Rozdział 2
Tris
Boli mnie dosłownie całe ciało, o ranach postrzałowych nie wspominając. Ale przecież po śmierci nie powinno mnie nic boleć, więc dlaczego tak bardzo cierpię?
Nagle do moich uszu dobiega szept, próbuję się skupić, do kogo należy ten głos.
- No dalej, Tris. Wiem, że mnie słyszysz.
Tobias.
Czyli jednak żyję? Czy jemu też się nie poszczęściło w Chicago? Całą siłą woli zmuszam się do otwarcia oczu. Początkowo oślepia mnie ostre, jasne światło, więc przypuszczam, że muszę być w szpitalu. Nad sobą widzę umęczoną twarz Tobiasa, jego oczy wyrażają tak wiele uczuć naraz.
- Tobias - chrypię cicho, w gardle czuję suchość. - Ty też umarłeś?
- Nie, bo nie mam brata, za którego mógłbym się poświęcać - patrzy na mnie ponuro.
- Przepraszam, przecież wiesz, że nigdy nie chciałam cię zostawić.
- Więc dlaczego wciąż to robisz? - Pyta udręczonym głosem i delikatnie dotyka ustami moich warg, policzków i czoła.
Przez chwilę trwamy tak, nic nie mówiąc. Z ulgą wdycham jego zapach, który kojarzy mi się z bezpieczeństwem od czasu napaści Petera, Drew i Ala.
- Czemu mnie tak obwąchujesz? - Tobias odsuwa się, patrząc na mnie dziwnie.
- Tylko czując twój zapach czuję się bezpieczna - wzruszam ramionami i skubię rąbek pościeli - No wiesz, od kiedy mnie uratowałeś w nowicjacie.
- Może stworzę dla ciebie specjalne perfumy z moją esencją? - Tobias uśmiecha się krzywo.
- Obiecuję, że na pewno kupię - odwzajemniam uśmiech i dodaję. - Dałbyś mi coś do picia? Zaraz padnę z pragnienia.
- Zobaczę co da się zrobić. - Chłopak głaska mnie przelotnie po głowie i wstaje, by po chwili zniknąć za drzwiami.
Tobias
Teraz, kiedy Tris się wybudziła czuję ogromną ulgę, ale jednocześnie zalewa mnie inne uczucie. Złość na nią wpływa przez usta, oczy, uszy, nos... Nie potrafię poskromić tego uczucia. Jak długo będzie tak balansowała na granicy życia i śmierci? Jak tak dalej pójdzie, zejdę na zawał przed trzydziestką.
Dochodzę do pokoju pielęgniarek, pukam, po czym otwieram drzwi.
- Czy wszystko w porządku, panie Eaton?
- Tris się obudziła i prosi o coś do picia - odpowiadam.
- Dobrze, pójdę po lekarza i zbadamy ją.
Po chwili wracamy do sali Tris, jednak nie pozwalają mi wejść, ze względu na badania.
- Cztery! - nagle słyszę krzyk Christiny. Widzę, że w moją stronę zmierza jeszcze Cara i Caleb.
- I co z Tris? - pyta ten ostatni.
- Obudziła się, teraz ją badają - odpowiadam.
- Rozmawiałeś z nią? - Chce wiedzieć Christina.
- Nie, absolutnie nie, po co? - Mówię ironicznie.
Pokrótce opowiadam im o rozmowie z Tris. Później z sali wychodzi lekarz wraz z pielęgniarką, informując nas, że Tris spędzi w szpitalu jeszcze pięć dni.
Wchodzimy do niej wszyscy, Christina rzuca się na przyjaciółkę szczęśliwa, Caleb wciąż przeprasza, a Cara wpatruje w Tris z mieszaniną podziwu i aprobaty.
- Znowu jesteś bohaterką, która nas uratowała - śmieje się Christina.
- Zawsze o tym marzyłam - przewraca oczami Tris.
- Więc wszystko pomału się układa tak?
- Pamięć agencji zresetowana, a David nie żyje - odpowiada Cara.
- Jak to nie żyje? - Tris zdziwiona marszczy czoło.
- Ktoś go przez przypadek postrzelił... A my niezbyt szybko przybyliśmy z pomocą.
Tris kiwa głową, na znak, że zrozumiała i po chwili pyta cicho. - Uriah?
- Zostanie odłączony jutro - Christina spuszcza głowę.
Tris ponownie kiwa głową, a twarz wykrzywia jej grymas, wyglada jakby zaraz miała się rozpłakać.
Nagle drzwi się otwierają i staje w nich Zeke. Wyglada na wyczerpanego, jego oczy są czerwone i podkrążone, a wesołość która zawsze w nich gościła, została zastąpiona bólem.
- Cześć Tris, słyszałem że znowu nas uratowałaś - wita nas, podchodzi do łóżka i ściska delikatnie ramię Tris.
- Robię, co mogę - dziewczyna uśmiecha się niemrawo, po czym dodaje - Zeke, strasznie mi przykro z powodu Uriaha - jej oczy wypełniają się łzami. - Jest jednym z moich najbliższych przyjaciół.
Zeke tylko próbuje się do niej uśmiechnąć, ale zupełnie mu nie wychodzi. Ponownie ściska jej ramię.
- Cieszę się, że chociaż ty zostałaś. Prawie wszyscy nowicjusze nie żyją. - przygląda się przez chwilę Tris. - Uriah zawsze cię podziwiał. Sztywniaczka, która ma więcej ikry niż wszyscy Nieustraszeni razem wzięci. Tak cię nazywał. Myślę, że miał rację. - Zeke powoli wycofuje się do wyjścia. - Trzymaj się - mówi na pożegnanie i wychodzi z sali.
CDN.
I drugi rozdział za nami. 😄
Pozdrawiam 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top