rozdział 10
- Trzeci Aurorze, Tonks, masz gościa – zameldował jeden z młodszych Aurorów, wchodząc do biura Tonks. Tonks zmęczona podniosła wzrok znad biurka przykrytego papierkową robotą. Odkąd Szalonooki został wybrany na stanowisko ministra, wiele się zmieniło w Ministerstwie, a Tonks, między innymi, została awansowana – lub może zdegradowana było lepszym słowem – do biurka.
- Kto to jest?
- Mówi, że jest bratem z armii, madame – Tonks zmarszczyła brwi.
- Brat z armii?
- Ma kolczaste, rude włosy – dodał junior, mając nadzieję, że to pomoże. Tonks otworzyła szeroko oczy i spojrzała na swój kalendarz. To było osiem dni, od kiedy poszła z Szalonookim odwiedzić Harry'ego. Powiedział, że ją znajdzie, jeśli nie skontaktuje się z nim do tygodnia, a ona zupełnie zapomniała.
- W takim razie przyślij go – rzuciła w kierunku młodszego, po czym potarła czoło. Jak mogła zapomnieć!? Mężczyzna z kolczastymi, rudymi włosami i psotnymi złotymi oczami wszedł do pokoju. Skrzywił się, jednak gdy zobaczył biurko Tonks.
- Przynajmniej teraz wiem, dlaczego nie miałem od ciebie wiadomości – skomentował, zamykając za sobą drzwi i podnosząc osłony – Popsułaś coś w biurze Głównego Aurora i zostałaś zdegradowana?
- Nie, chociaż czasami tak to wygląda – westchnęła Tonks, wyciągając rękę i odkrywając tabliczkę z imieniem – Awansowałam na trzeciego Aurora – Harry gwizdnął.
- Jestem pod wrażeniem, nigdy bym tego nie osiągnął – Tonks wyglądała na rozbawioną.
- Harry, gdybyś wszedł do programu Aurorów, byłbyś Aurorem głowy przed końcem pierwszego tygodnia.
- Pochlebiasz mi – Harry roześmiał się. Tonks pokręciła głową.
- To prawda. Jesteś na równi z Szalonookim, a on nadal byłby Głównym Aurorem, gdyby nie został Ministrem.
- Czy myślałaś dużo o tym, o czym rozmawialiśmy ostatnio? – Harry zmienił temat z wyćwiczoną łatwością. Tonks westchnęła.
- Nie od tamtej nocy. Przybyłam tu w poniedziałek rano, aby dowiedzieć się, że Szalonooki spędził całą noc, instruując ludzi wokoło – Harry pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Mogę dać ci więcej czasu na myślenie.
- Co? Nie, nie! – Tonks machnęła do niego ręką, a potem szybko zanurkowała po stos papierów, które zrzuciła z biurka. Harry cicho wylewitował papiery z powrotem na biurko, rzucając uśmiech, do równie uśmiechniętej Tonks.
- Znam zaklęcie, które będzie trzymało twoje papiery na twoim biurku i na stosach, nawet jeśli w nie wpadniesz. Chcesz, żebym je rzucił?
- Proszę – westchnęła Tonks, zsuwając się z powrotem na krzesło. Harry rzucił zaklęcie, a potem zrzucił z biurka kolejną stertę papierów. Kiedy papierowy stos tylko lekko się zakołysał, Tonks powiedziała:
- Dzięki, Harry, ratujesz mi życie – Harry wzruszył ramionami.
- Nie ma problemu, muszę używać tego zaklęcia na własnym biurku, ponieważ zaproponowałem wykonanie wszystkich papierów, które Voldemort mógłby mi oddać. Nie jest tak źle, ale nie jesteśmy też urzędem państwowym – Tonks skinęła głową.
- Tak.
- Więc rozumiem, że podjęłaś decyzję?
- Prawie tak. Tak, pochylam się w twoją stronę, chociaż zgadzam się z Szalonookim, jeśli chodzi o Sam, Wiesz Kogo – przyznała Tonks. Harry uśmiechnął się.
- Świetnie, dałbym ci mój znak, ale, że jesteś trzecim Aurorem, to tego nie zrobię. Jeśli jednak chcesz, moja grupa nosi bransoletki z zaklęciami i mogę ci ją dać. Pomogła mi wiele razy – Tonks skinęła głową ze zrozumieniem.
- Trucizna Rona.
- Między innymi – zgodził się Harry, wyciągając jedną z bransoletek.
- Dziękuję – mruknęła Tonks, wkładając ją.
- Oczywiście – Harry uśmiechnął się – Teraz, zastanawiałem się, czy wiesz może, czy minister jest w środku, czy go nie ma?
- Myślę, że on jest w Hogwarcie... – Tonks potarła podbródek.
- Idealnie – Harry wstał – Jeśli będę chciał z tobą o czymś porozmawiać, znajdę cię, lub przekażę wiadomość przez Artura, lub Szalonookiego. Jeśli potrzebujesz mnie do czegokolwiek, porozmawiaj z Arturem – widuję go częściej – Tonks skinęła głową.
- Jasne, baw się dobrze Harry – Harry uśmiechnął się złośliwie.
- Ja? – Potem wyszedł z biura Tonks.
- / -
Kiedy Szalonooki wrócił do swojego gabinetu po spotkaniu z Albusem – mężczyzna był niemożliwy – usiadł na krześle, a potem wstał szybko z okrzykiem. Aurorzy wbiegli do pokoju i zobaczyli, że Szalonooki uśmiecha się do swojego krzesła. Na siedzeniu nagryzmolona była wiadomość od Harry'ego:
"Myślałem, że ochrona będzie lepsza, pani Ministrze. Sugerowałbym zaklęcie wszystkiego ponownie, inaczej cię zabiję"
- Proszę pana? – zapytał jego sekretarz z niepokojem. Szalonooki zachichotał.
- Ten bachor jest prawie niemożliwy – poinformował swój personel, zanim rzucił zaklęcia, aby usunąć wszystkie inne rzeczy, którymi Harry mógł się pobawić. Potem usiadł i pokazał swojej grupie, że mogą już iść – Wszystko jest dobrze, ale uważajcie na atak. Nie ufam, że Potter da nam, chociażby sekundę oddechu – Kiedy wszyscy już wyszli, z mroku wyłoniła się ciemna postać, uśmiechając się dziko.
- Mam cię – Szalonooki przewrócił oczami na widok swojego byłego studenta.
- Tak, widzę, że znalazłeś zaklęcie, którego nie widzę.
- Sztuki – odpowiedział Harry, zajmując miejsce przed biurkiem Ministra – Tom miał książkę na ten temat i pożyczył mi ją.
- Interesujące. Będę musiał to przeczytać.
- Możesz spróbować znaleźć książkę na ten temat, ale większość z nich została spalona, a ta, którą dostałem od Toma była z Parsel – odpowiedział poważnie Harry. Szalonooki zmarszczył czoło.
- Jestem pewien, że coś znajdę. Co cię tu sprowadza? – Harry odchylił się na krześle.
- Właśnie odwiedziłem Tonks. – Uśmiech zniknął z ust ministra.
- Co z nią? – Harry wstał i spojrzał na swojego mentora lekko zirytowanym wzrokiem.
- Czy musiałaś tak bardzo utrudniać jej myślenie?
- Uznałem, że będzie bezpieczniejsza, nie na ulicy, gdzie musiałaby brać udział w powstrzymywaniu ataków – przyznał Szalonooki.
- Poza tym jej wyższa pozycja pozwala nam uzyskać dostęp do większej ilości informacji – odpowiedział Harry ze zrozumieniem – Mimo to, mogłaby wykorzystać przerwę w pracy, jej biurko wygląda gorzej niż moje – Szalonooki potarł podbródek.
- Zobaczę, co da się zrobić.
- Wspaniale – Harry przeciągnął złożoną kartkę papieru po biurku, po czym wstał – Bądź czujny, Alastorze, kolejna notatka ode mnie nie będzie tak miła, jak zwykły dowcip – Minister skinął chłodno głową i zabrał papierek.
- Do widzenia, panie Potter.
- Do widzenia, panie ministrze – zgodził się Harry, zanim zniknął w cieniu pokoju.
- / -
Harry potarł oczy ze zmęczeniem, kończąc czytać najnowszą wiadomość od Curtisa Killingera.
- Śmierciożerca, który pracował we Włoszech, zebrał sojuszników. Wiadomość była po prostu niedobra. Okazało się, że Zakon był o krok przed nimi w tym – jak to często bywało w wielu rzeczach – i zgromadził już niemożliwie dużą część kraju, w kształcie buta.
Harry odchylił się na krześle i spojrzał na mapę świata, którą przypiął do ściany. Z zaaferowanym wyrazem twarzy wysłał błysk magii ku Włochom, przecinając pergamin ukośnie przez Włochy. Potem wyciągnął pióro i kawałek pergaminu. Szybka notatka została wysłana do Killingera, do której następnie przyłączył świstoklika, który ten był kluczem do Znaku Śmierciożercy. Z trzaskiem różdżki zniknęła wiadomość i świstoklik, a Harry'emu pozostało jeszcze więcej wiadomości od ludzi, którzy byli rozproszeni po całym świecie lub pod osłoną Ministerstwa. Błysk ognia przyciągnął uwagę Harry'ego i podniósł wzrok, by znaleźć Fawkesa, który siedział na ramieniu krzesła, naprzeciwko niego. Młody przywódca pozwolił sobie na kwaśny uśmiech:
- Jaką złą wiadomość przynosisz mi tym razem, ty piekielny ptaku? – zapytał, odnosząc się do innego dnia, kiedy Fawkes przyniósł mu list alarmowy od Minerwy. List został sprytnie zamaskowany jako przyjemny list do brata, ale zaklęcie anty-Glamour sprawiło, że okazał się on szybko napisanym listem od zastępcy, który poinformował Harry'ego, że Severus, Hermiona i Poppy byli pod obserwacją Albusa i nie mogliby przekazywać informacji tam i z powrotem.
°° To tylko złe wiadomości, jeśli tylko chcesz °° – poinformował Fawkes zielonookiego młodzieńca. Harry spojrzał na feniksa zimnym spojrzeniem.
- Twoja filozofia nie sprawia, że czuję się lepiej. Co chciałeś mi przekazać, przychodząc tutaj? – Fawkes potargał swoje pióra z lekko wzburzonym dźwiękiem – Jesteś poważny? - uśmiechnął się Harry. Fawkes rzucił mu zirytowane spojrzenie.
°°Nie muszę przekazywać ci informacji, wiesz o tym°°
- Wciąż mogę cię zabić, wiesz o tym – odparł Harry.
- O co się tym razem kłócicie? – zapytał Lucjusz z jękiem, wkładając głowę do otwartego biura. Harry machnął wiadomością od Killingera w stronę sekundanta Śmierciożerców.
- Przeczytaj to, a następnie przekaż to Tomowi. Już wysłałem wiadomość, że muszą się wycofać, zanim Zakon ich złapie. – Lucjusz skrzywił się na widok pergaminu.
- Oczywiście, mój panie – Potem ukłonił się i odszedł. Harry ze zmęczeniem spojrzał na Fawkesa.
- Słuchaj, wciąż mam dużo pracy do zrobienia. Proszę, wyświadcz mi przysługę i powiedz szybko. – Fawkes zatrzasnął dziób w dezaprobacie przy biurku Harry'ego, ale nie skomentował.
°° Drzemałem sobie, kiedy Tiara zapytała Albusa, zresztą myślę, że ona jest po twojej stronie, dlaczego nigdy nie powiadomił nikogo o złym traktowaniu, które otrzymywałeś z rąk Dursley'ów °° – Harry kiwnął głową.
- To tylko potwierdza moje przypuszczenia.
°° Tiara zapytała także, dlaczego Albus rzucił klątwę Imperiusa na Vernona °° – Harry poczuł, jak jego krew zastyga, i wziął łyk wody ze szklanki balansującej na brzegu biurka, po czym zapytał tak spokojnie, jak tylko potrafił:
- Czy Albus odpowiedział?
°° Powiedział, że zrobił to tylko dlatego, żebyś znał swoją wartość dla świata, lub coś w tym sensie... Harry!? °° – Harry był biały jak prześcieradło i patrzył głupio na swoją szklankę wody.
- To było... On to zaplanował... Wszystko...
°° Harry? °° – Fawkes zaczął się martwić. Nigdy nie widział, żeby młody człowiek zachowywał się tak, nawet wtedy, gdy podczas drugiego roku stanął twarzą w twarz z bazyliszkiem.
- Harry? - echo wyszło zza drzwi gabinetu młodego Lorda, gdzie stali Voldemort i Lucjusz; nie wyglądali jak okrutni ludzie, jak zachowywali się na polu bitwy. Widok życzliwości i troski w oczach dwóch mężczyzn spowodował, że Fawkes po raz pierwszy uznał, iż stanie z Harrym było jego najlepszym wyborem. Harry odwrócił wzrok od szklanki wody na dźwięk głosu kochanka.
- To wszystko było winą Albusa – Czarny Lord wszedł do pokoju, powoli zamieniając się z powrotem w swoją postać Toma Riddle'a.
- Co było, kochanie? – zapytał, rzucając jedynie szybkiego spojrzenia na feniksa.
- Wujek Vernon – Tom rzucił Lucjuszowi szybkie spojrzenie, a blondyn skinął głową, zanim opuścił biuro, zamykając za sobą drzwi.
- Co z nim, Harry? - zapytał Tom delikatnie, gdy stanął obok swojego młodego kochanka. Harry podniósł się i schował w gotowych ramionach.
- Albus miał go pod władzą Imperiusa, Tom. Fawkes mówi, że zrobił to, żeby pokazać mi moją prawdziwą wartość dla świata – wyjaśnił Harry z drżącym głosem, walcząc ze łzami. Czarny Pan mocniej ścisnął Harry'ego – Mam zamiar być szczęśliwym, mogąc pozbywać się jego kończyn, jednej po drugiej – Fawkes przechylił głowę na dwóch mężczyzn.
°° Nie wiem o czymś, o czym wy wiecie °° – Tom spojrzał zaskoczony.
- Teraz cię rozumiem... - Harry spojrzał na feniksa, a łzy spływały mu po twarzy.
°° Oczywiście, że tak °° – Fawkes powiedział, wydymając swoją pierś – °°Feniks może pozwolić każdemu zrozumieć, co mu się podoba i tak długo, jak im się podoba. Albus uważa, że moje wybory wiążą się z byciem członkiem Zakonu °°
- Harry, czy przypadkiem nie znalazłeś dobrego zaklęcia dla przeklętej arogancji z feniksów? – warknął Tom, przymrużając oczy w kierunku Fawkesa. Harry roześmiał się słabo.
- Nie przypominam sobie, ale na pewno jeszcze raz sprawdzę księgi – Fawkes wydał rozbawiony tryl, a potem spojrzał na kochanków poważnie.
°° Naprawdę, czegoś mi nie mówicie °°
- Ile wiesz o moim dzieciństwie? – zapytał Harry w odpowiedzi. Gdyby Fawkes był człowiekiem, zmarszczyłby czoło.
°°Małe rzeczy, które podsłuchałem. Mieszkałeś w komórce pod schodami, przez wiele lat i byłeś zmuszany wykonywać wszystkie prace domowe. Twój kuzyn lubił cię bić, a kiedy on to i jego przyjaciele... zdejmowali ci spodnie, co? °° – Śmiech tańczył w oczach Harry'ego, nawet gdy ocierał swoją poplamioną łzami twarz chusteczką.
- To wyglądało trochę inaczej – odparł młody człowiek. Tom, który stał za swoim kochankiem, z ramieniem owiniętym wokół talii Harry'ego, rzucał feniksowi wyrachowane spojrzenie. Fawkes przyglądał się Czarnemu Panu przez chwilę, po czym znów spojrzał na Harry'ego.
°° Wiem, że żart, który zrobiłeś, spowodował śmierć Vernona i że Dudley "uciekł" podczas Świąt °° – Tom uśmiechnął się złośliwie.
- Wątpię, byś znów go zobaczył – Fawkes spojrzał na swoje pióra.
°°Skąd wiedziałem, że maczałeś palce w jego zniknięciu?°°
- Ponieważ jesteś sprytnym, małym, ptasim móżdżkiem – odparł Tom rzeczowo. Harry przewrócił oczami.
- W końcu możesz go zrozumieć i wszystko, co robisz, to go obrażasz, naprawdę, Tom.
- Nie zrozumiesz, póki nie spróbujesz – Harry zakrztusił się śmiechem, po czym wsunął łokieć w bok Toma.
- Drań – Tom skrzywił się lekko, a potem pocałował Harry'ego w głowę.
- To boli, ty urwisie – Fawkes wydał zirytowany tryl.
°° Wciąż czekam, wiecie? °°
- Nie wiedziałem, że feniksy są aż tak niecierpliwe – warknął Tom, rzucając ognistemu ptaku lodowate spojrzenie. Harry odgonił słowa swojego kochanka, a potem napotkał spojrzenie Fawkesa i spokojnie zaczął.
- Vernon zwykł, jak to określiłeś? Ach, tak, zdejmować mi spodnie – Fawkes cofnął się, a potem wybuchnął gniewnym trylem.
°° Ten stary drań! °° – Tom pochylił się i przyłożył usta do ucha Harry'ego, uśmiechając się.
- Myślę, że mógłbym się z nim dogadać po wszystkim.
- Jesteś okropny – Harry zapewnił swojego kochanka.
- Wiem o tym – Tom wyprostował się i zaoferował feniksowi, który rzucał im dziwne spojrzenie, rozbawiony uśmieszek – Właściwie pracujemy nad planem, żeby w tej chwili pozbyć się starucha. Czy chciałbyś nam pomóc, ty piekielna bestio? – Zwykła obelga była wymawiana z sympatią, chociaż raz.
– Co? – Harry uśmiechnął się.
-Nic – Odsunął się od uścisku Toma – W każdym razie muszę wrócić do pracy – Tom skrzywił się, po czym machnął różdżką w kierunku biurka, wypełnionego papierami, które zniknęły.
- Lucjusz i ja się nimi zajmiemy. Spędzisz kilka godzin, pomagając nam zaplanować upadek starucha, potem ty, Remus i głupek, który jest twoim ojcem chrzestnym wyjdziecie na kolację, więc będę miał Blacka z głowy – Harry był rozdarty między rozbawieniem a rozdrażnieniem. W końcu postanowił się poddać.
- Dobrze więc.
- Dobrze, chodź Harry, mamy pracę do wykonania! – zawołał Tom, a potem wyszedł z biura. Harry uśmiechnął się, gdy Fawkes osiadł na jego ramieniu, a potem podążył za kochankiem.
- Czyż nie jest zabawny?
°° Niemożliwe bardzo °° – Fawkes zgodził się.
- No cóż.
- / -
Albus uśmiechnął się do listu, który właśnie zebrał od teraz martwej, brązowej sowy należącej do panny Weasley.'Znaleźliśmy ostatni pokój. Sis mówi, że chce cię tutaj, zanim ją otworzymy''Proszę, przyjdź szybko. Sprawy nie idą dobrze''Gin'.
W końcu znalazł swojego szpiega.
---------
[2491 słów]
A / N: -kilka niezidentyfikowanych obiektów latających, oczekuje, aż cała uwaga zostanie zwrócona przez czytelników - jeśli zabijesz, okaleczysz lub w inny sposób utrudnisz pisarzowi, myślenia lub tworzenia, autor nie doda dłuższy czas kolejnej aktualizacji. XP
Uwielbiam ten nowy system zaimplementowany przez FFN - umożliwiający autorom bezpośrednią odpowiedź na recenzje, jeśli recenzent jest zalogowany. Więc zaloguj się i, jeśli masz pytanie / problem / zabawny komentarz, na który uważasz, że muszę odpowiedzieć, zrobię to! Cieszę się, że już nie muszę się martwić o odpowiedzi!
Przepraszam za 'krótkość' tego rozdziału, ale tak naprawdę nie chciałem kolejnego przerywnikowego rozdziału - choć i tak na pewno próbuję tego dokonać - i nie mogłam znaleźć tematu, który nie byłby niepewny. Przepraszam...
Jestem obecnie w domu z powodu przerwy. Oznacza to, że mam swoją betę pod ręką i nie mam internetu, aby stale śledzić - zarówno dobre rzeczy jak i te złe. Z drugiej strony, mam pracę pięć dni w tygodniu i generalnie pracuję na 8-godzinnych zmianach. - spróbuję zdobyć kolejny rozdział, zanim wrócę do college'u - przez jakiś czas nie będę miała stałego dostępu do komputera, bo wyjeżdżam za granicę na tydzień i zostawię mój laptop w domu. Jeśli następny rozdział nie pojawi się przed drugim stycznia, nie spodziewajcie się tego przez kolejne dwa-trzy tygodnie, k?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top