18. Duma i autko.
Rebel
Zadzieranie z blondynem, okazało się jednym z największych moich błędów życiowych, ale za to nigdy nie będę go żałowała. Przyjaciele się do nas nie odzywają, po cało nocnych poszukiwaniach, kiedy to my dwie smacznie spałyśmy na zapleczach klubu. Brak telefonów w tej sytuacji, okazał się naprawdę złem koniecznym, jednak cóż poradzić. Obie z Angel od razu po przebudzeniu przeprowadziłyśmy chyba najpoważniejszą rozmowę, jaką kiedykolwiek odbyłyśmy. Obie wspólnie stwierdziłyśmy, że tajemnice w naszej dziwnej przyjaźnie nie mają sensu i sprowadzają same kłopoty. Czarnowłosa powiedziała także coś co nareszcie dało mi kopa: pamiętaj Alex, nie ważne co zrobisz i jakie decyzje podejmiesz, masz za sobą nas. My nigdy, niezależnie co przyjdzie Ci do tego spaczonego mózg staniemy za tobą murem. Poza tym, Rebel proszę Cię. Ty nie należysz do osób, które poddają się po pierwszej lepszej porażce. Właśnie te słowa przekonały mnie do złożenia niezapowiedzianej wizyty Michael 'owi.
Miałam zamiar podziękować mu za wszelką pomoc, którą mi dał i zaproponować pewien układ, na który mam nadzieje, że przystanie. Nie mogę się dłużej okłamywać. Duma i uprzedzenie nie było dobrym rozwiązaniem. Sama mam zamiar dać brunetowi szanse przyłączenia się do nas, pod paroma warunkami.
Dlatego teraz dwa dni po akcji poszukiwawczej, całkowicie wypoczęta i gotowa do działania, czekam pod jego szkołą, aż skończy lekcje. Tym razem bez dziwnych akcji, które ostatnio wyjątkowo nie kończą się posterunkiem policji. Nie byłabym jednak sobą, gdybym miała czekać tu wieczność, więc dzięki ostatnio dziwnie miłej i opiekuńczej pani Dorothe, która użyczyła swojego laptopa dowiedziałam się, o której chłopak kończy w poszczególne dni i naprawdę nikt nie musi wiedzieć, że mam jego plan wypisany nad łóżkiem, przecież to nie jest dziwne. Wcale. Prawda?
Z rozmyśleni wyrwał mnie głośny dzwonek, zwiastujący moje zbawienie. Starałam się w spokoju czekać na chłopaka, ale w końcu spokój jest ograniczeniem i kim bym była, gdybym właśnie w tym momencie nie szła w kierunku głównych drzwi? Na pewno nie Rebel. Czułam na sobie zniesmaczone spojrzenia tych bogatych dupków i tak jak kiedyś mi to nie przeszkadzało, tak teraz dostawałam szewskiej pasji. Ostatnio cały czas wydaje mi się, że cały świat, bynajmniej całe Brighton wie do czego się posunęłam, przez brak pieniędzy. Usilnie utrzymywałam wzrok wbity przed siebie i nie rozglądałam się na boki, naprawdę nie chciałam mieć teraz jakichkolwiek kłopotów. Szczególnie kiedy chodzą plotki, że nasza nowa opiekunka szykuje remont pokoi, a nie powiem szczelnym oknem bym nie pogardziła.
Mój wzrok napotkał szmaragdowe tęczówki, za którymi nieświadomie tak tęskniłam. Chłopak wyjątkowo emanował pewnością siebie. Wysoko uniesiona głowa, ręce w kieszeniach czarnych obcisłych spodni i luźna koszula w czarną kratę. Wydawało się, że cztery ostatnie guziki dla chłopaka nie istnieją. Byłabym uznawana za psychiczną, gdybym nie przyznała sama przed sobą, że wygląda idealnie. Zatrzymaliśmy się w odległości metra i przez parę pierwszych sekund lustrowaliśmy się wzrokiem.
- Długo Cię nie było. – Mike pierwszy przerwał milczenie, na jego wargi wpłynął radosny uśmiech.
- Małe wakacje. – stwierdziłam obojętnie.
Brunet założył swój najlepszy uśmiech i rozłożył ręce w zapraszającym geście. Przewróciłam na to oczami i zrobiłam krok w tył, symulując niechęć do niego. Ten tylko zaśmiał się melodyjnie i jednym zgrabnym ruchem zgarnął mnie w ramiona. Przez pierwsze sekundy nawet nie reagowałam, przez szok. Chwile później delikatnie odwzajemniłam gest. Myślałam, że nie dam rady przytulić, czy dotknąć, kogokolwiek innego, niż przyjaciele. Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę on jest jednym z nich. Bo to nie ilość czasu decyduje o bliższych relacjach, tylko jak ten czas został spędzony i jakie przeżycia się z nim wiążą.
- Tęskniłem. – szepnął.
Ciepły oddech opatulił moją szyję i nawet zdziwione spojrzenia jego znajomych nie mogły zepsuć tej chwili, bo ona była nasz.
- Ja też. – odpowiedziałam niepewnie.
Prawdopodobnie nigdy nie zrozumiem, dlaczego z każdym kolejnym spotkaniem z nim staję się mniej pewna, a chyba powinno byś na odwrót. Czy to strach, przed poznaniem i obawa, że kiedy już pozna całą mnie to odejdzie? Choć tak naprawdę nie jesteśmy, aż tak bliskimi sobie ludźmi, może i przyjaciółmi, ale nie tak bliskimi.
Razem z Harris 'em poszliśmy do jego domu, ponieważ chłopak marudził, że plecak przeszkadza, choć nawet nie wiedział co będziemy robić. Chłopak przez całą drogę opowiadał przeróżne historię ze swojej szkoły i co dziwne niektóre były naprawdę śmieszne. Mówił o tym jak jeden z jego kolegów parę dni temu spóźnił się na lekcje i wbiegając do Sali nie zauważył rozlanej wody, przez co poślizgnął się i wylądował dokładnie między nogami starszej profesorki. Osobiście mu współczuje. Widać też było, że szmaragdowo-oki za wszelką cenę nie chciał doprowadzić do niezręcznej ciszy, za co byłam mu wdzięczna, bo sama nie czułam się jeszcze na siłach opowiadać cokolwiek. Czasami zdawkowo wtrącałam jakieś słowo, czy ripostę, ale tylko dlatego, żeby Mike nie pomyślał, iż mówi sam do siebie. Jego towarzystwo bardzo mi pasowało, było miłą odmianą. Droga minęła szybko i chłopak zaproponował, żebym weszła i poczekała w salonie, ale tylko gdy zobaczyłam auto któregoś z jego rodziców niemal od razu zrezygnowałam z tego pomysłu.
Brunet wrócił po niespełna kwadransie. Przebrany w luźne dresy, w których wyglądał równie gorąco, co w rurkach.
- To jakie masz plany Rebel? – zapytał wyraźnie zaciekawiony.
- Niespodzianki polegają na tym, że druga osoba nie wie. – stwierdziłam.
- Chociaż jakaś mała podpowiedź?
Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami, kiedy on patrzył niczym niewinny szczeniaczek. Całe szczęście, że wole koty inaczej wymiękłabym.
Szliśmy spokojnym krokiem, a Mike średnio co pół minuty zadawał jakieś głupie pytania. Po paru chwilach zaczęłam udawać, że nawet go nie słyszę, ale on jak na złość stał się jeszcze bardziej irytujący, jak to w ogóle było możliwe. Próbowałam wszystkiego, żeby tylko odwrócić swoją uwagę, od tych przenikliwych tęczówek, za takie oczy i spojrzenie powinna być jakaś kara. Kiedy już zaczynałam liczyć kamienie na chodniku, ten zupełnie jakbym nic nie ważyła przerzucił mnie przez ramie i wesoło pogwizdując szedł dalej przed siebie.
- Możesz mnie postawić? – spróbowałam spokojnie.
- Jak dasz podpowiedź.
- Nie ma! To szantaż. – pisnęłam, kiedy ten zaczął sobie podskakiwać jak koza.
Widziałam jak ludzie na nas patrzą, jakaś starsza pani zasłoniła prawdopodobnie oczy wnukowi, to było upokarzające.
- Dobra! Postaw mnie to coś powiem. – stwierdziłam zażenowana.
Chłopak jak na rozkaz postawił mnie delikatnie na ziemi, a ja zastanawiałam się czy wszystko co robi emanuję taką ostrożnością i delikatnością.
- Słucham. – uśmiechnął się.
- Powiem tyle, że to część inicjacji i jak się odważysz, albo będziesz na tyle głupi by to zrobić, będziesz o krok bliżej naszej grupy. – stwierdziłam.
- Zrobię wszystko. – stwierdził pewny siebie.
Nie odpowiedziałam, nie miałam po co. Lubiłam go w tej wersji; pewnego siebie chłopca, który niczego się nie lęka. Chociaż, chyba lubiłam każdą jego wersje. Z czasem wydawało mi się, że go po prostu nie da się nie lubić. Raz uroczy, niewchodzący nikomu w drogę, nieśmiały kujonek, a raz pewny siebie, przystojny, odważny młody mężczyzna, który zawsze postawi na swoim. Nawet jeżeli taka rozbiegłość osobowości nie jest dokońca zdrowa, to nie mnie to oceniać, skoro jestem podobna.
Przemierzaliśmy w ramie w ramie pochmurne ulice Brighton, oboje z wysoko podniesionymi głowami, dumnym krokiem i śmiechem, który towarzyszył nam już dłuższy czas. Ludzie patrzyli na nas z uśmiechem, inni z pogardą, a jeszcze inni się z nas śmiali, ewentualnie z nami. A najlepsze jest to, że ani mnie, ani jego to nie obchodziło. Mogli w nas nawet rzucać pomidorami, ale nas by to obeszło, bo mieliśmy siebie i wydawało się, że świat nie istniał. Uwielbiałam takie chwile młodzieńczej wolości, ten beztrosko spędzony czas, kiedy nie myślisz o niczym innym, niż chwila obecna.
Zbliżaliśmy się do salonu tatuażu, jednego z moich dobrych znajomych i właśnie przypomniałam sobie dość istotną rzecz. Spojrzałam na uśmiechniętego bruneta, miał lekko zaczerwienione policzki od częstego śmiechu i wesoły rozbiegany wzrok jak u dziecka. Wyglądał jakby wszystko go fascynowało, był uroczy.
- Mike mam nadzieje, że wziąłeś portfel? – zapytałam ze złośliwym uśmiechem.
-Tak, raczej tak. Tylko po co mi on? – zapytał.
- Zobaczysz. – powiedziałam melodyjnym głosem.
Brunet w odpowiedzi sapnął niezadowolony, co bardziej zabrzmiało jakby ten dźwięk wydał pies, ale kto szczęśliwemu zabroni?
Po kilkunastu metrach stanęłam przed naszym miejscem docelowym, chłopak wydawał się tego nie zauważyć, bo dalej szedł przed siebie pewnym krokiem.
- Michael! – krzyknęłam z rozbawieniem, jednak chłopak nawet nie zareagował. – Mike kretynie! – powtórzyłam.
Było to na tyle głośne, że prawdopodobnie każdy znajdujący się na ulicy obrócił się w moim kierunku, co lekko mnie speszyło, jednak starałam się tym nie przejmować. Chłopak nareszcie zdołał mnie zauważyć i biegiem wrócił z powrotem.
- Wydaje mi się, czy na drugie masz kretyn? – zapytałam sarkastycznie.
- Kurczę, rozgryzłaś mnie. – westchnął teatralnie.
- Kurczę? – nie mogłam powstrzymać śmiechu. – Kto w tych czasach tak mówi? – dodałam.
- Ja? – odparł lekko oburzony.
Chłopak obrócił się i zaczął iść przed siebie. Wydawał się smutny i mocno dotknięty lekką krytyką. Sama poczułam się źle, przecież nie miałam na celu obrażenia go. Szybko się opamiętałam i ruszyłam za nim, na szczęście nie odszedł daleko. Kilka sekund później rzuciłam mu się na plecy, o dziwo Mike nawet się nie zachwiał. Przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam i szybko cmoknęłam w lewy policzek.
- Tak bardzo przepraszam. – powiedziałam cicho i wtuliłam się w jego szyję.
Trwaliśmy tak kilka chwil, a ja w tym czasie wyczułam jego nieziemski zapach, mieszanka gorzkiej czekolady i truskawek. Jaki normalny chłopak tak pachnie? Jaka normalna dziewczyna wącha przyjaciela? – pomyślałam. Z moich dziwnych myśli wyrwał mnie chichot Michael 'a, który szybko nas obrócił, teraz znajdywałam się do niego przodem i z łatwością mogłam dostrzec jego rozbawiony wzrok.
- Wiesz ty co!? – krzyknęłam oburzona.
Natychmiast odepchnęłam go od siebie, a ten lekko się zachwiał i prawie runął na ziemie, co się jednak nie stało, a ja miała ochotę powtórzyć ten ruch. To było takie okropne z jego strony, zapewne wiedział, że mam słabość w ostatnim czasie i nie lubię jak ktoś jest przeze mnie smutny, a on to perfidnie wykorzystał. Zapewne musiałam teraz wyglądać jak mała zraniona i obrażona dziewczynka i właśnie tak się czułam. Kiedy człowiek zaczyna przełamywać swoje granice, a inni na tym czerpią. Dlatego właśnie zawsze byłam taka zimna(...) Chłopak zauważył, że nie żartuje i naprawdę mnie zranił. Było to widać po jego oczach, ta iskra jakby przygasła.
- Boże Alex, tak bardzo przepraszam. – powiedział smutny.
Chłopak chciał mnie zgarnąć w ramiona, jednak ja szybko wyciągnęłam swoje ręce zatrzymując go i głową zaprzeczając. Nie chciałam by mnie pocieszał, przepraszał, a tym bardziej dotykał.
- Motylku ja naprawdę nie chciałem. To tylko głupi żart. –tłumaczył.
- Głupi żart?! – krzyknęłam. – Wiesz kiedy ja ostatnio przeprosiłam kogoś z poza Rebeliantów? – zapytałam zła.
Michael przetarł ręką twarz, robiąc skruszoną minę. Kiedy miał zamiar się odezwać, ja go zgrabnie wyprzedziłam.
- Nigdy! – wysyczałam. – A ty się zajebiście bawisz. – dodała.
- Ja pierdole. – westchnął. – Cholera Alex! To nie było specjalnie. – stwierdził.
- Tłumaczysz się jak przedszkolak. Mike to nie zerówka. Nie zniszczyłeś mi ulubionego autka, tylko wjechałeś na dumę! – warknęłam.
- Ale nie specjalnie! Czekaj autka? A nie lalkę czasem? – zapytał skołowany.
- Jesteś czasami taki idiotą, że mi Cię żal. – westchnęłam.
- Czy ty mnie właśnie obraziłaś, Rebel? – powiedział sarkastycznie.
- No brawo, Nobla chcesz? – zaśmiałam się.
- Tak po proszę, ale wiesz w sumie nie, twój śmiech mi starczy. – stwierdził z radosnym śmiechem.
- Dobra, ale odkupujesz mi autko. – walnęłam.
- Jasne, nie ma, czekaj co? Po cholerę Ci autko? – zapytał.
- A co? Szkoda Ci kasy! Taki z ciebie przyjaciel.
- Och Alex, kupie Ci to autko. – powiedział z uroczym uśmieszkiem.
- Wiesz co? –zapytałam.
- Hm?
- Jednak wole motor. – uśmiechnęłam się słodko.
- Okay.
Chwile później zgarnął mnie w swoje ramiona, a ja oddałam uścisk z radością, ta kłótnia od połowy i tak nie miała sensu. A miałam z nim pewne sprawy do załatwienia, więc nie było sensu ciągnąć tej szopki dalej. Bez słowa pociągnęłam go z powrotem przed salon, otwierając drzwi ukłoniłam się teatralnie. Chłopak bez słowa z szeroko otwartymi oczami wszedł do środka.
- Oszalałaś. – mruknął.
Jednak ja nie zwróciłam na niego większej uwagi, tylko od razu zaczęłam szukać wzrokiem starego kolegi. Dylan siedział kawałek dalej przy nie wielkim stoliku i prawdopodobnie szkicował wzór jednego z tatuaży. Jego czarne włosy, wyjątkowo krótko ścięte i większa ilość zmarszczek potwierdzała jego wiek, nie można być wiecznie młodym.
- Dyl! – zawołałam.
- Kogo moje piękne oczy widzą. – powiedział z uśmiechem. – Rebel ty buntowniczko, kogo znów sprowadzasz w moje skromne progi? – zapytał.
- Nowy Rebeliant do oznaczenia. – zdeklarowałam z powagą w głosie.
- Nie jestem krową! – zaprotestował Mike.
- Milcz dzieciaku. – zaśmiał się starszy.
Brunet fuknął zezłoszczony i usiadł na taborecie. Dylan zaczął się śmiać z dziecinnego zachowania siedemnastolatka, a ja zaczęłam tłumaczyć o dziarze, którą wybrałam już jakiś czas temu. Mała żaglówka na karku, miała symbolizować rejs życia, który toczy się cały czas nieustannie. Mężczyźnie zawsze podobały się moje pomysł, były oryginalne i miały swoją historię. Były pamiątką, że coś kiedyś faktycznie miało miejsce(...) Kiedy czarnowłosy skończył mój wzór, zapytał Michael 'a czy coś wybrać, o zgrozo szmaragdowo Oki odpowiedział bez chwili zawahania. Wymarzył mu się kompas, po środku klatki piersiowej, gdzie jedna wskazówka pokazywała na mały napis Hell. Musiałam koniecznie dowiedzieć się jakie ma znaczenie, czemu kompas, czemu piekło? Przede wszystkim od kiedy chłopak jest tak kreatywny? Reszta poszła całkiem sprawnie, a ja czułam się szczerze zadowolona.
________________
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top