Rozdział 16
Tris
Późnym wieczorem żegnamy się z wszystkimi (Zeke nadal zbiera szczękę z podłogi, ale jest szczęśliwy) i biegniemy na pociąg. Tobias wskakuje pierwszy i wyciąga rękę, którą chwytam i podciągam się.
- Myślisz, że długo potrwa ta misja? - Pytam, patrząc na oddalające się miasto.
- Naprawdę nie wiem - wzrusza ramionami. - Sytuacja nie jest za dobra, bo ci Odrzuceni to uszkodzeni genetycznie, byli pracownicy Agencji.
Zaczynam się nad tym zastanawiać. To dziwne, że akurat Nita zostawia wszystkich CG, a wyrzuca UG. Niepokoi mnie to, że nie umiem połączyć elementów tej układanki, tak jakbym siedziała nad wyjątkowo trudnym równaniem matematycznym.
Pocieram czoło i marszczę brwi.
- Hej, wszystko będzie okej - mówi Tobias, przyciągając mnie do siebie. Przez chwilę patrzymy sobie w oczy, po czym jedną ręką chwytam go za podbródek, a drugą wplątuje we włosy i całuję. Tak bardzo to lubię, że wzdycham lekko, co Tobias uznaje za zaproszenie i wdziera się do moich ust. Chłonę to doznanie całą sobą, jego smak, dotyk, zapach... mogłabym tak stać i beztrosko zapominać o rzeczywistości w jego ramionach.
Jednak pociąg dociera na miejsce i skaczemy. Kiwamy głową Nieustraszonym, którzy pilnują płotu i przepuszczają nas przez bramę. Przed farmami Serdeczności czeka na nas auto terenowe, a oparci o niego stoją Nita i Matthew.
- Matt! - Ze śmiechem rzucam się na niego, a Tobias marszczy brwi i ściąga usta. Zazdrośnik.
Po chwili jednak reflektuje się i podaje mu rękę. Nita kiwa nam głową z lekkim uśmiechem.
- Wsiadajcie, nie powinnismy zwracać na siebie uwagi - mówi szybko i wsiadamy do auta.
Patrzę przez okno i niewiele widzę, bo jest ciemno, a drogę oświetlają nam tylko reflektory samochodu. Ściskam rękę Tobiasa, bo nagle nachodzi mnie złe przeczucie. Nie pomaga, więc kładę mu głowę na ramieniu i wdycham jego zapach. Lepiej.
Nita odwraca się do nas.
- Plan jest mniej więcej taki, że musicie się wkupić w łaski Odrzuconych. Jutro rano Matthew zawiezie was na peryferia.
- Czyli mamy szpiegować? - Odzywa się Tobias.
- Dowiedzieć się o nich wszystkiego - oczy Nity błyszczą niezdrowym podekscytowaniem.
Nie podoba mi się to, jednak milczę, bo nie chcę zbyt wcześnie rozpoczynać wojny. Muszę dowiedzieć się, w co gra Nita i jaki jest jej prawdziwy cel.
Jakiś czas później podjeżdżamy do bram Agencji. Wzdrygam się, przypominając sobie co tutaj przeszłam. Robi mi się smutno na myśl o Uriahu, kątem oka zauważam, że Tobias siedzi zamyślony z zaciętą miną. Wciąż się obwinia o jego śmierć i chyba nigdy nie przestanie.
- Przestań - mówię stanowczo, a on patrzy na mnie pytająco. - Wiem, co ci chodzi po głowie i rozkazuję ci przestać, Cztery.
On przewraca tylko oczami, a ja szturcham go żartobliwie łokciem.
Agencja nie zmieniła się odkąd ją opuściliśmy. Przechodzimy przez kontrolę i udajemy się do apartamentów.
- Pamiętasz ten pokój? - Tobias uśmiecha się do mnie znacząco, wskazując palcem na drzwi, gdzie kochaliśmy się pierwszy raz.
- Tak - burczę tylko i robię się czerwona. Dlaczego zawsze muszę tak reagować?
Wchodzimy do naszego pokoju wraz z Nitą. Pokazuje nam rzeczy, które mamy ze sobą zabrać na peryferia. Pierwszy raz widzę taką broń, smukła, lekka, idealnie dopasowana do dłoni.
- To nowość - informuje nas Nita.
- Leży idealnie, byleby tylko działała równie dobrze - odpowiadam, oglądając broń z każdej strony.
- Pójdziemy jeszcze potrenować? - Proponuje Tobias, patrząc na mnie z krzywym uśmiechem.
- Chcesz się bić? - Poruszam brwiami, rozbawiona. - Zakład kto wygra?
- Nie rozśmieszaj mnie - prycha.
- Nita, przetnij - proszę brunetkę.
Gdy zakład zostaje zatwierdzony, przebieram się w leginsy i koszulkę, żeby mieć większą swobodę ruchów.
- Gotowa na przegraną? - Tobias uśmiecha się pewnie.
- Tylko jeśli ty jesteś na nią gotowy - odpowiadam równie pewnie. - Jeśli wygram, przez tydzień będziesz musiał spełniać moje życzenia.
- Okej, a ty moje, jeśli ja wygram.
Schodzimy do sali treningowej. W przeciwieństwie do tej u Nieustraszonych, jest tutaj bardzo czysto i sterylnie, pachnie środkami chemicznymi. Wyglada na praktycznie nieużywaną. Zdecydowanie bardziej wolę kurz i pot u Nieustraszonych.
Ustawiamy się na przeciwko siebie i przyjmujemy pozycję. Kiedyś sądziłam, że nie jestem w stanie go pokonać. Ale od tego momentu zbyt wiele walczyłam, żeby teraz mu się poddać. Przechylam głowę na jedną stronę i szukam jego słabych stron. Ale on takich nie posiada. W końcu zbliża się do mnie i próbuje uderzyć w brzuch, ale skutecznie go blokuję. Odpowiadam mu ciosem w gardło, ale chwyta mnie za rękę i z łatwością przewraca na ziemię. Natychmiast podnoszę się na nogi i zaczynam dyszeć. Może i wiele się nauczyłam, ale on wciąż jest dla mnie ciężkim przeciwnikiem.
Kilka razy próbuje go uderzyć, ale jest szybki i sprytny. W końcu jestem już bardzo zmęczona, więc padam jak uderza mnie w żebra. Zamykam oczy i udaję, że straciłam przytomność.
- Tris?! Hej Tris, nie żartuj sobie ze mnie - natychmiast pochyla się nade mną, spanikowany.
Wykorzystuję to i przewracam go, siadając na nim okrakiem.
- Kto powiedział, że to koniec walki? - Mrugam do niego i pochylam się, żeby go pocałować.
Odwzajemnia pocałunek i po chwili wstaje, wyciąga rękę i pomaga mi się podnieść.
- Remis? - Pytam z nadzieją.
- Niech ci będzie, oszustko - uśmiecha się do mnie. - Poćwiczymy jeszcze celność?
Próbujemy nowej broni i tak jak się spodziewałam, jest idealna. Oboje nie wyszliśmy z wprawy, więc nie musimy długo trenować. Gasimy światło i wracamy do pokoju. Jednak na jednym z korytarzy czeka na nas Matthew.
- Musimy pogadać - mówi z naciskiem i prowadzi nas do swojego gabinetu. Tobias patrzy na mnie pytająco, więc wzruszam tylko ramionami. Nie wiem, o co może chodzić.
- Coś się stało? - Pytam, marszcząc czoło. - O czym chcesz pogadać?
- O Odrzuconych - odpowiada po chwili. - I o Nicie.
CDN.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top