Rozdział 18
Pov George
Dojechaliśmy do domu. Razem we trójkę usiedliśmy na kanapie rozmawiając o tym co zaszło na dzisiejszej imprezie. Z jednej strony cieszyliśmy się że Mariola leżała w szpitalu a z drugiej strony mieliśmy obawy że Sapnapa spotkają konsekwencje za to co zrobił. Mimo wszystko staniemy w jego obronie. Pisałem i dzwoniłem wielokrotnie do Willa ale ten nie reagował. Zakładam że siedział teraz w szpitalu, obrażony na nas i zamartwiał się nad tą swoją koleżaneczką Mariolą. Szczerze mam nadzieje że zdechnie. Kiedy to się stanie będę skakać po jej grobie i obsmaruje jej trumnę gównem.
Po kilkunastu minutowej rozmowie, stwierdziliśmy że pojedziemy do szpitala sprawdzić co się dzieje i wytłumaczyć wszystko Wilburowi. W sumie należą mu się wyjaśnienia bo kompletnie nie wie dlaczego Nick to zrobił. Wstaliśmy z kanapy i wskoczyliśmy do samochodu Sapnapa. Po parunastu minutach znajdowaliśmy się przed szpitalem. W pośpiechu weszliśmy do środka, rozglądając się po szpitalu. Podszedłem do recepcji i zapytałem o Mariole. Otrzymałem że znajduję się w sali 65 która jest tuż za rogiem. Udaliśmy się w stronę tej sali i ujrzeliśmy Wilbura siedzącego na jednym z krzesełek na korytarzu. ten kiedy nas zobaczył zerwał się gwałtownie z krzesła i podszedł do nas bliżej agresywnym krokiem.
W - Co ty do kurwy zrobiłeś Sapnap - powiedział zwracając się do Nicka lekko wkurwiony
S - Miałem powód - oznajmił i we trójkę opowiedzieliśmy przyjacielowi całą naszą historię związaną z Mariolą.
W - Ale z niej suka, od początku mi w niej coś nie pasowało, wydawała się jakaś jebnięta. Ale to nie zmienia faktu że wypchnąłeś ją przez okno! - powiedział śmiejąc się
D - Dobra trochę go poniosło, ale należało jej się
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym Wilbur opuścił szpital, mając w dupie dalszy los Marioli.
- Kochanie, wracajcie do domu, ja tu jeszcze chwilkę zostanę i potem wrócę taksówką - powiedział Clay przytulając mnie. Wiedziałem że ma jakiś chytry plan
- Dobra, tylko nie przesadzaj. Kocham cię - powiedziałem i razem z Sapnapem opuściliśmy szpital
Pov Dream
Kruszynka z Sapnapem opuścili szpital, co oznaczało że mogę rozpocząć mój jakże chytry i genialny plan. Wślizgnąłem się do sali numer 65 i zobaczyłem Mariolę leżącą na łóżku szpitalnym. Była w śpiączce. Idealnie. Miała podpiętą kroplówkę i masę innych urządzeń. Podszedłem bliżej i po prostu odpiąłem z kontaktu wszystko co było tylko możliwe. Urządzenia przestały pikać i pracować. Zadowolony z siebie opuściłem salę zamykając za sobą drzwi. Odszedłem trochę i zza rogu obserwowałem dyskretnie całą sytuację. Po kilku minutach do sali wszedł lekarz i zaczął głośno krzyczeć, wołając o pomoc. Do pomieszczenia wbiegły pielęgniarki oraz inni lekarze. Usłyszałem tylko że pacjentce zagraża życie więc ucieszony wybiegłem ze szpitala.
Zamówiłem taksówkę która przyjechała po paru minutach. Dostałem się pod dom i od razu wkroczyłem do środka. W progu rzucił sie na mnie od razu George.
- I co zrobiłeś? - powiedział i mnie pocałował
- Odpiąłem jakieś kabelki - zacząłem powoli - i ma zagrożone życie!!! - powiedziałem i złapałem Georga za ręce. Oboje skakaliśmy ze szczęścia piszcząc i krzycząc w najlepsze. Po chwili podbiegł do nas Sapnap, dziwiąc się naszym zachowaniem.
- Ma zagrożone życie - powiedział George i się roześmiał jeszcze głośniej
- To wspaniale!!!! Mam nadzieje że umrze - wykrzyczał Nick
Kiedy emocje nam opadły to postanowiliśmy pójść już spać. Było późno więc Sapanap wrócił do siebie i zostaliśmy sami z Georgem. Położyliśmy się do łóżka i zasnęliśmy wtuleni w siebie.
Pov George
Obudziłem się około godziny 11. Clay'a nie było już w łóżku. udałem się do kuchni, ale tam również go nie było. Zajrzałem do łazienki i zauważyłem chłopaka przysypiającego w wannie. Szturchnąłem go lekko żeby czasem się nie utopił.
- Hej, nie zasypiaj w wannie - powiedział cicho
- Już wychodzę - odpowiedział na co podałem mu ręcznik i wyszedłem.
Po chwili chłopak wyszedł z łazienki ubrany w ręcznik
- Zapomniałem ubrań - powiedział i się zaśmiał
Wziął ubrania i wrócił do łazienki w celu przebrania się. Po kilku minutach dostałem telefon od Willa. Odebrałem i usłyszałem złe wiesci
- Mariola się wybudziła ze śpiączki - zaczął
- Kurwa jebana mać! Gorzej być chyba nie mogło
- No wiem właśnie, ze szpitala wychodzi za dwa dni. Coś czuje że jeszcze bardziej będzie próbowała poderwać Clay'a - powiedział na co wyraźnie posmutniałem
- Trzeba jej sie pozbyć
- I to jak najszybciej
- Lekarze tez mnie poinformowali że ledwo co ją uratowali
- Mogli się nie starać! Debile, przez nich moje życie nie będzie idealne
- Pomyślę nad tym jak się można jej pozbyć. Na razie!
- Pa - powiedziałem i zakończyłem rozmowę.
TIME SKIP
Minęły już 2 dni co oznaczało że Mariola wyszła już ze szpitala. Aż strach gdziekolwiek wychodzić bo jeszcze ją spotkamy. Ale zakupy same się nie zrobią same. Niestety. Musieliśmy wyjść do sklepu, ponieważ inaczej umarlibyśmy z głodu. Na pewno nie będziemy wychodzić pojedynczo, razem będzie bezpieczniej. Wyszliśmy z domu z nadzieją że nie spotkamy dzisiaj tej laski. Ale niestety, szczęście nam nie dopisało. Niedaleko nas zobaczyliśmy dziewczynę na wózku inwalidzkim. Zaczęliśmy uciekać, ale to na nic. Nie wiem jakim cudem ona tak szybko zapierdalała na tym wózku. Dogoniła nas.
- Wasz jebnięty przyjaciel wyjebał mnie przez okno! - powiedziała stając wózkiem przed nami
- Zauważyłem - powiedziałem
- Przez niego mam złamane żebra!!!
- Nie nasz problem, chodź George, idziemy - powiedział Clay i chwycił mnie za rękę
- Chyba nie myślicie że złamane żebra powstrzymają nie przed zdobyciem ciebie - powiedziała zwracając się do Clay'a - dzięki temu wózkowi jestem jeszcze szybsza
- Mówiłem ci tyle razy. To mój chłopak!!!! - wykrzyczałem zdenerwowany
- A ciebie czas się pozbyć - wysyczała skupiając na mnie swój wzrok
Dziewczyna wjechała wózkiem prosto w moje nóżki. Przewróciłem się i zajęczałem z bólu. Clay natychmiast pomógł mi wstać i mnie przytulił. Podszedł do Marioli i złapał za jej wózek. Zaczął prowadzić ją prosto w stronę jeziora.
-Zostaw mnie!!! - krzyczała Mariola, lecz na próżno. Nic teraz nie powstrzyma mojego chłopaka
Wrzucił ją wraz z wózkiem do głębokiego jeziora. Dziewczyna wypłynęła na powierzchnie a jako że nie potrafiła chodzić bez wózka to nie mogła się ruszyć. Pośpiesznie wróciliśmy do domu bo nie mieliśmy siły iść na zakupy. usiedliśmy na kanapie i Dream zaczął oglądać moje nogi. Były tylko w siniakach i lekkich skaleczeniach więc posmarował mi jakąś maścią i nalepił plastry na rany.
-Co z zakupami? - zapytałem - nie mamy co jeść
- Napisałem do Sapanapa, on przywiezie nam parę rzeczy - odpowiedział i mnie przytulił
---------------------------------------------------------------------------------
ehhhh jest kolejny rozdział
około 1020 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top