Rozdział 5

Tobias

Trwa głosowanie na przywódców Nieustraszonych. Stoję z boku i nie odzywam się. Czuję na sobie czyiś wzrok, odwracam się i napotykam nienawistne spojrzenie Christiny. Obok niej stoi Zeke, którego twarz pozostaje niewzruszona. Nie ma z nimi Tris, więc czuję ukłucie niepokoju. Domyślam się, że musi być w mieszkaniu Shauny. Jest mi głupio, że zostawiłem ją tak na lodzie, bez mieszkania, ale w końcu dzisiaj będzie miała przydzielone swoje własne.

Przestań o niej w końcu myśleć! Karcę się w duchu.

Zerwałem z nią i nie zmienię swojej decyzji. Tak będzie lepiej, zarówno dla niej jak i dla mnie.

Otrząsam się z myśli w porę, aby dowiedzieć się że nowymi przywódcami zostają Amar, Harry i Tyler. Tych dwóch ostatnich nie znam, ale wyglądają na normalnych facetów, około dwudziestoparoletnich. Cieszę się, że będą nam przewodzić bardziej doświadczeni Nieustraszeni niż siedemnastoletnie szczeniaki na usługach Erudycji.

Następnie odbywa się podział prac i mieszkań. Słyszę, że Christina zapisuje siebie i Tris do obrony płotu.

Przecież Tris miała pierwszą lokatę, nie musi stać jak parasol pod płotem - Myślę ze złością.

Będą mieszkały razem z Christiną w jednym mieszkaniu. Może to nawet i lepiej, że chociaż Prawa będzie miała na nią oko. No i teraz praca przy płocie też będzie trochę inna, bo kto będzie chciał opuścić Chicago, może to zrobić. Potrzebna będzie kontrola ludzi przybywających z zewnątrz, nie możemy wpuszczać kogo popadnie. Nigdy też nie wiadomo, co odbije ludziom z Agencji, chociaż myślę, że nimi nie musimy się przejmować.
Ja postanawiam pracować dalej w pokoju kontrolnym i sezonowo być instruktorem nowicjuszy. Zeke też wybiera dawną pracę.

Po głosowaniu widzę, że Christina wychodzi, a do mnie zbliża się powoli Zeke.

- Siema stary - wita się, przyglądając mi się badawczo.

- Cześć.

- I jak według ciebie? Sprawdzą się? - Pyta, a ja uświadamiam sobie, że mówi o nowych liderach.

- Nie znam ich. Ale Amar na pewno da radę - odpowiadam wzruszając ramionami. Muszę o coś spytać i dłużej już nie wytrzymuję. - Widziałeś gdzieś Tris?

- Może - mówi wymijająco.

- Zeke - patrzę na niego z byka.

- W sumie nie wiem, czy mam ci to mówić, bo teoretycznie nie powinieneś się już interesować jej życiem, no nie? Jest u nas, została z Shauną.

- Wszystko z nią okej?

- Cztery, nie strugaj mi tutaj idioty, bo wiem że nim nie jesteś. Oczywiście, że nie. Jak ją zobaczyłem to miałem ochotę skopać ci tyłek. Ale jesteś moim przyjacielem. Tris dobitnie mi to dzisiaj przypomniała, więc nadal nim będę, ale chcę wiedzieć, czy jesteś pewny swojej decyzji.

- Zeke, już postanowiłem - odpowiadam, starając się przybrać obojętny wyraz twarzy.

- Spoko. Z Christiną ci tak łatwo nie pójdzie, darzy cię czystą nienawiścią. Co do Shauny, to nie jestem pewny, bo Tris prosiła naszą dwójkę, żeby sprawy między wami nie niszczyły naszej przyjaźni.

No tak, Beatrice Prior. Nieustraszona z duszą Altruistki.

>>>

Tris

- Chodź, mamy swoje mieszkanie - mówi Christina, ciągnąc mnie za ręce. - Musimy się wyspać, jutro nasz pierwszy dzień w pracy.

- Co mi wybrałaś? - Pytam od niechcenia.

- Bronimy naszych mieszkańców przy płocie - Christina uśmiecha się szeroko.

- Coooo, przy płocie? - Robię zniesmaczoną minę. - Słyszałam, że to najgorsza robota, którą można tutaj dostać.

- Wcale nie - wtrąca się Shauna. - Pracowałam tam przed wypadkiem i to wredne plotki. A teraz będzie więcej do robienia, bo brama jest częściowo otwarta dla naszych.

- Jak już pozbędziesz się tego cholerstwa - kopię w jej wózek - To będziemy pracować wszystkie trzy razem.

- Nie wiem, czy kiedykolwiek z niego wstanę - odpowiada smutno Shauna.

- Nie trać nadziei - mrugam do niej. - Mam swoich kumpli w Erudycji, nie zapominaj o tym. Z ich mózgami nie ma rzeczy niemożliwych.

- Chyba masz rację - śmieje się Shauna.

Kierujemy się z Christiną do naszego nowego mieszkania. Czuję się nieswojo, bo wiem, że za dwoma zakrętami znajdują się drzwi do apartamentu Tobiasa.

Nasze mieszkanie prawie niczym nie różni się od reszty, z tym, że zamiast jednej dużej sypialni, mamy dwie mniejsze.

Bez słowa kieruję się w stronę łazienki i biorę szybki prysznic. Zakładam pożyczoną koszulkę od Shauny, bo nie wzięłam swojego plecaka z mieszkania Tobiasa. Kiedy kładę się do łóżka, czuję jak w końcu z moich oczu płyną łzy, a poduszka momentalnie staje się mokra. Przypuszczam, że tak będą wyglądały wszystkie najbliższe noce, kiedy to nie czuję obejmujących mnie silnych ramion i mojego ulubionego, specyficznego zapachu bezpieczeństwa.

CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top