Z dnia na dzień coraz gorzej
Tord jest bardzo uparty, przez co czasami nie udaje mi do to przekonać. Nawet miłe słówka Tom'a dużo mi nie pomogą. Wygląda na to, że koniec nas wszystkich jest bliski.
Tom wyszedł, a ja zostałam sama. Zaczęłam się zastanawiać co robić. Mam nadzieję, że Tord nie zabije wszystkich jednego dnia...
*tydzień później*
Tord wrócił z misji, nie był
w za dobrym humorze. Po wejściu do mieszkania udał się od razu do kuchni. Ja za to siedziałam
u siebie cicho. Mam nadzieję, że do mnie nie przyjdzie. Po chwili usłyszałam kroki wędrujące
w moją stronę. Schowałam papiery pod łóżko i czekałam na dalszy ciąg zdarzeń. Do pokoju wszedł Tord. Patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Hej Jessy. Wszystko w porządku?
- T-tak... Miałam po prostu zły sen, nic więcej - uśmiechnęłam się lekko.
Ten tylko odwzajemnił uśmiech i poszedł do siebie. Ja za to siedziałam bezczynnie na łóżeczku rozmyślając nad dalszym losem. Ja już naprawdę nie wiem co robić. Nagle usłyszałam jak szarooki gada przez telefon. Podeszłam pod pokój
w celu podsłuchania rozmowy.
- Tak tak... Wystarczy ją przekonać no... Oczywiście, że dołączy, jest moją dziewczyną.... Hehe, nie znasz jej możliwości, potrafi strzelać jak ja...No, nara - skończył i się rozłączył.
Poszłam szybko do mojego pokoju. Nie wierzę, on chce mnie wykorzystać. Ale się nie dam tak łatwo, będę walczyć. Nie zostawię chłopaków, a zwłaszcza... Tom'a...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top