Rozdział 35

Violet

Maya i Garry zajęli miejsca z przodu auta, podczas gdy ja, Matt i Dean, zostaliśmy na zewnątrz, przyglądając się im z niedowierzaniem. Naprawdę nie zauważyli, że wystarczy chwila i znów możemy skoczyć sobie do gardeł?

Garry uchylił szybę i przyjrzał się nam uważnie.

– Maya zaklepała to miejsce na cały dzień, a ja nie zamierzam pozwolić żadnemu z Was prowadzić. – Wzruszył ramionami.

Zirytowana przewróciłam oczami i nawet nie patrząc w stronę chłopaków wsiadłam do środka. Matt od razu rzucił się za mną i zajął środkowe miejsce.

– Chyba żartujesz – prychnęłam.

– Chyba nie myślisz, że pozwolę ci obok niego siedzieć – wyszeptał w odpowiedzi.

Wściekła odwróciłam twarz w stronę okna i poczułam, jak samochód ugina się pod ciężarem Deana. Matt kilka razy przeklął pod nosem, po czym zaczął się na mnie wpychać. Garry nie zdążył nawet odpalić silnika, kiedy jego łokieć uderzył mnie w pierś.

– Uważaj trochę! – Złapałam się za bolące miejsce i zaczęłam rozmasowywać. Maya parsknęła rozbawiona, a Matt wlepiając wzrok w mój biust, ponownie zaczął mnie wkurzać.

– To nie moja wina, że twój nowy gach rozmiarem przypomina wieloryba – wymamrotał obrażony.

– Stary, przysięgam, że jak się zaraz nie zamkniesz, to ci w końcu wpierdolę.

– Ach tak? – Matt odwrócił się w jego stronę, ponownie waląc mnie łokciem w pierś. – Prędzej ci bark wyskoczy, nim mnie trafisz tym nadmuchanym balonem.

Maya rzuciła powłóczyste spojrzenie Deanowi i zachichotała pod nosem, podczas gdy ja próbowałam odepchnąć Andrewsa od siebie. Zacisnęłam zęby i użyłam całej siły, ale on wpychał się na mnie coraz bardziej.

– No nie wiem, Matty. Jak dla mnie to te bicki wyglądają raczej jak broń śmiercionośna niż dmuchane balony. – Maya puściła Deanowi oko.

Garry spojrzał na nią z naganą, a ja jęknęłam w duchu. Samochód pełen idiotów. Może powinniśmy nakręcić telenowelę?

– Zamknij się, Maya. I przestań się tak na niego, kurwa, gapić! – Andrews odwrócił głowę w moją stronę. – A ty przestań mnie na niego popychać!

– Dobra, dosyć. – W końcu Garry nie wytrzymał. – Violet, na środek.

– Nie będzie siedziała na środku! – Matty chwycił mój nadgarstek.

– Albo usiądzie na środku, albo nigdzie nie jedziemy. A Ty Maya, patrz do przodu!

Sfrustrowana otworzyłam drzwi i wysiadłam z pojazdu, ale ten kretyn przesunął się tylko na moje miejsce i przyglądając mi się z szyderczym uśmiechem, uniósł brwi. Chciałam przejść na drugą stronę pojazdu, ale Garry zatrzymał się przy ruchliwej ulicy, a światła właśnie zmieniły się na zielone. Byłam naprawdę o krok od przeistoczenia się w pieprzonego Freddiego Krugera i wymordowania wszystkich we śnie. Z wciąż niemalejącą frustracją, wsadziłam nogę do samochodu.

Nie chce mnie wpuścić? Nie ma sprawy. W takim razie mnie popamięta.

Przeniosłam jedną nogę na środek auta i z całą siłą uderzyłam Matta tyłkiem w krocze.

– Ja pierdolę! – Chwycił mnie za biodra i przycisnął czoło do mojego karku, aż przeszły mnie dreszcze. – Ty jesteś nienormalna! – jęknął.

Uśmiechnęłam się z satysfakcją pod nosem, kiedy nagle poczułam, jak rośnie mu wzwód. Przestało mi być do śmiechu, bo nie o to do cholery mi przecież chodziło! Spróbowałam się unieść, żeby zająć w końcu właściwe miejsce, ale ten idiota, ścisnął mnie mocniej, ciągnąc z powrotem do siebie. Efekt był taki, że zamiast do góry, przesunęłam się lekko w przód i dosłownie otarłam się o jego nabrzmiałego penisa. Matt wciąż przyciskał czoło do mojego karku i wyczułam, jak się uśmiecha. Ten uśmiech w połączeniu z niewielkim tarciem, jakie przed chwilą wywołał, sprawił, że od razu zmiękły mi nogi. Jestem, kurwa, nienormalna. Po dwóch kolejnych próbach i moim głośnym warknięciu w końcu mnie puścił i pozwolił bezpiecznie opaść na siedzenie. Wzięłam drżący oddech, starając się opanować rumieniec i nie dać po sobie poznać, że się podnieciłam, kiedy zorientowałam się, że wszyscy się na nas gapią. O ile to możliwe, zrobiło się jeszcze bardziej niezręcznie. Dean pierwszy odwrócił wzrok. Z zamyśloną miną przykleił go szyby po swojej drugiej stornie i niemal niezauważalnie przesunął nogę, tak by się ze mną nie stykać. Ale ja to zauważyłam. Po prostu świetnie. W tym samym momencie Matt przycisnął swoje udo do mojej drugiej nogi, wywołując w dole mojego brzucha skurcz. To się musiało skończyć. Skrzywdził mnie. Zdradził. Moje ciało nie powinno reagować w ten sposób, a jednak poczułam, jak się rozluźniam w odpowiedzi na jego dotyk. Też musiał to wyczuć, bo prychnął rozbawiony i chwycił moją dłoń. Umieścił ją między naszymi nogami, w sposób uniemożliwiający Deanowi, dojrzenie tego uścisku i zaczął pocierać ją kciukiem. Nie chcąc wywoływać dalszych scen, po prostu mu na to pozwoliłam. Garry w końcu się odwrócił i ruszył, a Maya uniosła brwi. Dopiero teraz zauważyłam, jaka jest blada.

– Więc... – zaczęła, przeciągając samogłoski. – Może opowiecie nam teraz, co się stało.

Przewróciłam oczami, modląc się w duchu, żeby to się już zakończyło. Naprawdę miałam dość. Chciałam tylko wrócić do domu, przeprosić Deana i zamknąć się w swoim pokoju, żeby w spokoju poszukać jakiegoś kursu, dla walniętych lasek, które zakochują się w nieodpowiednich facetach. Już myślałam, że nikt nie odpowie, kiedy Matt postanowił się odezwać, ponownie wywołując piekło.

– Więc, Maya, wyobraź sobie, że moja dziewczyna, Violet, wybrała się na randkę ze swoim dupkowatym sąsiadem, w dzień, kiedy mieliśmy ostatecznie przypieczętować nasz związek.

Że co? Mieliśmy co zrobić? Czy on do reszty zwariował?!

– Co?

Jego kciuk przestał kreślić kółka na mojej dłoni, dokładnie w chwili, w której zorientowałam się, że nie powinnam mu na to pozwalać.

– Stary, kurwa! – Dean oderwał wzrok od okna i spojrzał na niego z wyraźną irytacją. – Ile razy trzeba ci powtarzać, żeby do ciebie dotarło? Violet. Nie. Jest. Zainteresowana – wysyczał dobitnie.

– I nie jestem twoją dziewczyną – dodałam.

Garry gwizdnął cicho z przedniego siedzenia.

– Ależ jest, dupku. – Oczywiście, Andrews postanowił mnie całkowicie zignorować. – Jeszcze kilka dni temu, błagała, żebym ją wziął na pralce w jej mieszkaniu.

No nie. Tego było już za wiele!

– Matty... – Maya jęknęła przeciągle, ale nie dałam jej nic więcej powiedzieć.

– Skończ! Przestań! Po prostu zamknij się już! – Zamknęłam oczy i desperacko potarłam skronie, próbując się uspokoić. W samochodzie zapanowała całkowita cisza. – Widziałam cię – wyszeptałam w końcu. – Widziałam cię z Lorą May. Zadzwoniłam do ciebie, a ty mnie okłamałeś. – Otworzyłam oczy i spojrzałam w jego piękną, zszokowaną twarz. – Widziałam cię. Wiem, że nie wyjechałeś.

– Vio, posłuchaj, to nie tak. – Matt przekręcił się szybko w fotelu, siadając przodem do mnie. Próbował złapać mnie za rękę, ale ją zabrałam. – Przysięgam, że to nie to, co myślisz. Nie zdradziłem cię.

– Nie zdradziłeś? Matt, my nigdy nie byliśmy w związku. – Z jego spojrzenia wyzierał ból, jakiego dawno u niego nie widziałam. Miałam ochotę przytulić się do niego i po prostu udawać, że nic się nie stało. Prawda była taka, że byliśmy w związku. W moim sercu byliśmy razem. To, co robiliśmy, to nie były tylko hormony. Matt mnie wspierał. Opiekował się mną, kiedy byłam chora. Rozśmieszał mnie. Był moim przyjacielem. Zawsze był moim przyjacielem, nawet kiedy udawał, że nie istnieję, jak wtedy w klubie z Garrym i Sal.

Opanowałam łzy i wzięłam się w garść.

Z tego i tak nigdy by nic nie wyszło.

– Ty po prostu dobitnie mi o tym przypomniałeś.

Ku mojemu zaskoczeniu, Matty zamknął usta i odwrócił twarz w kierunku okna. Więc jednak to możliwe, osiągnęliśmy apogeum niezręczności. Przez chwilę w aucie panowała cisza, przerywana jedynie świszczącym oddechem Andrewsa. Podrygiwał nerwowo nogą i zaciskał oczy, delikatnie kręcąc głową. W końcu nie wytrzymał.

– To wszystko twoja wina! – wrzasnął, a mnie aż zatkało. Jak to moja wina?! – Wiedziałem, kurwa, po prostu wiedziałem, że twój powrót zwiastuje same kłopoty!

O boże. Bredził. Odbiło mu totalnie.

– Matty... – Maya jęknęła, odwracając się powoli w naszą stronę. Okej, a więc to o nią chodziło.

Zaraz, to wcale nie okej. Co za skończony palant! Chyba go porąbało, jeśli myśli, że może zwalić winę na swoją siostrę.

– Jej wina? A co, może to ona kazała ci się spotkać z Lorą? Jak możesz, Matt?! To nie jej wina, że nie potrafisz utrzymać kutasa w spodniach!

Andrews spojrzał na mnie, a w jego oczach nie było już śladu bólu, tylko czysta furia. Prychnął i zaczął nerwowo pocierać się po klatce piersiowej w okolicy serca.

No to jest nas dwoje, kolego. Z tym, że moje już pękło.

– To jest moja wina, Violet.

– Maya, przestań. Nie możesz go ciągle bronić. On...

– On cię okłamał, żeby mnie chronić. – Przerwała mi. – Nie spał z Lorą. Spotkał się z nią, żeby dowiedzieć się, co mi sprzedała.

– Co?

Boże, już nic z tego nie rozumiałam.

– Ja... – Ale nie dokończyła. Zamknęła oczy i odwróciła się z powrotem do przodu. Patrzyłam na nią z niedowierzaniem, a potem spojrzałam na Matta, ale on też nie zwracał na mnie uwagi. Chryste, zaraz oszaleję.

Garry, zerknął na mnie w lusterku, odchrząknął, a potem zaczął wszystko wyjaśniać.

– Maya się naćpała. Miała potworny zjazd. Chyba nawet przedawkowała, choć na szczęście obyło się bez szpitala. Matt spotkał się z Lorą, bo Maya nie chciała powiedzieć nam co zażyła. Nie mógł ci nic powiedzieć, bo Maya, prosiła, żebyśmy ci nie mówili.

– Słucham? – Popatrzyłam na wszystkich po kolei z niedowierzaniem, aż w końcu zatrzymałam wzrok na dziewczynie, z którą naprawdę byłam gotowa się zaprzyjaźnić. – Jak mogłaś? – wyszeptałam. – Zaufałam ci. Obiecałaś, że będziesz mnie informować.

Garry zatrzymał się pod moją kamienicą, a Maya, wciąż na mnie nie patrząc, zaczęła pociągać nosem na przednim siedzeniu. To, dlatego była taka blada. O mój Boże! Przecież mogło jej się coś stać! Ubłagała mnie, żebym nie mówiła Mattowi o sytuacji z centrum handlowego, o Ogarze, a ja jak skończona kretynka jej posłuchałam! Może gdybym od razu do niego zadzwoniła i wszystko mu wyjaśniła, nie doszłoby do tej całej popierdolonej sytuacji. A potem jeszcze kazała jemu okłamać mnie!

Tego było już za wiele. Nie mogłam na nich patrzeć. Potrzebowałam przerwy od obydwojga Andrewsów i całego tego syfu, w który mnie wplątali.

Dean, jakby czytał mi w myślach, chwycił za klamkę i wysiadł, rzucając krótkie: „Dzięki za podwózkę." Kiedy wysuwałam się za nim z siedzenia, Matt chwycił rąbek mojej sukienki i w końcu na mnie spojrzał. Rzuciłam krótkie „nie", więc odpuścił, nie zadając więcej pytań. Weszłam do klatki w towarzystwie Deana, a kiedy byliśmy już pod drzwiami, wymamrotałam przeprosiny. Dean uśmiechnął się lekko i mnie przytulił. Zacisnęłam palce na jego koszulce, a on zaśmiał się cicho.

– Naprawdę, Violet, nie mam pojęcia co ty widzisz w tym popaprańcu. – Parsknęłam śmiechem, w duchu dziękując, że tym razem obejdzie się bez dramatów. – Mam nadzieję, że się dogadacie, ale gdybyś jednak wcześniej zmądrzała, to wiesz, gdzie mnie szukać.

Pokiwałam głową, starając się zatrzymać łzy.

Dlaczego? Dlaczego nie mogłam po prostu wybrać jego?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top