Rozdział 26

Zadając się z Weasley'ami łatwo dostać szlaban. Wystarczy minąć ich na korytarzu kiedy uciekają przed woźnym. Jak wiadomo Filch nie przyjmuje, żadnej argumentacji. Gówno go obchodziło, że brunetka wracała akurat z toalety i zmierzała do biblioteki. W jego świecie takie przypadki nie istnieją, tym bardziej kiedy mówi to dziewczyna współpracująca z nimi.

Trafiło na to, że przez dwie kolejne soboty miała pomagać profesorowi Lupinowi. Nie przeszkadzało jej to. Polubiła nowego nauczyciela obrony przed czarną magią i w końcu miała okazję zapytać go o nurtujące ją pytanie. Brunetka podniosła głowę zza pergaminów i spojrzała jak Lupin czyta pracę innych uczniów.

— Tak, Alex? — zapytał nie odwracając wzroku od ciągu liter, zapisanych na kartce.

— Profesorze, nie bałeś się przyjąć tutaj pracy? —zapytała,a on spojrzał na nią.

— Byłem nieco przerażony historią waszych nauczycieli, ale żyje się raz prawda? — uśmiechnął się lekko i chwycił kubek z kawą. — Jesteś jak twój ojciec, nie owijasz w bawełnę.

— Mnie i tatę różni tylko to, że ja mam przyjaciół. — powiedziała a Lupin zakrztusił się kawą. Spojrzał na ślizgonkę, która uśmiechała się. Odwzajemnił ten gest i kręcąc lekko głową powrócił do sprawdzania prac.

***

Fred stał pod klasą obrony przed czarną magią i czekał, aż jego przyjaciółka skończy szlaban. Kiedy drzwi się otworzyły ujrzał ślizgonkę, która tylko zerknęła na niego, Fred podszedł do niej i zarzucił swoją rękę na jej ramiona.

— Mówiłam ci, żebyś tu nie przychodził.

— A ja ci mówiłem, że i tak przyjdę. — odparł z wielkim uśmiechem.

— Ładna z was parka. — głos Lupina zwrócił ich uwagę.

— Nie jesteśmy parą. / Dzięki! — rzucili w tym samym czasie po czym spojrzeli sobie w oczy. Palcami wskazali na siebie i zaczęła się wymiana zdań. Lupin zaśmiał sie pod nosem i cicho zamknął drzwi od swojej klasy. '

****

Roześmiany Weasley wszedł do pokoju wspólnego Gryfonów. Dostrzegł jak na sofie siedziała Angelina z Katie Bell oraz Alicja Spinnet. Dziewczyny nagle zamilkły widząc go, nie wiedział zbytnio dlaczego. Przywitał się z nimi po czym ruszył w stronę schodów.

— Fred poczekaj! — rudzielec zatrzymał się na pierwszym stopniu i spojrzał na swoją koleżankę.

— Co tam Angelina. — zapytał, a ta spojrzała niepewnie w stronę swoich przyjaciółek po czym, znów wróciła wzrokiem o niego.

— Nie chciałbyś może pójść ze mną na kremowe piwo, w następną sobotę? — zapytała i uśmiechnęła się do niego lekko.

—Pewnie.

Angelina pokiwała głową i odeszła od rudzielca. Fred odprowadził ją wzrokiem po czym zaczął iśc po schodach do swojego pokoju. Czuł się dziwnie, w końcu Angelina zawsze była jego kumpelą, a z drugiej strony zgotował Alex szlaban. W końcu to przez niego nie będzie mogła iść do Hogsmeade. Otworzył drzwi od ich dormitorium. Jego oczom ukazał się brat bliźniak oraz Lee Jordan. Oboje rozmawiali o czymś, byli tym tak pochłonięci, że nawet nie dostrzegli jak ten wszedł do środka. Dopiero kiedy zamknął drzwi ci spojrzeli na niego.

— Słuchaj, słyszałem jak Angelina rozmawiała z kumpelami, że chce cię gdzieś zaprosić. — rzucił Lee szybko.

—Właśnie to zrobiła. —odparł Fred, ściągając sweter.

— A ty jej powiedziałeś, że ma spadać. Prawda? — dopytywał dalej.

— Wow, a myślałem, że ją lubisz. — mruknął George.

—Lubię, ale ten tutaj ma już inną wybrankę. — powiedział. — Kiedy ciało A oddziałuję na ciało B, to ciało C się nie wpierdziela. Periodt. — odparł, a George przyznał mu rację, Fred spojrzał na nich. Jeszcze dwa lata temu bardzo mu się podobała Angelina, a teraz kiedy polubił kogoś innego ona zaczęła się nim interesować.

— To tylko piwo kremowe, nic wielkiego.

***

Alex czekała na ławce na resztę swoich przyjaciół. Trzymając nogę na nodze wpatrywał się w rosnące nieopodal drzewa. Od pięciu minut myślała nad jedną rzeczą, która nie mogła opuścić jej umysłu. Westchnęła, a po chwili obok niej usiadł Ron.

— O czym tak myślisz? — spojrzał na nią, a ta odwróciła głowę.

— Nie będziesz się śmiał? — zapytała, a ten pokiwał głową na znak, że „nie".

— Dobra — zaczęła i odwróciła się w jego stronę. Rozejrzała się czy ktoś w okolicy miałby ich podsłuchiwać. Ron poczuł się jakby miał zaraz poznać sens istnienia. Brunetka westchnęła i na jednym wdechu powiedziała co chodzi po jej głowie. — Czy słonina jest ze słonia?

—Co? — Ron zamrugał kilkukrotnie i spojrzał na nią. — Słonina jest ze smalcu głupia.

— To jak nazwiesz mięso że słonia? — zapytała, a on uniósł palec do góry i otworzył lekko usta. Po chwili jednak je zamknął. Miała rację! Również zarzucił nogę na nogę i spojrzał w dal z miną myśliciela.

Hermiona, Harry i bliźniacy podeszli do nich niepewnie. Dobrze ich znali i to co zwiastuje ta mina. Alex może i miała dobre oceny, ale nie koniecznie była dobra w życiowych rozkminach.

— Co odwalacie? — zapytał Harry, a Ron nonszalancko odwrócił się i zarzucił tekstem, który rozwalił jego braci.

— Myślę nad sensem istnienia, jako mądra osoba mam do tego prawo.

— Nie przesadzaj zastanawiamy się tylko czy mięso że słonia to słonina. — odparła Alex, a idący obok nich profesor Lupin zatrzymał się, spojrzał na nich i pokiwał głową nie wiedząc co powiedzieć. Brunetka chcąc zmienić temat wstała z ławki i spojrzała na bliźniaków. — To co chłopaki, idziemy dzisiaj do sklepu z żartami?

— Ja chętnie, ale Fred nas dzisiaj zdradza. — George spojrzał na bliźniaka, który tylko pokiwał głową.

— Mam randkę.

— Fajnie, może innym razem do nas dołączysz.

***

W pomieszczeniu można było usłyszeć gwar rozmów, a ciepło bijące z kominka rozgrzewało po kilku godzinach spaceru po mroźnym Hogsmeade. W czasie kiedy Angelina była w toalecie, Fred spoglądał na swoich rówieśników zza oknem. Dojrzał również swojego bliźniaka w obecności Alex i Lee Jordana.

— Jak ci smakowało Fred? — spojrzał na ciemnoskóra dziewczynę, która po jakimś czasie wróciła do ich stolika.

— Najlepsze jakie piłem. — odparł z uśmiechem.

— To co będziemy teraz robić?

— Może dołączymy do moich przyjaciół? — pytał z nie znikającym uśmiechem, a ruchem głowy wskazał na witrynę sklepowa gdzie stali wcześniej wspomniani ludzi. Angelina widząc ślizgonkę wywróciła oczami. Sądziła chociaż, że w tym momencie o niej nie wspomni. Połowa jego historii zawierała jej osobę. Spojrzała bez entuzjazmu na rudzielca i oparła się wygodniej o fotel. Skrzyżowała dłonie na piersi i prychnęła pod nosem.

— Słuchaj Fred, jeśli to między nami ma wypalić, chciałabym żebyś się z nią nie widywał. — Fred słuchał, ale nie mógł w to zbytnio uwierzyć. Czy ona na pierwszej rande już stawia mu ultimatum? Przybrał poważną minę i położył dłonie na stoliku.

— Nie karz mi wybierać między sobą, a nią. — rzucił, a brunetce zrzedła mina.

— Bo wybierzesz ją?

— Już dawno ją wybrałem. — widząc jej minę dodał tylko. — Przepraszam Angelina.

Wstał z fotela i biorąc swoją kurtkę z oparcia opuścił lokal. Zakładając czapkę dojrzał jak ze sklepu z żartami wyszli jego przyjaciele. Alex widząc jego minę podeszła bliżej.

— Nie udała się randka? — zapytała smutno, a on wsadził tylko dłonie do kieszeni.

— Można tak powiedzieć.

— Oh, biedny Freddie. Chodź postawie ci coś słodkiego, na złamane serce. -— powiedziała z uśmiechem biorąc go pod ramię. Fred zaśmiał się na ten czyn i ruszył za dziewczyną.

Angelina natomiast obserwowała ich zza okna czując żal, smutek i gniew w jednej chwili.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top