Rozdział 31

Przeszukiwała swój kufer, z nadzieją ze w końcu odnajdzie swoją różowa rozpinana bluzę. Na dworze nadal było chłodno, ale nie tak żeby musiała ciągle chodzić w kurtce. Uśmiechnęła się szeroko widząc na samym dnie swoją zgubę.

W tej samej chwili poczuła jak coś twardego uderzyło ją w głowę. Złapała się za bolące miejsce, a następnie odwróciła się w kierunku łóżka Pansy. Czarnowłosa patrzyła na nią z lekka irytacja.

— Znowu schowałaś u mnie swoją książkę! Musisz w końcu ogarnąć ten syf na twojej szafce.

— Dobrze, że ja znalazłaś. Trochę jest  przetrzymana.

Mówiła patrząc na okładkę książki. Pansy westchnela i zeskoczyła z łóżka. Wyminęła swoją współlolatorke po czym wyszła z pokoju. Brunetka natomiast przekartkowała powieść, która kilka miesięcy temu pożyczyła jej Selena. Nawet jej nie przeczytała, całkowicie o niej zapomniała. Rzuciła książkę na łóżko, a z przedmiotu wyleciała koperta.

Brunetka zmarszczyła brwi i niechętnie chwyciła list. Walczyła sama ze sobą czy przeczytać jego zawartość, czy wsadzić go spowrotem do książki.

— Nie mogę — odłożyła list i Wstała z podlogi. — Kogo ja oszukuje.

Mruknęła sama do siebie i szybko usiadła na łóżku otwierając kopertę. Pismo było mało staranne, a sama kartka wyglądała mało schludnie.

„ Droga Seleno,

Odzyskałem namiastkę wolności, nie mogę się doczekać aż znów będziemy razem. Aż w końcu skończy się nasza gehenna.
Ty i Remus bardzo mi pomagacie, cieszę się że nie jesteś sama.
Obiecuje ci, że już niedługo udowodnię swoją niewinność, a prawdziwy morderca uda się do Azkabanu.
                                                Łapa"

Pansy miała rację, Selena jest córka mordercy.

***

Szła szybko korytarzami szukając Harry'ego. Czuła, że musi on poznać odkrytą przez nią tajemnice.

— A gdzie tak kopytkujesz słoneczko? —spojrzała na Fred'a siedzącego na parapecie. Opierał się o szybę, wyglądał jakby na kogoś czekał.

—Widziałeś Harry'ego? — zapytała totalnie ignorując wcześniejsze pytanie Weasleya.

— Poszedł z Ronem i Hermiona do Hagrida. — odparł, dziewczyna kiwnęła głową i chciała już odejść kiedy to Fred znów przemówił. —Oh czyli do tego jestem Ci potrzebny, robię za punkt informacji?

— Co? Oczywiście, że nie... —zakłopotała się i spojrzała na rudzielca, który miał na twarzy wymalowany złośliwy uśmiech.

—Zawsze pytasz tylko o nich, czy już nie jestem dla ciebie ważny? — dopytywał, a ona położyła dłonie na biodrach. Fred wstał z parapetu i podszedł bliżej. Między nimi było kilkanaście centymetrów różnicy, przez co Brunetka musiała lekko unieść głowę do góry.

— Słuchaj, mamy obiecana randkę. — mówił patrząc w jej brązowe oczy. —Ciągle nam coś wypada, to twój ojciec mnie prześladuje, albo nasz ulubiony woźny. Chodźmy teraz do Miodowego Królestwa.

— Nie ma dzisiaj wycieczki do Hogsmeade.

— Proszę cię. Nie bądź frajer, chodź ze mną. Potter and Weasley Company wytrzymają bez ciebie jeden dzień.

Nie mogła odmówić widząc jego uśmiech. Chłopak zadowolony złapał ją za rękę i zaczął iść w tylko sobie znanym kierunku. Po drodze musieli omijać nauczycieli, którzy przechadzali się po korytarzach. Chłopak zatrzymał się przed jedna ze ścian i dłonią wcisnął jedna z cegieł.

Fred nie mógł znaleźć czasu na zadania domowe ale z uporem maniaka miał czas na odnalezienie tajemnych przejść. Spojrzała na niego, a ten gestem dłoni zaprosił ja do środka.

Weszła niepewnie, a jedyne co mogła dostrzec była ciemność. Fred zamknął drzwi i wyjął różdżkę, z której popłynęła smuga światła.

— Często korzystacie z tych przejść? — zapytała kiedy ten prowadził ją przed siebie.

— Z tego akurat nie. George wyrywa czasami dziewczyny i zabiera je do herbaciarni. — odparł i skręcił w lewo. — Moim ulubionym przejściem jest to niedaleko kanciapy Filch'a.

— Czemu mnie to nie dziwi. — odparła.

— Ostatnio ciągle jesteś zajęta. Bałem się, że moja ulubiona partnerka w zbrodni ma mnie dość.

— Oh Freddie dobrze wiesz, że w skali irytacji masz u mnie 11 na 10.

—Nie pomyliłaś mnie z Ronem? — zatrzymał się i spojrzał na jej uśmiechnięta twarz. — Wszyscy wiemy, że jestem twoim ulubionym Weasley'em.

— Ron ma takie mocne 8 na 10, a moim ulubionym Weasleyem jest Twoja mama. — odparła a ten się zaśmiał.

— Co tylko powiesz.

Pokiwała głową i szła dalej za chłopakiem. Przeszli dłuższy kawałek a jej oczom ukazały się stare drewniane drzwi. Zatrzymała się, a Fred wykonał to samo. Do Miodowego królestwa mieli jeszcze dziesięć minut solidnego marszu.

— Co to? — zapytała, a Fred objął ją ramieniem.

— To są drzwi skarbie. — odparł.

— Ale jesteś zabawny.

— Oczywiście, a do tego przystojny i czarujący.

Odparł z powaga i ruszył dalej. Dziewczyna spojrzała na jego oddalające się plecy i pokręciła głową z rozbawieniem. Skrzyżowała dłonie na piersi i zaczęła znów iść za nim. Chłopak resztę drogi opowiadał jej o nowym ekscytującym żarcie jaki planują wraz z Georgiem i Lee.

Fred zamilkł dopiero przed schodkami na samym końcu korytarza. Odwrócił się do niej i przyłożyła palec do swoich ust. Weszli jak najciszej o drewnianych schodkach, a rudzielec uchylił lekko drewniana klapę. Rozejrzał się i widząc, że nikogo tak nie ma otworzył ja i szybko wyszedł, po czym wyciągnął dłoń w jej kierunku.

Snape szybko ja chwyciła i już po chwili znajdowali się w czyjejś kuchni. Chłopak nie puszczając jej dłoni ruszył do wyjścia z pomieszczenia. Na szczęście dla nich panował tam gwar i nikt nawet nie zauważył ich.

— To co, kremowe piwo?

— Pytasz dzika czy sra w lesie? — odpowiedziała mu pytaniem na pytanie, ten zaśmiał się i puścił jej dłoń, tylko po to żeby zarzucić swoją rękę na jej ramię. Rozmawiając ruszyli w kierunku ulubione gu pubu Weasley'a.

***

Fred jak na Gentelmena przystało otworzył drzwi swojej towarzyszce, a ich oczom ukazał się George z nieznana im blondynkom. Fred wskazał na niego palcem, a jego bliźniak zrobił to samo.

— Mówiłeś, że Lee chce zrobić z tobą projekt na eliksiry! — wykrzyczał George.

—  A ty, że masz rewolucję żołądkowe!

Jak widać bliźniacy próbowali się spławić na ten jeden dzień, tak naprawdę bez powodu. W końcu mogli sobie powiedzieć jakie mają plany. Na ten moment nikt nie wiedział kto się gorzej czuje. Ślizgonka i blondynka z którą przyszedł George, czy może profesor Filius Flitwick który chciał spędzić miło czas, a skończyło się jak zwykle.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top