~Przydział~
Po wysiadzce przy Hogwarcie byłam zmuszona iść z pierwszoroczniakami, ale cóż inaczej bym się nie dostała do Hogwartu z moją orientacją w terenie na pewno. Po kilkunastu minutach wyprawy niczym krasnoludy z Bilbem w końcu dotarliśmy do wrót Wielkiej Sali.
Jakaś baba coś tak mówiła, ale kto by jej słuchał. W końcu weszliśy do tej sali i żeby mieć beke to chodziłam przykucnieta. Ale w końcu stanęła normalnie jak wszyscy się zatrzymali.
Jak zwykle ogłoszenia parafialne przez McGonagal (zapamietałam jej imię cudem).
-Ciri Greenwood-zawołała nauczycielka.
Idąc słuszałam szepty, ale nie przejełam się tym. Usiadłam na stołku i czekałam aż tiara się odezwie.
Po chwili jednak krzyknęła:
-SLYTHERIN!
Zdziwiona wstałam i skierowałam się w stronę stołu Slytherinu spoglądając również na stół Gryfindoru. Potem znowu moje oczy były skierowane w stronę Ślizgonów. Zobaczyłam, że jakiś blondyn zrobił mi miejsce koło siebie, a za to że nie jestem za bardzo spostrzegawcza i nie widziałam innego miejsca ( a za pewne były) usiadłam obok niego
______________________________________
Okej kolejna część już jest.
Bonus:
Pozdro wszystkim
~Olcia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top