Rozdział 29
Pov Dream
Obudził mnie Tommy pstrykający tyć przed moja twarzą.
- Obudź się wielkoludzie - powiedział i zaśmiał się swoim charakterystycznym śmiechem
Podniosłem się i ogarnąłem ze George przecież spał na mnie, wiec kiedy się podniosłem spadł z hukiem na podłogę.
- Zabije cię Dream - powiedział przebierając oczy - teraz boli mnie dupsko
- Ciesz się ze boli cię od upadku a nie od - zacząłem ale po chwili Tommy mi przerwał
- Ekhem jestem w pokoju
- Dobra, która godzina? - zapytał George wstając z podłogi
- Równo ósma, nie mam nic w lodowce wiec musimy coś zamówić - odpowiedział Tommy
- Ósma? Na chuj mnie budzisz tak wcześnie, tak to bym spał jeszcze jakieś piec godzin - powiedziałem wydając z siebie pomruk niezadowolenia
- Wstawajcie a ja zamówię jakieś jedzenie, tylko płacicie za siebie - powiedział i wyszedł z pokoju
Wstałem i zacząłem się przebierać. Podczas zmieniania koszulki, George do mnie podszedł i przytulił od tylu. Dopiero co wstałem a on już się stęsknił i potrzebuje dotyku, słodkie.
- Georgiee daj mi założyć koszulkę - powiedziałem i się do niego odwróciłem
- Ale ty jesteś taki ciepłyyyy, a mi jest zimno- odpowiedział i przytulił mnie jeszcze mocniej
Teraz byłem mocno ściśnięty przez mojego chłopaka przez co miałem pewne trudności w oddychaniu, ale przecież dla niego wszystko. Oddałem przytulasa i chwile po tym George postanowił również się przebrać. Założył oczywiście moja bluzę, pod argumentem ze jest mu zimno. Przewróciłem oczami i uśmiechnąłem się do siebie, może nawet się zarumieniłem. Brunet wychodząc z pokoju pocałował mnie w usta i rozczochral włosy. Poprawiłem włosy przy lustrze i również opuściłem pokój. Wchodząc do kuchni zobaczyłem ze chłopaki akurat rozpakowuje jedzenie które przyniósł im chwile wcześniej dostawca. Zabrałem swojego kebaba i usiadłem do stołu zajadając się nim. Po skończonym jedzeniu spakowaliśmy swoje rzeczy z powrotem do walizki i pożegnaliśmy się z przyjacielem. Lot mieliśmy za półtorej godziny wiec wyszliśmy z domu i pokierowaliśmy się do samochodu. Wsiedliśmy a ja włączyłem nasza playliste. Cała drogę na lotnisko śpiewaliśmy i tańczyliśmy, wiec tak droga minęła nam szybciej. Dojechaliśmy na lotnisko i zostało nam jeszcze pół godziny, wiec odłożyliśmy nasze bagaże na taśmę i zostało nam tylko czekać aż nasza bramka się otworzy.
- Nareszcie do domu - powiedział Gogy łapiąc mnie za rękę
Uśmiechnąłem się do niego i pocałowałem w czoło
- Będzie mi się nudzić w samolocie - odparłem
- Będziesz spał mogę się założyć, z reszta ja tez - zaśmiał się George
Porozmawialiśmy jeszcze trochę i po jakimś czasie ogłoszone ze nasza bramka została otwarta. Zajęliśmy miejsca i po kilkunastu minutach dolecieliśmy. Tak jak George obstawił, tak się wydarzyło, mianowicie zasnąłem i spałem prawie cały lot. To pewnie wina tego ze spaliśmy z Georgem razem na jednoosobowym łożku. Kiedy ładowaliśmy George zaczął mnie szturchał abym się obudził. Udało mu się osiągnąć swój cel i po chwili mogliśmy już wysiadać. Cieszyłem się ze jesteśmy z powrotem w Orlando. Wysiedliśmy i z duma zaciągnąłem się tutejszym powietrzem. Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do domu. Kiedy dojechaliśmy do celu weszliśmy do środka i rozpakowaliśmy rzeczy.
- Przydałoby się spotkać z Sapnapem, zadzwonię do niego - powiedziałem kiedy opróznilismy walizki
- Dobry pomysł - uśmiechnął się brunet
Zadzwoniłem wiec do przyjaciela i po kilku sygnałach odebrał
- Hej ziom! Jak tam u rodziców Georga? - powiedział radośnie
- Opowiem ci wszystko, masz czas zeby się spotkać? - zapytałem i po chwilowym zawahania Nicka usłyszałem odpowiedz
- Umm wiesz co, jestem bardzo chory - powiedział i zakaszlał. Brzmiało to mało legitnie ale powiedzmy ze mu wierze
- Szkoda hah. Zdrowia w takim razie - powiedziałem na co przyjaciel od razu się rozłączył
Wróciłem do naszej sypialni gdzie zastałem George'a robiącego coś przy komputerze
- I co? Sapnap przyjedzie? - zapytał od razu gdy wszedłem
- Nie, dziwnie się zachowywał - odpowiedziałem siadając mu na kolanach
- Dziwnie to znaczy?
- Kiedy zapytałem o spotkanie, od razu zmienił mu się głos i zaczął się jąkać
- Dziwne - odparł brunet - Grasz ze mną?
- Musze iść do sklepu, nic przecież nie mamy
- Może pójdę z toba? - zaproponował chłopak
- Nie trzeba, graj sobie kochanie - zaśmiałem się na ostatnie słowo i namiętnie go pocałowałem. Chłopak mocno się zarumienił i schował twarz w dłoniach
Zaśmiałem się i wyszedłem z domu. Kierowałem się powoli do pobliskiego supermarketu i nagle zobaczyłem niedaleko niego grupkę ludzi, mniej więcej w moim wieku. Podszedłem bliżej i to co zobaczyłem zamroziło mi krew w żyłach. Obok sklepu stał sobie jak gdyby nic Sapnap razem z Karlem, Darrylem i Techno. Wszystko fajnie ale Nick mnie okłamał. Powiedział ze jest strasznie chory a tak naprawdę stoi i się śmieje w najlepsze z przyjaciółmi. W dodatku ani trochę nie wyglada na chorego. Wszystko rozumiem ale po co kłamał? Mógł powiedzieć ze nie ma czasu bo wychodzi ze znajomymi, a wcisnął mi kit o chorobie, mi, najlepszemu przyjacielowi z dzieciństwa. Zrobiło mi się przykro wiec wróciłem do domu żeby mnie nie zauważył.
—————————————
Rozdział pisany na telefonie!!!
możecie pisać co chcecie zobaczyć w tej książce bo nie mam pomysłów
I dziękuje za 20k wyświetleń❤️
Mimo ze nie obchodzę świat wielkanocnych to życzę wszystkim udanych i wesołych świat💙🐣
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top