Okłamując Samą Siebie

Tydzień później

- Gdzie mam zanieść swoje rzeczy? - spytałam zakryta prześcieradłem i cała resztą.

- Do mojego pokoju. - odpowiedział idąc w drugą stronę.

Weszłam do pomieszczenia i położyłam swoje pierzyny przy jednej ze ścian. Rozejrzałam się przecierając czoło i przycupnęłam na dużym dwuosobowym łóżku. Po chwili dołączył do mnie oficer.

- Nie mam pojęcia jak to zrobić. Ich będzie czwórka, plus my. Razem sześć, a łóżko jedno, ewentualnie kanapa... - wlepił wzrok w podłogę mówiąc ciągiem.

W sumie... Hugo mógłby dać rodzinie Kurta swoje łóżko, a my coś byśmy wymyślili. Innego wyjścia nie widzę.

- Może odstąpiłbyś im swoje łóżko? - powiedziałam nieśmiało, ponieważ nie powinnam rozporzadzać jego rzeczami.

Chwilę milczał po czym ożywił się.

- Dobrze myślisz. My będziemy spać w salonie. - wstał i zabrał nakrycia, które dopiero co przyniosłam.

Czyli dzisiaj czeka mnie noc na podłodzę. Jakoś dam radę, w domu czasem też musiałam tak spać.

Wstałam i zaczęłam ogarniać pokój oficera Abwehry. Poprawiłam pościel na łóżku i uporządkowałam papiery na biurku. Nie wnikałam co tam pisało, nie chciałam wiedzieć i mieć potem problemów.

- Jadwiga! - usłyszałam chłodny ton mężczyzny.

Od razu ruszyłam w stronę, z której dochodziło nawoływanie. Przeszłam przez próg i znalazłam się w salonie.

- Pościele będą w kredensie. Przygotuj coś na kolację. Tak, aby zjadły i dzieci i my, jasne? - przeszył mnie swym obojętnym wzrokiem.

Jego spojrzenie nie było jakieś... Złe. Nie przyprawiało mnie o dreszcze, nic z tych rzeczy. Pomimo tego, iż było tak bardzo chłodne i zimne miało coś w sobie. Tę tajemniczość, którą był cały oficer.

- Dobrze - przytaknęłam i posłusznie  ruszyłam do kuchni.

Nakroiłam mięsa - tyle ile było. Wyłożyłam również odrobinę sera oraz trochę warzyw. Do koszyczka wsadziłam kromki chleba oraz wyjęłam smalec. Pomyśłałam o wykwintnej rodzinie Niemców, która przecież nie będą miała ochoty zajadać się byle czym więc prędko sprawdziłam czy w lodówce jest wołowina. Ogórki i cebulę miałam... Chciałam zrobić tatara, lecz wołowiny nie było. Jeszcze raz wskoczyłam w otchłań lodówki desperacko szukając mięsa. Nagle za sobą usłyszałam Huga.

- Czegoś brakuje? - zapytał zerkając z góry i obserwując mnie bacznie.

- Wołowiny... - odparłam załamana.

- Dobrze, zaraz przyjdę. - wyszedł z pokoju i po paru sekundach usłyszałam jak drzwi zostały zamknięte.

W takim razie pokroję ogórki i cebulę.

***

Patrzyłam w okno, obserwując okolice, gdy nagle ktoś zapukał w drzwi. Wiedziałam, że jest to Kurt wraz ze swoją rodziną, ponieważ oficer dawno wrócił z produktem. Wstałam powoli zmierzając w stronę przedpokoju. Hugo stał już przy drzwiach, wpuszczając swych gości do środka. Wpierw podszedł do mnie Kurt podając rękę z wielkim uśmiechem.

- To jest Greta, a to moje dzieci - Ludwig i Editha! - poinformował mnie, znów wracając do oficera.

Podeszłam i wyciągnęłam dłoń w stronę Niemki, która co chwila zerkała na dwa maleństwa stojące przy niej. Brunetka zmierzyła mnie zdegustowana i zabrała się za rozbieranie z płaszczyków dzieci.

- Jadwiga... - powiedziałam ciszej zabierając rękę.

Widać nie dogadam się z Panią Heck, oddaje wrażenie niesympatycznej, można się było spodziewać, chociażby po opisie Kurta - "suka".

Dwójka malutkich dzieciaczków spojrzała na mnie. Od razu zrobiło mi się cieplej na sercu, uwielbiam dzieci. Takie małe, wspaniałe, urocze niewinne istoty.

- Serwus! - miałam wrażenie, że uśmiech zaraz nie zmieści mi się na twarzy. Na moje słowa dwójka zaczęła się mną interesować.

- Guten Tag! - oboje powiedziało niewyraźne. To chyba znaczyło dzień dobry po niemiecku... Nie miałam pojęcia, właśnie żałowałam, że nie znam tego języka.

Posłałam im tylko uśmiech.

- Greto, mogę? - Hugo poprosił o jej granatowy płaszcz i berecik, w którym przyszła. Kobieta podała mu go krzywiąc się.

- Dlaczego rozmawiamy po polsku? - oburzona spojrzała to raz na Huga, to raz na Kurta.

Jej mężczyzna zerknął na mnie posyłając lekki uśmiech i zwrócił się do Niemki.

- Warto szlifować język wroga! - podeśmiał się i kiedy tylko jego partnerka się odwróciła zaczął śmiesznie ją parodiować.

- Onkel Hugo! - krzyczały dzieci, biegnąc w stronę oficera. Myślę, że to chyba znaczy coś w stylu "O Hugo" albo może "wujek Hugo". Mogłam się tylko domyślać.

Niemiec uniósł dwójkę w górę, trzymając mocno. Ostatnio takie coś widziałam tydzień temu. Hugo uśmiechnął się lekko do dwójki i zaczął rozmawiać z nimi po niemiecku.

Kurt podszedł do mnie z uśmiechem i złapał za ramię.

- Widzisz, popatrz Hugo Heinrich Krause się uśmiechnął. Zapamiętaj ten widok kochana, bo jest on bardzo rzadki! - zaśmiał się, pocierając moją rękę.

Hugo od razu zmienił wyraz twarzy na "codzienny" i zmierzył nas z powagą, lecz zaraz kiedy chłopczyk przejechał po kosmyku jego blond włosów zwrócił na niego uwagę i znów na jego twarz zawitał minimalny uśmiech, który jak widać dzieciom sprawiał radość.

- Y przepraszam Kurt?! - Niemka pociągnęła go do siebie, przez co ledwo utrzymał równowagę.

- Możesz nie dotykać tego ścier... Nie dotykaj Polki, oszalałeś? A właśnie, wyjaśnij kto to w ogóle jest i co robi w domu Huga? - zapytała posyłając mi wredny uśmieszek.

Kurt momentalnie spoważniał chwycił mocno kobietę za remię przez co się skrzywiła. Oficer Abwehry widząc to poszedł z dziećmi do stołu.

- Jeszcze raz ją tak nazwiesz, a jak tylko wrócimy do domu to pożałujesz. Ta osoba ma więcej kultury i szacunku niż ty! Jest to... Służąca Huga. - wyszeptał jej ostro i puścił. Niemka pocierając bolące ją miejsce posmutniała cichnąc.

Mężczyzna podszedł do mnie.

- Przepraszam Jadwigo. Nie martw się... Greta... - zacisnął zęby spinając się cały i uśmiechnął się sztucznie - ona jest specyficzna. - wolnym krokiem ruszyliśmy do stołu, gdzie Hugo już porozsadzał dzieci, robiąc im kanapki.

- Już jesteśmy - oznajmił oficerowi zajmującemu się maluchami.

Po chwili doszła do nas Greta z zadartym nosem i zajęła miejsce koło dzieci. Stół z dwóch stron miał trzy miejsca i na jego końcach po jednym. Niemka siedziała wraz ze swoimi potomkami przy jednym, Hugo więc na końcu. Kurt usiedł naprzeciwko swoich dzieci. Ja stanęłam niedaleko stołu i przyglądałam się wszystkiemu.

- A więc smacznego! - teraz już poważny oficer, zaprosił do uczty. Wziął pierwszy kęs i spojrzał na mnie.

- Dlaczego nie siadasz? I gdzie twoje nakrycie? - zdezorientowana spojrzałam na Huga, spoglądającego na mnie ze spokojem. Ja mam z nimi jadać? Przecież...

- No tak nie zdążyłaś, no leć, już! - rozkazał kiwając głową w stronę kuchni. Mina Niemki zrzedła i z trudem przełknęła kawałek mięsa.

Ja prędko poleciałam po talerz i sztućce, zaraz dosiadając się do Kurta, który posłał mi uśmiech i wrócił do jedzenia.

- Nie dość, że ładna i mądra to i wspaniale gotuje! - zaśmiał się w stronę oficera, który przytaknął lekko.
Zarumieniłam się i ucieszyłam, że dla tak zwanej niemieckiej śmietanki smakują moje potrawy.
Greta zmierzyła mnie groźnym wzrokiem i zaprzestała jedzenia, skupiając się na dzieciach.

Po tym jak zjedli, Kurt zaczął skanować stół.

- Już niosę, chciałem abyś najpierw normalnie zjadł. - Hugo wstał i poszedł w stronę salonu.

Po paru sekundach wrócił z koniakiem w ręce i postawił na stół trzy szklanki, Grecie, Kurtowi i sobie. Wpierw odstawił jednak coś pod stół. Nie miałam nadziei, że tym razem coś i mi skapnie, cieszyłam się, że dano mi chociaż zjeść przy stole, a nie jak psu w innym pokoju i do tego kromkę czerstwego chleba.

Hugo polał wszystkim mierząc mnie tylko wzrokiem, nie aż taki chłodnym co zawsze. Pokiwłam tylko posłusznie głową uśmiechając się i nałożyłam sobie jeszcze troszkę potrawy. Dzieci bawiły się już w pokoju obok, a z butelki co minutę ubywało coraz więcej. W końcu Greta przeprosiła na chwilę i poszła do łazienki. Hugo był już dobrze wstawiony zresztą tak jak i Kurt. Lekko uśmiechnięty oficer wyjął z pod stołu szklankę, a Kurt czym prędzej odkrecił butelkę z trunkiem. Nalali tego pełną szklankę, mężczyzna siedzący obok mnie odwrócił się z uśmiechem pobudzony, a Hugo zerkał z boku, aby wszystko widzieć.

- Pij, pij póki nie ma tej drętwej kurwy. - wyszeptał szybko przykładając mi szklankę do ust. Chciałam wziąć sama naczynie, ale Niemiec zaczął przechylać szkło, więc piłam wielkie łyki krzywiąc się. W tle słychać było spuszczanie wody.

- Schnell! Schnell! - poganiał nas oficer Abwehry.

Niemiec pojący mnie jedną ręką, a drugą opierający się o kąt stołu, kiwał do mnie głowa, abym się pośpieszyła.

- Wiesz co Kurt... - ucieła, wchodząc chyba do pokoju, bo słyszałam poprawającego się na krześle Huga.

Twarz Kurta zmieniła wyraz na wystraszony, odczepiłam się już od prawie pustej szklanki, Niemiec przefikołkował przez moje uda lądując na podłodze tuż obok, lecz dalej z ręką w górze, w której trzymał szklankę.

Greta spojrzała na niego przez stół zdziwiona, Hugo z PRAWIE poważną minął dławił się jakby śmiejąc, a Kurt dalej leżał spokojnie na podłodze.

- O kurwa... Ale żem się wypierdolił... - zaciągnął śmiesznie i zaczął powoli  wstawać. Poderwałam się z krzesła i pomogła mu wstać, lecz zaraz Greta zmierzyła mnie zabójczym wzrokiem więc usiadłam na miejsce.

Niemiec otrzepał swoje spodnie i również zaczął dusić się wraz z oficerem. Kurt w końcu wybuchł śmiechem, a Hugo był już cały czerwony.

Zdenerwowana Niemka tupnęła noga, rzucając szybkie "Dobranoc". Zabrała dzieci z salonu i poszła do sypialni.

Mężczyzna usiadł dalej śmiejąc się głośno i podał mi szklankę, klepiąc lekko po policzku.

- Teraz możesz pić spokojnie, Hah! - walił pieściął w stół, a Hugo próbował nabrać chociaż troszeczkę powietrza.

  ***

Leżałam już na dywanie przykryta pierzyną i zerkałam na drzwi, ponieważ Niemcy jeszcze kręcili się po mieszkaniu. W końcu drzwi się otworzyły, a ja szybko zamknęłam oczy i udałam, że śpię. Po chwili jednak uchyliłam lekko jedną powiekę i zlokalizowałam Huga, który właśnie zdejmował swoją białą koszulę. Wyciągnął skórzany pasek ze szlufek w spodniach i przeczesał perfekcyjnie ułożone jak zawsze włosy. Skierował się w stronę kanapy i patrzył na nią przez chwilę po czym zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.
Wyleli dzisiaj z Kurtem więcej niż jedną butelkę, tego jestem pewna. Kiedy wzrokiem natrafił na mnie pokręcił przecząco głową. Posłał kanapę i podszedł do mnie, kucnął przyglądając się chwilę. Zamknęłam mocniej oczy, aby nie zorientował się, że nie śpię. Poczułam jak wziął mnie za kar i pod kolana, uniósł bezproblemowo do góry, moja głowa spoczywała na jego rozgrzanej, twardej klatce piersiowej. Pozostałam na wdechu jeszcze chwilę. W pewnym momencie Niemiec stanął.

- Sama jest jeszcze jak dziecko... Wesołe dziecko udające, że wszystko jest dobrze... Ukrywające prawdę przed samym sobą. - powiedział chłodno i w końcu znalazłam się na miękkiej kanapie.

Jego słowa miały sens, staram wmawiać sobie, że wszystko jest dobrze i znajduje się tu dla dobra rodziny, a prawda jest taka, że nawet nie wiem czy jeszcze żyją.

Poczułam jak ciepła pierzyna okryła moje ciało. Zaraz obok stała mniejsza sofa, coś ala krzesło. Usłyszałam dźwięk jaki zawsze wydawała, kiedy ktoś na niej siadał. Po chwili otworzyłam jedno oko i zobaczyłam jak Hugo leżał rozwalony na kanapie w samych spodniach i ze swoją pogniecioną oficerską czapką na czole. Na codzień taki elegancki i porządny człowiek, a tu proszę! Widzę go w takim stanie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top