłaby go na podłodze, ale wolała nie ryzykować spotkania z kotem Hermiony.
Brunetka chcąc nie chcąc nadal się w niego wpatrywała, dopiero teraz ujrzała brak palca u Parszywka. Zmarszczyła brwi, a po pokoju rozniósł się głos Fred'a.
— Oh, biedna. — chłopak miał czerwone od mrozu poliki, a włosy były wilgotne po przebytej niedawno bitwie na Śnieżki. — Jednak ci wcisnął tego śmierdziela.
— Czemu on nie ma palca? — zapytała, a Fred usiadł obok biorąc szczura w swoje dłonie.
— Nie wiem, jak go znaleźliśmy to już był taki wybrakowany. — mówił, a Parszywek ugryzł go w palca. Rudzielec syknął cicho, a do pokoju wszedł Ron. Chłopak oczywiście od razu założył, że dwójka będąca w pomieszczeniu musiała dokuczac jego przyjacielowi. Obrażony zabrał zwierzę i wrócił do swoich zajęć.
— Wszystko okej? — zapytała, a chłopak wytarł krew z palca w chusteczkę. — Chcesz buzi, żeby nie bolało? — zażartowała, a Fred'owi mocniej zabiło serce. Chłopak spojrzał w podłogę, a następnie w jej stronę.
— Chodźmy na randkę. — rzucił pewnie. —, Znam pewne miejsce, spodoba Ci się.
— Teraz? — zapytała zaskoczona, a ten tylko kiwnął głową. — No nie wiem, nie umyłam wczoraj głowy i nie wygladam teraz też za dobrze...
— Proszę cię, nawet w tym dresie jesteś jedna z najładniejszych dziewczyn jaką znam. — powiedział powodując na jej twarzy uśmiech. Wstał z kanapy i wyciąga l w jej kierunku dłoń, która bez wahania chwyciła.
***
Szli razem rozmawiając o wszystkim i niczym. Było inaczej niż w murach szkoły, nikt ich nie widział i mogli w końcu cieszyć się swoim towarzystwem. Fred podał jej dłoń i pomógł wejść pod zaśnieżony pagórek. Brunetka spojrzała na widok jaki ich otaczał, Szli jakaś godzinę i totalnie przemokły jej buty, zmarzła ale było warto. Z tego miejsca mogła idealnie ujrzeć cała posiadłość Weasleyow i miejsca, które wraz z Ginny odwiedzała. Klimatu dodał także dopiero co prószący śnieg. Wsadziła dłonie do kieszeni i oderwała na chwilę wzrok od tego widoki, by móc spojrzeć na rudzielca.
— Pięknie tu jest. — powiedziała z uśmiechem, a ten spojrzał na nią.
— A to jeszcze nie wszystko. — odparł. — Zamknij oczy słońce.
Jak powiedział tak też zrobiła. Była ciekawa co chłopak mógł wymyśleć. Minęła może minuta, a chłopak kazał otworzyć oczy. Ujrzała jak chłopak trzymał w dłoni idealnie ulepiona śnieżkę. Brunetka wyciągnęła dłoń przed siebie.
— Nawet nie próbuj Weasley.
— Bo co mi zrobisz, kochanie?
Zapytał, a z jego dłoni wyleciała śnieżka, która uderzyła ją prosto w twarz.
Fred Weasley nawet nie wiedział, że w tym momencie rozpoczął wojnę z Alex Snape.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top