❀Spin Off❀
Kendra obudziła się z drażniącym bólem głowy i jeszcze gorszym bólem mięśni. Miała wrażenie, że jeżeli się ruszy przynajmniej o centymetr to przeszyje ją nieznośny ból. Wzięła głęboki wdech.
Koszmarnie chciało jej się pić, a światło w pokoju kłuło w oczy. Dłonią zaczęła szukać szklanki wody którą zazwyczaj zostawia na swojej nocnej półce, ale nic tam nie znalazła. Musiała o niej zapomnieć wczorajszego wieczoru.
Wczorajszego wieczoru... Co się działo wczorajszego wieczoru? Poszła na spacer z Paprotem... Spacer? Gdzie poszli na spacer? Nie... to było jakieś leśne przyjęcia. Przypominała sobie wszystkie zapachy i uczucia które towarzyszyły jej tego wieczoru, ale wiele elementów się urywało, nie mogła w pełnij sobie przypomnieć tego co się stało.
-Nie śpisz? - Usłyszała głos Paprota i od razu usiadła spoglądając na niego przez zmrużone oczy. Siedział na krześle niedaleko, ale gdy się podniosła i on się przeniósł z krzesła na bok łóżka.
-Co ty tu robisz?
-Odprowadziłem cię do domu i... Powiedzmy, że twój dziadek nie był zbytnio zadowolony. Mocno mnie skrzyczał.
-Się zdenerwował... bo? - Zapytała niepewna czy chce znać opowiedz.
-Kendro... Przepraszam, że cię nie dopilnowałem...
-Co zrobiłam? - Zmartwiła się. Przez jej głowę przechodziły wszystkie potencjalne okropności których mogła się dopuścić.
-Upiłaś się... Dość mocno.
Dziewczyna westchnęła ciężko, całe ciśnienie się z niej ulotniło. Oparła głowę o ramię księcia zamykając opuchnięte i zmęczone oczy.
Paprot położył ostrożnie dłoń na jej plecach i gdy Kendra nie zareagowała na ten dotyk, lekko przesunął ją w górę i w dół by ją pogłaskać i dodać otuchy. Wróżkokrewna złapała jego dłoń opierając się o nią częściowo. Przez chwilę pozostali w tej pozycji chcąc czuć swoje ciepło i bezpieczeństwo bycia w czyimś objęciu.
W końcu Kendra odsunęła się od księcia i spójrzała w jego oczy. Pomijających ich blask, miały słodki kolor nieba o poranku wczesnej zimy, gdy biały szron, koloru jego włosów, pokrywa gałęzie śpiących drzew. Te oczy były jak on tajemnicze jak pełnia, a mimo to piękniejsze od piękna. Możliwe, że się jej tak podobały tylko i wyłącznie dlatego, że to były właśnie jego oczy. Jego, nikogo innego. Mogła się w nie wpatrywać godzinami zatapiając się w jego zwroku.
Oparła czoło o te jego i poczuła ponownej jego dłonie, tym razie, na jej policzkach. Zakrywały one czerwoność jej twarzy ukazującą jej zawstydzenie i płomienne uczucia które właśnie pobudzały jej serce. Zamknęła oczy, a dłonie Paprota zsunęły się na jej ramiona i w końcu objęły ją w pasie by znów mogli utknąć w czułym uścisku. Ich nosy zetknęły się delikatnie odzielając ich usta od pojednania w pocałunku którego oboje pragnęli lecz do którego żadne z nich nie mogło się przełamać.
Nos księcia ssunął się delikatnie przez jej policzek na szyję i ramię. Tulił ją głaszcząc jej plecy delikatnie.
Kendra otworzyła oczy i wplotła jedną z dłoni w włosy Paprota głaszcząc je delikatnie.
Najchętniej zostaliby tak wiecznie, obejmując się, wyznając sobie miłość bez użycia słów, a jedynie afektywnych gestów którymi udowadniali sobie nawzajem jak ważne miejsce zajmują w swoich sercach. Czy naprawdę musieli to sobie mówić czy wyznawać pustymi pocałunkami skoro jednym objęciem czy spojrzeniem potrafili to wyrazić najlepiej?
Kroki na korytarzy wybiły ich z objęcia i teraz patrzyli na siebie z początkowej odległości.
-Jak się czujesz? - Zapytał, kończąc ciszę, zmartwiony Paprot.
-Jestem zmęczona i sucho mi w gardle... Ale bywało gorzej. Mój dziadek mocno cię skrzyczał?
Paprot westchnął i uniósł oczy ku górze uśmiechając się.
-Nie czuj do mnie zbyt dużego współczucia. Jak tylko się na niego natkniesz czeka cię to samo. Chyba głównie dlatego chciał bym został. By nas pouczył obu, w tym samym czasie i pewnie dał jakiegoś rodzaju nauczkę... Z resztą... Wiesz jaki jest Stan.
-Wybacz...
-Nie przejmuj się mną... Przyniosę ci wody...
Książę wstał i chciał się pokierować w kierunku drzwi, ale spojrzał na Kendre i nachylił się nad nią lekko kładąc dłoń na jej policzku, po czym pocałował ją w czoło. Dopiero po tym wyszedł.
Dziewczyna przyłożyła dłoń na czole i położyła się ponownie zatapiając się w poduszkach. Zamknęła oczy by znów, chodź na krótką chwilę znaleźć się w objęciach snu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top