10

Obudziły mnie promienie słońca padające mi na twarz. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu, dopiero po chwili dotarło do mnie że znajduje się w swoim pokoju w domu Steve'a. Wstałam powoli po czym podeszłam do okna i je otworzyłam, wzięłam głęboki wdech świeżego  powietrza po czym zaczęłam wpatrywać się w dal na park znajdujący się akurat po tej stronie domu gdzie jest okno od mojego pokoju. Rozmyślam nad tym co się ostatnio dzieje w moim życiu. Najpierw ucieczka z laboratorium i za razem poznanie Steve'a i zamieszkanie z nim. Później pójście do szkoły i poznanie Eddiego oraz ta sytuacja z Chrissy. To wszystko dzieje się tak szybko. Wszyscy mają racje Hawkins jest przeklęte. Tylko tutaj dzieją się takie dziwne, nadprzyrodzone rzeczy.

Z transu wybudziło mnie szczekanie psa w parku, który chyba gonił kota oraz kobieta na oko po 40 biegnąca za nim a za nią biegł chwila...Dustin!?. Przyglądałam się jeszcze przez chwile temu przedstawieniu aż zauważyłam że chłopaka zatrzymuje się, szybko zamknęłam okno po czym podbiegłam do szafy wyciągając z niej czarną bluzę z napisem Hawkins High School oraz zwykle szare dresy po czym wybiegłam z pokoju. Biegłam prosto na dół kierując się w stronę drzwi wyjściowych. Totalnie nie przejmowałam się krzykiem Steve'a pytającego co się dzieje, pobiegłam na tył domu po czym przeskoczyłam przez płot biegnąc do parku do Dustina, który głośno dyszał opierając się obiema rękoma za kolana lekko wygięty w dół.

- Hej - przywitałam się z nim gdy już znalazłam się obok niego.

- Hhhejj... - odpowiedział nadal dysząc.

- Co się stało? - zapytałam po chwili gdy chłopak już się trochę uspokoił i mógł normalnie oddychać.

- Ten pies wszedł do naszego domu i rzucił się na kota mamy. Ona się wystraszyła i zaczęła uciekać a mama zaczęła ją gonić a ja biegłem za mamą mówiąc jej że to bez sensu - powiedział Dustin wzruszając ramionami.

- Aha okej w ten sposób. Ciekawe przygodny masz od samego rana - powiedziałam po czym oboje się zaśmialiśmy - może chcesz wpaść do mnie i do Steve'a? Zjem śniadanie i możemy jechać do Eddiego razem z Max i Robin - powiedziałam.

- Jasne chodźmy. Mama sobie poradzi - powiedział Dustin i znowu zaczęliśmy się śmiać. Ruszyliśmy do posesji Steve'a. Po drodze śmialiśmy się i wygłupialiśmy przy okazji musiałam pomóc Dustinowi przeskoczyć przez płot.

- Jesteśmy Steve! - krzyknęłam wchodząc do domu przy okazji rzucając buty w kąt to samo zrobił Dustin.

- Jak jestśc... - zaczął Steve wchodząc do korytarza ale zauważył Dustina stojącego obok mnie który mu pomachał - a No tak. Wchodźcie jajecznica już ci ostygła Lily - powiedział Steve.

- Trudno zjem zimną - powiedziałam wzruszając ramionami po czym usiadłam do stołu i zaczęłam jeść.

- Też chcesz Dustin? - zapytał również Dustina Steve.

- Nie dzięki bro, jadłem w domu śniadanie - powiedział Dustin po czym usiadł obok mnie. Po chwili wstał i poszedł po coś do kuchni, nie przejęłam się tym tylko skupiłam na jedzeniu mojej jajecznicy i oglądaniu wiadomości.

- ...tak to bardzo przykra sprawa... Biedna dziewczyna. Taka okropność ją spotkała.

- Czy znają już państwo sprawcę? - zapytała reporterka.

- Tak mamy 100% pewność że to mieszkaniec tej oto przyczepy - powiedział policjant wskazując na przyczepę Munsonów - to kwestia czasu kiedy będziemy mogli podać imię i nazwisko sprawcy...

Słysząc słowa policjanta wyplułam całą jajecznicę, którą miałam w ustach po czym wyłączyłam telewizor. Wpatrywałam się przed siebie z szeroko otwartymi oczami i ustami zdając sobie sprawę z tego że policja jest w 100% przekonana że to Eddie zabił Chrissy i chcą to ogłosić całemu miastu. Nie mogą tego zrobić, ludzie go znienawidzą.

- Co się stało? - zapytał Dustin siadając na swoje miejsce po czym widelcem dziabnął trochę mojej jajecznicy i wsadził ją sobie do ust.

- Policja jest na 100% pewna że to Eddie zabił Chrissy i to kwestia czasu kiedy ogłoszą to mieszkańcom a przede wszystkim znajdą Eddiego i go zamkną - powiedziałam po czym spojrzałam na Dustina. Jego reakcja była podobna do mojej.

- COOO!?! - krzyknął po czym zaczął się dusić jajecznicą. Aż musiałam go poklepać po plecach.

- Jakieś wieści? - zapytał Steve siadając na przeciwko mnie widząc relacje Dustina.

- Nic ciekawego tylko policja chce powiedzieć wszystkim że Eddie zamordował Chrissy i zapewne go zamkną - powiedział ironicznie Dustin po czym odłożył widelec.

- Ale jaja - powiedział Steve patrząc na nas - trzeba jak najszybciej znaleść Vecne i go pokonać bo jak nie to Eddie skończy marnie - powiedział a my mu przytaknęliśmy. Do końca śniadanie nikt się nie odzywał. Co jakiś czas tylko było słychać przełykanie posiłku i widok Dustina kradnącego mi jajecznicę z talerza.

Po śniadaniu wskoczyliśmy jeszcze po Robin i Max po czym ruszyliśmy do Eddiego z torbami z jedzeniem. Przez drogę opowiedzieliśmy dziewczynom co się dowiedzieliśmy z telewizji.

Gdy dojechaliśmy do Ricka wyszliśmy z samochodu po czym udaliśmy się do szopy gdzie nadal ukrywał się Eddie. Wchodząc do szopy zastaliśmy Eddiego wpatrującego się w nas z przerażoną miną i celujący w nas pękniętą butelką. Gdy zauważył że to my odetchnął z ulgą.

- Jezu! - krzyknął po czym wypuścił głośno powietrze zwisając głowę w dół z ulgą.

- Dostawa - powiedział z uśmiechem Dustin a reszta mu pokiwała. Ja szybko przepchałam się przez nich po czym podbiegłam do Eddiego i mocno go przytuliłam.

- Dobrze że nic ci nie jest - szepnęłam gdy długowłosy objął mnie i mocno do siebie przytulił - martwiłam się - dodałam.

- Nie martw się księżniczko, nic mi nie będzie - powiedział odsuwając się ode mnie lekko po czym cmoknął mnie w usta uśmiechać się delikatnie - wybacz złotko mógłbym tak stać cały dzień ale od paru godzin nic nie jadłem bo skończyły mi się zapasy i umieram z głodu - powiedział patrząc na mnie z góry a ja puściłam go dając mu możliwość podejścia do Dustina po jedziecie.

Po chwili wszyscy siedzieli na kanapie tylko Robin i ja stałaśmy i patrzyliśmy jak Eddie wsuwa suche płatki.

- Mamy dobre i złe wieści - zaczął Dustin - od których zacząć?

- Zawsze od złych - odpowiedział mu Eddie nadal zajadając się płatkami.

- Lecimy od złych w takim razie. Widzieliśmy w telewizji a w zasadzie to Lily widziała w telewizji że już wiedzą kto jest dokładnie sprawcą tego zamieszania ale nie powiedzieli nic konkretnego dlatego podpięliśmy się pod dyspozytornie policji i wiemy że na pewno cię szukają i są przekonani, że zabiłeś Chrissy.

- Tak w 100% przekonani - dodała Max.

- A dobre wieści? - zapytał załamany Eddie.

- Nie ujawnili twojego nazwiska, ale to tylko kwestia czasu, zanim to zrobią - odpowiedziała mu Robin.

- Wtedy każdy psychopata w tym mięcie będzie cię szukał - dopowiedziałam.

- Polowanie na świata, co? - zapytał Eddie. Jego głos coraz bardziej się łamał, nie mogłam tego słuchać. Miałam ochotę podejść do niego i mocno go przytulić zapewniając że wszystko będzie dobrze ale nie miałam pewności czy będzie. Obecnie jest uznawany za mordercę i wątpię że ktoś uwierzy grupce nastolatków że to nie prawda.

- Właśnie - odpowiedziała mu ponownie Robin.

- W mordę - szepnął załamany Eddie.

- Nim do tego dojedzie, trzeba zabić Vecnę i udowodnić twoją niewinność - odpowiedział Dustin starając się jak najbardziej pocieszyć Eddiego tą jakże optymistyczną przemową.

- Tak masz racje Dustin, wystarczy tylko zabić Vecnę i po kłopocie. Co może pójść nie tak? W zasadzie to możemy iść od razu po co tracić czas - powiedziałam ironicznie a mój głos ociekał jadem. Nie chciałam być dla niego nie miła ale obecnie to najgłupsze co możemy zrobić. Vecna jest nieobliczalny a my nie jesteśmy przygotowani na starcie z nim, nawet nie wiemy gdzie go szukać.

- To wszystko Dustin? - zapytał Eddie zbywając to co powiedziałam.

- W sumie to tak - powiedział beztrosko Dustin.

- Posłuchaj Eddie, wiem że Dustin brzmi jakby totalnie się odkleił i Lily ma racje, nie jesteśmy totalnie przygotowani na starcie z Vecną ale zrobimy wszystko aby wyciągnąć cię z tego cholerstwa i udowodnić twoją niewinność w dodatku my już coś takiego przeżyliśmy. Oni nawet kilka razy, ja raz a ty i Lily będziecie obecnie przezywać to po raz pierwszy oczywiście pomijając okropności jakie spotkały cię w laboratorium i co tam przeżyłaś - mówiąc to zwróciła się do mnie - ze mną chodziło o coś cielesnego a oni walczyli z dymem. Rzecz w tym razem damy radę. Jak zawsze.

- Zwykle polegamy na koleżance z supermocami, ale wyjechała, więc... - wtrącił się Steve ale Robin mu przewala.

- Jesteśmy tak jakby... - zaczęła mówić Robin starając się znaleść odpowiednie określeniem

- W fazie burzy mózgów - dopowiedziała za nią Max.

- Nie musisz się niczym martwić stary a w dodatku nie tylko 11 ma super moce...- powiedział Dustin spoglądając na mnie a już po chwili cała 5 patrzyła się prosto na mnie.

- Na mnie nie patrzcie - od razu zaprzeczyłam - ja się nie nadaje do niczego. Nie mam żadnych zdolności a to że byłam przez 17 lat zamknięta w laboratorium nic nie znaczy ani to że jakimś cudem udało mi się coś ujarzmić. Próbowałam wiele razy to powtórzyć ale to jakby wyparowało ze mnie więc pod żadnym postem nie polecajcie na mnie.

- A może o to chodzi... - zaczął Steve - może twoje moce uaktywniają się w tak zwanym „odpowiednim momencie" to znaczy że one same wiedzą kiedy mają się pojawić a nie ty - powiedział a reszta mu przytaknęła.

- To bez sensu. Po co mi takie moce jak na codzień nie mogę z nich korzystać - powiedziałam.

- Tego nie wiemy, ale się dowiemy. Bo jak nie my to kto - powiedział Dustin po czym dodał - będzie dobrze.

Nagle usłyszeliśmy syreny policyjne i karetkę wyjące za oknem, w trybie natychmiastowym każdy wstał na nogi po czym podbiegliśmy do okien sprawdzić co się dzieje w międzyczasie Robin i Dustin ukryli z powrotem Eddiego pod plandeką.

Po ulicy przejechały dwa radiowozy i kartka. Szybko wybiegliśmy z szopy zostawiajac Eddiego i ruszyliśmy za samochodami trzymając się na dystans aby się do nas nie przyczepili.

Dojechaliśmy do miejsca zdarzenia po czym wyszliśmy z samochodu i przesłuchiwaliśmy się temu co mówią policjanci i Nancy. Po chwili dostrzegliśmy jakąś płachtę leżącą na asfalcie. Domyślałam się że to kolejna ofiara Vency. Nancy wpatrywała się w nas po czym kiwnęła do nas, widziałam że jest jej ciężko. Domyślałam się że to Fred - ten jej znajomy z rekacji, tylko zastanawia mnie jedno, co on, Chrissy i kolekcje ofiary Vecny mają ze sobą wspólnego?

Po wszystkim zabraliśmy Nancy i udaliśmy się na plac przyczep gdzie zaczęliśmy rozmawiać na temat tego wszystkiego.

- Czyli to, co zabiło Freda i Chrissy przyszło z drugiej strony? - zapytała Robin.

- To by miało sens - powiedziałam.

- Według naszej teorii rzucił na nich zaklęcie albo klątwę - powiedział Dustin - nie wiemy czy pracuje dla łupieżcy umysłów, czy po prostu lubi zabijać ludzi.

- Wiemy tylko tyle że to coś innego - powiedziała Max.

- Coś nowego - Dodała Nancy - to bez sensu.

- To tylko teoria - powiedziałam.

- Nie, to bez sensu, że Fred i Chrissy. Dlaczego oni? - zapytała Nancy.

- Tego musimy się dowiedzieć. Myśle że oni mają ze sobą coś wspólnego, coś co doprowadzi nas do odpowiedzi i do Vecny lub następnej ofiary - powiedziałam.

- Albo byli po prostu w złym miejscu o złym czasie - powiedział Dustin.

- Nie to bez sensu. Gdyby tak było Eddie również by nie żył - powiedziałam.

- Lily ma racje - powiedziała Max.

- Może lepiej stąd chodźmy, to tutaj byli Chrissy i Fred gdy to się stało. Może czasami to wróci i dopadnie i nas - powiedział Steve a my mu przytaknęliśmy po czym ruszyliśmy z miejsca zdarzenia.

- Tak masz racje - powiedziała Nancy - Dziwnie się tutaj czuje. To właśnie tutaj Fred zaczął się dziwnie zachowywać.

- W jakim sensie? - zapytałam.

- Był przerażony, a za razem w stresie - powiedziała Nancy.

- Chrissy też była zdenerwowana - powiedziałam - pamiętam jej wzrok gdy weszła do przyczepy Eddiego. Był rozbiegany, ręce jej się trzęsły a jej oddech był przyspieszony w dodatku rozglądała się na boki ciagle tak jakby się czegoś lub kogoś obawiała.

- To nie wszystko - powiedziała Max - Płakała w szkolnej toalecie.

- Seryjni mordercy prześladują swoje ofiary, zanim zaatakują - powiedziała Robin - Może Fred i Chrissy wiedzieli tego Vacmana.

- Vecna - poprawił ją Dustin.

- Nie wiem jak wy, ale gdybym ja zobaczył jakieś magiczne monstrum, powiedziałbym komuś o tym - odezwał się Steve.

- Może mówili - powiedziała Max - Chrissy była w biurze pani Kelley. Gdybyś zobaczył potwora, nie poszedłbyś na policję. Nie uwierzyliby. Ale poszedł byś do... - przerwałam jej.

- Psychiatry - a ona pokiwała twierdzono głową. W końcu postanowiliśmy się ruszyć z miejsc i zacząć coś robić.

- Ej Nancy, dokąd idziesz? - zapytał ją Steve.

- Chce coś najpierw sprawdzić - powiedziała.

- Nie powiesz nam? - zapytał Dustin.

- Szkoda waszego czasu, to błądzenie po omacku - odpowiedziała mu.

- Jasne. Czyś ty oszalała? Gonisz sama, gdy grasuje Vecna? - zapytał jej Steve - to niebezpieczne. Ktoś powinien... łap. Zostanę z Nancy dobra? - zapytał po czym rzucił klucze Robin - jedzcie do psychiatry.

- Nie powinnam prowadzić - powiedziała Robin.

- Czemu? - zapytał ją Steve.

- Nie mam prawka - powiedziała.

- Czemu? - znowu zapytał ją Steve. Na te wymianę zdań przewróciłam oczami.

- Jestem biedna - powiedziała Robin.

- Ja pojadę - odezwała się Max.

- Nie ty, błagam! - krzyknął Steve.

- Czemu nie ona? - zapytałam a wszyscy spojrzeli w moim kierunku.

- To długa historia - odpowiedział mi Dustin.

- Każdy tylko nie ty - Dodał Steve.

- Okej bardzo chce poznać poznać te historie - powiedziałam podekscytowana.
Dustin spojrzał na Steve'a wzrokiem szczeniaczka.

- Bez szans. Żaden z was małolaty nie będzie prowadził mojego auta.

- Matko to jest idiotyczne - powiedziała Robin po czym podała klucze Dustinowi - dziewczyny trzymają się razem. Chyba że twoim zdaniem musisz nas obronić - dodała po czym oddaliła się od nas a za nią poszła Nancy.

- Uważajcie! - krzyknął ostatni raz za nimi Steve.

- Będziesz się tak gapił? - zapytał go Dustin.

- Cicho bądź - odpowiedział mu Steve.

- Jedziemy już, co? - znów odezwał się Dustin.

- zamknij się i wsiadaj - powiedział załamany Steve - wytrzep buty zanim wsiądziesz. Gościu! Na zewnątrz a nie ws środku!! - dodał patrząc co robi Dustin.

- Zawsze kończę jako niańka - burknął pod nosem ale ja to słyszałam.

- Wypraszam sobie, za chwile będę pełnoletnia. Nie potrzebuje niańki - odburknęłam zapijając pasy.

- Wybacz Lily - powiedział Steve wypuszczając głośno powietrze po czym ruszył. Po drodze ustaliliśmy gdzie jedziemy i co będziemy robić.

- Mnie zawieź do Eddiego - powiedziałam.

- Nie ma opcji! To niebezpieczne - od razu zaprzeczył Steve.

- Steve ja mam 18 lat zaraz. Nie musisz bawić się w nadopiekuńczą matkę. Wy pojedziecie do tej psycholożki i załatwicie to co musicie a ja zajmę się trochę Eddiem i dotrzymam mu towarzystwa. W szopie nic mi się nie stanie a coś czuje że jak on zostanie jeszcze na chwile sam tam to zwariuje - dodałam. W końcu po parunastu minutach błagania Steve'a udało mi się go przekonać. Dojechaliśmy do końca ulicy gdzie Steve zawrócił i ruszyliśmy do chaty Ricka Ćmika.

W końcu gdy dojechaliśmy Steve wysadził mnie nieopodal aby nie wzbudzać żadnych podejrzeń.

- Uważaj na siebie razem z Eddiem - powiedział Steve.

- Wy też uważajcie, wrazie co dajcie znać i informujące mnie na bieżąco - powiedziałam po czym zamknęłam drzwi i udałam się do domu Ricka. Ostatni raz odwróciłam się i dostrzegłam tylko odjeżdżający samochód Steve'a.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top