24. Rachunki.
Mike
To właśnie czas okazał się naszym największym wrogiem. Wskazówka czarnego zegara nieubłaganie przesuwała się do przodu, a ja nie mogłem jej zatrzymać. Doba minęła, jednak ja nie trafiłem nadzieji, że Alex się obudzi... Nie znam drugiej tak silnej osoby jak ona, może akurat tym razem potrzebuje więcej czasu, ale wstanie. Jestem tego pewien. To właśnie ona była w tych najtrudniejszych dla mnie chwilach, sama jej obecność dodawała odwagi i wielkiej siły. Ona dodawała mi skrzydeł(...)
Lekarz, który zajmował się dziewczyną i ten sam, który przyjął pieniądze zaglądał do niej systematycznie, za każdym razem prosząc, żeby w końcu poszedł do domu. Na darmo. Ustaliłem z resztą, że około dwunastej przyjdzie blondyn razem z Angel i mnie zmienią. Nie ważne jak bardzo chciałem być przy niej, miałem swoje potrzeby fizjologiczne i szczerze wiedziałem, że najzwyczajniej w świecie śmierdzę. Potrzebowałem porządnego prysznica, który zmyje ze mnie cały brud i ciężar, który noszę(...)
Rzuciłem ostatnie spojrzenie na bladą, wykończoną twarz dziewczyny i zamknąłem za sobą ciężkie drzwi. Wierzyłem, że przyjaciele dobrze zajmą się dziewczyną pod czas mojej nieobecności. Wcześniej upewniłem się, że jej życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo i należy tylko czekać i teraz mogłem choć trochę spokojniej iść załatwić wszystko co powinienem.
Wiedziałem jak wielką nieodpowiedzialnością było jeżdżenie nie swoim autem i bez prawa jazdy po ulicach Brighton, ale nie przejąłem się tym ani trochę... Nawet nie obchodziło mnie czy człowiek nazywany moim ojcem jest w domu, to po prostu było teraz zupełnie nie ważne.
Chowając kluczyki do kieszeni spodni, pewnie jak jeszcze nigdy przekroczyłem próg miejsca mojego zamieszkania i może to delikatny szok, czy dezoriętacja ogarnęłam całe moje ciało kiedy do moich uszu doszedł dźwięk muzyki klasycznej. Nie słyszałem tego od kiedy matka zniknęła z mojego życia. Chcąc czy nie wszedłem do salonu i naprawdę pożałowałem swojej decyzji. Myślałem, że widziałem tego człowieka już w każdym stanie, od maski miłego i idealnego ojca, po furię, przeznaczoną specjalnie dla mnie. Mimo południa w pokoju panował mrok, przez zasłonięte rolety, na ziemiach walały się puste butelki po whisky i innych procentowych napojach, niektóre z nich były rozbite, jakby rzucał nimi o ściany. W powietrzu unosił się mdły zapach potu, wymieszanego z alkoholem i papierosami. Ojciec leżał na kanapie z niedopitą końcówka piwa, koło jego ręki była popielniczka z której wciąż unosił się dym. Nie wiedziałem jak powinien zareagować, chyba nie byłem w stanie jakkolwiek(...)
Parę chwil zajęło mi otrząśniecie się z szoku, po czym podeszłem do niego i zgasiłem niedopałek, mimo wszystko nie chciałem, żeby był pożar. Spojrzałem na niego i mimowolnie ogarnęła mnie fala obrzydzenia, on wyglądał jak typowy alkoholik, co w jego wykonaniu było po prostu żałosne. Niechętnie wyjąłem z jego ręki butelkę i odstawiłem ją na stół, moją uwagę przykuło pocięte jedyne zdjęcie na którym byliśmy wszyscy. Byliśmy wtedy szczęśliwi, bynajmniej ja byłem. Chciało mi się płakać, wręcz czułem jak łzy zbierają mi się w oczach, dlatego szybko zacząłem mrugać, chcąc się pozbyć niechcianych uczuć. Nie chciałem płakać, na pewno nie przez niego; on już nie jest osobą dla której warto pokazywać słabość.
- Ty gówniarzu! - wyseplenił.
Jego głos zwrócił moją uwagę i szybko odgonił niepotrzebne myśli. Przybrałem tak obojętny wyraz twarzy na jaki tylko było mnie stać i obdarzyłem go nim.
- Czego? - zapytałem z westchniem.
- Ty bezczelny dzieciaku! Dałem Ci wszystko, a ty jesteś tak nie wdzięcznym. - bełkotał.
- Tak bardzo Ci dziękuję, piękne blizny. Normalnie będę miał pamiątkę na całe życie. - odparłem sarkastycznie.
Na moje słowa jego twarz stała się niemal całą czerwona ze złości, pięści zacisnął na brzegach skórzanej kanapy i ledwo podniósł się do pozycji siedzącej, jednak ciągle chwiał się na boki.
- Wychowałem Cię... - zaczął, lecz szybko mu przerwałem.
- Zmień płytę. - zaśmiałem się.
- Ty gówniarzu! Jak śmiesz być tak niewidzęczny w stosunku do własnego ojca?! - wymamrotał wstając.
- Tak to też już słyszałem. - stwierdziłem obojętnie.
Tymi słowami przelałem szale i oczywiście nie na swoją korzyść. Podobno pod wpływem alkoholu czuje się bardziej, czy to oznacza, że jego furia będzie większa nisz zawsze?
Mężczyzna stanął zaledwie metr ode mnie, nadal lekko chwiejąc się na boki. Jego oczy było przepełnione nienawiścią i gdyby spojrzenie mogło zabić, z pewnością leżał bym już martwy. Jego ręką powędrowała do góry, a ja znów poczułem się jak ten mały bezbronny chłopiec, który chował się w szafie, gdy zbliżała się godzina jego powrotu. Jednak teraz wiedziałem, że jestem silniejszy i jestem w stanie go pokonać. Złapałem pędząca w moim kierunku dłoń, milimetr przed moim policzkiem i przez moment ogarnęło mnie uczucie, dobrze znanej powtórki z rozrywki. Patrząc mu centralnie w oczy, które były łudząco podobne do moich, odepchnąłem go z całej siły. On zatoczył się do tyłu i z powrotem wylądował na kanapie.
Czułem mój przyspieszony oddech, nienaturalnie szybko bijące serce, a także mocno zaciśnięte dłonie w pięści. Kiedy przeniosłem wzrok na jego twarz i zobaczyłem kpiący uśmiech, pomyślałem, że nie wytrzymam. Miałem ogromną ochotę się na niego rzucić i może nawet zabić.
- No uderz mnie! - zaczął prowokacyjne. - Czy może się boisz? - zaśmiał się.
Zignorowałem jego słowa i na moment przymknąłem oczy, biorąc przy tym głęboki oddech. Zacząłem wyobrażać sobie Rebel, ten kojący uśmiech, aż w mojej głowie pojawiły się jej słowa:
,,(...)warunkiem człowieczeństwa jest choć odrobina współczucia."
Słyszałem jak swoim twardym i stanowczym głosem wypowiada to zdanie w tak miękki i niepodobny do siebie sposób. Moje spięte mięśnie zaczęły się rozluźniać, ręce zawisnęły swobodnie wzdłuż ciała, a oczy mimowolnie się otworzyły. Spojrzałem na tatę ze współczuciem, którego nigdy wcześniej nie czułem.
- Mów co chcesz, to już nie robi na mnie wrażenia. - zacząłem obojętnie. - Jednak postępuj tak dalej, droga wolna, a stracisz wszystko co masz. Niedługo wszyscy przekonają się jakim człowiekiem jesteś naprawdę, kiedyś maska opadnie i wszyscy od ciebie odejdą. Tak jak matka. - dodałem patrząc mu w oczy.
Nie czekając ani chwili dłużej obróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę schodów. Jedyne co usłyszałem za plecami to dźwięk rozbijanego szkła i cichy szloch(...)
Spędziłem w pokoju na pewno nie więcej niż godzinę, w tym czasie zdążyłem się wykąpać, ubrać, spalić kilka papierosów i musiałem sam przed sobą stwierdzić, że w tak krótkim czasie zdążyłem się uzależnić. Teraz rozumiałem Rebel, ten zły nawyk potrafi koić myśli, może i truje ale na chwile pomaga(...)
W drodze do samochodu wziąłem z lodówki mrożoną kawę, a z koszyka jabłko. Zupełnie nie miałem ochoty jeść, ale miałem ochotę siedzieć przy Layden, a nie leżeć w sali obok... Wsiadając za kierownicę pomyślałem, że pora zrobić prawko i z tą myślą odjechałem.
Po drodze wjechałem do typowego fast-food 'a, po jedzenie dla przyjaciół jak i sobie. Pomyślałem, że ciepły posiłek, nawet tak niezdrowy może dodać nam wszystkim energii. Każdemu wziąłem po zestawie i już po dziesięciu minutach byłem na parkingu, co było wielkim zaskoczeniem patrząc na godziny szczytu(...)
Znałem praktycznie na pamięć drogę do sali dziewczyny, mógłbym tam dość z zamkniętymi oczami. Zaledwie dwa zakręty przed odpowiednim pokojem moją uwagę przykuły dwa lekko stłumione głosy i mógłbym dać sobie rękę obciąć, że jeden z nich jest mi dobrze znajomy(...) Zwolniłem krok, bardziej skupiając się na rozmowie, były to szepty, jakby zależało im żeby nikt tego nie słyszał. Zatrzymałem się za rogiem, gdzie już doskonale słyszałem prowadzoną dyskusje, a cień Angel był widoczny przy słabym świetle.
- Gdzie ten dzieciak? - zapytał prawodpodbnie mężczyzna.
Jego głos był niski i przesiąknięty jadem, jakby nienawidził każdej żyjącej istoty.
- Nie ma. - warknęła czarnowłosa.
- Nie pierdol, tylko gadaj. - wysyczał.
Po chwili był słyszalny odgłos uderzenia ciała o ścianę i zduszony jęķ dziewczyny. Mimo tego jak bardzo chciałem zareagować, to musiałem jeszcze poczekać, żeby dowiedzieć się więcej.
- Mówię, że nie ma. Jesteś głupi czy głuchy? - zapytała retorycznie.
- Po pierwsze milej, a po drugie jak nie ona to ty. - zaśmiał się wrednie.
Coraz bardziej interesowało mnie o czym rozmawiają i naprawdę nie obchodziło mnie powiedzenie, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, bo jak tak jest to jestem już na dnie.
- Chyba śnisz zboczeńcu! - powiedziała pewnie.
Choć jej nie widziałem, to znam ją na tyle by wiedzieć jak zimnym i morderczy spojrzeniem właśnie go odrzuciła. Ciekawiło mnie jednak zupełnie co innego, czemu zboczeńcu?
- Jesteście tak samo waleczne. - zakpił. - Rebel też się stawiała na początku, ale po tabletkach była genialna, aż szkoda, że jej nie ma. - dodał z przekąsem.
- Spróbuj ją tknąć, to... - zaczęła.
Odgłos zderzenia się skóry ze skórą rozniósł się echem po korytarzu, a zaraz za nim pisk White. Zacisnąłem pięści, w myślach powtarzać sobie, że jeszcze chwila.
- To co mi zrobisz? Naślesz pieski, żeby ładnie poszczekały? - zapytał chamsko. - Tylko, że wtedy to wy pójdziecie siedzieć, a nie ja. - dodał.
- Niby jaką masz pewność? - zapytała.
- Angel, błagam choć raz wykaż się inteligencją. - westchnął. - Pomyśl, to ja mam czystą kartę, nie ty, ani nie Rebel. To ja jestem pełnoletni i sam się utrzymuje, wy natomiast mieszkać w bidulu. Jak myślisz, komu uwierzą? - zapytał cicho.
Przez chwilę było słychać tylko głośny oddech dziewczyny, która prawdopodobnie była na granicy szału i nic poza tym.
- Przecież dostałeś tego co chciałeś. - wyszeptała już zmęczona.
- Nie do końca. - stwierdził. - Wierz Rebel spisała się znakomicie jako dziwka, ale dla mnie raz to trochę za mało. - dodał.
Właśnie w tym momencie to we mnie uderzyło. To z tym facetem Alex spała za długi przyjaciółki. Zagotowało się we mnie i zupełnie nie myśląc o konsekwencjach wyszedłem za rogu stając metr przed nimi. Angel spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami i natychmiast zaprzeczyła ruchem głowy. Natomiast chłopak, wcale nie tak dużo starszy ode mnie obdarzył mnie zaciekawiony spojrzeniem.
- Michael idź stąd. - nakazała White.
- Angel, milczenie w tym wypadku jest twoim ratunkiem. - warknąłem.
Nawet na moment nie spuściłem oczy z Greg 'a, jak zdążyłem się dowiedzieć dawno temu od blondyna. W tym momencie nie wiedziałem czy mam go zabić, czy błagać o spokój dla Rebel. Na jego twarzy pojawił się wredny uśmiech i zrobił krok w moją stronę, nie zareagowałem, zupełnie jakbym zapuścił korzenie. On chwycił moją twarz między palce i obrócił w dwie strony, poczułem się jak przedmiot w muzeum.
- Michael Harris, siedemnaście lat, szkoła prywatna. Bogaty i snobistyczny ojciec, matka uciekła. - zaczął wymieniać, jakby czytał z Wikipedii. - Nowy pupilek Rebel, jak miło Cię poznać. - dodał z uśmiechem.
Jakby wyrwany z transu, szybko odtrąciłem jego rękę i zacisnąłem swoje w pięści. Podświadomie wiedziałem, że bójka w tym wypadku nie wyszła by na moją korzyść.
- Czego chcesz? - zapytałem.
- Zapłaty. - zaśmiał się. - I dostane jej, od moich małych dziewczynek. - dodał.
Poczochrał Angel po włosach, na co dziewczyna spięła się ledwo widocznie. Odruchowo straciłem jego dłoń.
- Nie dostaniesz od nich nic. - warknąłem.
- Bo co smarkaczu? - spytał kpiąco.
- Bo to nie są twoje zabawki. - wytłumaczyłem. - I mam zamiar spłacić ich dług. - dodałem.
- Ty? - zaczął się głośno śmiać.
- Zamknij lepiej mordę, jak chcesz zobaczyć choć parę groszy i teraz spierdalaj! - warknąłem.
Nie czekając na odpowiedź zacząłem odchodzić, ciągnąc za sobą Angel. Dziewczyna nie stawiała zbytnio oporów, choć szła za mną dość ślimaczanym tępem.
Przez moment myślałem, że zwariowałem z tym spłaceniem długu, ale zdałem sobie sprawę, że jestem w stanie zrobić wszystko, ż ery Alex żyło się lepiej(...)
Gdy byliśmy już dostatecznie daleko od tego kretyna, przystanąłem na moment i spojrzałem na czarnowłosą, która także zawiesiła na mnie spojrzenie.
- Ile? - zapytałem.
- Dwadzieścia tysięcy euro. - szepnęła.
Jej wzrok powędrował na buty, a warga między żeby. Jak na tacy było widać jak bardzo jej głupio, ale skoro jej problemy dotyczą też Layden jestem w stanie stać się ich kołem ratunkowym.
Od dawna wiedziałem, że problemy to nieodłączna cześć życia Rebel i w pełni świadomy mimo tego chciałem być jego częścią(...)
________________
Komentarz = motywacja 💫
Miłego dnia! 🌙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top