rozdział 9
Szalonooki zbliżał się do rudowłosego mężczyzny, który pewnie siedział przy jednym ze stołów, w rogu Dziurawego Kotła. Tonks podążała znacznie ostrożniej, pilnując bezpieczeństwa, czyli tego, co nauczył ją trening. Szalonooki dostał pozwolenie od Ministerstwa na spotkanie, gdy przysiągł, że będzie z nim jeszcze jeden Auror. Nie trzeba dodawać, że Tonks bardzo poważnie traktowała tę drobną pracę. Stary przyjaciel, czy też nie, nie ufała całkowicie Harry'emu, zwłaszcza że wiedziała, że jest metamorfomagiem. Szalonooki zatrzymał się obok mężczyzny w rogu sali i zmarszczył brwi.
- Tak? – Szare oczy uniosły wzrok.
- Przyszedłeś z kimś. Nie tak się umawialiśmy – powiedział mężczyzna chłodnym tonem, z twarzą pozbawioną wszelkich emocji. Tonks wzdrygnęła się, gdy Szalonooki odpowiedziała z łatwością:
- Tonks i ja mieliśmy małą pogawędkę – Mężczyzna wstał powoli.
- Na razie zaufam twojemu słowu, Alastorze. Nie próbuj mnie jednak oszukać – rzekł z niebezpiecznym błyskiem w oku, zanim skinął na nich, by podążyli za nim i wyszli z pubu do mugolskiego Londynu. Tonks zdawała sobie teraz sprawę, dlaczego Szalonooki nalegał na mugolskie ubranie. Mężczyzna poprowadził ich do wilgotnej alejki, gdzie chudy mężczyzna stał oparty o ścianę. Dwaj oczywiście znali się, gdy kiwali głowami na powitanie.
- Ilu? - zapytał nowy człowiek.
- Czworo, ale nieco dwóch odeszło, kiedy wyszliśmy do Londynu – poinformował ich przewodnik. Chudy mężczyzna prychnął, a następnie wyciągnął kilka karteczek, które następnie podał Szalonookiemu i Tonks.
- Świstokliki, a my się aportujemy – rudowłosy zapewnił dwóch pracowników Ministerstwa. Tonks zmarszczyła brwi z niezdecydowaniem, ale Szalonooki wyciągnął rękę i szybko przyjął oferowany środek transportu, znikając w mgnieniu oka. Tonks westchnęła ze zrezygnowaniem. Dwóch ostatnich wymieniło spojrzenia przed ściskaniem rąk i szeptem:
- Voldie.
- / -
Po powrocie do pokoju Harry i Tom szybko wrócili do swoich prawdziwych form i włożyli ulubione szaty. Harry miał na sobie szaty koloru ciemnozielonego z miękką, złotą otoczką w kształcie węży i w jednej ręce trzymał laskę. Tom nosił czarne szaty ze srebrnymi brzegami w kształcie węży. Harry także, by drażnić Czarnego Pana, poprawiał włosy i zmieniał ich kolor na zielony i złoty, by pasowały do jego szat.
- Harry... – Tom westchnął bezradnie, gdy jego kochanek uśmiechnął się do niego – Dobra... Możemy iść.
- Super! – Harry pochylił się i pocałował Toma w policzek, po czym wyskoczył z pokoju, zostawiając za sobą rozbawionego Czarnego Pana.
- / -
- Tego się nie spodziewałem – rozległ się głos dochodzący z drzwi pokoju, w którym stali Szalonooki i Tonks. Tonks skierowała różdżkę na gości, a Szalonooki po prostu się rozejrzał – Skąd widziałem, że byliście z jego polecenia? - Szalonooki szepnął do czterech rudych postaci w drzwiach.
- Ponieważ zbyt dobrze mnie znasz – odezwał się głos zza Weasleyów – Znasz mnie dobrze, Tonks, odłóż różdżkę, zanim ją ci zabiorę – Harry pojawił się, gdy Artur i bliźniaki weszli do pokoju i usunęli się z drogi. Molly cofnęła się i gestem nakazała młodzieńcowi, by wkroczył przed nią.
- Harry? – szepnęła Tonks, odkładając różdżkę i wpatrując się w królewską postać. Cóż, królewski oprócz włosów. Twarz Harry'ego natychmiast wybuchła uśmiechem.
- Cześć, Tonks, jestem trochę zaskoczony, widząc ciebie i Szalonookiego, ale cóż – Wzruszył ramionami, gdy usiadł na swoim ulubionym krześle, opierając laskę o nogi.
- Dlaczego upierasz się przy noszeniu tej laski? – zapytał Szalonooki z nutą rozbawienia, gdy Tonks usiadła obok niego, a Weasleyowie zajęli inne miejsca, pozostawiając puste krzesło obok Harry'ego.
- Lubię robić z ludzi durniów – odparł się wesoło Harry – Słyszałem, że zostałeś ministrem. Gratulacje.
- Teraz o wiele łatwiej jest skierować ministerstwo przeciwko tobie, Potter – Moody zapewnił go poważnie. Harry uśmiechnął się szeroko.
- Lubię wyzwania.
- Bez obrażania się, kolego...
- ...ale jesteś szalony – Harry wystawił język na Freda i George'a.
- Wiem.
- Musi pracować lepiej, żeby to ukryć – odezwał się lodowaty głos, gdy Mroczny Lord wszedł do pokoju, a kocie oczy przesuwały się ostrożnie po pokoju.
- Tak jak ty, prawda? – Harry zaczął go drażnić, przy okazji uśmiechając się do imponującej postaci.
- Czy ty nazywasz mnie szalonym? – zapytał Voldemort, a szkarłatne oczy zmieniły barwę na jasnozieloną.
- Tak – Uśmiech Harry'ego rozszerzył się – Usiądź, nie mamy całego dnia.
- Niektórzy z nas mają – podsunął Fred, podczas gdy George energicznie przytakiwał, stojąc obok niego. Harry przewrócił oczami.
- Zróbcie więc użytek i weźcie jeden z tych formularzy z mojego biura i wypełnijcie je na spotkaniu Zakonu, a ja skontaktuję się z wami później – Fred i George wstali i, kłaniając się poważnie, wyszli szybko z pokoju, a Voldemort zajął puste miejsce obok Harry'ego.
- Czy ta dwójka właśnie była poważna? – Tonks zapytała pół-szeptem. Harry uśmiechnął się smutno.
- Tak.
- Nie chcę być niegrzeczny, ale Harry, dlaczego są tutaj Szalonooki i Tonks? - zapytał Artur, pochylając się do przodu.
- Moody skontaktował się z Harrym wcześniej w tym tygodniu i poprosił o spotkanie – oznajmił chłodno Voldemort – Dlaczego zdecydowali się na dzień dzisiejszy, wciąż nie wiem – Spojrzał na Harry'ego z zaciekawieniem.
- Ponieważ nie jestem uziemiony? – Harry wzruszył ramionami.
- Uziemiony? – Tonks zmarszczyła brwi.
- Tak, ten tu dupek — Harry wskazał kciukiem na Czarnego Lorda tuż obok niego – Zdecydował, że muszę zostać w rezydencji, więc mnie uziemił.
- Mógłbym przywiązać cię do łóżka – odparł nonszalancko Voldemort – Powinieneś się cieszyć, że nadal możesz biegać po Manor – W odpowiedzi Harry prychnął.
- Gdybyś nie igrał ze swoim zdrowiem... – zaczęła Molly.
- Nie, ty też!? – Harry uniósł ręce w górę i westchnął z irytacją.
- Mój panie Potter? – Wszyscy spojrzeli na drzwi, gdzie stał Lucjusz.
- Tak? – Zapytał Harry.
- Masz w swoim biurze dwóch dowcipnisiów, mój Panie – Śmierciożerca.
- Wiem – Harry uśmiechnął się złośliwie – Chciałbym zobaczyć, jak próbują czegokolwiek – Lucjusz skrzywił się.
- Dodać do listy powodów, dla których znudzony Harry Potter jest czymś złym – Westchnął, gdy większość ludzi w pokoju roześmiała się – Bardzo dobrze, zostawię to tobie, mój Panie – powiedział blondyn, kłaniając się i znikając z powrotem na korytarzu. Harry przewrócił oczami z uśmiechem, po czym spojrzał na swoich gości.
- A więc, co mogę dla ciebie zrobić, Alastorze? – Obecny Minister Magii obdarzył Harry'ego długim spojrzeniem, zanim powiedział:
- Kilka rzeczy, po pierwsze spróbuj kilku ataków na moją osobę, żeby podejrzewanie ciebie nie zniknęło.
- Och, skarbie – powiedział Voldemort radosnym głosem, który sprawił, że Harry spojrzał na niego z rozbawieniem, podczas gdy wszyscy inni wzdrygnęli się.
- Ostrzegę cię przed każdym, co moim zdaniem może mieć fatalne skutki – zgodził się Harry – Ale na pewno kilka się pojawi. Tylko dlatego, że byłeś moim instruktorem, nie znaczy, że ułatwi ci to życie.
- Tak też przypuszczałem.
- Coś jeszcze?
- Jestem tu także, aby moją lojalność zostawić Jasną.
- I ona jest? – zapytał Voldemort, a szkarłatne oczy zwęziły się w szczeliny.
- Nie związana z tobą – Szalonooki zapewnił Czarnego Lorda, po czym skinął głową Harry'emu – Z tobą, Potter – Tonks sapnęła obok niego. Harry pokiwał głową z namysłem.
- Dzięki temu niektóre rzeczy będą łatwiejsze — Spotkał niezrozumiały wzrok Aurora. - Jestem pewien, że nie będziesz chciał jednego z moich Znaków, więc nie będę ci go oferował. Będziemy potrzebować tylko sposobu, aby utrzymać kontakt...
- Artur – zasugerował Voldemort. Szalonooki potrząsnął głową – Chyba znalazłem rozwiązanie.
- Hm? – Harry pochylił się do przodu, zaciekawiony.
- Albus zasugerował, aby niektórzy z nas spróbowali odzyskać twoje zaufanie – zapewniła Molly. Usta Harry'ego zgięły się w lodowaty uśmiech.
- Aby przyciągnąć mnie z powrotem do Światła lub dźgnąć mnie w plecy, jestem pod wrażeniem.
- Tak, nie sądzę, żeby Albus wierzył, że się zorientujesz – zgodził się Szalonooki.
- Albus zawsze lekceważył Harry'ego – mruknął Voldemort, pocierając podbródek. Harry prychnął.
- Kogo więc powinienem się spodziewać?
- Panny Granger, panny Weasley-Potter, Molly, Artura i mnie – odparł Szalonooki. Harry kiwnął głową.
- Doskonale, to znacznie wszystko ułatwi... Dziękuję, Alastorze.
- Oczywiście – Minister podarował swojemu poprzedniemu studentowi zimny uśmiech. Harry poważnie zwrócił się do Tonks.
- Tonks? – Tonks otrząsnęła się z oszołomienia.
- Alastor mnie zaprosił, bo pewnego dnia wstawiłam się za tobą na posiedzeniu ministerstwa – mruknęła, nie patrząc Harry'emu w oczy. Harry uniósł brew do swojego mentora.
- Ciągle uważa, że nie jesteś zły – Szalonooki poinformował młodego Mrocznego Lorda. Harry uśmiechnął się do Tonks.
- Jestem wzruszony, ale też nie jestem już dobry.
- On jest czystym złem! – przyszła deklaracja od drzwi do pokoju. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę i zobaczyli dwóch jasnozielonych i pomarańczowych Weasleyów, którzy wyglądali, jakby coś wyskoczyło im na twarz. Harry uśmiechnął się, podczas gdy inni śmiali się lub prychali z rozbawieniem.
- Obaj myśleliście, że wpuszczę was do mojego biura beze mnie w środku, bez planu powstrzymania żartów, prawda? – Bliźniaki spojrzeli na niego zirytowani – To was nauczy, żebyście znów nie dotykali mojego biurka, przynajmniej mam taką nadzieję – Harry uśmiechnął się – Lub moich drzwi.
- Harry... - Czarny Pan posłał swojemu kochankowi zirytowane spojrzenie. Harry wzruszył ramionami, po czym wyciągnął rękę do bliźniaków.
- Formularze? – Fred machnął ręką w stronę Harry'ego, celowo będąc z dala od Harry'ego. Harry uniósł brew w kierunku starszego młodzieńca.
- Pieprz się, Potter – Voldemort zaczął się wściekle podnosić, ale Harry rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Siadaj — Mroczny Lord usiadł z powrotem, nadal zerkając z ciemności w stronę bliźniaków, którzy zignorowali go na rzecz wpatrywania się w Harry'ego, który spojrzał na nich, gdy był pewien, że jego kochanek nie będzie przeklinał jego przyjaciół
– Jeśli coś jest zamknięte w moim biurze, macie trzymać się od tego z dala – poinformował bliźniaków.
- Dzięki za ostrzeżenie – warknął gniewnie George.
- To, panie Weasley, nazywa się zdrowy rozsądek – odpowiedział Harry. Voldemort wstał i nawet ostre spojrzenie, które Harry mu posłał, nie powstrzymało go w tym momencie.
- Oboje odwrócicie się i poczekacie w korytarzu, dopóki się nie uspokoicie i nie uszanujecie ponownie waszego przywódcy, albo wezmę was pod Cruciatus. Czy to jasne? - powiedział ochłodzonym głosem.
- Jak kryształ – odparli wściekle bliźniacy, zanim obrócili się i wyskoczyli z pokoju. Drzwi zatrzasnęły za nimi. Harry bezmyślnie przywołał papier do siebie, gdy jego kochanek usiadł.
- To nie było konieczne, Tom – poinformował Czarnego Pana, przeglądając gazetę. Voldemort parsknął i spojrzał na Tonks, która kołysała się w przód i w tył patrząc to na jednego, to na drugiego przywódcę Mrocznego Zakonu, marszcząc brwi – Słucham panno Tonks? – Tonks wzruszyła niewyraźnie ramionami i odwróciła wzrok.
- Muszę to przemyśleć. – Harry kiwnął głową.
- W porządku, Wyślij mi wiadomość przez Szalonookiego albo Artura – Uśmiechnął się do Aurora – Spodziewaj się, że przyjdę i znajdę cię, jeśli nie dostanę od ciebie żadnych wiadomości przez tydzień – Tonks skinęła głową ze zrozumieniem. To było i zarazem nie było niebezpieczne.
- Wspaniale! - Harry uniósł dłoń i zebrał w nią dwa kapsle – Wracajcie do swojego biura, panie ministrze, zapewne chciałbyś się upewnić, że twoi Aurorzy zaopiekują się tobą lepiej, ale wydają się mieć problemy, jeśli chodzi o pójście za tobą do mugolskiego Londynu – Jego oczy wypełniły się śmiechem, gdy wyciągnął rękę do dwóch pracowników Ministerstwa.
- Jesteś groźny. - Szalonooki zapewnił swojego byłego studenta. Potem chwycił jeden z kapsli i zniknął. Tonks uśmiechnęła się lekko do Harry'ego.
- Do zobaczenia wkrótce, Harry.
- Do widzenia, Tonks – odpowiedział Harry. Uśmiech Tonks rozjaśnił się, zanim wzięła drugi świstoklik. Molly posłała Harry'emu surowe spojrzenie.
- Za jaki żart Fred i George są na ciebie źli? – Harry uniósł brew w stronę kobiety.- Powiedzmy, że seks i sikanie będzie dla nich trochę trudniejsze przez kolejne kilka dni – powiedział spokojnie, zanim spojrzał na raport. Voldemort i Artur skrzywili się ze współczuciem, a Molly westchnęła bezradnie – Dobrze jest wiedzieć, że niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają – dodał Harry.
- Co tym razem? – Czarny Pan zmarszczył brwi.
- Albus zmęczył się kłótniami, aż rzucił na cały Zakon Zaklęcie Wyciszające – odpowiedział Harry, wstając – Przykro mi, że to przegapiłem.
- Gdzie idziesz? - zapytał Artur, gdy Czarny Pan zachichotał. Harry wzruszył ramionami.- Odłóż ten raport i porozmawiaj ze swoimi synami o tym, co powinni robić, a czego nie powinni robić, kiedy są w moim biurze.
- Baw się dobrze! - zawołała Molly głosem, który był zbyt radosny, jak na gust Harry'ego. Skrzywił się w kierunku kobiety, zanim wyszedł z pokoju i skinął na gotujących się bliźniaków za nim.
---------------
[2147 słów]
A / N: To jest krótki rozdział. No cóż.
Większość, jeśli nie wszyscy, powinniście pamiętać tę małą wiadomość, którą wysłałam na FFN pod koniec "Abandon", która poinformowała wszystkich, że jestem tak cholernie zmęczona wszystkimi ludźmi, którzy mnie nachodzą na aktualizację, że miałam ochotę usunąć Abandon'a
Pozwólcie, że wytłumaczę krótko i postaram być miła:
College je mój mózg, a także mój wolny czas. Wiem, że dużo żartuję, ale tym razem jestem całkowicie poważna. Spędziłem więcej tygodni niż chciałbym myśleć o walce z tym rozdziałem. Najpierw Moody był dupkiem, potem Bliźniacy postanowili sprawić kłopoty, a Tonks nie chciała się zachowywać. Co więcej, byłam zajęta próbowaniem umieszczenia wszystkich moich obserwatorów w HP Fandomu, aby istniało inne miejsce, w którym ludzie mogliby odejść, ponieważ TSS przestał działać.
W większości przypadków nie przeszkadzają mi ludzie. Za to jestem wdzięczna. Jestem także wdzięczna, że wiadomości "update now" lub "update soon" w większości mają "proszę" gdzieś tam.
Z drugiej strony, chciałabym poprosić ludzi, aby byli cierpliwi (jestem trochę paranoikiem, że zacznę robić te recenzje ponownie pytając, dlaczego do cholery nie aktualizuję). Wiem, że wróciłam do mojego zwykłego harmonogramu aktualizacji w każdy weekend , ale to po prostu niemożliwe. Moja wena wydaje się być na wakacjach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top