~Wolna sobota~
Był po raz kolejny wieczór. Stwierdziłam, że w końcu będzie fajnie spotkać się z bliźniakami, no to się zebrałam i poszłam na wieżę astronomiczną. Spotkałam tam dwóch rudzielców i do nich podbiegłam.
-No witamy...-zaczął Fred
-Maluchu-dokończył George
-A witam-przywitałam się
I tak zaczęliśmy rozmawiać, robić kawały, ogólnie dobrze się bawić.
Około godziny 21 wróciłam do pokoju wspólnego nadzwyczajnie uśmiechnięta. Na kanapie siedział Draco i uwaga Pansy! No kto by sie spodziewał. Podeszłam tam i usiadłam na ziemi, na przeciwko Draco.
-Co ty taka uśmiechnięta?-zapytał
-Chyba całe życie nie będę się zamartwiać-odpowiedziałam
-Dobra rozumiem-powiedział-Piłaś coś?-zapytał dociekliwie
-Nie-zaprzeczyłam
-Dracoooo chodź pomóż mi w zadaniu-błagała go Pansy
-Nie mam teraz czasu-odpowiedział.
Dziewczyna obrażona poszła sobie gdzieś. No i pogadałam z Draco po czym o 2 nad ranem poszłam się położyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top