~•~Prolog~•~

Srebrnowłosy przemierzał grube warstwy śniegu. Przez nagłą śnieżyce, zgubił się i nie wiedział jak dotrzeć do wioski. W poszukiwaniu domu zawędrował w Mroźne Pustkowia, najzimniejsze miejsce w całeł Arctivi. Było tam zdecydowanie za zimno nawet dla takich jak on. Trzęsąc się z zimna, szedł dalej, w głąb Pustkowi. Potknął się o kamień i cały wylądował w śniegu. Miał siłę tylko by przewrócić się na plecy.
- N-nie mam j-już siły... - wyszeptał zamykając oczy i dysząc ze zmęczenia. Okrył się tylko swoim puszysym ogonem spuszczając uszka.
Na jego szczęście, po Pustkowiach spacerował Nagumo. Złotooki założył się z kolegami, że wytrzyma cały dzień w Mroźnych Pustkowiach, i jak na razie szło mu to bardzo dobrze. Kiedy zauważył srebrnowłosego, bez zastanowienia się nad konsekwencjami, wziął go na ręce i poszedł do najbliższej jaskini. Szybko rozpalił małe ognisko, żeby nie było gorąco, ale żeby się ogrzać.
- Do czego to doszło... Żeby śnieżny lis zamarzał... - zaśmiał się cicho.
W tym momencie srebrnowłosy zaczął otwierać oczy.
- Gdzie ja je... AAA! - wrzasnął przestraszony widząc czerwonowłosego.
- Spokojnie. Nie zrobiłem i nie zrobie ci krzywdy. Tak właściwie to cie uratowałem. - próbował go uspokoić.
- Jestem Nagumo Haruya z Połomiennych Rysi, a ty? - powiedział pewnie i podał mu rękę.
- Eee.. S-Suzuno Fuusuke z Zimowych Lisów... - niepewnie uścisnął mu rękę.
- Nie musisz się mnie bać. - powiedział i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Ale przecież jesteśmy wrogami! Poza tym co ty tu robisz!? Nie powinieneś wychodzić poza granice Flamecorv! - odpowiedział mu machając łapkami.
- Nie krzycz tak... - jęknął opuszczając uszka.
- Wiesz, że rysie mają wrażliwe uszy... Spokojnie...
- Spokojnie to można grać w domu w Scrabble! - pisnął niebieskooki.
Złotooki podszedł do niego i zdjął mu z ogona fioletowy kwiatek.
- Kwiat Strachajło... No jasne... - kiedy zdjął mu kwiat, Suzuno od razu spowarzniał.
- Głupie kwiatki! Wyszedłem na tchórza! - warknął przeczesując ogon.
- E tam... Ej... Mogę? - zapytał Haruya wskazując na ogon Fuusuke.
Ten zgodził się skinieniem głowy.
- Ale puszysty! - powiedział głaszcząc jego ogon.
- No tak... Rycie mają małe ogonki...
- A czemu tu przyszedłeś? Mroźne Pustkowia są niebezpieczne. - odezwał się cicho.
- Śnieżyca mnie tu zniosła. Nie wiem jak wrócić... - niebieskooki spuścił uszka.
- Serio? Nawet ja wiem... - pisnął.
- Emm... Zaprowadzisz mnie? - zapytał z nadzieją.
- Nie do samego końca... Ale tak. - uśmiechnął się szeroko.
- Dziękuję! - srebrnooki go przytulił.

Tak się zaczeła nasza przyjaźń...

~~~~~
Rozdział taki chaotyczny, ale to przez okres :3
1 rozdział już będzie lepszy :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top