Szósta kropla w morzu smutku
Siedziała przy stole nad kubkiem czarnej, gorzkiej herbaty wystukując na blacie pomalowanymi na czarno paznokciami nieznany nikomu rytm. Z transu wybudził ją dzwonek do drzwi wejściowych. Niechętnie weszła do przedpokoju i wpuściła dwójkę licealistów.
- Hey! Hey! Hey! - przywitał się głośno Kotaro przyprawiając dziewczynę o grymas niezadowolenia.
- Hide-chan. - uśmiechnęła się do niej ciepło szatynka.
- Bokuto zaprowadzi Cię do mojego pokoju. - machnęła niedbale ręką wracając do kuchni.
Ponownie usiadła na krześle wpatrując się w ciemną ciecz w kubku.
- Nie byłaś jeszcze tutaj? - białowłosy spojrzał na fioletowooką z góry.
- Nie, Hideko przeprowadziła się jakieś trzy miesiące temu. - wyjaśniła zdawkowo idąc za dziewczyną. - Też powinnaś z nami pójść. Musisz się ruszyć, Hideko. Zatapiasz się w swoim smutku, walcz z nim dziewczyno. - skrzyżowała ręce na piersi patrząc z dezaprobatą na przyjaciółkę.
- Ta. - burknęła sięgając po zimny już napój.
Shimada tylko westchnęła zrezygnowana i skinęła na Kotaro aby ją zaprowadził. Weszła do ciemnego pokoju a w jej oczach zebrały się łzy czując przygnębienie panujące w tych czterech ścianach. Podeszła do szafy i wyjęła z niej ogromną, czarną bluzę z wyhaftowaną czaszką i różą.
- To jego. - szepnęła do siebie przełykając łzy.
Odłożyła materiał z powrotem do szafy zamykając ją ostrożnie. Odsłoniła okno wpuszczając światło słoneczne do pokoju. Otworzyła też je chcąc pozbyć się zatęchłego, dusznego powietrza.
- Bierzmy się do roboty. - zarządziła patrząc na siatkarza i ocierając resztki łez.
- Przyniosłam odkurzacz. - burknęła Nageki pojawiając się w drzwiach.
Zmrużyła oczy czując drażniące promienie słońca na twarzy.
- Otworzę też okna w innych pomieszczeniach. - powiedziała odwracając się od gości. - Szybciej się przewietrzy i szybciej sobie pójdziecie. - wyjaśniła znikając im z oczu.
Akari z lekkim uśmiechem zerknęła na Bokuto przybitego słowami Nageki.
- Nie odbierz tego źle. - zaśmiała się cicho widząc jego oklapnięte włosy. - Przyszła, przyniosła odkurzacz i zaoferowała pomoc. Na swój dziwny sposób ale jednak. - powiedziała klepiąc go delikatnie po ramieniu.
Słysząc to chłopak lekko się rozweselił jednak dopiero po chwili, gdy dotarł do niego sens jej słów. Zaczęli od zdjęcia brudnej pościeli i wrzucenia jej do prania, wytarli kurze i odkurzyli pokój. Na koniec Hideko sama założyła świeże poszewki i prześcieradło. Nadal wszystko było w ciemnych barwach lecz nie czuć było tego paskudnego przytłoczenia.
- Zrobię herbaty. - burknęła brunetka wychodząc ze swojego pokoju do kuchni.
Licealiści zaskoczeni poszli za nią chętnie korzystając z jej oferty. Zastali ją sięgającą po kubki do szafki wiszącej nad blatem. Stała na palcach jedną ręką podpierając się na ladzie a drugą starając się wziąć naczynie. Po kolejnych próbach zrezygnowana spuściła głowę i ramiona a włosy zasłoniły jej twarz. Wątłe ramiona dziewczyny zaczęły się niekontrolowanie trząść.
- Nageki-san co się..? - Bokuto szybko znalazł się obok niej kładąc jej dłoń na plecach.
- Głupia wysokość. - powiedziała łamiącym się głosem. - Cholerny kubek i ta pieprzona herbata. - zatrzęsła się jeszcze bardziej a po jej policzkach spłynęły łzy. - Pierdolone życie. - wysyczała przez zaciśnięte zęby.
- Spokojnie Hideko. - Akari objęła brunetkę przyciągając do siebie.
- Dlaczego to jest tak ciężkie? - szepnęła pomiędzy spazmami płaczu.
- Nie wiem, Mała. - odpowiedziała gładząc ją po plecach.
Kotaro w tym czasie z bólem w oczach wziął trzy kubki i drżącymi rękami zrobił herbatę. Nie mógł zrozumieć a bardzo chciał. Co się z nią działo i jak może jej pomóc?
- Frustrujące. - stwierdziła brunetka patrząc na napar.
- Nageki-san. - żółte oczy wpatrywały się wprost w nią. - Proszę, powiedz mi co się dzieje. - nachylił się lekko do niej aby w razie czego lepiej ją słyszeć.
- Nie. - pokręciła stanowczo głową.
Westchnął głęboko odchylając głowę do tyłu. Wymusił na ustach szeroki uśmiech i z powrotem spojrzał na Hideko.
- Teraz trzeba zrobić coś z Twoim ubiorem. - stwierdził z błyskiem w oku.
- Zdecydowanie. - poparła go Shimada. - Czas wrócić do mundurka. - pokiwała energicznie głową.
- Ja... - zaczęła lecz zrezygnowała.
Stała przez chwilę wpatrzona w swoje czarne paznokcie z zagryzioną wargą.
- Niech będzie. - westchnęła w końcu.
Nie rozumiała sama siebie, nie potrafiła tej dwójce odmówić co z jednej strony ją frustrowało lecz z drugiej sprawiało swego rodzaju przyjemność. Miała kogoś, nie była sama lecz czy była to trwała relacja? Przecież dziewczyna zostawiła ją po jednej prośbie, nie walczyła a on... Jego znała tylko miesiąc.
~
Poniedziałek rano a ona musiała wbić się w spódnice, koszule i krawat. Do tego marynarka krępująca ruchy i oczywiście nic nie jest czarne. Przecież jakby tego nie zrobiła to Akari by jej żyć nie dała a Bokuto gadałby więcej niż zwykle.
Weszła do klasy wzbudzając ogólną sensację swoim wyglądem co niezbyt ją zachwyciło.
- Hey! Hey! Hey! - do sali chwilę po niej wszedł Kotaro.
Gdy wzrokiem odnalazł siedząca na końcu Hideko jego oczy rozjaśniały bardziej niż zwykle a uśmiech poszerzył się do granic możliwości.
- Ślicznie wyglądasz, Nageki-san! - usiadł obok naprzeciwko niej dostawiając sobie krzesło.
- Daj se siana. - burknęła podpierając brodę na dłoni.
- Dlaczego? - przekrzywił głowę nic nie rozumiejąc.
- Jesteś głupi. - stwierdziła z politowaniem. - Mówił Ci to kiedyś ktoś? - zapytała zerkając na niego kątem oka.
- Owszem, Akaashi. - pokiwał wolno głową.
- Chyba go polubię. - wymamrotała pod nosem.
- Już się nie mogę doczekać wycieczki. - westchnął rozmarzony ignorując jej uwagę. - I jeszcze mam dzisiaj mecz! - dodał już zupełnie rozanielony.
Dziewczyna mruknęła coś niezrozumiałego wpatrując się w okna i przy okazji męcząc się z krawatem starając się go poluźnić.
~
Weszła na halę zaraz za kapitanem drużyny. Z obojętną miną usiadła na trybunach w miejscu gdzie siada za każdym razem a ostatnio przebywała tutaj coraz częściej ku uciesze Kotaro. Czuła na sobie wzrok dwóch dziewczyn, które jeszcze ani razu do niej nie podeszły pomimo widywania jej za każdym razem. Nie przeszkadzała jej ta samotność lecz ich ciekawski i świdrujący wzrok był irytujący i męczący. Zdenerwowana odwzajemniła ich spojrzenie przyprawiając je o zimne ciarki na plecach. Chłód jej tęczówek zmroził je od środka a ból i smutek były tak przytłaczające, że nie miały siły się ruszyć. Żadna z nich nie rozumiała swobody z jaką Bokuto rozmawiał z tą ponurą dziewczyną.
- Nageki-san! - podbiegł do niej przebrany w strój drużynowy z numerem 4. - Może pójdziemy gdzieś po meczu? - zaproponował uśmiechając się szeroko.
- Po co? - burknęła podnosząc na niego wzrok.
- Żeby miło spędzić czas, Nageki-san! - odparł rozbawiony.
- Bez sensu. - westchnęła wpatrując się przed siebie. - Wolę pójść spać. - wzruszyła obojętnie ramionami.
- Jeszcze Cię gdzieś wyciągnę. - postanowił z determinacją.
Odwrócił się i z nową energią wbiegł na boisko. Do niej zaś niepewnie podeszły te dziewczyny co tak się w nią wpatrywały, nabrały odwagi dzięki Kotaro i z duszą na ramieniu usiadły obok brunetki.
- Hej, nazywam się Suzumeda Kaori. - przedstawiła się niepewnie jedna z nich.
Miała ona brązowe włosy, niebieskie oczy i piegi usypane na policzkach i nosie.
- A ja jestem Shirofuku Yukie. - dodała druga o różowych włosach.
Miała oczy tego samego koloru co włosy i można było w nich zobaczyć powagę.
- Chodzimy do klasy 3-4. - różowowłosa uśmiechnęła się krzywo.
- Aha. - mruknęła brunetka. - Nageki Hideko. - odpowiedziała im niechętnie.
- Jesteśmy menadżerkami. - Shirofuku wpatrywała się w blady profil trzecioklasistki.
- No i? - uniosła jedną brew zerkając kątem oka na różowooką.
- Tak tylko mówię... - szepnęła speszona.
- Chodzisz z Bokuto-san do klasy? - zapytała Kaori starając się zachować ciepły wyraz twarzy.
- Ta. - burknęła pod nosem.
- Odkąd zaczęłaś przychodzić zrobił niesamowite postępy. - stwierdziła Yukie.
- Tak, dużo bardziej się stara. - poparła ją żywo szatynka.
Wzruszyła tylko ramionami na ich słowa. Nie wiedziała dlaczego lecz poczuła delikatne ciepło w środku. Sądziła, że ono już dawno zamarzło przez co było tak nienaturalne, że miała ochotę się go jak najszybciej pozbyć. Najgorsze było to, że nasiliło się ono gdy Kotaro wszedł na boisko zwarty i gotowy do gry. Odrzuciła szybko to uczucie wypuszczając cicho powietrze z płuc. Nie mogła sobie pozwolić na uczucia, jej serce skamieniało gdy umarł Yoshito. Zostało zamknięte razem z nim pod ciężkim, szarym nagrobkiem. Zakopane pod grubą warstwą ziemi a jej to zupełnie nie przeszkadzało. Bycie apatyczną było naprawdę wygodne, nic nie musiała, nie czuła wyrzutów sumienia ani wewnętrznej potrzeby czegokolwiek. Nikt ani nic nie mógł jej zranić bo na niczym jej nie zależało, nie miała słabych punktów a jedyne czego pragnęła to wreszcie się wyspać.
Mecz towarzyski odbywał się z Liceum Nekoma, ich kapitan był chyba dobrym przyjacielem Kotaro. Zwróciła uwagę na ich relację głównie ze względu na to, że Bokuto przy tym brunecie zachowywał się jeszcze głośniej. Hałas na hali przyprawił ją o lekki ból głowy lecz musiała przyznać, że nie miała ochoty opuszczać tej sali. Naprawdę chciała obejrzeć całą rozgrywkę pomimo tego, że nadal niezbyt rozumiała wszystkie zasady. Po ostatnim punkcie ostatniego seta a tym samym wygranej Fukurodani zawodnicy rozeszli się do szatni. Ona zaś postanowiła poczekać na świeżym powietrzu dając sobie czas na odetchnięcie od zaduchu i wszechobecnej woni potu.
- Nageki-san! - za nią rozbrzmiał uradowany głos.
Wolno odwróciła się w kierunku zmierzającego w jej kierunku siatkarza w towarzystwie dwójki innych.
- Musisz kogoś poznać! - podszedł do niej cały rozpromieniony.
- Ucisz się, Sowo. - burknęła podminowana.
- Sowo? - spojrzał na nią zaskoczony.
- Ta. - mruknęła przenosząc wzrok na wysokiego bruneta.
Zlustrowała go całego zatrzymując się na jego ciemnych, brązowych oczach. Krew w żyłach chłopaka jakby stężała a on sam nie wiedział co powinien zrobić. Dopiero Kotaro uratował swojego przyjaciela z kleszczy jej spojrzenia.
- Kuroo Tetsuro, kapitan drużyny Nekoma. - przedstawił klepiąc chłopaka po plecach.
- Nageki Hideko. - odpowiedziała obojętnie.
Przeniosła swoje zimne oczy na niższego od pozostałej trójki blondyna z ciemnymi odrostami. Nadal był od niej 15 centymetrów wyższy ale z głową pochyloną nad konsolą nie sprawiał wrażenie tak żywego jak dwójka kapitanów.
- Kenma. - Kuroo szturchnął go w ramię.
Ten potrząsnął głową i podniósł wzrok na brunetkę przed nim.
- Kozume Kenma. - przedstawił się zapatrzony w jej białe oczy. - To Ty jesteś tą dziewczyną, o której cały czas gada Bokuto. - stwierdził bojąc się nawet mrugnąć.
- On gada często i dużo. - westchnęła zirytowana swoją obecnością tutaj. - Dodatkowo zbyt głośno, zdecydowanie. - burknęła spuszczając wzrok na swoje buty.
- Trudno się nie zgodzić. - odpowiedział jej blondyn ponownie zatapiając się w grze.
- Wcale tak dużo nie gadam! - oburzył się białowłosy. - A na pewno nie tak dużo o Nageki-san! - dodał wydymając policzki.
- Tak? - Kuroo spojrzał na niego z przebiegłym uśmieszkiem. - A kto cały czas po meczu mówił tylko o tym, czy jej się podobało? - puścił do niego oczko.
Hideko spojrzała wprost na zakłopotanego Kotaro by za chwilę przenieść wzrok na bruneta, który jak tylko napotkał jej oczy stracił swój uśmieszek i błysk w oku.
- Pójdę już. - mruknęła odwracając się i poprawiając torbę.
- A jak Ci się podobało, Nageki-san?! - krzyknął za nią kapitan Fukurodani.
- Było... - zatrzymała się i odwróciła lekko głowę. - Było nawet znośnie. - machnęła niedbale ręką.
Wznowiła marsz w kierunku domu nie wnikając jak zareagował na jej słowa. Oczywiście, że nie powie mu jak bardzo jej się podobało, jest zbyt dumna. A on nigdy jej nie powie jak wiele znaczy dla niego jej opinia i jak dużo radości dały mu te niewiele znaczące słowa.
-----
Ohayo!
Miłego 💙💙
-----
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top