*2*
Przybywam albowiem by przedstawić wam wycinek pierwszego rozdziału książki, która nie jest fanfiction, a moją autorską. Ale zanim przeczytacie ten wycinek, który może was zaciekawi, wysłuchacie czytanej przez was notki.
Książka, a raczej pomysł na nią, zrodził się po moim przebudzeniu dnia 15.07.2018r. Był to niewielki urywek snu, który udało mi się złapać i przeistoczyć w naprawdę wciągającą mnie historię. A potem wpadłem na jeszcze kolejny pomysł, który teraz jest dla mnie komiczny. Zadzwoniłem do Ayano (mojej dobrej przyjaciółki) i powiedziałem, że będziemy pisać książkę. I wyglądało to tak, że ja dyktowałem, ona pisała i co chwila kłóciliśmy się bo komuś coś się nie zgadzało. Było śmiesznie i podobał mi się taki sposób pracy.
Zanim zaczęliśmy cokolwiek robić, opowiedziałem jej mniej więcej tą historię. Spodobało jej się to, powiedziała, że zajebisty pomysł i tak zaczęła się nasza współpraca XD
Przyznam, że jest to taka moja pierwsza książka, w której stworzyłem wszystko od zera i możliwe, że niedługo pojawi się jej pełny rozdział na profilu. I będą tworzyć ją dwie osoby i to już coś nowego. Myślałem, że poza wycinkiem dodam jeszcze opis książki, ale zrezygnowałem. A niech będzie to trochę owiane tajemnicą, przynajmniej do czasu.
Opinię zostawiam wam
***
Od dziecka wiedziałem, że na tym świecie, w którym żyje siedem miliardów ludzi, nie ma czegoś takiego jak szczęście. Jest to iluzja, sztuczka wykonywana przez iluzjonistę pod pseudonimem Życie. Ludzie patrząc na to, myślą, że to niesamowite. Zastanawiają się, jak to możliwe? Lecz iluzjonista nie zdradza swych sekretów. I dalej oszukuje umysły i wzrok, przyćmiony pięknem tego krótkiego występu.
I przyznam, że sam stałem się jego widzem. A moje myślenie na ten temat się zmieniło. Dawny ja, ten który żył w przekonaniu, że szczęście bądź miłość jest iluzją, odszedł. Zniknął wraz z pojawieniem się pewnej osoby. Z tych siedmiu miliardów ludzi, ona zmieniła moje spojrzenie na ten występ. I zrozumiałem, że przede mną nie rozgrywa się jakaś tam iluzja, a najprawdziwsza magia. Ale i to ma swe ograniczenia. I czar prysł, wraz z wybiciem zerowej godziny.
Więc teraz stoję w tej ulewie, na środku drogi i użalam się nad swoim żałosnym istnieniem. Nie obchodzi mnie, że ktoś usłyszy moje łkanie i zobaczy jak płaczę. Nikogo ze mną nie ma. Jestem sam. Czar prysł, zostawiając po sobie okropną rzeczywistość. Mogę tylko wspominać piękne chwile, które już nigdy nie wrócą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top