29. Jak z dzieckiem.
Rebel
Z każdym dniem widziałam w sobie różnice, nie te zewnętrzną, bo pod tym względem byłam taka sama, ale wewnątrz już nie. Dużo rzeczy postrzegałam inaczej, jakbym dopiero otworzyła oczy. Inaczej patrzyłam na codzienności, kiedyś wydawała mi się monotonna, teraz w każdym dniu dostrzegam małe różnice, dawniej wolałam słuchać muzyki, nienawidzałam oglądać telewizi, czy też czytać książek. Natomiast teraz mogę rano słuchać piosenek, popołudniu obejrzeć serial, a wieczorem poczytać książkę(...)
Właśnie zaczynał się czwarty dzień moich ,,wakacji" takim mianem ochściłam pobyt w domu chłopaka. Było wcześnie, bo około dziewiątej rano w niedziele, a ja byłam świeżo wykąpana, ubrana jedynie w o wiele za dużą koszulkę Mike 'a i koszykarskie spodenki. To jest jedna z rzeczy która się zmieniła, stałam się rannym ptaszkiem, a może po prostu nie umiem spać dłużej, niż cztery godziny, bo męczy mnie wciąż jeden i ten sam koszmar, ale nikt nie musi o tym wiedzieć.
Prawda jest śmieszna i dość bolesna, aczkolwiek Angel przyniosła mi moje rzeczy, już drugiego dnia pobytu tutaj, ale jego cichu są wygodniejsze i może czuje się bezpieczniej czując ciągle jego zapach i to jest jedna z rzeczy których nigdy mu nie powiem.
Jajecznica praktycznie sama robiła się na dużej patelni, grzanki też nie potrzebowały mojej pomocy, więc to był czas dla mnie. Z kubkiem ukochanej czarnej kawy; tak to się nigdy nie zmieni i tlącym się papierosem w lewej dłoni(...)
Kiedy siedziałam tak, czekając na Harris 'a, do głowy wpadło mi pytanie, które ciekawi mnie już od dwóch dni, a obawiam się zapytać o to bruneta, bo jego relacje z ojcem są jakie są. Dziwiło mnie, że przez cały okres czasu, ani razu nie spotkałam mężczyzny, w końcu to jego dom. Byliśmy tu sami, a po nim nie było żadnego śladu... W żadnym razie mi to nie przeszkadzało; nienawidzałam tego człowieka całą sobą. Jednak ciekawość brała górę nad zdrowym rozsądkiem i w momencie kiedy w progu stanął zasypany zielonooki, przecierając dłońmi twarz, nie myślałam zbyt wiele.
- Gdzie twój ojciec? - zapytałam bez wahania.
Michael podszedł bliżej, przybierając typowy dla siebie rozbawiony wyraz twarzy i parsknął śmiechem, conajmniej jakby usłyszał dobry żart.
- Hej Alex, też miło Cię widzieć i tak dobrze mi się spało, miło, że pytasz. - odezwał się sarkastycznie.
- Ale nie o to pytałam. - zaśmiałam się.
Wiedziałam, że może nie wypadało się pytać o takie osobiste rzeczy, ale skoro on może włazić z butami w moje życie, to ja też.
- Jest na jakieś delegacji, tak naprawdę nie obchodzi mnie to ani trochę. - wytłumaczył z obojętnością.
Spojrzałam na niego, kiedy ten usiadł obok biorąc duży łyk mojej kawy i odpalając papierosa. Starałam się przeszyć go wzrokiem i zrozumieć jaki moment w życiu ominęłam, bo patrząc na niego widziałam zupełnie kogoś innego, niż przed podchodami. Zastanawiałam się jak złym człowiekiem jestem, skoro podoba mi się ta nowa, bardziej odważna wersja chłopaka.
Ten był zbyt zajęty paleniem i dopijaniem napoju, żeby zwrócić na mnie uwagę, ale na pewno czuł na sobie mój wzork, bo jego konciki ust drgnąły w uśmiechu.
- Coś Ci się chyba przypala. - zauważył nie odrywając oczu od popielniczki. - Prawdopodobnie nasze śniadanie. - dodał ze śmiechem.
Na jego komentarz zerwałam się z krzesła jak poparzona, przez co moje nieszczęsne żebra dały o sobie znać, ale adrenalina zniwelowała ból. Doskoczyłam do patelni, próbując ratować to co zostało, to prawda kucharza światowej klasy ze mnie nie będzie, ale jak już wszystko wyjęłam na talerze; nie wyglądało wcale tak źle. Cały czas towarzyszył mi śmiech Mike 'a, cicho grające radio i sporadycznie komentarze towarzysza. Ignorowałam całkowicie jego obecność, do momentu kiedy wszystko było praktycznie gotowe, a teoretycznie express robił właśnie nasze kawy.
Postawiłam parujący kubek naprzeciwko jego, zaraz obok talerza, tylko na drobną chwile zawieszając wzrok na nim, to był mój błąd. Tak uroczo się uśmiechał, że nawet gdybym chciała nie mogłabym udawać złej.
- Co tam dosypałaś? - zapytał posyłając mi oczko.
- Tabletkę gwałtu, a teraz jedz. - odpowiedziałam ironicznie.
Harris odpowiedział jedynie parsknięciem i zaczął wręcz w zawrotnym tempie pochłaniać posiłek. Przewróciłam oczyma na jego dziecinne zachowanie i sama zaczęłam jeść. On czasami był jak takie duże dziecko, które potrzebuje sporo atencji i to w porządku(...)
Pod czas śniadania, tego jak na niego patrzyłam, jak mimowolnie śmiałam się z jego bezsensownych żartów, które wypowiedziane innymi ustami spowodowały by u mnie oburzenie, zdałam sobie z czegoś sprawę; każdy mój dzień mógłby się dokładnie tak zaczynać. Lubiłam prowadzić z nim niezobowiązujące i głupie rozmowy, one dodawały mi skrzydeł, udowadniając, że może być dobrze(...)
Zaledwie dwie godziny późnej, Mike zakomunikował koniec siedzenia w domu, no cóż praktycznie wrzucił mnie do łazienki, razem z moją torbą każąc ubrać się stosownie do zimowej pogody. Zważywszy na mnie i ciuchy jakie posiadam, jego prośbą była wręcz niemożliwa do wykonania. Czarne dziurawe spodnie, także porwana koszulka z jakimś zespołem i ramoneska, nie wiem czego oczekiwał, ale tak ubrana marzne nawet w sypialni stojąc przed lustrem. Śmieszne jest to, że jego czarna bluza, która była mi przyjacielem przez ostatni czas, jest sto razy cieplejsza, niż moja kurtka...
Zgrabnie zbiegłam po schodach, oczywiście nie licząc jęków bólu, przez żebra i z uśmiechem stanęłam obok Mike. Brunet szukał czegoś w górnych szufladach, w ogóle nie zwracając na mnie uwagi. Trzymając się zasady: jeżeli gdzieś wszedłeś i Cię nie zauważyli, daj znać o swojej obecności. Zamachnęłam się prawą rękom, która wędrówkę skończyła na tyle jego głowy,parsknęłam na krzyk zaskoczenia zmieszany z bólem i przytuliłam się do jego pleców. To straszne, ale robiłam to coraz częściej.
- Miłe powitanie, niema co Rebel, całkiem w twoim stylu. - stwierdził sarkastycznie.
- Czułam się ignorowane! - zaprzeczyłam.
Szybkim ruchem obrócił się do mnie przodem i posłał mi jeden ze swoich uśmiechów, jednak jego mina tak szybko się zmieniła, że pomyślałam czy on w ogóle tam był.
- To jest twoim zdaniem odpowiedni strój na minusową temperaturę? - zbeształ mnie niczym trzy latka.
- Nie mam innej. - wzruszyłam ramionami.
On jedynie pokiwał zrezygnowany głową i ruszył do przedpokoju, ciągnąc mnie za dłoń. Po chwili sięgnął jedną z bluz, które wisiały na wieszakach i wcisnął mi ją w dłonie.
- Nie ubiore tego. - powiedziałam zniesmaczona.
- Jakoś ostatnio nie przeszkadzało Ci chodzenie w moich ciuchach. - zmarszczył brwi.
Uśmiechnęłam się promienie i aktorsko zaśmiałam, przez co on przybrał zdezorientowany wyraz twarzy i to było śmieszniejsze, niż cokolwiek innego dzisiaj. Zdusiłam śmiech, który sam cisnął mi się na usta i położyłam mu dłoń na barku.
- Bo widzisz Michael, tamta bluza była czarna, a to jest zielone. - wytłumaczyłam spokojnie. - Powiedz mi, widziałeś mnie kiedyś w takim kolorze? - zapytałam.
- To ma jakiekolwiek znaczenie? - zawahał się.
- Tak ma! - uniosłam się. - Mam różowe włosy, wiesz jak to będzie źle wyglądać? - dodałam.
Chłopak był widocznie rozbawiony moim zachowaniem, ale ja utrzymywałam zimny wyraz twarzy. Faktycznie zachowywałam się jak typowa pusta dziewczyna, ale każdy ma czasem do tego prawo.
- Droga Alex, nie każdy kolor musi do siebie pasować, żeby wyglądać wyśmienicie. - odezwał się formalnie.
- Ale ja chcę czarną! - fuknęłam.
- Jak z dzieckiem. - westchnął.
Ze śmiechem ruszył prawdopodobnie do swojej sypialni, a ja byłam dumna z siebie. Mimo, że zachowałam się jak kretynka, to osiągnęłam swój cel. Przez sekundę pomyślałam, że to bardzo fajne, że przy nim mogę być kim chce.
- Jestem nim! - krzyknęłam zanim zniknął na zakręcie.
- Zapamiętam. - odparł.
Prawdopodobnie, czasami potrzebowałam poczuć się dzieckiem; bo nie każdy mógł nim być, kiedy była na to pora.
______________
Potrzebuje atencji, może motywacji.
Gdzieś po drodze zgubiłam sens tej historii. ..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top