Rozdział 27

Selena schowała kopertę do kieszeni i idąc przed siebie starała się ukryć lekki niepokój. Brunetka wymijała uczniów chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku.

—  Syriusz Black był w szkole! — głos Pansy doszedł do jej uszu. Spojrzała w jej kierunku. Krótkowłosa szła z Draco oraz jego dwoma goryla i kilka metrów od niej.

— Pewnie przyszedł zabić Pottera. — prychnął pod nosem Malfoy.

Dziewczyna stanęła w miejscu słysząc to, zacisnęła dłoń na kieszeni szaty. Poczuła szybsze bicie serca kiedy nie wyczuła w niej swojej własności. Jedyne co w tym momencie wiedziała, to że jeśli ten list się nie odnajdzie to z pewnością to będzie jej ostatni rok w tej szkole.

***

— A gdyby była apokalipsa zombie, to co byś zrobiła? — Alex spojrzała na Freda, który od ponad godziny próbuje zwrócić na siebie jej uwagę. Chłopak nie rozumiał, że ta ma niedługo egzamin u profesora Lupina.

— Pewnie bym zginęła. — zamknęła książkę i spojrzała na chłopaka. Oparła łokcie o blat stołu. — Na co chcesz przepis.

— Na nic. — odparł zdziwiony jej pytaniem. Ślizgonka spojrzała w brązowe oczy Weasley'a, próbując wyczytać z nich co ten może chcieć. Owszem byli przyjaciółmi i lubili spędzać razem czas, ale dzisiaj był piątek. Fred zamiast wraz z Georgem planować jakiś żart, siedział w bibliotece.

— Ty, a może źle się czujesz? — zapytała i przyłożyła mu dłoń do czoła.

— Właściwie chciałem cię o coś zapytać. — powiedział chwytając jej dłoń. Spojrzał w jej ciemne zmartwione oczy, myśląc jak dobrze ułożyć owe pytanie, które chce jej zadać. W końcu postanowił się przełamać i zapytać ja o spotkanie tylko we dwoje w jakimś miłym miejscu. Nie jako przyjaciele, a osoby które dażą się jakimś głębszym uczuciem.

— O co?

— Chciałabyś może.... — i w tym momencie chuj bombki strzelił, choinki nie będzie.

— Ludzie nie jedzcie tej fasolki, która nam wpychają na kolację. — Ron usiadł obok swojego brata i złapał się za brzuch. — Kuchenne rewolucję mam.

— Chciałbym być jedynakiem. — skitował Fred puszczając dłoń brunetki. Zaraz po tym czynie spojrzał na młodszego brata z mordem w oczach.

***
Idąc w stronę schodów prowadzących do lochów, poczuła dłoń na ramieniu. Odwróciła się gwałtownie, a jej oczom ukazała się Pansy. Dziewczyna przyłożyła palec do ust po czym biorąc Spane za rękę ruszyła w kieru ku toalety. Alex domyślała się, że ta może czegoś chcieć. W ciszy weszły do pomieszczenia, a czarnowłosa sprawdziła w kabinach czy aby przypadkiem kogoś nie ma. Kiedy tylko upewniła się, że są same podeszła do swojej przyjaciółki i oznajmiła jej co odkryła.

—  Syriusz Black był w szkole. —  powiedziała, a Alex lekko otworzyła usta. —  Ta Selena z naszego roku jest jego córką, to ona musiała go wpuścić.

—  Skąd wiesz, że to jej ojciec?

—  Moja mama chodziła z nimi do szkoły. —  skrzyżowała ręce na piersi. —  Jej matka i Black mieli wziąć ślub, ale najpierw ona się urodziła, a później te  trafił do Azkabanu. 

—  Pansy, ale to jeszcze nie oznacza, że ona musiała go wpuścić.

—  Słuchaj, podczas śniadania dostała list i od tamtego czasu się dziwnie zachowuje. —  mówiła marszcząc brwi, przyjmując tym samym zezłoszczony wyraz twarzy. —  Będę ją obserwować i w razie czego poinformuje Snape. 

—  Dlaczego mi o tym powiedziałaś?

—  Jesteśmy przyjaciółkami, widzę jak się do ciebie przymila. A nie chce żebyś była w niebezpieczeństwie. —  powiedziała, a Alex uśmiechnęła się do niej.


***

Angelina weszła do pokoju wspólnego o mało nie wpadając na osobę, która widocznie chciała z niego wyjść. Poczuła się niezręcznie widząc przed sobą Fred'a Weasley'a. Ciemnowłosa spojrzała na chłopaka, który widocznie również nie czuł się zbyt dobrze podczas tego spotkania. Uśmiechnął się nieznacznie i próbował ją wyminąć. 

—  Fred, przepraszam. —  powiedziała zatrzymując go. —  Nigdy nie powinnam kazać ci wybierać, było to dziecinne. Nie bądź na mnie zły, proszę.

—  To ja powinienem przeprosić, mogłem się nie godzić na to spotkanie. Dałem ci tylko złudną nadzieję. . —  odparł patrząc na gryfonkę. Angelina spuściła lekko głowę i dodała.

—  Chciałam być na nią zła, że mi ciebie zabrała, ale nie mogę. Nie kiedy widzę jak siedzi na naszych treningach, nawet podczas ulew. —  uśmiechnęła się lekko i podniosła głowę. —  Jednak współczuję ci użerania się ze Snape. 

—  Dzięki Angelina. —  Fred wsadził jedną dłoń do kieszeni, a drugą wyciągnął w jej kierunku. —  To co, znowu się kumplujemy?

—  Jeszcze pytasz?


***

Fred i George popełniali wiele błędów, ale jednym z największych było powiedzenie o mapie huncwotów Alex, dziewczyna zwariowała na jej temat. Cały dzień wierciła im dziurę w brzuchu o to, aby pożyczyli ją jej na jeden wieczór. W innych okolicznościach chętnie by się nią podzielili, jednak nie teraz kiedy knują piekielny plan. Dopiero propozycja panny Snape skusiła ich do jednodniowej pożyczki dobytku ich życia. Mianowicie dziewczyna obiecała im ogarnąć składniki do wywaru, który robią w łazience Jęczącej Marty. 

Brunetka zadowolona wróciła do swojego pokoju z nowym nabytkiem. Przyglądała się jak ludzie na owej mapie krążą po budynku. Było to niesamowite, nigdy nie widziała czegoś podobnego. Uśmiech zszedł jej z twarzy widząc na mapie Rona. Zmarszczyła lekko brwi widząc nazwisko, które widniało tuż obok Weasley'a. 

— Peter Pettigrew. — szepnęła. 

Coś jej mówiło owe imię i nazwisko. Usiadła na swoim łóżku i podniosła poduszkę, pod którą leżał pamiętnik jej matki. Zaczęła kartkować strony szukając wzmianki o nim. Przysięgała, że w wcześniejszych pamiętnikach musiało się napatoczyć to imię. Zatrzymała się na ostatniej stronie " Peter Pettigrew nie żyje, pozostał po nim tylko palec, nigdy nie uwierzę, że Syriusz mógł go zabić. Nie uwierzę."

— Skoro on nie żyje, to co robi w Hogwarcie? — zapytała samą siebie zamykając dziennik i spoglądając po raz kolejny na mapę, gdzie nadal widniało to nazwisko. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top