16. Dźwięk kruszonego serca.

Rebel

Angel miała dość mojego stanu, miała dość patrzenia jak nasza grupa się rozpada przeze mnie. Właśnie dlatego teraz stała nade mną i wykrzykiwała różne przekleństwa, kiedy ja usilnie próbowałam zagłuszyć jej głos w świeżej poduszce. Nie mogłam znieść jej obecności, mimo tego, że była dla mnie jak siostra, nie mogłam na nią patrzeć. Ani na nią, ani na siebie. Widząc ją, miałam niezapartą chęć powiedzenia jej, że mój stan jest jej winą, to nie musiała być prawda, ja nawet tak nie myślałam. Po prostu próbowałam znaleźć usprawiedliwienie dla siebie, a wtedy człowiek oskarża wszystkich wokół. Poczułam silne szarpnięcie i chwile później leżałam już na plecach, a czarnowłosa siedziała na moim brzuchu i mocno trzymała moje ręce nad głową. Nawet nie miałam siły jej z siebie zrzucić. Dziewczyna wpatrywała się w moją twarz szukając odpowiedzi, jednak idealnie wyćwiczona mimika twarzy jej to uniemożliwiła.

- Alex do cholery. - warknęła. - Masz ruszyć te zgrabną dupę i powiedzieć co jest nie tak. - dodała wzmacniając uścisk.

Uśmiechnęłam się jak dziecko a widok nowej zabawki, co zbiło ją z tropu.

- Przecież jest idealnie. Nie wiem o co Ci chodzi. - stwierdziłam.

- Możesz przestać kłamać?! Możesz choć raz przyjąć tą cholerną dłoń? - zapytała zła.

- Powiedziała bym, że mi przykro, ale tak nie jest. - mruknęłam.

- Cholera Rebel! Jesteś taką egoistką. - warknęła.

Na jej słowa wręcz się we mnie zagotowało. Jednym płynnym ruchem zarzuciłam dziewczynę z siebie i stanęłam na nogi. Byłam na pograniczu złości i żalu.

- Nie możesz tak twierdzić! - krzyknęłam. - Nic nie wiesz, więc nie mów, że jestem egoistką! - krzyknęłam ile sił w płucach.

Chwilowe zdezorientowanie pojawiło się na jej twarzy, ale chwile później znów zagościła na niej złość.

- Może dlatego, że nic mi nie mówisz?! Cholera Alex! Jesteś dla mnie jak siostra, a nic mi nie mówisz! Wiesz jak ja się czuje? Jakby to była moja wina. Jakbyś zrobiła coś głupiego, a ja nie zdążyłam Cię powstrzymać. - zakończyła swój monolog szeptem.

Z jej dużych oczu polały się łzy, wyglądała jak mała bezbronne dziewczynka, której ktoś pojechał po ambicjach. Nie mogłam znieść widoku jej w takim stanie. Te łzy były z mojego powodu, to wszystko było z mojego powodu. Chcąc wylądować agresję, która z każdą kolejną chwilą wzrastała we mnie uderzyłam w ścianę obok mnie. Stare rany ponownie się otworzyły, powstało zapewne wiele nowych przez siłę uderzenia. Poczułam mocne pieczenie, ale dzięki temu emocje odeszły.

- Alex! - wydarła się Angel. - Ty kretynko.

Chwyciła chorą rękę i przypatrzyła się raną, bez słowa oderwała kawałek swojej czarnej koszuli i zawinęła mi dłoń. Moja ręka nadal tkwiła w jej uścisku, a wzrok utkwiony w moim przeszywał na wylot. Czułam się teraz przy niej taka mała. Wydawało się, że chwila ta trwała wiecznie, przerwało ją moce uderzenie drzwi o ścianę.

W drzwiach stał zdenerwowany, a może wkurwiony Jimmy. Jego oczy ciskały piorunami i gdyby spojrzenie mogło zabić, obie leżały byśmy martwe.

- Jesteś taką kretynką Rebel! - wydarł się.

Pokonał dzielącą nas odległości i chwycił mnie mocno za ramiona. Przyglądał mi się uważnie, a ja wiedziałam, że jestem na przegranej pozycji. Angel wolną rękę położyła na ramieniu chłopaka i ze zmarszczonymi brwiami latała spojrzeniem to ode mnie to do niego.

- O co chodzi? - zapytała zła. - W ogóle jak śmiesz po tygodniu nieobecności zjawiać się tu i mordować nas spojrzeniem? - dodała głośniej.

- Wiesz? - zapytał jej blondyn.

- Niby co? - warknęła.

- Co się jej stało. - odpowiedział.

- Właśnie próbuje się dowiedzieć.

Czułam się wykluczona z dyskusji, która bądź co bądź była o mnie. Wydawało się, że oboje zapomnieli o mojej obecności. Jednak po zachowaniu blondyna wnioskowałam, że on wie, a ja jestem w czarnej dupie.

- Myślisz, że Ci powie? - zaśmiał się sarkastycznie.

- Mam nadzieje. - stwierdziła.

Chłopak zaczął się śmiać, ale w tym śmiechu nie było nic szczęśliwego. Był przepełniony żalem, kpiną i smutkiem. Po chwili zawiesił swoje spojrzenie na mnie, jednak jak za wszelką cenę unikałam jego spojrzenia. Ściana za nim z moją krwią wydawała się ciekawsza od przyjaciela.

- Alex, spójrz na mnie. - powiedział dość łagodnie.

Szybko zaprzeczyłam ruchem głowy i spuściłam ją na swoje stopy. Było mi wstyd.

- Alex, proszę spójrz na mnie. - powtórzył.

Nie pewnie uniosłam wzrok na chłopaka i czułam, że jeszcze chwila a będę płakać.

- Powiesz jej, czy ja mam to zrobić? - zapytał ze smutkiem.

- Milczenie jest złotem. - stwierdziłam cicho.

- Nie wy tym wypadku idiotko. - powiedział twardo.

- Powie mi ktoś o co chodzi? - wtrąciła czarnowłosa.

- Alex. - Jimmy trącił mnie łokciem.

- Nie musi wiedzieć. - mruknęłam.

- Ależ oczywiście, że muszę wiedzieć! - warknęła Angel.

- Nie mogę z tobą! - krzyknął blondyn. - No powiedz to! Chcę usłyszeć jak poszłaś się pieprzyć za długi Angel! - wydarł się, a jego twarz cała poczerwieniała.

W pomieszczeniu zapadła cisza, jak jeszcze nigdy. Wydawać by się mogło, że nikt nawet nie oddycha. Żadne słowo nie było na tyle dobre aby je teraz wypowiedzieć. Angel patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami, w których zbierały się łzy. Jim w zdenerwowaniu ciągnął za swoje włosy. A ja? Stałam i pustym wzrokiem jak nigdy patrzyłam na krew na ścianach. To co zostało powiedziane głośno już nigdy nie zostanie tajemnicą... To była chwila kiedy czarnowłosa wybuchła głośnym płaczem i wybiegła z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. To był tylko moment kiedy blondyn zgarnął mnie w objęcia, a ja rozpłakałam się jak dziecko. Te emocje które skrywałam tyle czasu w końcu wyszły na jaw, nie umiałam być obojętna. Wydawać by się mogło, że oprócz mojego płaczu dało się słyszeć dźwięk kruszonego serca.

Chłopak nie czekał długo, usiadł ze mną na kolanach i trzymał w żelaznym uścisku. Rozpadałam się z każdą sekundą i nawet ramiona przyjaciela nie były w stanie tego zatrzymać. Nie pomagało nic. Kojące szepty Jim 'a, czy gładzenie po plecach. Moim ciałem wstrząsnął szloch i nie obchodziła mnie nawet mokra koszulka chłopaka. Nie liczyło się nic, oprócz łez które płynęły niczym brytyjski deszcz.

Czułam się bezpiecznie w jego ramionach. Mieć miejsce do którego można uciec przed bólem to priorytet żyjących(...)

Było stosunkowo ciepło, wręcz duszno, a na moim czole już formowały się kropelki potu. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ale nie chciałam otwierać oczy. W powietrzu unosił się przyjemny zapach Jim 'a, mieszanka wanilii z kokosem. Chłopak jeździł ręką po moich plecach w przyjacielski geście. Naprawdę nie chciałam tego przerwać, chciałam tu zostać już na zawsze.

- Rebel wiem, że nie śpisz. - powiedział łagodnie.

Mruknęłam z wyraźnym niezadowoleniem i obroniłam się do niego plecami. Tak bardzo jak podobała mi się jego obecność, to chciałam aby milczał.

-Alex nie możesz uciekać od tej rozmowy. - stwierdził.

- Skąd w ogóle o tym wiesz? - zapytałam.

- Wywiad środowiskowy. - mruknął.

Spojrzałam na niego z powątpieniem i usiadłam opierając się o ścianę. Moje plecy dały o sobie znać, przez spanie w nie wygodniej pozycji.

- A tak naprawdę to połączyłem ze sobą różne fakty. - zaczął cicho. - Mike pomógł mi trochę. - dodał.

Spojrzałam na niego ze strachem. Bałam się tego co brunet mógł o mnie pomyśleć, choć na pewno nie gorzej niż ja sama.

- Czy on wie? - zapytałam.

   Blondyn przytaknął ruchem głowy i uśmiechnął się smutno, a ja w jakiś sposób poczułam wstyd i zażenowanie. Chciałam być w pewnym sensie tym niezależnym autorytetem. Osobą, która miała mu pokazać, że mimo wszystkich przeciwieństw losu z życia można brać garściami. Czułam, że zawiodłam, nie tyle co jego i przyjaciół, tylko samą siebie...

________________
Miłego 🍷

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top