20. Poznajemy siebie nawzajem.
Rebel
Wyznanie Michael 'a coś we mnie zmieniło, nie mogę powiedzieć co dokładnie, ale poruszyło tą część mnie, którą już dawno zamknęłam w najdalszych zakamarkach serca. Okazało się, że wszystko co próbujemy ukryć nawet przed samym sobą wraca z podwójną siłą. Oboje w pewnym stopniu się zmieniliśmy. Poznaliśmy jedne z największych demonów. Wspólne tajemnice łączą ludzi, jak nic innego. To świadomość popełnionych błędów i pełna akceptacja, bo w przyjaźni nie chodzi o bycie idealnym, tylko o poznanie najgorszych swoich stron i zrozumienie ich. Mike pokazał mi coś czego wcześniej nie znałam. Nie trzeba mieć ani wspólnej historii, ani podobnego życia, by grać ważną role w świecie drugiej osoby. Przedstawił zupełnie inną wizję świata, być może tą piękniejszą.
Od tamtej pamiętnej nocy nie minęło dużo czasu, bo zaledwie trzy wschody słońca, ale na pewno zmieniło się wiele. Spędziliśmy naprawdę dużo czasu razem, poznając siebie nawzajem. Brunet przebywał w domu tylko z wyższych konieczności i przez ten czas ani razu nie spotkał ojca, z czego należy tylko się cieszyć. Robiliśmy same błahe rzeczy, jak oglądanie filmów, czy spacerowanie po mieście, oboje odpoczywaliśmy od szarej codzienności do której mamy powrócić już jutro. Chciałam dokończyć naszą inicjację, bo tu nie chodzi o nasze kontakty, tylko o oficjalną przy zależność do całej grupy. To zawsze był ten sam schemat. Picie w opuszczonym budynku. Tatuaż. Nocne podchody. Wyzwanie odwagi, które zawsze wygląda inaczej. Próba aktorstwa. Wszystkie te czynniki miały na celu pokazać ile jesteśmy w stanie zrobić dla siebie nawzajem, jednak moim priorytetem była przede wszystkim dobra zabawa.
Dla mnie to była czysta formalność, którą było trzeba zaliczyć, jednak dla reszty to był akt odwagi, któremu trzeba podołać. Inicjacja dzieliła się na dwie część, pierwszą jako wykonanie tatuażu, w dowolnym okresie czasu i druga zaczynająca się od nocnych podchodów, ta część trwała trzy dni, po jednym zadaniu na dobę, bez przerw. Dzień przed rozpoczęciem osoba, która będzie to przechodzić, spędza dwadzieścia cztery godzinny sama. W tym czasie musi wykształtować sobie racjonalny powód dla którego chcę być jednym z nas. Te wszystkie reguły wymyśliłam razem z Angel na samym początku znajomości, kiedy to powstał pomysł na założenie Nastoletnich Rebeliantów i trzymamy się tego do dziś.
Razem z resztą postanowiliśmy zrobić spotkanie i w spokoju wykreować plan idealny, wszyscy zgodzili się niemal od razu, co było dla mnie dość zaskakujące, patrząc na relacje jakie panują ostatnio między nami. Od Rosi dowiedziałam się, że Angel wzięła sprawy z Jimmy 'em w swoje ręce i po burzliwej dyskusji doszli do porozumienia, jednak sama rudowłosa nie zna szczegółów ich spotkania. Jestem dumna z White, że odłożyła na bok swoje duże ego i jako pierwsza podjęła próbę rozmowy, wiedziałam, że dla dziewczyny ten spór między nią, a chłopakiem był trudny ze względu na uczucia.
Była godzina za piętnaście szesnasta, a ja pewnym siebie krokiem z wysoko uniesioną głową i zawadiackim uśmiechem zmierzałam do pokoju Cassidy i Rosi gdzie miała się odbyć nasza mała narada. Ostatniego czasu odzyskałam szacunek, który utraciłam, przez moje gorszę dni. Każdy z osobna witał się ze mną jak dawniej, a w ich głosach czuć było respekt do mojej osoby. Lubiłam tą dziwną kontrolę, którą posiadałam w tym miejscu i szacunek, który sobie wypracowałam. Wszyscy widzieli mnie tu jako przywódczynie Rebeliantów, jednak ja byłam po prostu ich przyjaciółką, która miała ostatnie zdanie w wszystkich sytuacjach. Nie pamiętam momentu w którym to zaczęli mnie tak spostrzegać, a z biegiem czasu przestało mi to nawet przeszkadzać. Wydaje mi się, że po prostu oni uważają mnie za kogoś, kto zawszę ma rację, kogoś z za kim warto iść, choć ja sama nigdy nie lubiłam tej zasady, aby iść za tłumem, wtedy nie dojdziesz dalej niż sam tłum. Zawsze znajdzie się osoba, która wykroczy poza szeregi i w ten sposób wydaję się lepsza, odważniejsza, choć to nie zawsze prawda, czasem to głupota decyduje o naszym zachowaniu. Zostało zaledwie kilkanaście metrów do pokonania, kiedy mój wzrok wylądował na małej Scarlett i od razu poczułam wyrzuty sumienia. To nie tak, że moim obowiązkiem jest pilnowanie jej, jednak to chęć niesienia pomocy i przywiązanie akurat do tej jednej małej dziewczynki decyduje. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja kiwnęłam ruchem głowy, że ma wracać do pokoju, dziewczynka bez słowa się posłuchała, rozejrzałam się jeszcze czy nikt nie widzisz, ale zdałam sobie sprawę, że nie obchodzi mnie ich zdanie, przecież nie robię nic złego, dlatego z uśmiechem ruszyłam do królestw Sky. Ostatnio strasznie zaniedbałam blondynkę, zajęłam się użalaniem nad sobą, zamiast dbaniem o młodszą dziewczynę, czułam się z tym źle.
Otworzyłam stare drewniane drzwi i weszłam do trochę mniejszego pokoju, niż mój własny, zdziwiłam się kolorem ścian, bo ostatnio były szare, a teraz były koloru wyblakłego różu. Scarlett siedziała po turecku na środku łóżka z wielkim uśmiechem na ustach, jej kolorowa sukienka opadała falami na jej szczupłym dziecięcym ciałku. Przypominała mi kogoś, kogo pamiętać nie chciałam i to powodowało ukłucie żalu na myśl o wspomnieniach, ale to był też powód mojego przywiązani, nie mogłam tego zmienić.
- Tęskniłam Rebel. – powiedziała cicho.
Z wahaniem usiadłam obok i zgarnęłam kruche ciało w ramiona, to była moja odpowiedź na jej wyznanie i wiedziałam, że dziewczynka nie potrzebuje słów. Niemal od razu wtuliła się we mnie, kurczowo trzymając mojej za dużej koszulki.
- Kochanie ja wiem, że ostatnie Cię zaniedbałam, ale naprawdę miałam sporo na głowie. – wytłumaczyłam delikatnie.
- Wiem, ale i tak tęskniłam. – stwierdziła sześciolatka.
- Ja też maleństwo. – wyznałam. – Za kilka dni coś Ci przyniosę, tylko powiedz co potrzebujesz? – zapytałam zmieniając temat.
Sky wydęła policzki i przez chwilę zaczęła się zastanawiać, wyglądała jakby wpadła na pomysł, tylko bała się wypowiedzieć go na głos.
- To jak? – ponowiłam próbę.
- Ale to głupie. – przeciągnęła końcówkę.
- Szkrabie żadne twoje pomysły nie są głupie. - zapewniłam.
Dziewczynka spaliła buraka i schowała twarz w dłoniach, przez krótką chwilę milcząc. Musiała toczyć bitwę z samą sobą czy chcę się odezwać, jednak ta dziecinność w niej wygrała.
- Bo ja bym chciała spędzić z tobą czas Alex. – powiedziała szybko. – Znaczy Rebel! Tak powiedziałam Rebel! – poprawiła się.
Zdałam sobie sprawę, że ludzie z mojego otocznie coraz częściej zwracają się do mnie po imieniu, a mi to wcale nie przeszkadzało tak bardzo jak kiedyś. To była miła odmiana, taki powrót to przyszłości, przypomnienie kim jestem.
- Sky. – zaczęłam z uśmiechem.- Możesz do mnie mówić po imieniu, ale tylko jak jesteśmy same. – stwierdziłam.
- Naprawdę?! Tak bardzo się cieszę! Dziękuję! – krzyczała szczęśliwa.
Nie było moją winą, że radość blondynki powodowała też uśmiech na mojej twarzy. Ta rozmowa była czymś więcej dla każdej z nas, pozwoliłam zbliżyć się do siebie jeszcze bardziej, a to był ważny krok do przodu.
Nie mogłam spędzić z dziewczynką zbyt dużo czasu, a ona to rozumiała, z resztą jak na sześciolatkę rozumiała bardzo dużo, a może to miejsce sprawia, że trzeba dorosnąć o wiele szybciej. Chwilę później już siedziałam między przyjaciółmi, a w powietrzu dało się wyczuć dziwną presję, choć myślałam, że już wszystko wyjaśnione, to wydawało się zupełnie inaczej. Nerwowe spojrzenie Jim 'a wędrowało ode mnie do czarnowłosej, a Angel wyglądała jakby tego nie widziała, ale jestem pewna, iż najprościej w świecie udawała, to cała White; prędzej umrze, niż przyzna się do uczuć... Między Rosi, a Cas też było dziwne spięcie, zawsze siedziały obok, oparte o siebie, jednak teraz dzielił je materac i para przyjaciół. Do tego Rosi wydawała się smutna, a murzynka zła, może i ich relacje nie były moją sprawą, ale wszyscy byliśmy jedną grupą i nie chciałam jakichkolwiek nieporozumień. Zajęłam miejsce na obrotowym krześle i zmierzyłam wszystkich ciekawskim spojrzeniem.
- Powie mi ktoś co się dzieje? – zapytam.
Odpowiedziała mi podejrzana cisza i wyzywające spojrzenia przyjaciół. Blondyn szturchnął Angel ramieniem, a ta wyglądała jakby miała się na niego zaraz rzucić.
- Ludzie to nie jest zabawne. – westchnęłam. – Black? – zapytałam.
Chłopak przewrócił oczami i wzruszył ramionami obojętnie. Rosi posłała mi smutne spojrzenie, a czarnowłosa zabijała mnie spojrzeniem.
- To dziwne spięcie jest wyczuwalne z kilometra. – zaczęłam. – Więc możecie zacząć mówić. – warknęłam.
- Jesteśmy trochę pokłóceni. – szepnęła Cassidy.
- O co? – zapytałam.
Murzynka zaprzeczyła ruchem głowy, a Rosi rzuciła jej błagalne spojrzenie. Dziwnie się czułam, w tej krępującej sytuacji, jeszcze nigdy nie milczeliśmy w taki sposób.
- Musicie zacząć mówić. – westchnęłam. – Inaczej spędzimy tu rok. – dodałam.
- Zapytaj księżniczkę dramatu. – zasugerowała Angel ze złośliwym uśmiechem.
- Mnie? – warknął blondyn. – Pewnie Angel zrzuć na mnie winę! – krzyknął.
- Ej spokojnie. – wtrąciłam.
- Spokój ogranicza. – powiedziała czarnowłosa.
- Ale dzięki niemu nie dochodzi do konfliktów. – odparł Jim.
- Przez niego wiele spraw jest bez odpowiedzi. – zaprotestowała White.
- Ty jesteś taką sprawą bez odpowiedzi. – warknął.
- Bo nie umiesz rozmawiać! – krzyknęła.
- To ty nie chcesz rozmawiać. – stwierdził zły.
- Bo mnie nie słuchasz. – powiedziała już łagodniej.
Przysłuchiwałam się kłótni dwójki przyjaciół i nie wiedziałam jak mam się zachować, to była ich sprawa, ale takie zachowanie wpływało na nas wszystkich. Po chwili Angel wyszła trzaskając drzwiami, a blondyn ruszył za nią biegiem. Posłałam zdziwione spojrzenie dziewczyną, kiedy w pomieszczeniu zapadła cisza.
- Co to było? – zapytałam.
Rosi rzuciła nieśmiały uśmiech w stronę Summer, a ta odpowiedziała tym samym tylko o wiele pewniej, ciszę przerwał wesoły głos murzynki.
- To moja droga Rebel było seksualne napięcie. – powiedziała ze śmiechem.
Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać, a mi przez myśl przeszło, że przyjaciele zachowują się jak stare dobre małżeństwo. Powinnam się martwić, że nasze prowizoryczne spotkanie nawet się nie zaczęło, jednak, nie mogłam ich za to winić skoro muszą wyjaśnić konflikt między sobą , rozumiałam każdy posiada swoje własne problemy z którymi musi się uporać. Czułam wyrzuty sumienia przez to jak ostatnio zaniedbałam wszystkich wokół, zbyt zajęta sobą.
- Rebel. – mruknęła Rosi. – Możemy omówić wszystko teraz, a potem im to powiedzieć. – dodała niepewnie.
- Możemy też poczekać na nasze gołąbki i razem to obgadać. – zaproponowała murzynka.
- Nie wydaje mi się, żeby tak szybko skończyli. – stwierdziłam.
Cassidy zaśmiała się dźwięcznie, a Rosi obdarzyła ją rozczulonym spojrzenie, co było naprawdę uroczę. Dziewczyny ostatnio zachowywały się dość dziwnie, ale nie mnie to oceniać.
- Mówiąc szczerze nie ma co omawiać. – powiedziałam z uśmiechem. – Robimy to co zawsze, zawsze działało, teraz też będzie. – dodałam.
- A co z wyzwaniem odwagi? – zapytała Cas.
Uśmiechnęłam się głupkowato, przeczesując miękkie włosy ręką, Rosi spojrzała na mnie z ciekawością, a murzynka odwzajemniła uśmiech.
- Niech to zostanie moją słodką tajemnicą. – szepnęłam z zadziornym uśmiechem.
To zadanie zawsze było dość specyficzne, często też bardziej głupie, niż odważne.Najważniejsza pora to zmienić, należy pokazać prawdziwą miarę odwagi.
_______________________
Komentujcie!! ✔🌙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top