Rozdział 25
Violet
Leżałam w łóżku i oddychałam głęboko. Oczyszczałam umysł i próbowałam lewitować. Wiedziałam, że w końcu mi się to uda. Po prostu teraz miałam wyraźne problemy ze skupieniem uwagi. Pokręciłam głową. Skup się Violet, bo inaczej nigdy nie zaśniesz! Wzięłam kolejny głęboki wdech i zaczęłam cicho mruczeć.
– Ommm....
Ale co on miał na myśli, mówiąc „Kiedy już zostanie moją żoną"? I w dodatku gadał do moich sutków! Czy on naprawdę chciał, żebym...?
Nie, na pewno nie. Upił się i ujarał. Pewnie sam nie wiedział, o czym bredzi.
Ja chrzanię, co się ze mną działo?! Matt już dawno spał, a ja leżałam tu i rozmyślałam o nim jak kretynka! Zerknęłam na niego kątem oka. Trochę było mi głupio, że zmusiłam go do oddania mi całej kołdry. Pewnie zmarzł. Odwróciłam się na bok i teraz już bez najmniejszego skrępowania taksowałam wzrokiem jego sylwetkę. Miał na sobie koszulkę, ale podwinęła się we śnie, ukazując kawałek kości biodrowej.
Cholera, on nawet biodra miał seksowne!
Przełknęłam głośno ślinę. Sam fakt, że Andrews leżał teraz ze mną w jednym łóżku, sprawiał, że miałam wilgotno w majtkach. Jego majtkach.
Boże, spalę się ze wstydu.
Zacisnęłam mocno powieki. Chyba popadłam w nimfomanię. W dodatku cierpiałam na skrajny debilizm. Co mi strzeliło do głowy, żeby zabraniać mu się dotykać?! Chciał robić ze mną wszystkie te niegrzeczne rzeczy, o których myślę w kółko od kilku tygodni, a ja go odepchnęłam! Dlaczego ja go odepchnęłam?!
Byłam zwyczajnym tchórzem. Seks to przecież nic wielkiego. Moglibyśmy to zrobić. Jeszcze kilka godzin temu c h c i a ł a m to zrobić. Czy ja naprawdę musiałam się przejmować przeszłością? Może ona wcale mnie nie dogoni? Może moglibyśmy być szczęśliwi?
Wyciągnęłam rękę i okryłam go kołdrą. Chciałam cofnąć dłoń, ale w tym momencie musnęłam niechcący jego klatkę piersiową. Zadrżałam.
A gdyby tak go podotykać? Tylko odrobinkę, z ciekawości. Przecież i tak nie zauważy. Śpi całkowicie upalony, a mi może trochę by ulżyło.
Przysunęłam się do niego, wpasowując ciałem w jego ciało.
Odbiło mi. Jestem tego pewna, ale już za późno, żeby się wycofać. Już widzę, jak będę się tłumaczyć w sądzie. „Panie sędzio, ale ja byłam pewna, że on śpi. Naprawdę nie chciałam, żeby tak to się skończyło. To miało być tylko drobne macanko, sama nie wiem, jak doszło do tego aktu. Przysięgam".
Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi i zagryzłam wargi, żeby się nie roześmiać. Jestem wariatką. Obmacywałam śpiącego typa i miałam przy tym frajdę jak pięciolatek w aquaparku.
Zaczęłam kreślić palcem kółka wokół jego piersi i zacisnęłam mocniej nogi. Miałam ochotę skakać pod sufit z radości. Pierwszy raz dotykałam go bez skrępowania.
Zsunęłam rękę wzdłuż jego brzucha i nim przemyślałam swoją decyzję, wsunęłam dłoń pod koszulkę. Delikatnie prześledziłam mięśnie zarysowujące się w literę V, tuż nad linią bokserek. Ponownie zagryzłam wargę, tłumiąc chichot. Zatrzymałam dłoń i zacisnęłam oczy. Miałam ochotę zjechać niżej, ale to byłaby przesada.
– To kurewsko nie fair, że tylko ty możesz mnie dotykać. – Usłyszałam zaspany głos Matta i momentalnie zalała mnie fala paniki.
Byłam pewna, że śpi!
Uniosłam rękę i już chciałam ją zabrać i odsunąć się od niego, ale on chwycił mój nadgarstek, uniemożliwiając mi taktyczną ucieczkę.
– Masz mi coś do powiedzenia, Violet?
– Ja nie... – Zaczęłam się jąkać. Chryste, ratunku! – To nie tak jak myślisz.
Andrews odwrócił się w moją stronę. Był tak blisko, że stykaliśmy się nosami.
– A jak? – szepnął, wsuwając nogę między moje uda.
Starałam się nie reagować na tą nagłą bliskość, ale ja, a moje ciało to najwyraźniej dwa różne organizmy. Mózg krzyczał: „Statek zatonął, ratuj się kto może!", a moje sutki: „Jebać to! Najwyżej się trochę podtopimy!".
– Ja... – Czułam, jak gorąco rozlewa się po mojej twarzy. Bogu dzięki, że było ciemno. Może dzięki temu Matt nic nie zauważył. – Chciałam okryć cię kołdrą, ale się zaplątałam i...
– Violet...?
Przyłożył mi palec do ust, nakazując ciszę. Ledwo się powstrzymałam, żeby go nie zassać.
Pora na terapię, Violet. Idź do seksuologa, nim będzie za późno, bo jak tak dalej pójdzie, to wylądujesz na ciemnej ulicy, udając, że łapiesz stopa w nadziei na szybkie bzykanko w krzakach.
– Hmm?
– To było jakieś piętnaście minut temu. Zdecydowanie dużo wcześniej niż kiedy zaczęłaś się dobierać do moich majtek.
No i koniec. Po mnie. Teraz to już na pewno zamkną mnie w więzieniu za molestowanie. Swoją drogą, ciekawe, czy są specjalne oddziały dla napastliwych kobiet? Oby nie, bo pewnie nie przetrwałabym tam nawet minuty. Musiałabym zapuścić wąsy, stworzyć własny harem i ...
– To było cholernie miłe. I zajebiście seksowne.
Zaraz. Co?
Już miałam zacząć przebierać nogami z radości, że jednak nie pójdę siedzieć, kiedy uzmysłowiłam sobie, że to jednak nie byłoby takie najgorsze. Zważając na moją obecną sytuację przydałyby się jakieś kraty albo chociaż pas cnoty, bo jak tak dalej pójdzie, to do rana moja trzyletnia abstynencja seksualna odejdzie w zapomnienie.
Chryste! Co ja sobie wyobrażałam? Przecież my nie możemy tego zrobić!
Fakt, tym razem się ogoliłam, wymyłam, a nim zeszłam na dół po Matta, wypsikałam się tam perfumami – co swoją drogą, było zajebiście złym pomysłem, ale kto wie, co się ze mną dzieje w środku?! A jeśli całkiem się zrosłam? Czy to możliwe, żeby stać się dziewicą po raz drugi? A co, jeśli tak się zacisnę, że będziemy musieli jechać do szpitala, żeby go ze mnie wyjęli?! Ostatnio nie miałam czasu, żeby ćwiczyć mięśnie kegla, a znając moje szczęście, taka sytuacja wydaje się być wielce prawdopodobna!
– Ja nawet nie mam prezerwatyw! – Nim uzmysłowiłam sobie, co się dzieje, jęk wydarł się z mojego gardła.
Matt znieruchomiał i zaprzestał śledzenia palcem kontur moich ust. Uśmiechnął się drwiąco i przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej.
– Chodź tu, wariatko – parsknął śmiechem, a ułamek sekundy później zagryzł moją dolną wargę. – Ty naprawdę zostaniesz moją żoną.
Panika zaczęła ogarniać moje ciało. Mózg się wyłączył, a przed oczami jarzył się tylko czerwony napis: „Awaria. Wiej!". Myślałam, że już wytrzeźwiał, ale on dalej gadał jak potłuczony. Zaczęłam się stresować, bo może to jego przezwisko „szurnięty Matty", miało jednak głębsze podłoże. Zważając na to, co dziś wyprawiał, było to całkiem prawdopodobne.
A co, jeśli leżę właśnie w łóżku psychopaty?! No bo umówmy się, który normalny facet chciałby przelecieć wariatkę i potencjalną przestępczynię seksualną? A tym bardziej ją poślubić?!
– Ja... – Zaczęłam się miotać, sama nie wiedząc, co teraz powinnam zrobić. – Chyba muszę już iść do domu.
Spróbowałam się wyrwać z jego uścisku, ale on mi nie pozwolił. Jego palce zacisnęły się mocniej na mojej talii, a ja pożałowałam, że nie mam przy sobie inhalatora albo chociaż gazu pieprzowego.
– Violet, oddychaj.
Wziął głęboki wdech, prezentując, co sama powinnam zrobić. Poszłam jego śladem, ale zamiast się uspokoić, dostałam bólu głowy. Myśli kołatały się we mnie, chaotycznie obijając się o wnętrze czaszki,
Matt delikatnie pieścił okolice wokół moich dołeczków Wenus i patrzył na mnie intensywnie. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi i oparłam dłonie na umięśnionej klatce piersiowej. Nie wiem, jak on to robił, ale odkąd zaczął kreślić te magiczne kształty, moje ciało stopniowo się rozluźniało. Wtuliłam się w niego mocniej, błagając w myślach, żeby nie przestawał.
I nie przestał. Zamiast tego, robił to coraz wolniej, ale z większym naciskiem. Czułam, jak znów wzbierają we mnie emocje, ale tym razem to nie był strach. On chyba czuł to samo, bo kiedy wcisnęłam się w niego jeszcze bardziej, poczułam jego podniecenie. W pierwszym odruchu znów chciałam się wycofać, ale zacisnęłam mocno powieki i zamiast tego przesunęłam ustami po jego szyi.
Andrews znieruchomiał, a ja zastanawiałam się, co mi odbiło. Jeszcze przed chwilą chciałam go pozbawić wzroku, używając broni rozpylającej, a teraz miałam ochotę przesunąć językiem po jego obojczyku.
Przez chwilę leżeliśmy nieruchomo, szybko oddychając. Chciałam się ogarnąć i przestać w końcu robić z siebie wariatkę, ale chyba nie było mi to dane. Jego zapach mieszał mi w umyśle, a napięte mięśnie zarysowujące się pod koszulką kusiły, żeby je odkryć. Zagryzłam wnętrze policzka, starając się opanować ogień, który mnie trawił. Zachowywałam się jak nastolatka z zachwianiami emocjonalnymi. Gorzej. Ja zachowywałam się jak zakochana nastolatka-dziewica. A przecież taką nie byłam już od paru dobrych lat!
– Matt?
– Tak? – Jego ciepły oddech zatańczył w moich włosach, przyprawiając mnie o dreszcze. Wokół nas panowała ciężka cisza i ciemność, nadając tej chwili jakiejś dziwnej podniosłości.
– Jesteś moim przyjacielem, prawda?
Poczułam, jak Andrews kiwa głową. Moje serce przyspieszyło, a jego dudnienie było zapewne słyszalne, nawet na drugim końcu ulicy.
– Zwalniam cię z obietnicy – szepnęłam, przypadkiem muskając ustami jego tors.
– Co? – Mięśnie rąk Matta napięły się mocno, ocierając o moją talię. Jedną dłoń zabrał z mojego biodra i przeniósł na podbródek, lekko go unosząc. Zniżył głowę i spojrzał mi w oczy. Wyglądał na zaniepokojonego, choć nie wiem, dlaczego.
Zebrałam całą swoją odwagę i nie uginając się pod ciężarem jego spojrzenia, odpowiedziałam najciszej, jak umiałam:
– Chciałabym, żebyś mnie dotykał.
Szatyn przesunął szybko językiem po wargach i zacisnął palce na mojej brodzie.
– Powtórz głośniej, Violet. – Jego głos był lekko zachrypnięty i pełen napięcia, ale po ustach ponownie błąkał się uśmiech. Przesunął kciukiem wzdłuż mojej szczęki, rozgrzewając skórę do czerwoności.
Zamknęłam oczy i pisnęłam w duchu z pogardy do siebie samej. Marzyłam, że to ja go kiedyś uwiodę, tymczasem leżałam tu i żebrałam o jego bliskość.
– Chcę, żebyś mnie dotykał – powtórzyłam głośniej i pewniej, a kiedy to zrobiłam dotarło do mnie, że nie powinnam się wstydzić.
To był Matt. Chłopak, w którym durzyłam się od przedszkola. Jako pierwszy skradł mi buziaka i jako pierwszy widział moje majtki. To o nim fantazjowałam na przemian z Jensenem Ackles, odkąd osiągnęłam odpowiedni wiek do zaspokajania własnych potrzeb. Tak właściwie, to nawet podczas seksu z moim byłym chłopakiem myślałam o Mattym.
Jeśli musiałam go błagać o dotyk, to mogłam to zrobić. I tak nie byłam wzorem cnót czy moralności, co mi więc szkodził jeszcze jeden cios dla godności?
Jego oczy błysnęły i byłam pewna, że zatańczyły w nich te radosne ogniki. Uśmiechnęłam się nieśmiało w oczekiwaniu. Andrews zbliżył się do mnie powoli i przesunął wargami po moich ustach, które automatycznie rozchyliłam. Opuszki jego palców zsunęły się z mojej twarzy wzdłuż szyi, a później ramienia, wywołując we mnie dreszcze. Przeniósł dłoń na moją talię i wsunął ją delikatnie pod koszulkę, dotykając nagiej, rozpalonej skóry. Zadrżałam pod tym dotykiem i pokręciłam się niecierpliwie, ocierając o jego nogę. Matt zagryzł lekko moją wargę, a później wsunął język, leniwie badając wnętrze mojej buzi. Jego pocałunek był zupełnie inny od tych, których doświadczałam do tej pory. Wcześniej całował mnie gwałtownie, prawie agresywnie, a teraz... To było tak, jakby rozkoszował się tą chwilą, jednocześnie będąc świadomym, że ta powolność doprowadza mnie do szaleństwa.
Jęknęłam w jego usta i mocniej nabiłam się na jego udo. Andrews chwycił władczo moje biodro i szybkim ruchem ułożył mnie na plecach, a sam zawisł nade mną. Miałam dość tej fałszywej delikatności. Chciałam jego dominacji i pośpiechu. Potrzebowałam tego. Oderwałam od niego ręce i uniosłam swoją koszulkę. Matt momentalnie pojął, co chcę zrobić i przejął inicjatywę. Zdjął moją bluzkę i zębami zaczął drażnić szczękę, lekko ją podgryzając. Jego dłoń przesunęła się wzdłuż mojego brzucha, ostatecznie zaciskając się na piersi. Wplotłam palce w jego włosy i odniosłam wrażenie, że za moment dojdę od samych pocałunków.
– Matt, proszę – szepnęłam niewyraźnie, unosząc głowę i wgryzając się w jego ramię.
Andrews spojrzał na mnie i uśmiechnął się kącikiem ust. Jego oczy błyszczały psotnie, a rozczochrane włosy nadawały mu chłopięcego uroku. Otaksował mnie wzrokiem i skupił spojrzenie na odkrytym biuście.
Odsunął dłoń i lekko przygryzł prawy sutek, wypalając na nim piętno. Czułam się tak, jakby jego język mnie naznaczał. Każda część ciała, której dotknął płonęła żywym ogniem, należała już do niego. Wiedziałam, że jeśli złamie mi serce, to prawdopodobnie nigdy się nie pozbieram, a jednak chciałam tego. Nawet gdyby miał mnie zniszczyć, potrzebowałam go bardziej niż powietrza.
Dłoń Matta zsunęła się w dół, zahaczając o materiał bokserek. Przymknęłam powieki i bezwstydnie uniosłam biodra, chcąc go poczuć w najbardziej intymny sposób. Oderwał usta od moich piersi i pocałował mnie zachłannie. Jego język pieścił mnie coraz gwałtowniej, a palce wślizgnęły się pod bieliznę. Gładził moją skórę, drażniąc się ze mną i celowo omijając moją kobiecość.
Byłam zła i chciałam więcej. To, co robił zdecydowanie mi nie wystarczało. Zagryzłam zęby na jego wardze, odrobinę zbyt mocno, bo po chwili poczułam metaliczny posmak krwi. Andrews nie przerwał pocałunku, jęknął tylko cicho, po chwili go pogłębiając. Jedna z jego dłoni zacisnęła się po boku mojej szyi, a druga odnalazła w końcu miejsce, w którym tak bardzo go potrzebowałam. Zaczął gładzić mój wzgórek łonowy, a później zataczać palcami drobne kręgi wokół łechtaczki. Czułam, jak się spalam. Miałam wrażenie, że nie wytrzymam już ani sekundy więcej.
Matt rozumiał mnie bez słów i przyspieszył rytm. Jego ruchy stały się chaotyczne i bardziej agresywne. Uniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Miał bezwzględny i pewny siebie wzrok. Przeszywał na wskroś i mroził serce.
– Jesteś moja, Violet – mruknął gardłowo, tonem, w którym pobrzmiewała jakaś pierwotna nuta, a mnie przeszły jeszcze większe dreszcze. Zniknął gdzieś jego chłopięcy urok i sarkazm. Jego słowa zabrzmiały jak rozkaz, któremu z radością chciałam się poddać. – Już zawsze będziesz moja.
Poczułam, jak jeden z jego palców wsuwa się gwałtownie we mnie i wygięłam plecy w łuk, przymykając powieki. Wraz z jego niecierpliwymi ruchami, krew zaczęła buzować w moich żyłach sprawiając, że wiłam się pod nim, wypychając biodra coraz mocniej i całkiem tracąc nad sobą kontrolę. Chciałam prosić, błagać, żeby wszedł we mnie, ale z mojego gardła wydobywał się tylko jęk. Moje mięśnie na przemian zaciskały się i rozluźniały wokół jego palców, aż w końcu całym ciałem wstrząsnął dreszcz, doprowadzając mnie niemalże do utraty zmysłów. Matt poczekał chwilę, cały czas bacznie mi się przyglądając, po czym pocałował mnie czule w usta i powoli wysunął dłoń z moich majtek.
– Jesteś piękna – szepnął, między pocałunkami, znów przybierając łagodny ton.
– Jestem twoja – wymamrotałam, wtulając się w niego i próbując ukryć zakłopotanie. Poczułam, jak jego dłonie ponownie zaciskają się wokół mojej talii, a serce jeszcze bardziej mu przyspiesza. – Matty... – zaczęłam, bo dotarło do mnie, że tylko ja osiągnęłam spełnienie i przesunęłam dłoń wzdłuż jego brzucha, aż do linii bokserek.
– To nic. Idź spać, króliku. – Andrews musnął ustami moje czoło, wciągając mnie na siebie. Zamknął mnie szczelnie w ramionach i zatopił nos w moich włosach. – Mną zajmiemy się następnym razem. Poczekamy, aż będziesz gotowa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top