30. To dla mnie czysta przyjemność.
Rebel
Mogłam z czystym sumieniem powiedzieć, że Mike powinien udać się do specjalisty. Chłopak wręcz tryskał energią, czego nie mogłam powiedzieć o sobie. Właśnie nastąpił ten straszny moment, kiedy poznałam tą najbardziej irytującą stronę i chyba te jedyną której w nim nie lubię. Trzy pełne godziny włuczenia się po galerii, dokładnie tyle samo czasu zmarnowanego na jego błagania. Byłam zażenowana i wręcz zdenerwowana jego zachowaniem, próbował na siłę zapełnić mi szafę... Naprawdę dużo rzeczy mi się podobało, ale ja nie mogłam go tak wykorzystywać. w dodatku po tym jak Angel powiedziała mi o rachunkach, które on zapłacił i koszty mojego leczenia, które także pokrył on.
- Weźmy tą! - powiedział podekscytowany.
- Nie. - warkęłam.
- Rebel daj spokój! - zaprzeczył. - No spójrz i powiedz, że Ci się nie podoba. - dodał.
Kurtka była naprawdę ładna i wydawała się ciepła, ale ja nie mogłam. Byłam biedna, jednak moja duma nie pozwalała mi go wykorzystywać.
- Podoba, ale nie będziesz wydawał na mnie pieniędzy. - wyjaśniłam.
- Ale ja chce. - fuknął, tupiąc nogą, jak pięcioletnie dziecko. Wyglądał uroczo, jednak zdusiła w sobie czuły uśmiech dumą.
- Pierdole Mike! - krzyknęłam. - Nie chce, po prostu nie chce żeby nasza znajomość tak wyglądała, czuje się jakbym Cię wykorzystywała. - mruknęłam w swoje ręce.
- A może ja chce zostać wykorzystany? - zapytał z uśmiechem. - To dla mnie czysta przyjemność. - zapewnił.
- Mike ja wiem, że jestem jedynie sierotą bez grosza. - westchnęłam bezsilnie, ale nie potrafiłam spojrzeć na chłopaka, zbyt zażenowana mówiąc to na głos. - Naprawdę nie musisz mi tego przypominać. Tak jestem biedna, wiem. Ale umiem sobie radzić. Zawsze sobie poradzę. - powiedziała dość cicho.
Nie chciałam robić zbiegowiska, a już teraz czułam na sobie wzrok ludzi. Byliśmy w jednej z moich ulubionych sieciówek, a ja osobiście znałam dwie osoby z obsługi, które teraz dziwnie się na mnie patrzyły. Chłopak wbił we mnie przenikliwe zielone oczy i mierzył mnie całą bez jakiegokolwiek słowa. Byłam zestresowana, przez co kiwałam się na piętach, aż w końcu obróciłam się na pięcie, chcąc być jak najdalej od tego miejsca. Jednak nie zdążyłam zrobić nawet dwóch kroków, kiedy poczułam mocny ale i czuły uścisk na nadgarstku. Znieruchomiałam. Byłam zagubiona. Osaczona spojrzeniami ludzi, których nie znam i ich zdanie naprawdę nie powinno mnie obchodzić. Jednak gdzieś w sobie czułam się tam, jak węgiel w kopalni diamentów. Dodatkowo czułam stalowy uścisk dłoni na swoim nadgarstku i spojrzenie, tak przeszywające, że paliło. Czułam się naga i bezbronna. Emocjonalnie i psychiczne. To chyba najgorsza forma nagości i bezbronności.
Nie minęło kilka sekund, a dwa długie i zgrabne palce uniosły mój podbródek, ale ja odruchowo zamknęłam oczy. Nie chciałam widzieć litości na jego twarzy.
- Rebel. - usłyszałam ponaglających ale spokojny głos. Jedynak tylko mocniej zaciągnęłam oczy. - Rebel. - powtórzył mocniejszym głosem, a jego dłoń ścisnęła lekko moją. Jednak jedynie pokręciłam delikatnie głową. Nie mogłam i nie chciał tego zrobić. Wiedziałam, że jak tylko otworze oczy, będzie w nich wszystko czego nie umiem przyznać. A spojrzenia które czułam okażą się faktem. Byłam tchórzem. - Alex. - usłyszałam, momentalnie wyrywając się z gonitwy obsesyjnych myśli i automatycznie mruknęła, - Rebel, mam na imię Rebel. - podnosząc wzrok zirytowana, a tym samym napotkałam jego delikatny uśmiech i roześmiane, jednak nadal trochę smutne oczy. Dałam sobie mentalnie w twarz. Tak bardzo pogrążyłam się w swoich myślach, że zareagowałam automatycznie i ten uśmiech tylko to potwierdzał.
- Alex to nie jest nic złego, nie wybrałaś sobie takiego losu. Już to kiedyś mówiłem, ale powtórzę jeszcze raz. - mówił spokojnie. - Daj sobie pomóc. - dodał przyciągając mnie do swojego torsu.
- Nienawidzę Cię. - mruknęłam, jednak poczułam się lepiej, ci ludzie nie mieli znaczenia, a ich opinia tym bardziej. Uśmiechnęłam się pod nosem i z udawaną irytacja dodałam, - Jedną rzecz.
- Nie, bo tyle ile ci się spodoba. - powiedział i to nie było pytanie. - Albo mi . - dodał cicho, pewnie myśląc, że nie słyszę.
Uśmiechnęłam się pod nosem i objęłam go w pasie, bardziej przylegając do niego. Przybrałam najbardziej słodki uśmiech, na jaki było mnie stać i spojrzałam na niego. Mike westchnął i zaśmiał się delikatnie mierzwiąc moje i tak zniszczone włosy.
- Jesteś obłąkany. - stwierdziłam. - Ale to dobrze, bo ja jestem bardziej.
- Kłóciłbym się. Jednak to poczeka, bo jest już późno. - zaśmiał się dźwięcznie, wypuszczając mnie z ramion, chwycił moją dłoń i pociągnął. - Idziemy szaleć.
- Czekaj. - zatrzymałam się i spojrzałam na niego poważnie. - Pozwolę Ci wybrać rzeczy dla mnie, cokolwiek i skądkolwiek, ale tylko te potrzebne, bo mam tylko jedna szafę. - widziałam rosnący uśmiech chłopka, kiedy dodałam, - Pod warunkiem, że nie przekroczysz kwoty która podam i pozwolisz mi wziąć kilka potrzebnych rzeczy dla dzieciaków. - dodałam.
- Niech Ci będzie. - poddał się przywracając oczami. - Ale w takim razie minimum 10 rzeczy dla ciebie, nawet jak przekroczy jałmużnę, które wyznaczysz.- powiedział. - Nie masz nic do powiedzenia. - dodał kiedy otwierałam usta.
Zaśmiałam się z jego stwierdzenia, bo jeżeli on uważa, że postawi na swoim, to jest w tak dużym błędzie, że to słodkie.
- Oczywiście.
- Wiem. Nie odmówisz mi. - szturchnął mnie w ramię.
- Nigdy. - odpowiedziałam z ironią, a kącik moich ust powędrowały do góry.
Przewróciłam na niego oczami, postanawiając nie komentować tego w żaden sposób. Nawet nie miała bym argumentów, żeby się z nim o to kłócić. Prawdą było, że gdzieś w środku wiedziałam, że ma racje.
Nie wiedziałam kiedy to się stało, jakbym przespała moment w którym moje życie zaczęło się układać. Wszystko dzięki niemu, może i czułam lekkie wyrzuty sumienia, że wciągnęłam go w to bagno, zwane moim życiem, ale on chyba właśnie tego chciał.
Przekroczyłam próg jego domu z założonymi rękoma. Chciałam aby myślał, że jestem na niego zła, bo jak zawsze postawił na swoim. To było naprawdę miłe ze jego strony, ale moja duma ucierpiała jak usłyszałam kwotę jaką musiał zapłacić za rzeczy dla mnie. Oczywiście nie było to tylko te trzy, bo potrzebuje więcej niż jedną całą parę spodni, bluzki bez dziur tez by się przydały i tak dalej. Skończyło się na czterech pełnych siatkach, a ja nie miałam nic do powiedzenia.
Całkowicie ignorując jego palący wzrok udałam się do kuchni, po drodze skopując znoszone glany, nastawiłam express, po chwili oddalając papierosa. Byłam dziwnie przytłoczona jego zachowaniem, z jednej strony było to dobre, ale z drugiej pragnęłam znów poczuć te wolność, którą miałam na codzień. Czułam, że zaczynam się gubić, we własnej osobowości, w swoich postanowieniach i działaniach; już nie wiedziałam kim tak naprawdę jestem.
Jakiś czas później siedziałam na werandzie z kubkiem ciepłej kawy w dłoń i przeglądałam się płatką śniegu, które wirowały w powietrzu, następnie roztapiając się na betonie. Właśnie tak widziałam życie, było zupełnie jak te płatki rodziły się w chmurach, aby umrzeć na ziemi. Ich krótka podróż, była pełna zawirowań, ale pod koniec i tak ginęły.
Przez ostatni czas nie bałam się niczego, a mówią, że nie boi się ten, co nie ma nic do stracenia. Teraz jest inaczej. Pojawił się brunet, a ja zaczęłam uważać na każdy najmniejszy gest. Była nie pewna każdego słowa, które wypadało z moich ust, jak przez nieprzemyślane wypowiedzi mogłabym stracić zbyt wiele. Każdy gest starałam się dokładnie przemyśleć, wszystkie możliwość, które się z nim wiązały.
Zawsze uważałam, że bycie z kim blisko to wolność, a nie ograniczenie, jednak ja bałam się być sobą(...)
Duże ciepłe ręce znalazły swoje miejsce na moich odkrytych ramionach. Delikatne, ledwie zauważalne dreszcze przeszły mi przez kręgosłup, a na usta wpłynął mi nikły uśmiech.
- Czemu siedzisz sama? - zapytał cicho.
Chwilę późnej siedział obok mnie, pewnie trzymając mnie w ramionach, choć nie na tyle mocno żebym czuła się osaczona.
- Nie jestem pewna. - stwierdziłam z westchnieniem.
Moja głowa automatycznie poleciała na umięśnione ramię, nagle poczułam się zmęczona. Nie tak zwyczajnie, to był ten rodzaj, kiedy uniesienie palca wydawało się niemożliwe.
Mike nie zadawał więcej pytań, rozumiał, że słowa były całkowicie zbędne. Przyjemnie pocierał moje plecy dając mi odrobinę ciepła, a ja nie mogłam skupić się na chłopaku, przez mętlik w mojej głowie.
Byłam zbyt zagubiona by rozszyfrować własne myśli.
__________
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top