Rozdział 40
Pov George
Nasze przytulanki przerwał dzwoniący telefon Clay'a. Zamruczałem z niezadowolenia kiedy Dream odszedł odebrać i położyłem się na kanapie. Słyszałem jedynie że dzwonił Sapnap, ale co chciał, tego nie wiem. Clay nagle wytrzeszczył oczy i pobiegł do wiatrołapu rozłączając się z Nickiem.
- Georguś, jak zwykle zapomniałem że idę dziś na siłownię z Sapnapem. - powiedział zakładając buty - będę za dwie godzinki, kocham cię! - dodał i wybiegł z mieszkania.
Zarumieniłem się na jego ostatnie słowa i poszedłem się przebrać w inne ubrania. Ledwo co wyszedłem z sypialni, a już usłyszałem dzwonek do drzwi. W drzwiach stała sąsiadka z naprzeciwka. Lubiliśmy ją nawet, była miła i nieraz pomocna. Ma na imię Seksburga i z tego co wiem ma męża i piątkę małych dzieci po około 3-5 lat.
- Dzień dobry George, masz czas? - zapytała trzymając za rękę piątkę swoich dzieci
- Jasne, Clay gdzieś wyszedł więc i tak mi się nudzi - odpowiedziałem z uśmiechem
- Zaopiekował byś się moimi dziećmi? Mojego męża nie ma w domu a ja muszę gdzieś jechać i nie mam ich z kim zostawić - powiedziała patrząc na mnie z nadzieją
- No dobrze, ale ja nie umiem opiekować się takimi dziećmi - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Po pierwsze NIENAWIDZĘ dzieci a po drugie kompletnie nie umiem się nimi zajmować.
- Na pewno dasz radę. Dziękuje ci George. Ten w niebieskiej koszulce to Brajan, ten bez ubrań to Żyraf, ten bez koszulki to Dżastin, ta w sukience to Iwona a ta w ręczniku to Waleria. Odbiorę je za jakieś trzy godziny! - powiedziała wpychając te kaszojady do mieszkania.
Zamknąłem drzwi i zaprowadziłem te bachory do salonu i kazałem usiąść im na kanapę. Zgodziłem się tylko dlatego, żeby sąsiadce nie zrobiło się przykro. Pomagała nam parę razy i teraz wypadałoby się odwdzięczyć. Kiedy smarkacze już siedziały, dosiadłem się do nich i zacząłem robić coś na telefonie. przeszkodził mi jeden z tych gówniarzy, wpełzający mi na brzuch.
- Złaź - powiedziałem w stronę dziecka z niebieską koszulką. Za nic nie pamiętałem jak ma na imię.
Dzieciar nie posłuchał tylko zaczął się drzeć. Nie wiedziałem jak go uciszyć więc dałem mu pluszaka i zamknął wreszcie ryj. No niestety znowu przeszkodziły mi, tym razem jakaś dziewczynka i chłopiec, którzy zaczęli się całować. Co to ma być za kazirodztwo? Wstałem i rozłączyłem bachory. Miałem już powoli dość tego wszystkiego, tym bardziej że kolejne trzy dzieci zaczęły ryczeć. Może były głodne? Co jedzą dzieci?
Po chwilowym namyśle stwierdziłem że zamówię tym gówniakom pizze. Powinny się najeść. W oczekiwaniu na posiłek, włączyłem im jakąś bajkę w telewizorze. Co prawda była ona od siedmiu lat, ale trudno. Na razie musi im to wystarczyć. Wróciłem do przeglądania telefonu, w którym pooglądałem parę fanartów ze mną i Dreamem i wysłałem je Clayowi. Po jakimś czasie przyszła wreszcie ta pizza, więc zapłaciłem i zaniosłem ją do kuchni, wcześniej wołając pizzojady.
Myślałem że nie będą chcieli jeść tej pizzy, a tu proszę. Wpierdalają aż im się uszy trzęsą. Podebrałem im jeden kawałek i sam sobie zjadłem. Jak to dzieci, jak zwykle nabrudziły, więc musiałem po nich posprzątać. Powiem szczerze, że wyczerpujące jest bycie rodzicem.
Time skip
Minęły już jakieś dwie godziny, a to co te bachory zrobiły z mieszkaniem, to jest istny burdel. Na pewno nie zdążę tego posprzątać przed powrotem Dreama. Wszędzie było wszystko poprzewracane, wszystko było obślinione, obrzygane i brudne, i w dodatku po całym salonie walały się pluszaki.
Jeden chłopiec zaczął się bawić resztkami spermy Dreama, której nie zdążyłem posprzątać, po tym jak mu robiłem loda. Zaniosłem te smarkacze do kuchni i zacząłem z grubsza ogarniać cały ten syf. W trakcie przyszedł Dream razem z Sapnapem.
- Georgie? Co ty robisz? - zapytał Clay zdejmując buty.
- Czemu tu jest taki chlew? - zapytał Nick patrząc się na salon z obrzydzeniem.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, z kuchni wybiegły gówniaki i zaczęły się przytulać do nóg Sapnapa. Przyciągnął te dzieci jak magnes, widać że ma powodzenie.
- Co to jest? - zapytał Dream wskazując na dzieci
- Sąsiadka mi je zostawiła pod opiekę. Pomożecie mi? Sam już nie daje rady - powiedziałem stękając z niezadowolenia
- Jasne - odpowiedział Dream i przerzucił jednego bachora przez ramię
- Clay! Delikatniej! To są małe dzieci! - krzyknął Sapnap wytrzeszczając oczy
- Skoro jesteś taki mądry, to sam się nimi zajmij - stwierdził Clay
- Dobra, chodźcie dzieci! - zawołał i zaprowadził je do pokoju gościnnego
Posprzątałem z Dreamem salon po czym usiedliśmy na kanapie. Blondyn mnie przytulił, bo nie zrobił tego od jego powrotu, a ja pocałowałem go w policzek.
- Skąd on umie się zajmować dziećmi? - zapytałem
- Pewnie trenuje bo szykuje się do macierzyństwa z Karlem - zażartował blondyn na co się roześmiałem
- W ogóle co tu robi Sapnap? - zapytałem
- Przyszedł do nas na noc, właściwie to nie wiem czemu, ale jest naszym przyjacielem więc go przyjąłem. - odpowiedział obejmując mnie ramieniem
Po chwili do salonu wszedł Sapnap i usiadł koło nas
- Śpią - powiedział kładąc palec na ustach.
Widzę że się wczuł w tą opiekę nad dziećmi, spodobało mu się, mimo że to do niego nie podobne. Według mnie nadawał się na ojca, tym bardziej z Karlem. Może kiedyś założą rodzinę?
----------------------------------------------------------------
Dobra wstawiłam dwa rozdziały bo mi się nudziło a z nudów się uczyć nie będę XDD
Co do tych imion niektórych, to przepraszam musiałam XDDDHGCGHN
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top