Rozdział 1 (1/2)
Od Autorki : To co, zaczynamy?
Od Tłumaczów: Mam nadzieję, że się spodoba. Jest to połowa rozdziału, druga jest już w drodze. Trzeba też zrozumieć, że coś robione po raz pierwszy w życiu nie może być zrobione idealnie
****
- Nie, nie chcę, żeby wiedział. To ma być niespodzianka - syknął Voldemort do ciemnowłosego mężczyzny, znajdującego się przed nim. - Nie pozwól, by Harry się o tym dowiedział, a cię nie zabiję.
To było wszystko, co usłyszał Fawkes, zanim zniknął w kolumnie ognia
Harry Potter, gwiżdżąc, zapukał do gabinetu dyrektora. Jak dotąd było to wspaniałe lato, a jego najlepsza przyjaciółka - Hermiona Granger - wkrótce miała przybyć do rezydencji ze swoimi bliźniakami, żeby zostać na resztę lata. Bardzo tęsknił za swoimi chrześniakami, ponieważ dziewczyna nie przynosiła swoich dzieci na zebrania Mrocznego Zakonu. Nie żeby jej na to pozwolił. Ufał swoim ludziom w sprawie swojego życia, jednak nie był tak pewien, co do życia swoich chrześniaków.
- Och, Harry, mój drogi chłopcze, wejdź proszę. - Uśmiechnął się Albus, zapraszając młodego mężczyznę do środka.
- Siema, Albus. - Harry uśmiechnął się i usiadł na zaoferowanym mu miękkim czerwonym krześle, naprzeciw starego biurka Dyrektora. - W czym mogę ci pomóc?
Albus usiadł ponuro za biurkiem.
- Musze prosić, abyś przeniósł się z Ulą do szkoły na resztę lata.
Zielone oczy zwęziły się gniewnie.
- Lepiej, żebyś miał dobry powód, Albusie. Jestem już zmęczony twoimi próbami odsunięcia Marcusa ode mnie tylko dlatego, że przez pierwsze półrocze zeszłego roku Severus myślał, że pracuje on dla Voldemorta.
Albus westchnął.
- Harry, Fawkes widział Voldemorta w posiadłości Marcusa, kiedy mówił coś o tobie w towarzystwie ciemnowłosego mężczyzny
Spojrzenie zaskoczonego, młodego czarodzieja przeszło na feniksa, który przypatrywał mu się uważnie.
- Marcus nie wydałby mnie Voldemortowi. - powiedział chłodno.
- Nie wiesz tego na pewno, Harry - odpowiedział Albus.
Tom... wyszeptał Harry w swoim umyśle, zanim znowu przemówił.
- Nie znasz Marcusa tak, jak ja, Albusie. Nie wydałby mnie Voldemortowi.
Tak, kochany? Czarny Pan odpowiedział trochę zdenerwowany.
Fawkes widział cię, jak mówisz coś do śmierciożercy. Odpowiedział mentalnie Harry, patrząc na Albusa nieufnie. Dyrektor miał zamknięte oczy, wyglądając jakby prosił o pomoc kogoś z góry.
Harry poczuł przez ich więź jak Tom gwałtownie otwiera oczy. Kurwa, czego on chce.
Żebym przeniósł się z Ulą do zamku na resztę lata.
Harry usłyszał westchnięcie ze strony Albusa.
- Harry, musisz myśleć także o bezpieczeństwie panny Thorald.
Tom jęknął. Słyszał Dyrektora, odkąd ich połączenie było otwarte. Zostań w Hogwarcie. Będzie cię dręczyć o to przez wieczność. A jeśli dowie się, że przyjeżdża Herm z bliźniakami...
Harry czuł jakby miał się rozpłakać. W zamian uderzył pięścią w ramię krzesła i zamknął mocno oczy.
- Albusie, rozumiem, że jeśli Voldemort również znajduje się w posiadłości to zarówno ja jak i Ula jesteśmy w niebezpieczeństwie, ale musisz uświadomić sobie to, że jesteśmy tam już od miesiąca i nic nam nie jest. Jeżeli Voldemort chciałby nas zaatakować, to bylibyśmy już martwi - warknął, próbując nie stracić swojego humoru.
Harry, nie pogrążaj się tylko po to, by uprawiać ze mną seks. Jęknął Czarny pan, gdy Dumbledore odpowiedział.
- Co do tego, Harry. Boję się, że Voldemort może chcieć, żebyście czuli się bezpiecznie. - Jego niebieskie oczy patrzyły na nastolatka, myśląc, że ten go nie widzi - Jestem zmuszony rozkazać ci, abyś przeniósł się tu do końca dnia.
- Nie możesz mi rozkazywać - syknął Chłopiec-Który-Przeżył, mrużąc zielone oczy.
**Jesteś członkiem Zakonu i pracownikiem Hogwartu** - odpowiedział Fawkes. - **Boję się, że może ci rozkazywać**
Kochany, po prostu się zgódź, proszę. Nalegał Tom
Harry przejechał językiem po zębach i spojrzał na Dyrektora.
- Nienawidzę cię - krzyknął, zanim wybiegł z gabinetu.
Jestem pewny, że będę mógł cię odwiedzać, jeżeli obiecam, że nie zabiorę cię poza szkołę - szepnął kojąco Tom - Poza tym będziesz miał Severusa i Poppy by porozmawiać, właściwie ty potrzebujesz jakieś członka Mrocznego Zakonu, by dowodzić.
Nie lubię być do czegoś zmuszany! Harry płakał, zarzucając sobą, kiedy schodził po wejściowych schodach. Nienawidzę czuć się, jakbym nie miał dokąd pójść! Wiesz to!
Tak, jestem tego świadomy, kochany. Myślę jednak, że Albus nie zamierza dać ci wyboru w tej spawie.
- Harry! - znienacka zawołał żeński głos.
Harry obrócił się, by zobaczyć spieszącą w jego kierunku Poppy Pomfrey. Miała na sobie podróżny płaszcz, a w ręku medyczną torbę. - Cześć, Poppy.
Poppy zatrzymała się naprzeciw niego i wytarła pozostałości po łzach na jego twarzy.
- Co się stało?
Harry przygryzł wargę.
- Albus zobaczył Voldemorta w rezydencji i chce bym tu został do końca lata.
-A ty próbujesz zdecydować co powiedzieć Marcusowi? - Pielęgniarka pokiwała smutno głową.
Harry przytaknął. Poppy była jedną z dwóch osób z personelu Hogwartu, która wiedziała, że Marcus Brutus, który w zeszłym roku nauczał Obrony Przed Czarną Magią, w rzeczywistości był Lordem Voldemortem. Rozumiała tę chorą zabawność sytuacji.
- Nie chcę tu zostać.
Poppy położyła dłoń na ramieniu Harry'ego.
-Wiem o tym, ale kiedy Albus nie daje ci wyboru... - Posłała ma mały uśmiech. - Powiedz Marcusowi, że potrzebuje cię z powrotem w zamku, bo jest możliwość, że zostanie zaatakowana. Czy coś z tych rzeczy. W związku z narastającymi atakami zacznie wzywać cały personel. - Pochyliła się do niego i powiedziała bardzo cicho - Nie żeby Albus nie był gotowy zrobić, którejś z tych rzeczy, żeby cię tu zatrzymać, mój Panie - pocałowała go w policzek. - Wpadnij do mnie. Psotka się okociła, a ja nie miałam czasu, żeby nazwać kociaki.
Harry pokiwał głową.
- Jeżeli spotkasz Albusa powiedz mu, że poszedłem po rzeczy moje i Uli.
- Oczywiście. - Popy uśmiechnęła się i weszła do szkoły.
Z ciężkim westchnięciem, Harry, ruszył ku bramie.
Ula Thorald była równie zadowolona co Harry, kiedy dowiedziała się, że muszą opuścić rezydencję. Harry i Tom spędzili ponad godzinę, próbując nakłonić ją do opuszczenia pokoju. Kiedy nic nie działało, kochankowie wymienili spojrzenia i zaczarowali drzwi.
- Nigdzie nie idę! - krzyknęła młoda czarownica, rzucając się na łózko, jednocześnie zarzuciła pluszową gęsią w czarnych magów.
Harry zdążył uskoczyć przed pluszakiem, a Tom, który nie zdążył tego zrobić, podniósł gęś i ją spalił.
- Wystarczy - warknął.
Ula w szoku patrzyła na popiół - jedyną pozostałość po jej gąsce. Harry wykorzystał szansę, usiadł obok niej i zagarnął do uścisku, a ona zaczęła łkać w jego koszulę. Harry pogładził jej ciemne włosy.
Naprawdę musiałeś spalić tę zabawkę? Zapytał Harry z małą dawką humoru.
Tom westchnął i usiadł po drugie stronie łóżka.
- Przepraszam Ula, myślałem, że nauczyłaś się już nie rzuć we mnie rzeczami. - powiedział Czarny Pan lekko rozbawionym tonem
W odpowiedzi Ula złapała lalkę za włosy i rzuciła nią, ślepo, za siebie. Lalka uderzyła w czoło Voldemorta lewą nogą i spadła na ziemię. Tom podniósł ją.
- Chcesz żebym ją też spalił ?
- Chcę, żebyś sobie poszedł ! - krzyknęło dziecko w klatkę Harry'ego.
Uspokój ją, spakuję twoje rzeczy. Riddle wyszedł z pokoju fukając.
Harry odsunął się lekko od niej, więc mógł spojrzeć w jej szare oczy.
- Ula, nikt nie chce żebyśmy wyjeżdżali. Nawet skrzaty są smutne.
- Nie mogłeś powiedzieć nie? - płakała Ula ponownie, przytulając się do jego klatki piersiowej
- Próbowałem, - wyszeptał Harry - ale jestem nauczycielem w jego szkole i członkiem jego Zakonu. Kiedy mi coś rozkazuje, jestem zobowiązany to zrobić. Wykłócałem się o to. Merlin świadkiem, że była awantura. Ale nie pozwolił nam zostać. Przykro mi, Ula. - Strał łzy z jej policzków, patrząc w jej smutne oczy.
Ula patrzyła na czarodzieja, który stał się dla niej kimś w rodzaju starszego brata, albo ulubionego wujka. Wiedziała, że całym sercem pragnął aby zostali. Nie musiał jej o tym mówić, by zdawać sobie z tego sprawę. Wiedziała także, że Harry nigdy by jej nie okłamał i ta wiedza sprawiła, że nareszcie się uspokoiła. Nie powinna być zła na Harry'ego - zrobił co mógł. To była wina Albusa Dumbledore'a i to na niego powinna być zła. Obiecała sobie, że stary dziad pożałuje, że opuszczają rezydencję Riddle'ów szybciej niż powinni.
- To nie twoja wina - powiedziała do młodego czarodzieja.
- Tak myślałem. Może spakujemy już twoje rzeczy? Im szybciej będziemy w Hogwarcie, tym szybciej będziemy mogli poprosić skrzaty domowe, aby dodały coś do kolacji Albusa.
Ula zachichotała.
- Jasne!
****
Po spotkaniu z Albusem na frontowych schodach i Uli rzucającej spory kawał spleśniałego drewna na Dyrektora, Harry i Ula pokazali się w dwu-osobowej sypialni, którą będą dzielić razem przez resztę lata. Apartament miał być pokojem Harry'ego przez cały rok szkolny, i nastolatek obiecał swojej młodej podopiecznej, że będzie chronił jej rzeczy, jeżeli ta nie będzie chciała opuszczać swojego dormitorium. Po otrzymaniu instrukcji od Harry'ego, dziewczynka porozmawiała ze skrzatami domowymi, aby te dolały eliksiru przygotowanego przez Harry'ego do zupy Dyrektora. Ula nie miała pomysłu, co to zrobi, ale Harry obiecał, że będzie to dobra rekompensata.
Gdy wszystko było już uporządkowane i gotowe, Harry wybrał się do Skrzydła Szpitalnego i zapukał do drzwi biura magomedyczki.
- Poppy?
Poppy uśmiechnęła się do jej gościa, a chwilę potem otworzyła drzwi
- Wyglądasz zdecydowanie lepiej
- Tak, wiesz, to było nieco śmieszne, patrzeć jak bardzo Albus jest przerażony, po tym, jak Ula rzuciła w niego kawałkiem drewna – przyznał Harry
Magomedyczka zaśmiała się i skinęła na Harry'ego, aby wszedł do środka
- Wyobrażam sobie, że każdy byłby lekko przerażony, widząc, że drugoroczniak rzuca w niego kawałek drewna I wygląda na to, że była zadowolona z opuszczenia rezydencji tak samo jak ty.
- Ona ma po prostu bardziej stresujący sposób okazywania tego – zgodził się Harry rzucając się na krzesło
- I jak okazała swoje niezadowolenie? – zapytała Poppy zaparzając im obu herbaty
- Zamknęła się w swoim pokoju, a potem zaczęła rzucać w nas rzeczami, gdy magią otworzyliśmy drzwi – jęknął Harry – Tom nie był zadowolony, i skończył robiąc małą eksplozję z pomocą pluszowej, latającej gęsi. W odwecie, Ula poczekała, aż usiądzie na łóżku, żeby rzucić w jego twarz małą lalką. Wyszedł naburmuszony.
Poppy zachichotała i podała młodemu czarodziejowi kubek herbaty, zanim usiadła naprzeciw niego – z temperamentem Toma, jestem zaskoczona, że nie eksplodował jeszcze lalki.
- Nastraszył ją, że to zrobi – Harry uśmiechnął się złośliwie – więc Ula nakrzyczała na niego, żeby wyszedł
Magomedyczka złapała się za głowę
- To dziecko jest niezwykle szczęśliwe, że on się nią opiekuje. Ktokolwiek inny sam by wybuchł, nie zważając już na lalkę!
- Wiem! – zaśmiał się Harry – Powinnaś zobaczyć ich grających razem w Quidditcha! Zawsze pozwala jej trafić kaflem, nawet jeżeli rzuca prosto w niego!
- Oh, to musi być bardzo kołujące dla osób, które z tobą grają. – parsknęła Poppt
- To irytuje całą jego drużynę, ale jej drużyna zawsze stara się podać jej kafla, zanim strzelą gola – Harry pokiwał głową – A Tom mówi, że nienawidzi Quidditcha
- Pozwól mi zgadnąć, zgadza się zagrać za każdym razem, jak zapytacie? – zaśmiała się Poppy
- Tak – Harry zrobił do niej minę – Co wiesz, czego ja nie wiem?
Magomedyczka uśmiechnęła się złośliwie
- Grał na pozycji Obrońcy Slytherinu, gdy był w szkole
- W takim razie mnie okłamał! – Harry pacnął się w czoło – Cholerny drań. Będę musiał z nim długo porozmawiać.
Poppy znowu się zaśmiała
- Oh, nie grał przez swoje ostatnie dwa lata, zwróć na to uwagę. Wyrzucili go z drużyny, gdy zaczął spędzać więcej czasu w bibliotece niż na treningach
Chłopiec, który Przeżył przewrócił oczami
- To brzmi dokładnie jak jego zachowanie – zachichotał odstawiając herbatę – więc, mówiłaś coś o kotkach?
- Oh, tak – Poppy także odstawiła swoją herbatę i wstała –Ta huncwotka urodziła małe kotki sześć tygodni temu. Tak właściwie miałam zamiar dać ci jednego na urodziny, jeżeli byś chciał
Oczy Harry'ego zabłysły i wstał z miejsca
- Jasne! Gdzie one są?
- W moim pokoju – uśmiechnęła się Poppy, pokazując nastolatkowi drzwi do jej sypialni – Ani mi się waż tym razem robić uwag na temat bałaganu, panie Potter
- Oczywiście, Pani Pomfrey – zaintonował Harry umykając przed pacnięciem od magomedyczki
- Urwis – zachichotała Poppy i poprowadziła go do jej pokoju, gdzie Huncwotka otoczona była przez pięć małych, futrzanych kuleczek. Większość z nich miała ciemne, splątane futerko, jak ich matka, ale jeden miał lekko spłaszczoną twarz i jasne, rude futro
Harry ściągnął usta i uklęknął obok kotków
- myślę, że teraz wiem, kto jest ich ojcem
- Oh? – Poppy zmarszczyła brwi
- Krzywołap, kot Hermiony – odpowiedział Harry – mogę pogłaskać twoje dzieci, łobuziaro? – zapytał grzecznie
Huncwotka popatrzyła na młodego czarodzieja z niebezpiecznym błyskiem w oku, zanim rozluźniła się i znowu położyła
- Uznam to za tak – wymruczała Poppy drapiąc ją za uchem
Harry uśmiechnął się i sięgnął po jednego z ciemnych kotków
- Nie nazwałaś ich jeszcze?
- Nie, jak mówiłam, miałam zamiar dać ci jednego na urodziny, więc nie miałam zamiaru nazwać ich przed tym – odparła Poppy – Możesz wziąć któregokolwiek chcesz, ale łobuziara pewnie nie pozwoli ci ich wziąć przez najbliższy tydzień
- Ooch – Harry zrobił smutną minę do Huncwotki – nawet, jeżeli obiecam dobrze się nim zająć?
Poppy zaśmiała się, gdy Huncwotka wydała z siebie krótkie „miau"
- Moje urodziny są za dwa dni, łobuzi aro. Jesteś pewna, że nie mogę wtedy wziąć jednego z tych kotków? Obiecuję przynosić je z powrotem każdego dnia, więc będziesz wiedziała, że nic im nie zrobiłem – nastolatek zapytał kpiąco
Kotka rozważała to jeszcze przez chwilę, aż w końcu miauknęła potwierdzająco i zaczęła lizać łapę
Harry zamrugał kilka razy
- Hej, Poppy, to było 'tak'?
- Raczej tak – mruknęła magomedyczka w zachwycie
- Cudownie
Poppy zachichotała
- Więc, panie Potter, dlaczego nie wybierzesz jednego?
Harry uśmiechnął się i zaczął oglądać każdego po kolei. Po piętnastu minutach podniósł jednego, ciemno szarego kotka z czarnymi plamami i dużymi uszami
- Może by cię tak nazwać Dym, co o tym myślisz? – zapytał zwierzątko
- Ona jest dziewczynką – ostrzegła Poppy
- Zgaduję, że będę musiał powiedzieć Krzywołapowi, że nie może uprawiać sexu ze swoją córką – odpowiedział Harry z błyszczącymi oczami. Wcisnął policzek w brzuch kotki i w odpowiedzi dobiegło go szczęśliwe mruczenie – Oh, jest słodka!
Poppy zaśmiała się
- Myślę, że Dymka jest odpowiednim imieniem, Harry
- Ja też – uśmiechnął się Harry głaszcząc kotkę łagodnie – Dzięki, Poppy
- Oczywiście.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top