Dlaczego tak szybko?

~Lance~

Tyle lat w kosmosie, ty patrzyłaś na mnie jak na zwykłego bezsilnego człowieka, ale się nie poddawałem walczyłem do końca o twoje serce.
Heh i mi się udało... Tylko szkoda że tak krótko, chciałbym znowu poczuć twe kosmiczne usta, znowu cię przytulić, zobaczyć tę twoje piękne hipnotyzujące oczy. Wiem że musiałaś odejść, ale czemu tak szybko?

Ktoś: Paniczu Lance.
L: Jestem przy pomniku.
Odparłem zrezygnowanym głosem, pewnie znowu sługa coś chcę ode mnie.
Sługa (S): Panie, przyjechał panicza przyjaciel.
L: Zaraz do niego przyjdę.

Chyba będę zmuszony dokończyć później wspominanie.
L: Do niedługo moja księżniczko.

W zamku czekał już na mnie on.
Ciekawe czy on też tak samo rozpacza za moją księżniczką.

L: Wow widzę że twój mullet urósł Keith.
K: Tiaa. Lepiej powiedz jak tam życie ci leci.
L: A jak ma być? Muszę przejąć wszystkie obowiązki Allury to jest już wyczerpujące.
W tym momencie posmutniałem przypominając sobie imię mojej miłości.
K: Jeszcze o niej wspominasz?
Spojrzał na mnie tymi swoimi ciemno niebieskimi a może fioletowymi oczami, było coś w nich magicznego.
L: Bardzo trudno mi jest o niej zapomnieć odeszła tak szybko jedynie co mi po niej zostało to wspomnienia.
K: Rozumiem, ale uwierz mi musisz wziąć się w garść i znaleźć sobię kogoś kto mógłby ci ją zastąpić, przecież sam tych wszystkich obowiązków nie udźwignierz.
L: Allura jest nie do zastąpienia trudno mi będzie znaleźć kogoś na jej miejsce.
K: Jak chcesz to mogę ci pomóc, no może nie znam się na flircie jak ty ale postaram się chociaż jakoś cię uszczęśliwić.
L: Dzięki Keith.
Nie mogłem się już powstrzymać musiałem pobawić się tym jego mulletem.
K: Lance tylko nie moje włosy! Wiesz ile mi zajęło ułożenie ich?!
L: Oh panienka wybaczy myślałem że zrzucasz mi swoję włosy po których mam się wspiąć do twojej wierzy.
K: Sam jesteś panienką, ty więcej zajmujesz łazienkę.
L: O wygląd trzeba dbać nie to co ty, przydałoby ci się ale nie martw się już perfekcyjny Lance się tym zajmie.
K: Co?! Nie! Czuję się dobrze z moim wyglądem!
L: Nie wywiniesz się po za tym musisz jakoś wyglądać abyś mi nie odstraszał lasek.

Ten jego wzrok mówiący tylko jedno "proszę nie rób tego zrobię wszystko tylko mi tego nie rób". Mimo że udaję twardziela nie znaczy że nim jest już ja znam się na ludziach.

Kilka minut później

L: jeszcze ostatnie poprawki iiiiiii gotowe.

Po wypowiedzeniu tego od razu wybuchłem śmiechem. Keith wygląda za razem śmiesznie jak i uroczo. Włosy związane w kosteczkę, na oczach plastry ogórka a żółta maska na jego twarzy powodowała że wyglądał jak ananas.
K: I co tak się cieszysz?
L: Z ciebie ananasie hi hi.
K: UGH, najchętniej bym ci teraz przywalił.
L: Też cię lubię i taka mała rada nie denerwuj się bo jeszcze sobię zaszkodzisz.
K: UGH!!! Kiedyś tego pożałujesz.
L: Tak, tak wiem.












______________________________________
Pierwszy rozdział nawet nie wiecie ile mi to zajęło

Pozdrawiam Grupę na discordzie Vrepit Sal!

I sory że taki krótki ale ktoś był wczoraj zbyt aktywny patrzę na ciebie Lance XD

A więc no do następnego XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top