🔹Rozdział 10🔹

Stałam przed mieszkaniem albo raczej pensjonatem. Nie mam pojęcia, co to dokładnie było, ale wiem, że prowadzą to rodzicie Yuriego.

Podobno tutaj zatrzymał się ten cały Viktor i jego kumple. Ja nie mam pojęcia skąd ona ma takie informacje, ale mimo wszystko się z tego cieszę. Przynajmniej nie mam problemu ze znalezieniem ich. Weszłam do środka i podeszłam do kobiety, która była bardzo podobna do Yuriego.

- Witam, szukam Viktora Nikiforov.

Kobieta spojrzała na mnie krzywo, ale nie odpowiedziała. Zaprowadziła mnie pod odpowiednie drzwi, przynajmniej mam taką nadzieję. Zapukałam, a po chwili otworzył mi siwowłosy.

- Musimy porozmawiać - oznajmiła, próbując brzmieć poważnie. Co nie zależało do najłatwiejszych. Nigdy nie byłam dobrą aktorką.

Weszłam do środka i o mało nie dostałam zawału. Mój kochany Yurio tutaj jest!

- Tylko nie ta wariatka! - Warknął.

- Trochę szacunku zwłaszcza, że to ja podałam wam informacje na temat Yuriego.

- Co? - Spytali obaj.

- I to wszystko przez limitowaną koszulkę z tobą! Yuri mnie za to zabije! - Wskazałem palcem na blondyna.

- Zaraz, bo czegoś tu nie rozumie. Jakim cudem nas znalazłaś? - Spytał siwy.

- Od waszej psychofanki. Mniejsza o to. Ty musisz go naprawić! - Rzekłam stanowczo.

- Jak to naprawić?

- Jaki ty jesteś głupi! Jemu odbiło. Przepracowuje się, upija, przetrenowuje, no i sypia z tą pindą!

Viktor momentalnie zbladł. Ups... Tego nie miałam mówić.

- Sypia z kobietami? - Spytał jakby zaraz miał zemdleć.

- Po prostu go napraw. Nie musisz do niego wracać, tylko spraw, aby odzyskał, choć trochę szczęścia i rozumu.

Popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem i wyszłam z pokoju.

*Viktor*

Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Poczułem się zdradzony, choć nie miałem prawa, w końcu to ja nas zniszczyłem.

- Ona ma rację, musisz się postarać go odzyskać.

- Jak? On mnie nienawidzi!

- A czyja to wina? Zaraz... Jesteśmy debilami! - Gwałtownie wstał i chwycił za telefon.

- O czym ty mówisz?

- Pamiętasz jak Chris mówił, że wymyślił świetny żart? Pewnie ci czegoś dosypał i wyszło jak wyszło.

- Nie zrobiłby nam tego...

- Czyli to wszystko, co wtedy powiedziałeś to prawda i nie muszę ci pomagać?

- Może faktycznie to wina Chrisa.

Gdzieś w środku czułem, że to prawda. Jeśli tak to już jest martwy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top