Płomieniami i ostrzami
Cześć wszystkim!!
Jak Wam mija ostatni dzień długiego weekendu? Ja nigdzie nie pojechałam, więc wzięłam się wreszcie za pisanie. Pewnie dodałabym szybciej, ale miałam trochę obowiązków. No i przez parę dni cała moja wena przeszła z pisania na rysowanie. Było tak źle, że nie mogłam napisać sensownego zdania, więc po prostu zaczęłam rysować.
No ale za to, że czekaliście tak długo ten rozdział jest wyjątkowo długi. Muszę przyznać, że jestem z siebie dumna! Właśnie pobiłam swój rekord! :D Ponad 3000 słów! Jeszcze przy żadnym rozdziale się tak nie umęczyłam(sama sobie dołożyłam roboty z powodu poprzedniego...), ale uważam, że było warto! ^^
A Wy? Co sądzicie?
Miłego czytania!
PS. Czy tylko ja uważam, że na tym obrazku Allen wygląda po prostu bosko? <3
Ciepło jego ciała było takie przyjemne. Poczuła się znacznie lepiej. Zastanawiała się tylko, czy chłopak nie będzie na nią zły. Najchętniej to nigdy by go nie puściła, ale w końcu odsunęła się od Allena.
- Dziękuję- powiedziała cicho- Już mi lepiej. Ja... - zaczęła i odwróciła głowę. Zawstydziła się swojej reakcji, ale potrzebowała tego i to bardzo. Miała wrażenie, że wszystkie troski zelżały.
- Cieszę się- powiedział Allen, uśmiechając się do niej- Stało się coś?- zapytał, widząc, że dziewczyna spuściła głowę, jakby nie chciała na niego nie popatrzyć. Podniósł jej podbródek, aby na niego spojrzała. Patrzyła na niego niepewnym wzrokiem, wyglądała na lekko zawstydzoną.
- No bo... Ja... Tak znienacka się do ciebie przytuliłam... Głupio mi z tego powodu. Nie powinnam...- mówiła niepewnie, ciesząc się, że się jej język zbytnio nie poplątał. Czasami działała pod wpływem emocji i nie panowała nad tym co robi. Patrzyła na chłopaka z wahaniem.
Walker zaśmiał się cicho.
- Nic się nie stało przecież- nagle jego wesołość zamieniła się w smutek- Raylo, jeśli coś się stało możesz mi o tym powiedzieć- jego ton stał się poważny, ale nie słychać było żadnego nacisku, za co dziewczyna była niezwykle wdzięczna. Gdyby chłopak nie trzymał jej głowy już dawno spuściłaby wzrok, jego szczere szare oczy... Wzbudzały sympatię i zaufanie.
- Dziękuję- powiedziała cicho i posłała uśmiech Allenowi, a on to odwzajemnił. Nagle pochylił się i... pocałował ją w czoło! Białowłosa popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Zamurowało ją.
- Widzisz? I chyba jesteśmy kwita- powiedział białowłosy, odsuwając się od niej na kilka kroków. Widząc nierozumiejące spojrzenie Rayli, zaczął się tłumaczyć- Ty mnie zaskoczyłaś i ja ciebie...
- Walker!- zawołał go Bak, chłopak obdarzył ją przepraszającym spojrzeniem i ruszył w stronę mężczyzny.
Rayla potrząsnęła głową, by pozbyć się wspomnień i móc wreszcie skupić na ekranie przed sobą. Lecz zaczęła się zastanawiać dlaczego to zrobił. Jedyne co przychodziło jej do głowy, to to że chciał jej pokazać swoje wsparcie. Kiedyś matka nauczyła ją, co znaczą poszczególne pocałunki. Ten w czoło jest oznaką troski, zaufania, powinien nieść za sobą poczucie bezpieczeństwa. Zaskoczył ją. Czyżby znał się na takich rzeczach? W każdym razie chłopak chyba nie czuje się nieswojo z powodu jej niespodziewanego gestu. Zwłaszcza jeśli naprawdę chciał okazać swoją pomoc i zaangażowanie... Miała wrażenie, że staje się dla niej kimś ważnym. Nawet nie zauważyła kiedy. Lecz mimo to czuła, że jeszcze nie jest gotowa, aby się przed nim otworzyć.
Nagle na ekranie zobaczyła walkę Allena. Zainteresował ją nie tyle jej przebieg, co wygląd jego Innocence. Patrząc na nie, czuła jak jakieś wspomnienie tłucze się z tyłu jej głowy. Im bardziej próbowała sobie przypomnieć, tym bardziej jej umykało. W końcu dała sobie spokój. Musiała przyznać, że podoba się jej wygląd Koronnego Klowna, czy jak go tam nazwali. Zastanawiała się skąd oni te nazwy brali. Nie wiedziała czy ma się martwić, czy nie, ponieważ Bak ani razu nie wspomniał nazwy jej Innocence. A może to Hevlaska je nadaje? Zresztą czy to takie ważne?
- Wygląda na to, że wszystko z nim w porządku. Będzie mógł ruszyć już niebawem- stwierdził Bak za jej plecami. Odwróciła się do niego, słysząc te słowa. Wyglądał na zadowolonego. Przez ten czas jak ona obserwowała ekran, reszta badała białowłosego, czy wszystko z nim w porządku.
- A co ze mną? Też pójdę z Allenem?- zapytała ciekawa odpowiedzi. Blondyn odwrócił się w jej stronę i przyjrzał się jej uważnie.
- Nie, ty udasz się gdzie indziej - odpowiedział po chwili. Machnął ręką i z pomieszczenia wyszli wszyscy naukowcy. Pewnie chciał sam z nią na spokojnie porozmawiać.
- Niby gdzie? – spojrzała na niego podejrzliwie. Nie wiedziała jak to wytłumaczyć, ale... Czuła, że nie może zostawić Allena. Co jeśli Płomień mówiąc o bracie, miał na myśli właśnie Walkera? To mogłoby pasować... Chyba, że chodzi o Koronnego Klowna, bo przecież to Innocence. Tylko dlaczego Niewinność kogoś innego miałoby coś znaczyć dla niej?
- Chciałbym cię wysłać do Hevlaski- odpowiedział, patrząc prosto w jej oczy- Uważam, że to najlepsze rozwiązanie. Ricard opowiedział mi o tym co zaszło podczas drogi. Wyłączyłaś się całkowicie. Co by było, jakby coś was zaatakowało?
Rayla przez chwilę milczała. Poczuła się zdradzona. Przecież prosiła poszukiwacza, by nie wspominał o tym! Wiedziała, że źle się to skończy i szef azjatyckiego oddziału znowu się będzie zamartwiać.
- To nie tak- pokręciła bezradnie głową, opuszczając ją. Nie uśmiechało jej się tłumaczyć mu tego.
- A jak?- zapytał z naciskiem Bak. Wstał i podszedł do niej. Podniósł jej podbródek, by popatrzyła mu w oczy. Dziewczyna wzdrygnęła się pod twardym wzrokiem blondyna- Więc postanowiłaś zrobić sobie jakiś żart z Ricarda?
- Co?! Nie!- zaprzeczyła i odsunęła się od mężczyzny. Jego decyzja stawia nas w niekomfortowej sytuacji, czyż nie?, odezwał się głos spokojnym tonem. Sądzę, że bardziej przydatni będziemy w Japonii niż...
Tak, wiem!, warknęła na niego Rayla. Miała ochotę zrobić to na głos, ale co mężczyzna pomyślałby sobie o niej? Zdusiła irytację, by zrobić czegoś nieodpowiedniego.
- To jak w końcu- powiedział Bak nie ustępując. Pewnie chciał wycisnąć z niej jakieś informacje. Wyczuł, że coś ukrywa.
- Dobra, powiem!- żachnęła się, dając za wygraną- Ale jeśli ci wytłumaczę, to puścisz mnie z Allenem?
- To zależy od tego co powiesz- odpowiedział, patrząc wyczekująco. Białowłosa westchnęła.
- Po prostu słyszę w głowie głos- zaczęła niechętnie, starając się nie zwracać uwagi na podszepty w swojej głowie, nawet nie rozumiała co mówi- Głos Płomienia. Wtedy tam... można powiedzieć, że z nim rozmawiałam. Po raz pierwszy mi się tak zdarzyło, bo zwykle to on o czymś wspominał, co miało mi pomóc lub gdy się dzieje coś złego w jakiś sposób połączone ze mną. I się nie mylił, o czym przekonałam się po powrocie do kwatery- powiedziała ponuro. Po chwili zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała i z przerażeniem zasłoniła sobie usta dłonią. Mogło to zabrzmieć jakby oskarżała blondyna, że akuma zaatakowała kwaterę - P-przepraszam! Nie chciałam...
- Nie nic się nie stało- zapewnił, lecz zacisnął usta w ciasną kreskę- Rozumiem. Powiedział ci coś jeszcze?- zapytał.
- Nie za wiele zrozumiałam, bo cały czas mówił zagadkami. Z jakiegoś powodu tam na wzgórzu...- urwała na chwilę i podrapała się z tyłu głowy- Nie wiem jak to powiedzieć. Po prostu pojawiła się we mnie moc, która chciała, by ją uwolnić. Lecz Płomień przestrzegał mnie, by na razie tego nie robić.
- A dlaczego?- wyglądał na zaciekawionego.
- Ponieważ... Mówił, że jest na razie zbyt potężna jak dla mnie- wzruszyła ramionami. Nie musi mu mówić, że bardzo ją kusi, aby ją uwolnić i dowiedzieć się czegoś więcej. Ani nawet o tym nie myśl, zganił ją głos, na co ona zirytowała się.
- Wspominał jeszcze, że : „Przebudziła się wraz z bratem", ale nie mam pojęcia o kim on mówi- westchnęła, ale czuła jak żyłka pulsuje jej czole. Ta moc znowu dała o sobie znać, jakby zareagowała na samo słowo „brat", a może wyczuła, że chce ją puścić. Z drugiej strony miała wrażenie, jakby ktoś patrzył się na nią karcącym spojrzeniem, co wydawało się irracjonalne- Powiedz mi, czy pozwolisz mi pójść z nim?
Przez chwilę Bak milczał. Zmarszczył brwi myśląc nad czymś intensywnie.
- Wolałbym nie, Raylo- zaczął stanowczo- Uważam, że lepiej będzie, jeśli pójdziesz do Hevlaski. Może on powie coś więcej o twoim Innocence i tym „bracie". Nie jesteś tego ciekawa?
- Jestem, ale... Czemu nie mogę się tam udać jak wrócę?- zapytała ostrożnie, uważnie mierząc go wzrokiem- Uważasz, że się nie nadaję?
- Nie, nie miałem tego na myśli, po prostu... Co jeśli dzięki twojemu Innocence dowiemy się czegoś więcej? Taka wiedza jest dla nas bardzo ważna. A co jeśli zginiesz?- popatrzył nieugiętym wzrokiem na białowłosą. Przez chwilę nie wiedziała co odpowiedzieć. Otwierała i zamykała usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Szczerze, to nie za bardzo zastanawiała się nad tym czy zginie.
- Uważam, że bardziej przydatna będę tam!- podniosła odrobinę głos. Nie miała zamiaru robić za królika doświadczalnego! Oj nie! Niech spróbują ją chociaż tknąć!
- Na tej misji jest już wystarczająco egzorcystów...- odpowiedział Bak.
- Ale skoro uważasz, że jest ich wystarczająco, to dlaczego twierdzisz, że mogę zginąć? – powiedziała z żalem. Zaczęła się zastanawiać, czy nie powiedzieć Bakowi o tym przeczuciu, że nie powinna zostawiać Allena, ale darowała sobie. Bo jak mogłaby wytłumaczyć przeczucie naukowcu, które nie jest oparte na żadnych dowodach?- Mogłabym nabrać doświadczenia, którego mam niewiele. Miejże też trochę wiary we mnie- poprosiła i zacisnęła koszulkę na wysokości serca. Smok dał o sobie znać delikatnym pulsowaniem.
W tym momencie drzwi otworzyły się drzwi i oboje odwrócili się. Zobaczyli zaskoczonego Allena, który zaczął się wycofywać.
- P-przepraszam! Nie chciałem przeszkadzać- powiedział wyraźnie zmieszany.
- Nie, nie przeszkadzasz- powiedziała Rayla, kręcąc głową. Odwróciła się i pospiesznie minęła białowłosego, który nawet nie zdążył zareagować.
- Raylo! Poczekaj!- krzyknął za nią Bak i ruszył za nią. Zatrzymał się na korytarzu i rozejrzał się wokół, lecz nigdzie jej nie widział. Westchnął i przetarł dłonią twarz.
- Co się stało?- zapytał zmartwiony Allen.
- Rayla koniecznie chce udać się z tobą do Japonii, ale ja wolę, aby udała się do Hevlaski- blondyn odwrócił się i ruszył w stronę biurka, a za nim chłopak. Usiadł na fotelu i oparł podbródek na złączonych przed sobą dłoniach- Może uda nam się dowiedzieć czegoś więcej o Innocence. Komui uważa, że możemy odkryć dzięki niej coś ważnego. Dlatego nie może się jej nic stać.
- Chcecie szukać w niej odpowiedzi? – zapytał chłopak - Powiedziałeś jej o tym?
- Tak powiedziałem, ale ona uparła się, by pójść z tobą– Bak pokręcił głową- I co ja mam z nią zrobić?
Przez chwilę milczeli. Białowłosy zastanawiał się skąd to pragnienie u Rayli. Czyżby wiedziała o czymś i nie chciała im powiedzieć? A może... Co jeśli ona nadal czuje się winna za tych wszystkich, którzy ucierpieli przez akumę? I chce, by na tej misji ucierpiało jak najmniej osób?
- A co jeśli obiecam, że będą pilnował Raylę, by nic się jej nie stało?- spytał nagle Allen. W głowie słyszał jej słowa, które przypadkiem podsłuchał: „Miejże też trochę wiary we mnie".
Ależ mam, odpowiedział cicho w myślach i uśmiechnął się pobłażliwie w duchu.
- Nie wiem, Walker. Po prostu... Nie wiem czy ona da sobie radę w walce. Przecież nie miała u swego boku generała na tyle długo, by odpowiednio wytrenować siebie i swoje Innocence- na te słowa chłopak mimowolnie się wzdrygnął. Z doświadczenia wiedział, że nauka u generała nie musi się równać dobremu wyszkoleniu, mimo iż Cross pomógł mu z aktywacją jego ręki, ale nic poza tym. No i przy okazji odkrył, w jakich zawodach jest dobry, ale to nie jest teraz takie ważne.
- Myślę, że powinieneś odrobinę jej zaufać. Sądzę, że ona wie na co ją stać- odpowiedział mu białowłosy.
***
- Zamknij się już!- powiedziała Rayla do Płomienia. Przez prawie całą rozmowę z Bakiem coś cicho do niej mówił, a ona nic nie rozumiała. To tak jakby ktoś ciągle szeptał wam coś do ucha i go nie rozumiecie, bo staracie się usłyszeć osobę przed sobą. Podirytowana przez chwilę spacerowała po pokoju, ale po chwili zrezygnowała i rzuciła się na łóżko. Lecz nie pomogło. Z westchnięciem wstała i położyła się na podłodze. Może uda jej się trochę ochłonąć. Czuła jak ciepło ucieka z ciała, ale nie przeszkadzało jej to. Raczej wątpiła w to, że się pochoruje.
Patrzyła w sufit, dopóki nie rozległo się pukanie i do środka wszedł Allen.
- Jesteś... Raylo!- krzyknął, biegnąc w jej stronę. Dziewczyna zaśmiała się cicho pod nosem i usiadła.
- Spokojnie, nic mi nie jest, chciałam trochę... ochłonąć- powiedziała, siadając. Chłopak położył dłoń na klatce piersiowej i wypuścił powietrze z ulgą- Chciałeś czegoś?- białowłosa wstała i usiadła na łóżku w tym czasie.
- Ja... Zastanawiałem się...- zobaczył, że poklepała miejsce obok niej, aby usiadł- Rozmawiałem z Bakiem- klapnął obok niej i patrzył na nią uważniej- i powiedział mi, że chcesz ze mną udać się do Japonii. Jesteś tego pewna?
- Tak!- odpowiedziała pewnie- Przecież bardziej się przydam tam, niż jakby miała się udać do Hevlaski, kimkolwiek jest. Ale dlaczego Bak nie chce mnie puścić?
- Bo się martwi- odpowiedział powoli Walker i popatrzył na zasmuconą dziewczynę- Sądzi, że twoje umiejętności nie są wystarczająco rozwinięte...
- To jak mam mu pokazać, że nie jestem taka słaba?- zapytała ponuro, marszcząc brwi- A może...- urwała na chwilę- Może powalczymy, Allen? I pokażę mu na ile mnie stać! – powiedziała z przejęciem.
- Co?!- krzyknął Walker- Ale przecież... nie chciałbym cię skrzywdzić!
- Martwisz się o mnie? A nie o siebie?- zapytała z chytrym uśmieszkiem, który potem zmienił się w znacznie delikatniejszy i szczery uśmiech- Wiesz, co?- odezwała się, przywołując swój ogień tuż nad palcami. Wyciągnęła wielki płomień w stronę chłopaka- Z mojej strony nie powinieneś się niczego obawiać. Włóż do niego dłoń- poprosiła. Allen przez chwilę milczał, nie wiedząc jak się zachować. Czuł na twarzy gorąco tego ognia. Połknął gulę i postanowił jej zaufać. Włożył więc drżącą lewą dłoń i... Nic się nie stało. Czuł przyjemne łaskotanie i ciepło.
- Niesamowite- szepnął, patrząc szeroko otwartymi oczami na swoją rękę.
- Widzisz? A nie mówiłam?- zapytała z szerokim uśmiechem i zgasiła ogień, a Walker patrzył na swoją dłoń, która stała się nagle zimna- Pokażesz mi swoje Innocence?- zapytała, a on tylko skinął głową. Aktywował swoją rękę, palce zamieniły się w długie i ostre jak brzytwa ostrza, a na nadgarstku pojawiła się srebrna korona, która owijała się ściśle wokół. Allen nie odzywał się i obserwował Raylę, która uważnie przyglądała się jego szponiastej, czarnej dłoni. Niepodziewanie chwyciła jeden z jego szpiców i przejechała nim mocno wzdłuż całego ramienia.
- Co ty...?!- krzyknął przerażony Allen i dezaktywował Innocence. Chwycił jej ramię i przyjrzał mu się, lecz nie było wydać żadnego śladu, prócz czerwonawej kreski- Ale jak...?!– zapytał zaszokowany.
- To jest broń przeciwko akumom, prawda? Więc dlaczego miałby ranić ludzi?- zapytała białowłosa, nie oczekując odpowiedzi. Walker skinął głową, zgadzając się z nią- To co powiesz na małą walkę?
***
Allen popatrzył za Raylą, która przed chwilą zniknęła za drzwiami i pokręcił głową. Zgodził się na mały pojedynek, ale wątpił, by Bak również wyraził na to zgodę. Może mu się to wydać złym pomysłem zwłaszcza, że w ciągu kilku najbliższych godzin powinien udać się do Japonii. Cieszył się, że wreszcie dołączy do przyjaciół, ale z drugiej strony...
Po prostu czuł, że nie powinien zostawiać białowłosej. Zauważył to, kiedy tylko zobaczył ją pędzącą w ich stronę między wszystkimi rannymi. Zastanawiał się, czy nie jakiś kaprys jego Innocence. Kiedy przytuliła się do niego, miał wrażenie, że czuje gorąco jej płomieni, jakby przeszyły na całą jego lewą rękę. Nie rozumiał, o co chodzi, Bak mógł mieć rację, że musi być w niej coś wyjątkowego. Ale z kolei jego Niewinność również nie była „normalna".
Zastanawiał się jaką decyzję podejmie blondyn. Wolałby, aby ją puścił. Nie pozwoliłby, aby coś się jej stało, zgodnie z tym co obiecał.
Nagle do pokoju wpadła Rayla, lekko dysząc. Wyglądała na zadowoloną.
- Chodź, Allen! Zgodził się!- złapała rękę chłopaka i pociągnęła go.
- Dobrze, to chodźmy!- powiedział i ruszył za nią. Cieszył się, że Rayla nie czuła się źle czy niezręcznie w jego towarzystwie po tym jak ją pocałował w czoło. To było jedyne co mu przyszło do głowy, by odciągnąć dziewczynę od nieprzyjemnych wspomnieć. Miał nadzieję, że nie zrozumiała opacznie jego gestu. Kiedyś mistrz zrobił mu we Francji lekcję jak należy traktować damę. Oczywiście wtedy nie interesował się tym zbytnio, ale Cross wytłumaczył między innymi, jak kobiety mogą odbierać różne pocałunki. Nigdy nie spodziewał się, że może mu się to przydać, aby pocieszyć dziewczynę. Na szczęście chyba zrozumiała i trochę lepiej się poczuła. Nie mógł już patrzeć jak coś ją trapi, ale nie będzie naciskał. Zdawał sobie sprawę, że jeśli będzie chciała powiedzieć, to to zrobi.
Allen stanął przed białowłosą i aktywował Innocence. Jego dłoń szybko stała się szponiasta, a plecy zakrył biały płaszcz. Zastanawiał się jak udało jej się przekonać Baka, ale nie będzie się teraz nad tym zastanawiać. Tuż przed walką poprosiła, by nie dawał jej żadnych forów, ale zastanawiał się czy to dobry pomysł. Przecież z pewnością jest osłabiona po tych wszystkich gorączkach i omdleniach.
Rayla przywołała swoje Ogniste Buty, z jej butów unosił się czarny dym, a w jej ręce pojawił się płomień. Walker zastanowił się, jak ona walczy z kimś bezpośrednio. Czyżby była dobrze wyszkolona w walce wręcz?
- Zaczynajcie!- rozległ się głos Baka, przerywając przemyślenia chłopaka. Nie czekał, tylko od razu natarł na białowłosą, a ona w tym czasie utworzyła nad sobą okrąg ognia, który wysłała w jego stronę. Skrył się za płaszczem, zakrywając jednocześnie oczy. Poczuł gorąco, kiedy płomienie rozbiły się o jego Innocence. I w tej chwili zrozumiał swój błąd. Niby tylko przez moment jej widział, ale poczuł kopnięcie w bark, ale niezbyt mocne. Zatoczył się do przodu. Szybko odzyskał równowagę i odwrócił się w stronę przeciwniczki.
- No co tak słabo, Allen? Ja się dopiero rozgrzewam, a ty?- zapytała prowokująco. Białowłosy nie skomentował tego, tylko chwycił jej rękę Pasem Klowna i przyciągnął do siebie. Zaskoczona o mało się nie wywróciła. Zamachnął się swoją szponiastą dłonią, lecz Rayla szybko zareagowała i odkopała jego rękę mocno. Odskoczyła i w powietrzu odwinęła swoją rękę z białej liny.
Allen znowu natarł w jej stronę i zaczęła się bezpośrednia potyczka ich Innocence. Allen atakował ręką, a Rayla swoimi Ognistymi Butami. Była niesamowicie zwinna. Nie wiedział czy to dzięki treningowi, czy to zaleta posiadania Niewinności we krwi. Zauważył, że nie potrafi się unosić w powietrzu jak Lenalee, lecz wydaje się lżejsza i potrafi na chwilę walczyć dwoma butami na raz.
W końcu uniknęła jednego z jego ciosów i podcięła mu nogi. Z hukiem wylądował na ziemi i jęknął cicho. Nie minęła sekunda nim poczuł na swojej klatce uścisk. Podniósł delikatnie głowę i zobaczył, że przygniotła go kolanem do ziemi. W tym samym momencie docisnęła również jego lewą rękę. Czuł gorąc Ognistych Butów, lecz nie parzyły go.
- Chyba przegrałeś- powiedziała, przykładając mu do szyi dłoń całą w płomieniach.
- Na to wygląda- odpowiedział i jego głowa opadła na podłogę. I pomyśleć, że chciał dać jej forów! Lecz w połowie walki walczył jak najlepiej, a i tak go pokonała!
- Wstajesz?- zapytała z uśmiechem i wyciągnęła rękę w jego stronę. Allen dezaktywował swoje Innocence, ujął jej dłoń i wstał- Wspaniale walczysz! Myślałam, że nie dam rady, szybki jesteś! Nie oparzyłam cię przypadkiem?- zapytała, nagle zmartwiona.
- Nie...- powiedział Allen, patrząc po sobie. Czuł na ciele każde muśnięcie jej ognia jako ciepło, które w ogóle go nie raniło- A ciebie nie zraniłem?- Rozejrzała po sobie i uśmiechnęła się.
- Wiesz, nawet nie poczułam twoich pazurów. Dotknęły tylko i wyłącznie Ognistych Butów, więc nie mam nawet draśnięcia...- odwróciła się słysząc, że ktoś otwiera drzwi. Do środka wszedł Bak.
- Dobrze, Raylo- zaczął blondyn z poważną miną- Puszczę cię. Spróbujcie tylko nie wrócić z tej misji! Idźcie na razie odpocząć, a ja w tym czasie wszystko przygotuję. Za kilka godzin wyruszacie- poinformował, a oboje skinęli głową i wyszli.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top