Rozdział 34

Tris

Budzę się i czuję dziwny ucisk w żołądku. Patrzę na śpiącego jeszcze Tobiasa, wygląda tak spokojnie, zero zmartwień. Całuję go w policzek i staram się wyplątać z jego objęć tak, żeby go nie obudzić.

Jednak gdy udaje mi się wystawić jedną nogę poza łóżko, czuję jak jego ręka zaciska się na moim biodrze.

- Dokąd to?

- Nie chciałam cię obudzić - odwracam się twarzą do niego i staram się uśmiechnąć.

- Nic nie szkodzi - odpowiada, patrząc mi w oczy.

W jego oczach widzę, że się martwi. Jest mi ciężko, ale staram się zmienić sposób myślenia. Mam szansę uratować mojego przyjaciela. Rodzice byliby dumni z takiej postawy, więc muszę postarać się jak najlepiej, jak Altruistka. Zabiłam Willa i choć wiem, że to nie odkupi moich win, to może poczuję się nieco lepiej. I nie wiem, co planuje zrobić ze mną Nita, ale muszę być odważna i za wszelką cenę wyjść cało z tej sytuacji dla Tobiasa. Nie chciałam, żebyśmy byli od siebie tak uzależnieni, ale to jest silniejsze od nas.

Wzdycham ciężko i wstaję, kierując się do łazienki. Tobias szybko idzie w moje ślady i wpycha się za mną.

- Chciałam się umyć - przewracam oczami.

- Ja też - uśmiecha się do mnie łobuzersko i zaczyna całować po szyi. Uwielbiam gdy to robi, dlatego nie mam siły tego przerwać, gdy powoli pozbywa się moich ubrań. Kiedy jesteśmy już całkiem nadzy, wchodzimy pod prysznic. Tobias puszcza gorącą wodę, a jego namydlona ręka zaczyna podróż po moim ciele. Nie pozostaję mu dłużna. Błądzę po jego umięśnionym torsie i marszczę brwi.

- Co jest? - Pyta.

- Czasami zastanawiam się, co we mnie widzisz - unikam jego wzroku, ale on podnosi mój podbródek, zmuszając żebym na niego spojrzała.

- Chyba tłumaczyłem ci to milion razy.

- Jakbyś zechciał, mógłbyś mieć każdą - zauważam.

- Nie chcę każdej, tylko ciebie - całuje mnie namiętnie i napiera biodrami, przyciskając do ściany. Czuję jego podniecenie. - Jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała. Dzięki tobie w końcu się przekonałem, co znaczy naprawdę kochać. A teraz przestańmy gadać, bo mam względem nas inne plany - zaczyna całować moje trzy kruki, a ja śmieję się cicho. Uwielbiam jak jest taki stanowczy.

>>>

Później idziemy na śniadanie. Siadam przy stoliku, gdzie siedzą już moi przyjaciele i brat. Tobias poszedł po jedzenie dla nas, choć wcale nie jestem głodna. Kładę niewielki plecak przy nogach.

- I jak się czujesz? - Pyta Christina.

- Doskonale - odpowiadam ironicznie.

W tym momencie słyszę dźwięk smsa. Wyciągam telefon z plecaka.

Za godzinę przy parku, czarny jeep.

Odkładam urządzenie i spotykam pytający wzrok pozostałych.

- Jeszcze godzina - mówię.

Do stolika wraca Tobias i stawia przede mną jajecznicę, kilka kromek chleba i herbatę.

- Dziękuję - uśmiecham się do niego.

- Jesteś zabezpieczona, sprzęt działa, więc jakby działo się coś złego to od razu daj nam znać - odzywa się Cara.

- Pamiętaj, że jesteś Niezgodna - mówi Caleb. - Możesz odeprzeć każde serum.

- Spróbuj dowiedzieć się jak najwięcej - dodaje Robert.

- Przestańcie ją stresować - Christina mierzy ich morderczym wzrokiem.

Ściskam jej ramię z wdzięcznością, ale straciłam apetyt. Czuję, że serce zaczyna mi szybciej bić, robię się niespokojna. Dotykam ręki Tobiasa, chcę się nim nacieszyć, dopóki mogę.

- Tris, zjedz jeszcze - mówi.

- Nie dam rady - przewracam oczami i patrzę na zegarek. Za pół godziny mam być w parku. - Muszę się już zbierać.

- Odprowadzę cię - Tobias wstaje razem ze mną.

Zakładam plecak i biorę go za rękę, dzięki czemu czuję się pewniej. Żegnam się z resztą i wychodzimy ze stołówki. Przy wyjściu przepuszczają nas strażnicy i znajdujemy się na świeżym powietrzu. O ile można tak nazwać powietrze przy wysypisku śmieci. Idziemy powoli, nie odzywając się, jednak zaczynam czuć determinację. Wyjdę z tego cało, razem z Uriahem.

Zdaję sobie sprawę, że jeśli tylko będzie ku temu okazja, muszę zabić Nitę. Nie dostałam oficjalnego rozkazu, ale lepiej będzie dla nas wszystkich, jeśli pozbędę się jej raz na zawsze.

Dochodzimy do parku. Matthewa jeszcze nie ma, więc zatrzymuję się i uśmiecham się do Tobiasa, jednak on pozostaje spięty.

- Uważaj na siebie - mówi, przytulając mnie mocno do siebie. Oplatam go rękami i kładę głowę na jego piersi. - Beatrice, mówię poważnie, nie umiem żyć bez ciebie.

- Kocham cię Tobiasie - odpowiadam tylko i przyciskam usta do jego warg. Całujemy się tak łapczywie, że już po chwili nie mogę złapać oddechu. Nie mogę mu obiecać, że nic mi się nie stanie, bo w tym świecie nic nie jest pewne. Mogę się jedynie starać, a to niestety może być za mało.

Słyszymy jadące w naszą stronę auto. To czarny jeep, a za kierownicą siedzi Matthew.

- Kocham cię - Tobias wpatruje się intensywnie z moje oczy.

Uśmiecham cię do niego najlepiej jak mnie na to stać w tej chwili. Z wielkim trudem odrywam się od chłopaka i wsiadam do jeepa.

- Cześć Tris - wita się Matthew.

- Cześć Matt - odpowiadam i ruszamy.

Odwracam się i cały czas patrzę na Tobiasa, aż samochód nie skręca w kolejną uliczkę.

CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top