Rozdział IV

   Wyszedłem z parku i ruszyłem jedną z dobrze znanych mi tras do nieformalnej dzielnicy Dzieci Lilith. Była tam siedziba tokijskiego Sen-Zu - najsilniejszego w Japonii czarownika, który od czasu do czasu współpracował z Clave. Wtedy miałem pieniądze, którymi mogłem płacić za jego usługi, ale teraz byłem pusty. Musiałem jakoś przekonać go by chciał mi pomóc.
   Stanąłem pod drzwiami ogromnej pagody i wyciszając umysł zapukałem lekko. Nie minęło dziesięć sekund jak otworzyła dziewczyna, której uroda niemal mnie powaliła. Miała rude, lśniące włosy sięgające łopatek, złote oczy i leciutkie piegi nadające jej dziewczęcej niewinności. Ubrana była w błękitną suknię, która całkowicie odsłaniała jej ramiona.
   - W czym mogę pomóc? - spytała miękko.
   W jednej chwili się opamiętałem, choć jej widok nadal mnie onieśmielał. Narzuciłem sobie dyscyplinę i skłoniłem lekko.
   - Zastałem może Sen-Zu?
   - Owszem, proszę bardzo...
   Przepuściła mnie i sama weszła do salonu. Stałem w holu czekając na wezwanie. Po chwili zza kolejnych drzwi wyszedł wysoki brunet ubrany w czarne kimono. Wyglądałby normalnie, gdyby nie nietoperze skrzydła wyrastające mu z pleców.
   - Ach... Nefilim, który nie jest już Nefilim...
   - Sen-Zu - mruknąłem z szacunkiem oddając mu ukłon zgodnie z naszą tradycją - wybacz...
   - Przestań już z tą uprzejmością - żachnął się czarownik - nie jesteś już Nocnym Łowcą, więc nie musisz mnie tytułować. Mam na imię Lajmos.
   - Dzięki, że pozwoliłeś mi wejść... Chcę prosić cię o przysługę...
   - Moje przysługi są drogie - odparł Podziemny mrużąc oczy.
   - Wiem i dlatego w zamian oddam ci moje usługi.
   To był punkt kulminacyjny całej rozmowy. Patrzyłem jak czarownik zastanawia się nad moimi słowami, po czym uśmiecha drapieżnie.
   - Zgoda. O co chodzi?
   - Potrzebuję informacji na temat zabijanych Podziemnych. Chcę znaleźć winowajcę zanim połowa Świata Cieni zostanie wybita...
   - Zgłoś się do Instytutu - mruknął Lajmos.
   - Dobrze wiesz, że nie mogę - warknąłem zaciskając dłonie w pięści - "Twarde Prawo, ale Prawo".
   - Ciebie już nie dotyczy - zauważył czarownik pstrykając palcami.
   - Ale moich najbliższych tak...
   Zapadła cisza, której nikt nie chciał przerywać. Myśląc intensywnie postanowiłem zmienić temat.
   - Kim jest twój gość? - spytałem autentycznie zaciekawiony.
   - Alice Herondale. Córka Clarisy i Jace'a Herondale'ów.
   Wstrząśnięty zamarłem nie wiedząc co powiedzieć. O Clary i Jasie chodziły legendy, a teraz miałem niesamowitego farta mogąc poznać ich córkę.
   - Co ona tu robi? - wykrztusiłem starając się powstrzymać emocje.
   - Nie chciała się szkolić na Nocną Łowczynię i za namową Magnusa Bane'a wysłali ją do mnie - wyjaśnił Podziemny masując skronie - liczyli, że ja ją przekonam, ale przeliczyli się. Ta dziewczyna jest niereformowalna.
   - No to mamy układ - uśmiechnąłem się przebiegle - ja ją przekonam, żeby stała się prawdziwą Nefilim, a ty pomożesz mi z moją sprawą.
   - Skąd mam wiedzieć, że ci się uda? - Lajmos skrzyżował ręce na piersi.
   - Uwierz mi... - powiedziałem tajemniczo - niejedna osoba powie ci, że mam dar przekonywania.
   - Ile potrzebujesz czasu?
   - Tydzień - mruknąłem po chwili zastanowienia.
   - Zgoda. Jeśli ci się uda, to pomogę ci w dowolny sposób - obiecał czarownik.
   - Zacznij już zbierać informacje - wyszczerzyłem zęby, ale uśmiech szybko mi zgasł - a właśnie... Wiesz może, gdzie mógłbym przenocować?
   - Zostajesz u mnie - powiedział dobitnie - tylko spróbowałbyś stąd iść.
   - Dzięki...
   Wskazał drzwi do mojego pokoju i zostawił samego, a ja powoli ruszyłem do salonu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top