Heck, Ty Wspaniały Aktorze
Kurt Heck
Zdejmowałem właśnie swój płaszcz. Obserwowałem jak również robi to Jadwiga. Odwiesiła odzienie na wieszak i schyliła się, aby rozwiązać buciki. Jakoś odruchowo, tak z przyzwyczajenia! mój wzrok poleciał na jej dość odsłonięty dekolt.
Z zaciekawieniem patrzyłem, coraz bardziej przechylając głowę na bok. Jak ja żałuję, że to służąca mojego przyjaciela! Złota dziewczyna.
Na mej twarzy zawitał uśmiech, niestety jej włosy opadły w dół, zasłaniając mi wszystko... Nagle Polka podniosła głowę i spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Zawiesiłeś się? - podeśmiała się wesoło, chyba nie widziała.
Potrząsnąłem głową, udając ocknięcie się.
- Nie, nie. - posłałem jej uśmiech.
Teraz dziewczyna przykucnęła i znów mogłem napawać się widokiem. No co ja poradzę, mówię, że przyzwyczajenie!
- Kurt? - jej ton nie był już taki wesoły. Teraz już nie musiałem udawać, bo podskoczyłem lekko do góry, spoglądając na zawstydzoną dziewczynę. Panicznie szukałem wytłumaczenia. Miała na sobie sukienkę z kołnierzykiem, na szczęście podwinął się on jej.
- Kołnierzyk, kołnierzyk Ci się podwinął - w tym samym momencie pokazałem na swój, machając przy nim palcami.
Spojrzała pod podbródek.
- Ah faktycznie, dziękuję. - pokiwał głową poprawiając defekt. Głupi ma zawsze szczęście!
- To gdzie mam iść odnieść rzeczy. - spytała, unosząc walizkę do góry.
- Jak widzisz też nie mam zbyt dużego mieszkania. Zapraszam do mojej sypialni - zaczęliśmy iść w jej stronę - położyłem Ci materac, drugi pokój jest tak mały, że by się w nim nie zmieścił.
- Mm... Dobrze - mruknęła chyba niezbyt zadowolona.
Postawiła swoje walizki i przysiadła na materacu.
- No co siadasz. Dobra słuchaj będę szczery, polubiłem Cię, ty Poleczko urokliwa! Oni się tam bawią? Nie ma sprawy i my się pobawimy! Oni piją, i my popijemy! - chciałem rozruszać i dać odskcznię tej biednej dziewczynie. Ta litewska suka nie daje jej spokoju, a poza tym ma mieszkanie Huga na głowie.
- No chyba oficer SD nie będzie marnował alkoholu na jakąś tam Polkę... - niedowiarzając spojrzała mi w oczy.
- A no nie jakąś tam. No chodź! - podniosłem głos i nachyliwszy się nad nią złapałem za rękę i pociągnąłem za sobą.
- Nie wolno! Co jak ktoś zobaczy. - mówiła, zapierając się.
- Oni tu już tyle kobiet widzieli, że nie zorientują się, która to. - zaśmiałem się.
Jadwiga Jabłońska
Kurt zaciągnął mnie do salonu, połączonego z jadalnią. Po lewej przy ścianie znajdował się stół, a po prawej w rogu stały kanapy i ława do kawy.
- Siedź tu! - rozkazał i zaczął grzebać w kredensie.
- Co lubisz? Wino, whisky? - pytał. Kurt błagam Cię. Jestem Polką!?
- A nie masz wódki? - spytałam z iskierkami w oczach.
- Ohoho! - ryknął zdziwiony. - Mam... - wyjął butelkę, dwa spore kieliszki i podszedł do kanap na których siedziałam. Widziałam, że w zapasie ma więcej!
Usiadł obok i ustawił przezroczyste naczynia. Otworzył butelkę i nalał.
Wziął i już chciał wznieść za coś toast.
- Za zdro... - - przerwałam mu.
- Aby w końcu Hugo pozbył się tej okropnej czarownicy! - krzyknęłam jak jakaś niespełna rozumu. Oczywiście chodziło mi o Litwinkę, chciałam też wspomnieć o Kathrin, ale Kurt gadał coś, że taka ładna to się nie będę odzywać, bo chcę jeszcze trochę popić!
- No to w szczególności, za to trzeba pić! - unieslilśmy kieliszki do góry i zaraz przechyliliśmy wypijając ciecz... To będzie długi wieczór!
***
- Kurt... Idziemy już spać? - plątał mi się język, szukałam wzrokiem Niemca, który również ledwo żył. Byliśmy całkowicie pijani, bez wstydu, bez żadnej odpowiedzialności za siebie.
- Chwila, poczekaj Jadziu, chwile...ileczka - nucił coś pod nosem próbując podejść do kredensu.
Przykucnął, po chwili tracąc równowagę i upadając na tyłek.
- Nie, jednak idziemy spać... - próbował wstać. Podniosłam się z fotela i podeszłam do raczkującego Kurta. Sama o mało się nie wywalając pomogłam mu wtać. Ledwo żywi udaliśmy się do jego pokoju. Kurt zaczął rozpinać koszulę, którą zaraz niechlujnie rzucił gdzieś przy szafie. Ja odwróciwszy się tyłem przebrałam w nocną koszulę. Nagle za sobą usłyszałam ogromny huk. Przerażona wstałam i zobaczyłam jak łóżko mężczyzny w połowie znajduje się na podłodzę.
Wstał w ekspresowym tempie i spojrzał na mnie przerażony.
- O kurwa, połamałem łóżko... - zerknął na leżący pod skosem materac.
- To chodź tu... Materac jest spory. - ja jeszcze raz przypominam, że byłam pijana. Chociaż w sumie z Kurtem nie czułam się teraz nieswojo, wręcz czułam z nim taką więź, jak Siostra z bratem, jak Polak z Polakiem..., było to dziwne, ale nie narzekałam. Tym razem delikatnie położył się na drugim końcu, nakrywając się wcześniej zdjętą z uszkodzonego łoża pościelą.
Leżeliśmy ledwo przytomni chyba tak już z dziesięć minut, kiedy do mieszkania rozległo się pukanie w drzwi.
- Kurt Heck! - drzwi się otworzyły.
- Zapomniałem zamknąć... to ktoś z SD lub SS... Yyy, chodź tu! - zerwał się do siadu.
Ja również zrobiłam to samo, czekając na dalsze czyny Niemca.
Miałam na sobie zapinaną satynową sukienkę nocną. Kurt pokazał na mój dekolt, każąc mi go rozpiąć. Zaczęła się kłótnia po migowemu, nie będę tego robić!
- Heck! - słychać było kroki po mieszkaniu.
- Schnell! - krzyknął szeptem.
Niech mu będzie, rozpięłam ten jeden guzik od góry, on poczochrał moje włosy, zaraz zrobił to samo. Nad nami na szafce nocnej stała szklanka z wodą, mężczyzna wziął ją, wylewając trochę cieczy na dłoń i rozprowadził po karku, twarzy i torsie. Z
Podał mi naczynko, powtórzyłam czynność.
- Kładź się i oddycha głęboko, jakbyś uciekała przed łapanką. - wyszeptał i zaczął rozpinać pas od spodni. Przesadzasz Heck.
- A teraz nie odzywaj się - poczułam pod głową jego bark, objął mnie swym ramieniem.
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, zapaliło się światło, które było okropne. Zacisnęłam oczy, aby jeszcze bardziej przyciemnić sobie obraz.
- Oho, Kurt. Friedrich chciał, abyś właśnie gdzieś pojechał... - powoli, delikatnie otwierałam oczy.
- Hans mój drogi, zrob to za mnie mój ty adiutancie - było powiedziane to chyba w zabawnej formie.
- Która tym raz...
- Shhhh! Hans, cicho! - machnął do niego głową.
Młody Niemiec stojący w drzwiach spojrzał na łóżko... Mój Boże.
- To łóżko to... Yy - mały niedowiarek patrzył na Kurta zdumiony.
- Nie żołnierza sprawa! - zaśmiał się, udając poważnego.
- Dobra to ja przejadę się za Pana, Kurt. Miłej nocy... - wyszedł z pokoju.
- Hans zamknij wejściowe! - krzyknął nad moją głową.
- Jawohl! - odpowiedział i usłyszałam przekręcanie kluczy.
- Co to miało być? - dopytywałam się lekko oburzona, przepraszam, ale kogo ja tu grałam?
- Dziękuję Ci, nie dość, że świetna gospodyni to jeszcze aktorka. Co to miało być? Nie chciałem iść do pracy. - posłał mi szeroki uśmiech.
- Skąd ten szwab ma klucze od twojego domu. - zapytałam przymulona, ale wciąż ciekawsko.
- To jest mój Hans! Najlepszy przydupas jakiego mogłem mieć. - z uśmiechem przymknął oczy i pokiwał głową.
Wstał i zgasił swiatło. Po chwili znów znaleźliśmy się na uboczach materacyka, tym razem już n i c nie mogło nam przeszkodzić w zaśnięciu. Po prostu nie mogło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top