Rozdział 9

Tobias

Nita opiera się o ścianę wagonu ze skrzyżowanymi rękami. Przechyla głowę, patrząc za moje plecy.

- Gdzie Tris? - Pyta, marszcząc brwi.

- Tris nie weźmie w tym udziału - odpowiadam stanowczo, kręcąc głową.

- Że co? Chyba żartujesz! - Nita wygląda jakby zaraz miała dostać ataku furii. - Jest nam potrzebna!

- Nie będzie się już narażać na niebezpieczeństwo. Już za dużo razy igrała ze śmiercią. Kiedyś w końcu skończą jej się życia, rozumiesz?

- I powiesz mi, że Tris tak dobrowolnie zgodziła się pozostać bierna? - Nita przygląda mi się podejrzliwie.

- Nie powiedziałem jej o tym - przyznaję i od razu tego żałuję. Dziewczyna uśmiecha się triumfalnie. - Nita, proszę, nie mów jej tego. Zerwałem z nią, żeby ją chronić.

- Co zrobiłeś? - wybucha śmiechem. - Tobias, nie poznaję cię. Jeszcze niedawno chciałeś ją wciągnąć w akcję, mimo mojego protestu, a teraz zostawiłeś ją, bo się o nią boisz? Ona jest wystarczająco duża, żeby sama podejmować decyzje.

- Nie znasz jej tak jak ja! - Zapieram się. - Tris ma w sobie dziwną potrzebę zbawienia świata za wszelką cenę, oddanie życia nie jest dla niej problemem. Już kilka razy omal jej nie straciłem.

- Teraz też ją straciłeś - zauważa sprytnie.

- Ale mam świadomość, że żyje i jest bezpieczna.

Nita przygląda mi się z ponurą miną. Nie pozwolę, żeby Tris znowu się narażała. Zresztą, uszkodzeni genetycznie buntownicy to nie jej problem. Wiem, że jest silna, silniejsza niż ktokolwiek na świecie, ale niczego nie pragnę bardziej niż spokoju i bezpieczeństwa dla niej. Muszę to jej zapewnić, chociaż odseparowanie się od niej sprawia mi wielki ból.

- Nie mów jej - proszę, patrząc na Nitę błagalnie.

- Tobias, niczego nie obiecuję. Tris jest dla nas zbyt cenna. Trochę cię rozumiem, ale my wszyscy ryzykujemy. Ona na pewno czuje w stosunku do ciebie to samo. Takie jest życie, nie możesz jej zamknąć w złotej klatce. Zresztą, Amar wyznaczył was na reprezentantów w Agencji. Prędzej czy później i tak się dowie.

Kręcę głową i odwracam się do wyjścia z pociągu, który mknie teraz z zawrotną prędkością.

- W takim razie szczegóły planu poznasz po przyjeździe do Agencji - odzywa się Nita. - Amar powie ci kiedy.

Nie patrząc na nią, wyskakuję z pociągu. Jestem kilka kilometrów od siedziby Nieustraszonych.

Postanawiam się przebiec, żeby choć na chwilę zapomnieć o problemach. Po co w takim razie zrywałem z Tris? Po co skazywałem ją na cierpienie, skoro i tak teraz wszystko się wyda, a ona zdaje się mnie nienawidzić? Dlaczego nie pozwalają mi jej bronić? Przecież wiem, że jest na tyle silna, żeby to udźwignąć. Problem w tym, że ja nie będę w stanie znieść jej ewentualnej śmierci. Jest dla mnie najbliższą osobą na świecie, jeśli jej zabraknie, umrę też ja.

Postanawiam przejść swój krajobraz strachu. Jestem ciekawy, jak teraz będzie wyglądał.

Na początku jest tak jak zawsze, wysokość, zamknięcie w pudle. Pojawia się też Marcus, jako moje odbicie w lustrze. Strach, że stanę się taki jak on.

A pózniej ją widzę. Leży w kałuży krwi i się nie rusza. Próbuję do niej podbiec, ale przetrzymują mnie silne ręce.

Obok jej ciała pojawia się Christina, Caleb, Zeke, Shauna, jest też Cara.

- To twoja wina! - Krzyczy Christina. - To ty ją zabiłeś!

- Próbowałem ją chronić - szepczę.

Nie mogę tego znieść. Jej nieruchome ciało powoduje ból, całą siłą woli próbuję uspokoić rytm serca.

Po kilku minutach mi się udaje, wzdycham z ulgą, widząc, że to już koniec. Pot oblał mi twarz, koszulka też jest mokra. Zaraz zaczyna się kolacja, więc postanawiam pobiec do pokoju, żeby wziąć szybki prysznic.

>>>

Tris

Christina zamyka drzwi i wychodzimy na kolację. Nie czuję głodu, od rozstania z Tobiasem mam ściśnięty żołądek i trudno przełknąć mi cokolwiek. Nie jestem zadowolona z tego powodu, bo nie dość, że zawsze byłam przeraźliwie chuda, to jeszcze teraz czuję po ubraniach, że waga spadła o kilka kilogramów.

Gdy przechodzimy koło przepaści, zauważam Tobiasa wychodzącego z pokoju krajobrazu strachu. Kręcę tylko głową. Kiedy przestanie się zamęczać swoimi koszmarami? Pewnie chciał sprawdzić, czy się zmieniły.

- Ooo, Cztery - zauważa Christina. - Zawsze chciałam wiedzieć, czego się boi.

- Nie chciałabyś - patrzę na nią z dezaprobatą.

- A co, mówił ci czego się boi? - Pyta zaciekawiona. - Pewnie ściemniał, żeby zgrywać większego twardziela.

- Przeszłam z nim przez jego krajobraz strachu - wzruszam ramionami, a Christina wytrzeszcza oczy. - No co? Musiałam jakoś się oduczyć ujawniania swojej niezgodności w symulacjach.

- Serio ci to pokazał?

- Tak - uśmiecham się lekko. - I nie, nie boi się słonecznych poranków.

- Ech. A boi się chociaż jakiś owadów?

- Nieee - wybucham śmiechem. - Ćmy są tylko i wyłącznie twoim koszmarem.

Christina wzdryga się i wchodzimy na stołówkę. Biorę sobie muffinkę, siadam z Christiną przy jednym z pustych stolików i próbuję wcisnąć w siebie ciastko.

- Tris - czuję rękę na ramieniu. To Amar. - Po kolacji chciałbym pogadać z tobą i Cztery na temat waszego wyjazdu do Agencji.

CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top