Rozdział 15

Tris

Podchodzimy powoli do Amara, który robi ponurą minę.

- Jedziemy?

- Uznaliśmy, że lepiej będzie jeśli wyruszycie w nocy.

- Super - burczę pod nosem. - A w nocy powiecie, że jednak rano?

- Nie. Dziś o 22 - patrzy na nas podejrzliwie. - No cóż widzę, że nastąpił rozejm?

- Tobias nie może beze mnie żyć - przewracam oczami, a przywódca parska śmiechem.

Wracamy do stołu, a wszyscy patrzą na nas pytająco.

- Jedziemy wieczorem - wzruszam ramionami.

- No to co robimy? W końcu mamy dzień wolny - mówi Christina, przeciągając się.

- Możecie jechać z nami do Erudycji - proponuje Zeke. - Odbieramy dziś usztywnienie dla Shauny.

Shauna po postrzale w kręgosłup porusza się na wózku inwalidzkim. Cara już jakiś czas pracuje nad specjalnym usztywnieniem, które pozwoli jej chodzić. Wiem, że Caleb ją w tym wspomaga.
Tobias chmurzy się na myśl o tym, że ma jechać do Erudycji, mnie też to jest niezbyt na rękę, za dużo złych wspomnień.

- No dobra - zgadzam się w końcu, a Tobias unosi brwi. - Chcę odwiedzić Caleba - dodaję, a on prycha. Nie cierpi mojego brata.

- To spotykamy się przy wyjściu za dwie godziny - mówi Zeke. - Pożyczam samochód, bo Shauna nie wskoczy do pociągu.

- Już niedługo - dziewczyna grozi mu palcem i wybuchamy śmiechem.

Nie wiemy, co z sobą zrobić, więc najpierw zanosimy plecaki do mieszkań, a pózniej kierujemy się do Jamy, gdzie znajduje się już wielu Nieustraszonych. W końcu kupujemy sobie piwo i stajemy przy przepaści.

- Flirtujemy ze śmiercią, panie instruktorze? - Uśmiecham się figlarnie.

- To chyba niezbyt dobry pomysł, co? - Tobias podchwytuje grę.

- To prawda - przyznaję i przysuwam się do niego. Zakłada mi kosmyk włosów za ucho i szepcze.

- Ładnie wyglądasz, Tris.

Śmieję się i chwytam go za koszulkę, przyciągając bliżej, po czym całuję go delikatnie, a on natychmiast pogłębia pocałunek.

- Jesteście obrzydliwi - stwierdza Christina.

- Wiesz, teoretycznie też mógłbym cię pocałować, ale praktycznie rzecz biorąc,  moja nieco agresywna dziewczyna mogłaby ci wybić wtedy zęby - żartuje Tobias. - I chyba swoje też bym stracił.

- Niech no tylko jakaś cię tknie - uśmiecham się złowieszczo, przejeżdżając palcem po szyi.

- Sama widzisz - mówi rozbawiony.

- No tak, bo jakby jakiś facet dotknął  Tris, to wcale byś nie zareagował - Christina przewraca oczami.

- Racja, już byłby martwy.

Mój wzrok pada na salon tatuażu. Czasami chciałabym tam pójść i porozmawiać z Tori, wypić herbatę i słuchać jej szorstkiego śmiechu. Teraz pracuje tam nowa kobieta, Kathy. Nagle przychodzi mi do głowy pomysł.

- Zróbmy sobie tatuaż!

- Na moim ciele zaczyna brakować czystej skóry - odpowiada ze śmiechem Tobias.

- Coś małego - robię błagalną minę.

- Okej, chyba mam pomysł.

- A ty, Chris? - Patrzę na przyjaciółkę zachęcająco.

- Może innym razem - wymiguje się.

Dopijamy piwo i kierujemy się w stronę salonu. Gdy wchodzimy do środka, okazuje się, że jesteśmy jedynymi klientami. To dobrze, bo nie zostało nam wiele czasu do wyjazdu.

Kathy wydaje się miła, ale gdy tatuuje mi literkę "T" na nadgarstku, przyłapuję się na tym, że porównuję ją do Tori. To głupie, bo jest zupełnie inną osobą, z inną przeszłością, z innymi perspektywami.

Tobias też wybiera literkę "T", tyle że jego tatuaż znajduje się na żebrach, obok płomieni Nieustraszoności, które pokrywają jego bok.

- "T" jak trzy? - Christina patrzy w moją stronę znacząco.

- Nie - piorunuję ją wzrokiem. - I to się nie powinno zmienić przez najbliższe lata.

- O co chodzi? - Chce wiedzieć Tobias.

- Nie interesuj się, babskie sprawy - zbywam go, a on robi obrażoną minę. - Christina ma po prostu jakieś urojenia, o których nie warto rozmawiać.

- Wiesz, Tris, jestem tuż obok i wszystko słyszę - odpowiada Christina.

Przy wyjściu stoi już Zeke z Shauną. Pakujemy się do auta, Zeke i Tobias z przodu, a my do tyłu. Droga mija nam spokojnie, o ile spokojem można nazwać słuchanie jak Zeke śpiewa razem z radiem. Kiedy podjeżdżamy pod siedzibę Erudycji, czuję jak ściska mi się żołądek, a przez myśli przechodzą mi różne obrazy - opuszczenie Tobiasa, serum strachu, zdrada brata, droga na egzekucję, Jeanine Matthews, spisek z Marcusem, złość Tobiasa, ujawnienie prawdy, pobyt w celi... Kątem oka widzę, że Tobias musi widzieć to samo, bo jego usta krzywi grymas. Chwytam go za rękę, uśmiecham się pokrzepiająco i całuję go w policzek. Przyciska mnie do swojego boku i czuję się pewniej, kiedy jesteśmy tak blisko siebie.

Wchodzimy do środka. Kiedy byłam tu ostatnim razem, rządzili bezfrakcyjni i wszędzie panował bałagan. Teraz jest tutaj nieskazitelnie czysto, a pedantyczny porządek przypomina szpital.

Kierujemy się do recepcji i pytamy o Carę i Caleba. Strażnik przygląda się nam podejrzliwie, po czym mruczy coś do słuchawki. Po chwili słyszymy głos Cary.

- Ale miło was wszystkich widzieć!

- A mój brat? - Pytam, rozglądając się.

- Tu jestem - odzywa się za moimi plecami.

Odwracam się i widzę, jak uśmiecha się nieśmiało.

- Cześć Beatrice.

- Cześć Caleb - przytulam się do niego delikatnie.

Uświadamiam sobie, że choć wyrządził mi wiele krzywdy, nigdy nie będę w stanie go znienawidzić. Jest moją rodziną i potrzebuję go, nie da się od tak wykreślić go z mojego życiorysu. Kocham go, choć może jestem głupia i naiwna, sądząc po minie Tobiasa, właśnie tak w tej chwili myśli.

- Twoje usztywnienie jest gotowe - Cara zwraca się do Shauny. - Staraliśmy się zadbać o każdy szczegół, więc jest ultracienkie, ultrawytrzymałe i prawie niewidoczne.

- A będę mogła w nim skoczyć do pociągu? - Pyta Shauna, a my parskamy śmiechem.

- Oczywiście, ale najpierw radziłabym ci przyzwyczaić się do niego i poćwiczyć chodzenie przez kilka tygodni.

Idziemy za Carą do jej gabinetu, a ja w tym czasie rozmawiam z Calebem. Opowiadamy sobie, co się u nas dzieje. Brat jest zaniepokojony wyjazdem do Agencji, ale bagatelizuję sprawę i mówię, że to nic niebezpiecznego. Rozmawiamy ze sobą prawie tak jak za dawnych czasów i uświadamiam sobie, jak bardzo mi tego brakowało. Między nami pozostaje wciąż cień zdrady, ale oboje staramy się, aby nie przyćmił naszej relacji.

Cara wjeżdża do gabinetu z Shauną, a my zostajemy na korytarzu. Chcą jej jeszcze zrobić podstawowe badania i przymierzą usztywnienie. Tobias wciąż przygląda się Calebowi z rozdrażnieniem. Wiem, że jest wściekły o pójście do laboratorium. Ale gdybym tego nie zrobiła, Caleb byłby martwy i nie wiadomo czy w ogóle akcja by się powiodła.

Po kilkunastu minutach z gabinetu wychodzi Cara, podpierając wolno idąca Shaunę. Uśmiechamy się szeroko i bijemy jej brawo.

- Dziękuję - próbuje odwzajemnić gest, jednak jej twarz pozostaje zszokowana. Zerka niepewnie na Carę.

- Co jest? - Pyta zaniepokojony Zeke.

- Jestem w ciąży - odpowiada Shauna, a szczęka Zeke'a opada niemalże na podłogę.

CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top