Rozdział 66

Pov Dream

Obudziłem się kiedy dopiero co wschodziło słońce. Zobaczyłem że mój George nadal śpi, w dodatku wygląda bardzo słodko. Zostawiłem go w namiocie i wyszedłem. Okazało się że cała okolica wygląda jeszcze ładniej przy wschodzie słońca. Chciałbym aby George to zobaczył ale nie chciałem go budzić. Usiadłem na ręczniku i zacząłem podziwiać krajobraz.

Trzymałem rękę w kieszeni, w której ściskałem małe pudełeczko z pierścionkiem w środku. Nie mam odwagi, nie zrobię tego. Podparłem głowę dłońmi i uwolniłem łzę. Czemu jestem takim tchórzem? Pociągnąłem nosem i wytarłem łzy. Niby jestem na to gotowy ale tak strasznie się boję i stresuje. Moje głębokie myśli przerwała ręka na moim ramieniu. Okazało się że George wstał i stał koło mnie.

- Co się stało? - zapytał

- Nic takiego - odpowiedziałem

- Na pewno? Wyglądasz na smutnego. Zrobiłem coś nie tak? - zapytał

- George? - powiedziałem łapiąc go za dłoń. Dam radę.

- Tak? - zapytał posyłając mi skromny uśmiech.

- C-czy... Ładnie tutaj, prawda? - powiedziałem szybko. Nie dam rady

- Tu jest pięknie, dziękuję - odpowiedział i rzucił mi się na szyję.

Przytuliłem go mocno i zatopiłem swoją twarz w jego włosach. Jak zwykle, zjebałem totalnie tą chwilę. Oderwałem się od niego i bez słowa odszedłem w stronę namiotu. Ręce trzęsły mi się ze stresu ale George na szczęście tego nie zauważył. Zacząłem składać namiot, co poszło mi nawet sprawnie i dobrze. Zapakowałem go do bagażnika i wróciłem do Georga, który leżał na ręczniku i patrzył na niebo.

Wziąłem go na ręce, na co chłopak zawinął ręce wokół mojego karku i mnie pocałował. Na ślepo dotarłem do samochodu i posadziłem go w samochodzie na miejscu pasażera. Sam usiadłem za kierownicą i odpaliłem samochód. Ruszyłem ze skarpy, ostatni raz na nią patrząc. To właśnie tutaj miałem mu się oświadczyć, ale mój strach i stres przejęły górę, niestety. Odjechałem stamtąd i spojrzałem na niczego nie świadomego, niewinnego Georga.

- Clay, przecież widzę że coś cię gryzie - powiedział patrząc na mnie

- Mówię że to nic takiego, nie przejmuj się - odpowiedziałem i skupiłem się na jeździe

- Właśnie że będę się przejmować - powiedział i założył ręce na klatkę piersiową

- No ej, obraziłeś się? - zapytałem uśmiechając się

- Tak - odpowiedział odwracając głowę w stronę szyby

Zaśmiałem się po nosem, wiedząc że chłopak udaje obrażonego. Kontynuowałem jazdę i przyśpieszyłem nieco tępo. George wydarł się na mnie żebym zwolnił bo boi się że coś mi się stanie. Urocze.

- Dasz mi pojeździć? - zapytał z iskierkami w oczach

- Nie masz prawa jazdy - odpowiedziałem zmieniając bieg

- No i co? I tak mam swoje auto w Brytanii i nim jeżdżę - odpowiedział

- A co jeśli coś ci się stanie?

- Awwh boisz się o mnie - mruknął z uśmiechem

- Bardziej o auto - zaśmiałem się

- Jasne - powiedział obrażonym głosem i oparł głowę o szybę

- Przecież wiesz że żartuję, oczywiście że się o ciebie boje - powiedziałem i zjechałem na pobocze

- Czyli mogę pojeździć? - zapytał podekscytowany

- Tylko na chwilę - odpowiedziałem i wysiadłem z samochodu

Chłopak wysiadł z samochodu jak poparzony i od razu rzucił mi się w ramiona. Złapałem go i mocno przytuliłem do siebie. Brunet strasznie się tym jarał, nie wiedziałem czemu. Przecież to tylko jazda samochodem. Wsiadł za kółko, a ja na miejsce pasażera. Z łatwością ruszył i wjechał na drogę. Myślałem że gorzej jeździ.

- George zwolnij - krzyknąłem

- Jedziemy 20 na godzinę - odpowiedział śmiejąc się - sam wczoraj jechałeś 140

- Boże jak ja się o ciebie boję, zatrzymaj się i wysiadaj - powiedziałem bardzo stanowczo i wysiadłem z samochodu.

Chłopak niechętnie oddał mi kluczyki i usiadł na miejsce pasażera. W sumie to moja wina bo to ja za bardzo spanikowałem. Odjechałem w stronę domu, wcześniej poprawiając po nim fotele i lusterka. Została nam jakaś godzina jazdy a George spał, jak zwykle. On zawsze śpi, muszę coś z tym zrobić. Trochę przyśpieszyłem aby być szybciej w domu i skupiłem się na dalszej jeździe.

Nareszcie dojechałem do domu. Obudziłem śpiącego Georga który w ogóle nie chciał się przebudzić. Przewróciłem oczami bo byłem zmuszony go wyciągać. Wziąłem go na ręce i wcześniej otwierając dom, wszedłem do środka i położyłem go na kanapie. Wróciłem do samochodu aby go zamknąć i zabrać z niego potrzebne rzeczy. Już miałem wchodzić ale zobaczyłem że Josh przechodzi koło naszego domu.

- Czego tu węszysz - mruknąłem

- Nie twoja sprawa - odpowiedział oschle

- Właśnie że moja. Kręcisz się koło mojego domu i coś kombinujesz - powiedziałem i założyłem ręce na klatkę piersiową

Zauważyłem że za jego plecami idzie w naszą stronę Nick. Podszedł do niego od tyłu i klepnął Josha w dupę.

- Witamy pana zwyrodnialca! - krzyknął Sap i uśmiechnął się sztucznie - Na herbatę wpadłeś czy co?

- Przyszedł raczej włożyć - powiedziałem pod nosem

Josh zrobił skwaszoną minę i po prostu odszedł. Zaśmiałem się na co Nick wybuchnął głośnym śmiechem. Ukucnął i próbował przestać się śmiać. Ja śmiałem się z tego że on się śmieje, tyle że o wiele ciszej.

- Zamknij pysk bo mi Georga obudzisz - powiedziałem i przestałem się śmiać

Sapnap zaczął się śmiać jeszcze głośniej na co nie wytrzymałem i parsknąłem równie głośnym śmiechem. Bałem się że obudzę Georga i dostanę w jaja ale on nie może spać cały dzień. Najwyżej moje jajka ucierpią. W pewnym momencie podeszła do nas jakaś gimbaza, stanęła przy nas i po prostu na nas patrzyła.

- E smarkacze, kupcie nam po browarku - powiedziało jedno z nich

- Spadaj gównojadzie - powiedziałem

- Albo nam kupicie, albo damy wam wpierdol -powiedziało kolejne z nich i podeszło bliżej. Jak to mówią "dzieci śmieci"

Wstałem z mojego przykucu i kiedy bachory zobaczyły że jestem od nich dwa razy wyższy, zaczęły uciekać. Razem z Nickiem zaczęliśmy się ponownie śmiać, na co znowu musiałem przykucnąć ze śmiechu. Ryczeliśmy nawet nie wiedząc z czego, po prostu dostaliśmy głupawki. Pamiętam że z Nickiem od dziecka dostawaliśmy napady śmiechu. Kiedyś dostałem od niego konarem drzewa w łeb i zacząłem się przez to śmiać, zamiast płakać jak inne dzieci.

W pewnym momencie usłyszałem że z domu wychodzi George, pewnie usłyszał nasze śmiechy, przez co się obudził. Sap spojrzał na mnie ze współczuciem w oczach, co oznaczało że George ma ostry wkurw. No to mam przesrane. Jak ktoś obudzi Georga przez przypadek, uwierzcie, nie jest kolorowo. Jak jako jego chłopak i tak mam lajtowo, ale teraz chyba będzie rzeźnia.

- CLAY OBUDZIŁEŚ MNIE! CHODŹ TU - krzyknął i przyśpieszył

---------------------------------------------------------

Coraz bliżej do tego rozdziału....

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top