Rozdział 39
Wybaczcie ponad miesiąc przerwy – wakacje zobowiązują! Oto jednak wróciłam i mam przyjemność zaprezentować Wam jeden z ostatnich rozdziałów Ognistych Serc. Życzę miłej (i pełnej emocji) lektury!
Na zewnątrz świat spowiły cienie. Czarny aksamit nocy skrył niebo, zmieniając płachtę chmur w złowieszczą studnię bez dna i zsyłając na ziemię milczący mrok. Powietrze było przyjemne, rześkie. Wiał delikatny wietrzyk, który muskał twarze nocnych wędrowców – ale Nora nie mogła o tym wiedzieć.
W tamtej chwili cały jej świat ograniczały kłujące nieskazitelną bielą ściany bloku operacyjnego. Wpatrywała się martwym wzrokiem w zamknięte szklane drzwi, za którymi rozstrzygnąć miały się losy Adama. Czas przestał mieć jakiekolwiek znaczenie (gdyby Nora zechciała go liczyć, ze zgrozą zdała by sobie sprawę, że minęło już niemal czternaście godzin od rozpoczęcia operacji).
Na plastikowym krześle nieopodal siedział zgarbiony Fred. W blasku białych jarzeniówek, od których już po kilku godzinach straszliwie bolały oczy, chłopak wyglądał niezwykle mizernie. Włosy miał potargane, skórę, która od wielu dni nie widziała słońca, chorobliwie bladą, jakby papierową, a pod zmęczonymi oczami bruneta czerniły się spuchnięte wory.
W innych okolicznościach Nora z pewnością bardzo by się o niego martwiła, ale tamtej nocy nie dostrzegła ani jednego z tych szczegółów. Dla niej liczyły się tylko tamte drzwi – szklane, w metalowej ramie, z wyklejonym napisem „blok operacyjny – zakaz wstępu". A może raczej to, co było za nimi, choć jej śmiertelny wzrok nie był w stanie przeniknąć przez grubą taflę mlecznobiałego szkła.
Czekała tu od czternastu godzin – bez snu ani posiłku – ale mimo tego nie była zmęczona ani głodna, a przynajmniej tego nie odczuwała. Wiedziała, że gdyby od tego zależeć miało życie i zdrowie Adama, spędziłaby na niewygodnym, plastikowym krześle jeszcze drugie tyle.
Od początku operacji nikt nie wyszedł, by poinformować ją o stanie chłopaka ani o przebiegu starań chirurgów. Zastanawiała się, czy ktoś szepnie jej na ten temat choćby słówko, skoro nie należała przecież do rodziny blondyna, ale szybko przypomniała sobie, że oprócz niej i Freda Adam nie ma tutaj nikogo, a ponadto nie przebywają w szpitalu, tylko na poziomie szpitalnym w bazie wojskowej, co rzuca na całą sytuację nieco inne światło.
Nora miała wrażenie, że stoi na grząskim gruncie, który z każdą mijającą minutą coraz bardziej się zapada, a ona traci oparcie pod stopami. Jedyne, co wiedziała na pewno, to że w momencie rozpoczęcia operacji z Adamem było bardzo źle. Jeden z biegnących w pośpiechu lekarzy krzyknął, czy do niej, czy też może do siebie, coś o obrażeniach mózgu i zagrożeniu życia. Słyszała, jak żołnierze wzywają przez krótkofalówki neurochirurga, który był na miejscu niezbędny „ze względu na komplikacje w przebiegu operacji oraz stan pacjenta".
To wystarczyło, by skuć serce dziewczyny lodem, który teraz promieniował w jej ciele przeraźliwym zimnem. Zimnem, które upodobniło ją do zastygłej na plastikowym krześle figury woskowej. Nora zastygła w niemal katatonicznej pozycji i wbiła spojrzenie łzawiących oczu w drzwi.
Czas mijał.
***
To, co działo się później, zdawało się dziewczynie złym snem – koszmarem, który zaatakował ją na jawie, zmuszając do balansowania między rzeczywistością a fikcją, zlewając prawdę i wytwory jej wyobraźni w jedną, bezkształtną całość. Nie była pewna, czy szklane drzwi otworzyły się naprawdę, czy też był to tylko jeden ze scenariuszy, który powstał w jej głowie. Nie wiedziała, czy lekarz, który się w nich pojawił, był prawdziwy, czy też zakradł się do jej dziwacznego snu i wychynął z ciemności niczym zjawa.
Jego słowa także wydały się Norze nierealne; były jak krzyk, z którym budzisz się po nocy pełnej koszmarów.
– Stan pacjenta jest stabilny, ale ciężko jest przewidzieć skutki tak poważnych obrażeń mózgu. Obawiam się, że... – W tym miejscu uszy Nory wypełnił przeraźliwy pisk i nie pamiętała już nic więcej, tylko migawkę niejasnych obrazów przelatanych światłem jarzeniówek i bielą ścian.
A potem ocknęła się w fotelu w niewielkim pokoju. Przed nią, na metalowym łóżku, w białej pościeli leżał Adam.
Przypadła do chłopaka i z płaczem wtuliła się w jego tors. W końcu odsunęła się od niego, ze zdziwieniem zdając sobie sprawę z faktu, że jego ciało jest zaskakująco wiotkie, choć ciepłe. Adam leżał zwrócony twarzą do góry, z otwartymi oczami skierowanymi w sufit, ale jego wzrok był niewidzący.
– Adam... – wyszeptała Nora. Jej usta drżały, policzki były mokre od łez. – Adam, błagam...
Wiedziała, że jej nie słyszy.
I wtedy przypomniała sobie słowa chirurga. Ugodziły ją w serce niczym najostrzejszy nóż i Nora zaczęła krwawić. Lepki ból zalał jej serce i umysł, otępił zmysły i zamknął w szczelnym kokonie znieczulenia.
***
Mijały dni pełne pracy i obowiązków. To, o czym Nora jeszcze niedawno marzyła, teraz stało się jej przekleństwem. Jej myśli krążyły wokół Adama, ale ona sama nie mogła przy nim czuwać – nie, kiedy uczestniczyła w koordynowaniu działań Jaśniejących Nadzieją, chodziła na spotkania, planowała, przekazywała wiadomości i pomagała.
Każdy, kto miał okazję się z nią spotkać, już na pierwszy rzut oka widział, że Nora nie była sobą. Wypełniała ją pustka – i był to jedyny skuteczny sposób, by móc skupić się na swoich obowiązkach, myśląc jak najmniej o Adamie. Chociaż i tak większość wysiłków dziewczyny szło na marne, udało jej się pogodzić obowiązki Emisariuszki, które wykonywała za dnia, oraz czuwanie przy blondynie, a więc bezsenne noce spędzone przy jego łóżku; noce pełne wyrzutów sumienia, rozpaczy i niedowierzania.
Podczas jednej z takich nocy do pokoju Adama przyszedł Fred. Brunet stanął w milczeniu za fotelem, na którym siedziała Nora, i położył jej dłoń na ramieniu.
Trwali tak przez dłuższy czas, w ciszy, bez słów. W końcu chłopak przerwał milczenie.
– Rozmawiałem z lekarzem.
Nora spojrzała na niego zdezorientowana.
– I co? – szepnęła.
– Obserwują Adama, ale wciąż nie potrafią określić, czy zmiany w mózgu są odwracalne i... w jakim stopniu. Ale powiedziano mi, żebym nie tracił nadziei. Wiesz co to znaczy? – spytał, i nie czekając na odpowiedź, dodał: – To znaczy, że wciąż istnieje szansa.
– Szansa – westchnęła Nora drżącym głosem. – Szansa, że Adam kiedyś usłyszy, co do niego mówimy? Że odzyska kontrolę nad mięśniami i będzie w stanie się uśmiechnąć? Szansa, że będzie na tyle świadomy, by zrozumieć, że jest do końca życia przykuty do łóżka?
Płakała. Nie miała siły, by kryć przed Fredem łzy. Brunet objął ją bez słowa, gładząc dłonią po plecach.
– Lekarz powiedział, że trudno mu cokolwiek prognozować – szepnął jej do ucha. – I że to jest bardzo indywidualna sprawa, a wyniki leczenia i rehabilitacji mogą być naprawdę różne. Kazał mi być dobrej myśli, dużo do niego mówić, opowiadać, przypominać... Lekarze nie są w stanie określić, do jakiego stopnia świadomy jest Adam. Kto wie, może tak naprawdę wszystko rozumie? Prawdopodobnie odzyska władzę w mięśniach, może nawet do tego stopnia, by kiedyś wstać z łóżka. Może stać się wszystko i nic, ale jedno jest pewne. Musimy być silni.
Nora nie odpowiedziała, pozwalając łzom wsiąkać w koszulkę Freda.
Chciała wierzyć w słowa bruneta, ale nie miała siły na kolejne rozczarowania. Mimo tego wstała, uklękła przy łóżku Adama i zaczęła do niego mówić.
W takiej pozycji zastał ją nad ranem Szef Sztabu Generalnego, rosły mężczyzna w mundurze, o zimnych jak stal oczach spoglądających łagodnie spod krzaczastych brwi.
– Ile godzin spałaś, Noro? – spytał, a gdy nie doczekał się odpowiedzi, powiedział: – Czy w ogóle dzisiaj spałaś?
Pokręciła głową.
Mężczyzna westchnął.
– Nie możesz się tak katować. Doprowadzasz swój organizm do ruiny, a my potrzebujemy cię w pełni sił. Dzisiaj odbędzie się spotkanie z delegacją Jaśniejących Nadzieją. Wyznaczyliśmy termin realizacji TEGO PLANU i chcielibyśmy zamienić z dowódcami młodzieży kilka słów. Chciałbym, żebyś tam była.
– Gdzie i kiedy? – spytała słabym głosem, zerkając ukradkiem na Adama.
– Za trzy godziny, tutaj, w bazie, w małej sali konferencyjnej na górze. Oczekuję, że do tego czasu się zdrzemniesz.
– Ale...
– To rozkaz. – Szef Sztabu spojrzał na nią surowo, ale z troską. – Masz spożytkować najbliższe dwie i pół godziny na sen, a następnie stawić się w umówionym miejscu punktualnie, w stanie używalności, gotowa do działania. Czy wyrażam się jasno? Udaj się więc teraz do...
Mówił, lecz Nora przestała go słuchać. Zwinęła się w kłębek na łóżku koło Adama i pozwoliła, by sen wyciągnął po nią swe macki i wciągnął ją w zimne otchłanie zapomnienia. Ale nawet tam nie znalazła wytchnienia, zmuszona uczestniczyć w katorżniczym wyścigu natrętnych myśli przetykanych grubą nicią strachu.
***
– Nasz człowiek odniósł sukces – oświadczył Szef Sztabu, lustrując uważnym wzrokiem zebranych. – Udało mu się zdobyć większość poufnych informacji będących jego celem. Jesteśmy w posiadaniu niemal wszystkich danych koniecznych do zrealizowania TEGO PLANU. I będziemy musieli poradzić sobie bez tych, których nie udało się przechwycić.
– Czy możemy spodziewać się druzgocących konsekwencji niepełnego powodzenia akcji? – spytał ktoś z obecnych na sali.
– Nie sądzę – odparł mężczyzna. – Tak jak już powiedziałem, misja odniosła sukces, który nas w pełni usatysfakcjonował. Nasi ludzie pracują nad nowymi skrótami. Mamy wszystko, co konieczne, a zawdzięczamy to jednemu z naszych agentów w terenie...
Nora spuściła wzrok. Pustka, którą usiłowała się otaczać, uleciała jak powietrze z przedziurawionego balonika. Poczuła, że świat uderza w nią falą intensywnych emocji i sprzecznych doznań, wyciskając z jej oczu lśniące w blasku lamp łzy.
– Adam... – szepnął Franciszek Bot, chłopak z brodą, który przewodniczył ostatniemu zebraniu dowódców Jaśniejących Nadzieją i był jednocześnie jednym z delegatów.
– Dał świadectwo swojej odwagi i godnego podziwu męstwa. Zapłacił wysoką cenę za powodzenie naszej misji. Jest bohaterem – powiedział Szef Sztabu i spojrzał na Norę współczująco.
Dziewczyna nieznacznie uniosła podbródek i wyprostowała plecy, by ukryć, jak bardzo zapadła i skuliła się w sobie. Z trudem znosiła przygniatający ją ciężar uczuć, ale mimo to znalazła w sobie siłę, by powiedzieć:
– Zasłużył, by nazwać go wzorem dla nas wszystkich.
W głębi duszy Nora marzyła, by znów znaleźć się w domku letniskowym w lesie, gdzie wspólnie spędzili pierwsze tygodnie wojny. Choć już wtedy świat spowijały opary grozy, tamte dni wydały się dziewczynie tak odległe i beztroskie...
–Wróg nie wie, że jesteśmy w posiadaniu ich haseł i danych – mówił dalej Szef Sztabu Generalnego. – Adam... – Zawahał się, ale tylko na chwilę. – Adam został zdemaskowany w związku z publikacją wizerunków osób, które wzięły udział w nieudanej akcji sabotażowej pod kryptonimem Niespodzianka. Miał pecha.
Nora zagryzła wargi. Poczuła na języku metaliczny smak krwi.
Niespodzianka. Adama wcale nie musiało tam być. Nie – on znalazł się tam tylko po to, by go ratować. A ona po to, by go odnaleźć. Wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyby tamtego poranka się nie rozdzielili...
Dopiero po pewnym czasie Nora zrozumiała, że od kilku minut mężczyzna w obwieszonym odznaczeniami mundurze przedstawiał zebranym przebieg TEGO PLANU. Nie dotarło do niej ani jedno słowo; dziewczyna czuła się, jakby zamknięto ją w dźwiękoszczelnej bańce i kazano czytać z ruchu warg. Gubiła się już przy pierwszym słowie.
– Nasi specjaliści od kilkudziesięciu godzin pracują nad złamaniem szeregu szyfrów i obejściem pancernych zabezpieczeń systemowych, a także przygotowaniem materiałów do publikacji. Szacujemy, że skończą najdalej za trzy dni. Wtedy będziemy gotowi, by rozpocząć realizację TEGO PLANU – podsumował Szef Sztabu Generalnego. – Gdy rozpoczniemy akcję, nasi informatycy będą mieć tylko kilka godzin, by przedrzeć się przez ostatnie zabezpieczenia. Nie będzie miejsca na pomyłkę. Błąd będzie równoznaczny z klęską. Chcemy pozyskać dla nich jak najwięcej czasu – i między innymi na tym polegać będzie wasze zadanie. Jeśli odniesiemy sukces, prawda w kilka sekund obiegnie cały świat. Pokonamy Intercontinental Platinum ich własną bronią.
Zebrani ochoczo przytaknęli. Szef Sztabu Generalnego z powagą pokiwał głową.
– Jaśniejący Nadzieją! Macie trzy dni na ostatnie przygotowania do akcji pod kryptonimem TEN PLAN.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top