Rozdział 24

Tris

- Christina! - podbiegam do przyjaciółki i ściskam ją mocno. - Co ty tu robisz?

- Dostałam wiadomość od Matthewa. Prosił o pomoc, więc oto jestem - śmieje się. - Prawdopodobnie przyjedzie też Cara i Caleb - zastanawia się chwilę - no i Peter.

- Peter? - Podchodzi Tobias i mierzy Christinę zaskoczony. - Cześć Prawa.

- Cześć Lewy.

- Jak zwykle wyszczekana.

- Cztery, już dawno minął czas kiedy potrafiłeś wzbudzić we mnie strach - Christina przewraca oczami, a ja wybucham śmiechem.

- Pamiętam, jak mówiliście, że instruktor jest przerażający - mówię rozbawiona. - Mnie osobiście intrygowałeś, ale nigdy się ciebie nie bałam - przytulam się do niego lekko, a on całuje mnie w czoło.

- Jesteście przesłodcy - Dziewczyna udaje, że wymiotuje.

- A co to za lenistwo?! - Mówi nagle Tobias. - Skoro Matthew cię tu przysłał to jesteś zmuszona trenować jak inni Odrzuceni.

- Nie rzucaj się jak pchła na grzebieniu - odpowiada Chris i wali z całej siły w worek, ale on nie odskakuje zbyt mocno.

Tobias parska śmiechem i odchodzi, żeby nadzorować ćwiczenia innych.

- Ale złośliwiec, jak ty z nim wytrzymujesz?

- Po prostu też nie jestem zbyt miła - wzruszam ramionami.

- Nie mogę się doczekać treningu z Carą i Calebem. Obiecaj, że ustawisz mi z nimi walkę.

- Dobrze, obiecuję - śmieję się. - Kiedy mają przyjechać?

- Chyba wieczorem. Dotarłam tu rano, bo jechaliśmy objazdem, żeby Nita się nie zorientowała.

- Przecież ma dostęp do kamer - prycham.

- A my mamy ziomków w pokoju kontrolnym. Zeke wytyczył nam "czystą" trasę - wyjaśnia Chris.

- Co u nich?

- Chcieli do nas dołączyć, ale Shauna wciąż uczy się chodzić, no i niezbyt dobrze znosi początek ciąży. Ale Matthew upiera się, że chciałby Zeke'a, więc możliwe, że tu przyjedzie.

- Niech zostanie przy Shaunie! - Oburzam się.

- Matt na razie nie chciał nic mówić, ale gdy zaczęłam wypytywać, dlaczego tak mu zależy na Zeke'u to zaczął kręcić - stuka się po nosie. - Wyczuwam kłamstwo na kilometr.

- Myślisz, że ma to jakiś związek z Uriahem? - Pytam ostrożnie.

- Został odłączony, Tris. Byłaś na jego pogrzebie, Zeke rozsypał prochy - odpowiada, patrząc na mnie z pobłażaniem.

- Jeśli tak bardzo chcesz, żeby był martwy... - zaczynam ze złością.

- Wiesz, że nie chcę. Ale to fakt, Uriah został odłączony i nie żyje. Nic nam nie da snucie spiskowych teorii o jego zmartwychwstaniu.

- Muszę wracać do pracy - nie patrząc na nią, idę w stronę Tobiasa. Widząc moją minę, chce mnie zaczepić i dowiedzieć się co się stało, ale mijam go bez słowa. Czy to źle, że chciałabym, żeby okazało się, że mój przyjaciel żyje?

>>>

Dwie godziny później idziemy na lunch. Nadal milczę, bo straciłam ochotę na rozmowę.

- Co zrobiłaś mojej dziewczynie? - Odzywa się Tobias.

- Po prostu sprowadziłam ją na ziemie - odpowiada Christina.

- A o co chodzi?

- Tris ma teorię, że Uriah żyje.

Tym razem Tobias patrzy na mnie z pobłażaniem. Mam ich serdecznie dosyć.

- Więc wytłumaczcie, czemu Mattowi tak zależy na Zeke'u? O ile mi wiadomo, nigdy się nawet nie spotkali!

- Okej, to jest dziwne - zgadza się Tobias dla świetego spokoju. - Po prostu nie rób sobie złudnej nadziei.

- Zobaczycie, że mam racje. Moja intuicja nigdy mnie nie zawodzi - burczę pod nosem i odwracam się od nich.

Tobias i Christina wymieniają znaczące spojrzenia, więc zostawiam ledwo napoczętą kanapkę i idę z powrotem na salę treningową, gdzie za dwadzieścia minut zaczną się zajęcia z drugą grupą.

Wykorzystuję ten czas i walę w worek z całej siły. Jestem zaskoczona, bo mocno odskakuje.

Chyba jednak jesteś silna, Tris, myślę, uśmiechając się szeroko.

Na kolejnym treningu, przestaję dawać fory Tobiasowi. Jestem zła na niego i Christinę, więc daję mu niezły wycisk. Trochę mi go żal, gdy upada prosto na ranę postrzałową, ale tłumię w sobie to uczucie. Jedyne o czym myślę to spotkanie z Calebem i... Uriah. Wiem, że to głupie i bez sensu, ale tęsknie za nim i chciałabym znów go zobaczyć.

CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top