[8] Pierwsze zadanie

Zaraz po tym, jak wróciłam do zamku, od razu pobiegłam do biblioteki w pelerynie - niewidce.

Gdy zdobyłam wielkie księgi o zaklęciach i smokach, wróciłam do swojego pokoju. Byłam tak podekscytowana, że nie odczuwałam zmęczenia, byłam pobudzona jak po wypiciu kubka mocniej kawy. Zaczęłam przeglądać wszystkie strony i zaznaczać ważne w nich fragmenty.

Z samego rana o wschodzie słońca, gdzie jeszcze wszyscy spali, pobiegłam do dormitorium Puchonów, ze stosem lektur na rękach. Wdychałam w swoje płuca ich zapach, który był jednym z moich ulubionych. Sięgały mi powyżej głowy, a ja ze względu na moją kruchą budowę, delikatnie uginałam się pod nimi.

Gdy doszłam ledwo do wnęki za stosem beczek, powiedziałam hasło "Helga Hufflepuff" i zastukałam w drugą od dołu w rytm. Już raz tu byłam, ale teraz już dokładnie wiem, jak tu prawidłowo wejść... Za pierwszym razem musiałam brać naprawdę długie kąpiele, aby oczyścić swoje ciało z drażniącego dla nosa zapachu octu. Przeszły mnie ciarki wspominając o tym zdarzeniu. Pamiętam pękającą dosłownie ze śmiechu Olivie czy Notta, którzy kilka dni pod rząd w losowych momentach wyciągali z kuchni butelki octu i gonili mnie przez całą szkołę...

Weszłam do środka starając się iść jak najciszej i skierowałam się do pokoju Cedrica. Prefekci mają je osobne.
- Cedric, to ja - Szepnęłam pod drzwiami słabym głosem i usłyszałam jego mruk zmęczenia, przez który od razu moje kąciki ust uniosły się w górę. Młody mężczyzna stanął w wejściu ziewając.
- Coś się stało? - Zapytał sennie ubrany w dresy i biały podkoszulek, pocierając pięścią jeszcze zamknięte szare oczka.
- Żebyś wiedział. Mogę wejść?
- Tak, pewnie - Ustąpił mi przejścia i wziął książki na swoje zbudowane ręce.

- Kruszyna - Mruknął pod nosem, na co przesyłam mu mordercze spojrzenie, a ten szczerząc się nie winnie, położył lektury na biurku.

Energicznie usiadłam na krześle, kładąc na swoich udach dłonie.
- Twoim pierwszym zadaniem będą smoki - Powiedziałam lekko i pewnie, a ten otworzył szeroko oczy i z wrażenia od razu usiadł.
- Serio? - Wypalił.
- Tak. Nie wiadomo co będziesz musiał zdobyć, bo nie pokonasz dosłownie sam smoka, choć jesteś utalentowany... - Dodałam pod nosem - Ale podejrzewam, że coś będzie w gnieździe, skoro przysłali same samice z jajami. Teraz musisz się skupić, jak w ogóle podkraść się do tak rozwścieczonej mamusi, która sapli na popiół każdego, kto choć kawałek do niej podejdzie... Przepraszam, jeśli zabrzmiałam nie miło, ale już taka jestem - Prychnęłam i popatrzyłam uśmiechnięta na Cedrica wlepionego wzrokiem w podłogę.
- Będę... Musiał odwrócić jej uwagę... -
Wstałam i podeszłam do niego dziarskim krokiem.
- Dobrze kombinujesz.

Spojrzał na mnie spode łba, z rozlewającym się po szerokości jego nosa w prawo i lewo delikatnym,  czerwonym pasmem.
- Mmmm ktoś tu się rumieniiii - Zaczęłam śmiać się z jego twarzy.
- Wcale nie - Mruknął.
- Wcale tak.
- Wcale nie.
- Tak.
- Nie.
Rzuciłam go na łóżko i zaczęłam łaskotać po żebrach.
- P-Przestań hahaha!
- Nie mam nawet najmniejszego zamiaru - Rzekłam z podniesioną brodą siedząc na nim. Po kilku minutach puściłam już ciężko dyszącego chłopaka.

Usiedliśmy na łóżku i popatrzyliśmy razem w martwy punkt, bo uświadomiliśmy sobie oboje, że w późniejszych etapach Turnieju już nie będzie takiej sielanki.
- Jesteś najlepsza z ONMS, znasz się na zwierzętach jak nikt, powiedz mi coś o tych smokach, chodzi mi o ich słabe punkty. Coś, dzięki czemu będę mógł odwrócić ich uwagę.
-...Smoki agresywnie reagują na nagłe ruchy. Teraz Ty mi powiedz. Z czego jesteś dobry?
- Sam nie wiem.. - Znów zaczął się czerwienić a ja przewróciłam oczami.
- Wy i ta wasza skromność, ugh... Dobry jesteś z transmutacji. Prawie, że najlepszy na roku, nie mylę się?
- I co z tego?
- To z tego, że mógłbyś coś transmutować, podczas pierwszego zadania. Nie wiem, belkę? Kamień? Potrafił byś w jakieś zwierzę, które odwróci od niego uwagę?
- Potrafiłbym... Jesteś genialna!
- Nie, to Ty jesteś genialny. Ja tylko ułatwiam Ci zadanie.
-Ta, jasne - Przytulił mnie tak, że wylądowaliśmy na materac razem leżąc na sobie. Zaczęłam majtać nogami i śmiać się.

Nagle do pokoju wszedł nam Ernie.
- Puka się - W życiu nie słyszałam tak niemiłego tonu Cedrica. Ernest odwrócił się na pięcie a ja wraz z Cedem wybuchnęłam gromkim śmiechem...

***

Kilka dni później. Nie spałam wiele tej nocy. Jeden fakt nie dawał mi spokoju  - przejmowałam się Cedric'em. Do upadłego ćwiczyliśmy szybką transmutacje, ale i tak w mojej głowie kotłowało się od wszelakich myśli, a co będzie jeśli... W pewnej chwili odetchnęłam i wyłączyłam się. Myśl to w końcu energia puszczona w świat, czasami ma większe znaczenie niż zdajemy sobie z tego sprawę. Dlatego też powinnam nastawiać się pozytywnie.

Lekcje przerwano w południe, aby uczniowie na czas stawili się przy ogrodzeniu dla smoków.

***

Ryk uczniów poniósł się na całą arenę, gdy jako pierwszy wszedł Cedric. Walczył on ze smokiem Szwedzkim krótkopyskim. Patrząc na pozostałe trzy smoki, nie miał najgorzej. Pomimo wrzasków, zaduszonych okrzyków, słyszałam i czułam puls własnego serca, które skakało w tamtym momencie jak opętane i za nic nie chciało zwolnić z rytmu, przez co odczuwałam nacisk w mojej klatce piersiowej.

Przez chwilę poczułam się słabo, jakbym zaraz miała zemdleć. Przełknęłam ślinę i kibicowałam dalej, pomimo trzęsących się z ekscytacji rąk. Widziałam, jak zwinnie go omija, kryje się za skałami i próbuje dobrać się do gniazda z jajami. Miał zdobyć jedno, szczególne. Złote.

Wyczyniał cuda, widziałam, że jest zdenerwowany i spanikowany, ale po jakimś kwadransie w końcu  transmutował kamień w dużego, czarnego labradora. I podziałało. Piękny, wielki smok, pokryty srebrno - niebieskimi łuskami, ziejący błękitnym płomieniem prosto z pyska wypełnionego po brzegi ostrymi jak sztylety zębami, tak, jak przypuszczaliśmy, odwrócił swoją uwagę z Puchona na biegnącego w popłochu psa. Cedric wykorzystał to i pędem pobiegł do gniazda po złote jajo. Wtedy poczułam, jak serce wściekle wyrywające mi się z piersi, nagle się uspokoiło, ale gdy zobaczyłam, że smoku się odwidziało i chciał spopielić Diggory'ego, zatrzymało się.

Na całe szczęście chłopak ledwo zdążył zbiec z toru ataku wściekłego smoka, ale dosięgnęły go niebieskie odmęty płomieni, które poparzyły jego skórę twarzy. Nie sądziłam, że tak głośno i mocno potrafię klaskać w dłonie, na tyle mocno, że przy następnych reprezentantach już nie mogłam bić brawa, bo dłonie mi delikatnie spuchły. Podobnie, jak za pierwszym razem, gdy ogłoszono, że to właśnie Ced będzie sławą naszej szkoły w Turnieju.

Fleur próbowała Walijskiego wprowadzić w trans i faktycznie to podziałało, ale tylko na chwilę. Smok spalił jej skraj szaty. Victor zrobił Chińskiemu Ogniomiotowi krzywdę w oko i zaczął wyć oraz miotać się z bólu, przez co zgniótł połowę jaj, za co odjęli mu punkty. A Harry... To dopiero było coś. Sama muszę przyznać. Miał najgorszą bestię, przywołał do siebie błyskawicę i pokonał ją.

Dalej nabuzowana emocjami pognałam do namiotu, gdzie znajdować mieli się zawodnicy. Widząc Cedrica, wskoczyłam na niego, oplotłam nogami jego biodra i trzymając za szyję, przytuliłam go z całej siły. Ten uściskał mnie równie mocno.
- Byłeś świetny! - Powiedziałam z zadumą cała szczęśliwa, tak, jakbym to ja wygrała. Ten cały uśmiechnięty ucałował mnie w czoło. Usłyszeliśmy dźwięk aparatu, a w naszych oczach błysnęło się jego światło. Natychmiast oboje zwróciliśmy oczy na ten dźwięk... Rita.
- Jakie to... Urocze. Jak dobrze pójdzie, będziecie na pierwszej stronie gołąbeczki - Krótko włosa kobieta zaczęła chichotać. Zdenerwowana poczułam, jak zaraz wybuchnę wściekłością w stronę Skeeter, ale Cedric położył mi na ramieniu dłoń i popatrzył z wyrazem twarzy "odpuść sobie".
- Spróbuj dać to do tego Twojego wypocidła - Rzuciłam w jej stronę gdy ta podeszła do Harry'ego, na co przesłała mi złośliwy uśmieszek.

Westchnęłam i popatrzyłam z boku na twarz Ceda, który miał ją całą umazaną pomarańczową maścią.
- Ostro Cię potraktował, ja pamiętam, jak mojemu bratu Rolfowi raz na wakacjach Ogniomiot kataloński spalił dół pleców. Jęczał z bólu przez następne parę dni. Ale przeżył. Niestety... - Zaczęłam się śmiać wraz z chłopakiem.

Cedric ze swojej czarno - żółtej szaty wyłonił złote jajo. Przekazał mi je w ręce bez jakiegokolwiek słowa.
- Ciężkie... Bardzo ciężkie - Powiedziałam szeptem uważnie dotykając wygraną i patrząc na nią. Wbiłam ostrożnie paznokcie w szparę biegnącą wokół wypukłości. Spojrzałam swoimi głębokimi oczami na Puchona. Ten kiwnął, że mogę je otworzyć jako pierwsza.

W środku było puste, ale zaraz po otwarciu prawie wypuściłam je ze ręki. Rozległo się ogłuszające wycie... Zamknęłam je czym prędzej i oddałam Cedric'owi przestraszona, że może otworzyłam je nie tak jak powinnam i coś zepsułam. Co z tym złotym jajem jest nie tak?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top