Dwunasta kropla w morzu smutku
Weszła do szkoły tym razem nie w mundurku a w czarnej bluzie z wyhaftowaną czaszką i białą różą. Pomimo końcówki czerwca nie było jej specjalnie gorąco a nawet jeśli, nie zrezygnuje z tej bluzy. Jest jedną z pamiątek po bracie i żałowała, że nie nosiła jej wcześniej.
Weszła do klasy i usiadła na swoim miejscu zakładając kaptur na głowę. Nie musiała długo czekać na Bokuto, który zaraz pojawił się obok niej.
- Hey, hey, hey! - przywitał się dostawiając sobie krzesło.
- Ciszej. - zganiła go nie zaszczycając go spojrzeniem.
- Wybacz. - ściszył głos skruszony. - Jak się czujesz? - zapytał opierając się o jej ławkę.
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami zapatrzona przez okno.
- A przyjdziesz dzisiaj na trening? - przysunął się do niej z nadzieją w oczach.
- Nie. - odparła krótko.
- Dlaczego? - jęknął zawiedziony.
- Idę do Yoshito. - poinformowała odwracając się do niego.
- Oh, no tak. Dzisiaj jest 20 czerwca. - szepnął do siebie. - Pójdę z Tobą, nie powinnaś być dzisiaj sama. - oznajmił z pokrzepiającym uśmiechem.
- Nie potrzebuję niańki. - burknęła patrząc na niego spode łba.
- To nie było pytanie. - odparł wstając.
Położył jej dłoń na głowie i odstawił swoje krzesło na miejsce po czym sam usiadł do swojej ławki.
~
Nie zamierzała czekać na niego po lekcjach lecz ten spakował się i od razu pobiegł za nią doganiając ją tuż przed bramą szkoły. Dzisiaj Haruto nie był w stanie dotrzeć na cmentarz z powodu jakiegoś występu jego podopiecznych w szkole.
- Nie przyszłaś dzisiaj w mundurku. - zauważył siatkarz przerywając ciszę.
- To jego bluza. - wyjaśniła gładząc czarny materiał.
- Rozumiem. - szepnął i złapał ją za rękę.
Szczelnie zamknął jej drobną, zimną w dłoń w swojej. Było to dla niego dość instynktowne a jej jakoś to nie przeszkadzało. Szli w milczeniu, czując ciepłe promienie słońca na plecach i lekki wietrzyk bawiący się ich włosami.
- Wejdźmy do tej kwiaciarni. - poprosiła wskazując wolną ręką na niewielki sklepik.
Pokiwał głową i skierował swoje kroki do drzwi wejściowych, które otworzył przed przyjaciółką. Gdy weszli do środka uderzyła w nich wymieszana woń wszystkich kwiatów. Zapach wydawał się tak silny, że niemal czuli na ramionach jego ciężar.
- Dzień dobry. - przywitała się z nimi młoda pracownica.
- Dzień dobry. - odpowiedział jej Kotaro uśmiechając się uprzejmie.
- Co dla państwa? - zapytała ekspedientka wycierając dłonie w fartuch przewiązany w pasie.
- Biała róża. - powiedziała Hideko obserwując barwne kwiaty.
- Cały bukiet. - dodał Bokuto wyjmując portfel ze szkolnej torby. - Konkretnie dwadzieścia sztuk. - sprecyzował podchodząc do lady.
Nageki patrzyła na niego zszokowana lecz nie wtrącała się w jego decyzję. Przechadzała się między roślinami co jakiś czas zatrzymując się aby dokładniej obejrzeć kolejny gatunek. W tym czasie pracownica przyszykowała zamówienie obwijając róże w ozdobny papier. Siatkarz zapłacił odbierając bukiet po czym otworzył drzwi przepuszczając Hideko pierwszą.
- Do widzenia. - pożegnał się z florystką i zamknął za sobą drzwi.
Podał kwiaty brunetce i bez słowa ruszyli chodnikiem wzdłuż ulicy. Po parunastu minutach ujrzeli znane im mury i weszli na teren cmentarza. Hideko prowadziła trzecioklasistę znanymi jej uliczkami aż nie znaleźli się przed grobem Yoshito. Dziewczyna położyła bukiet na nagrobki i zabrała już zwiędłą różę sprzed miesiąca, którą włożyła do wazonu stojącego obok. Odmówili krótką modlitwę i usiedli na ławce.
- Dziękuję. - szepnęła patrząc na szary kamień.
- Za co? - spojrzał na nią zdziwiony.
- Za kwiaty. - odpowiedziała odwracając się do niego.
- Nie masz za co. - zapewnił uśmiechając się lekko.
- Dlaczego dwadzieścia? - zapytała kierując wzrok na róże.
- Ponieważ odwiedzasz go dwudziestego dnia każdego miesiąca. - wyjaśnił patrząc na jej profil. - I miał dwadzieścia lat. - dodał po chwili.
Pokiwała wolno głową i zamknęła oczy przełykając łzy. Nie chciała dzisiaj płakać.
- Chodźmy do mnie. - zaproponował widząc w jakim stanie jest dziewczyna.
- Po co? - zapytała łamiącym się głosem.
- Moi rodzice chcą Cię poznać. - odpowiedział zakłopotany.
- Raczej nie będą mną zachwyceni. - westchnęła wstając i otrzepując spodnie.
- Jestem pewien, że Cię pokochają. - odpowiedział również wstając.
~
Zatrzymali się przed niewielkim, piętrowym domkiem otoczonym drewnianym płotem. Siatkarz otworzył furtkę wpuszczając dziewczynę na podwórko po czym zaprowadził ją do drzwi wejściowych. Nacisnął na klamkę i wszedł do środka a brunetka zaraz za nim.
- Wróciłem! - głośno poinformował ściągając buty.
- Przepraszam za najście. - powiedziała cicho białooka.
- Kotaro, wynieś od razu śmieci! - usłyszeli kobiecy krzyk z wnętrza domu.
Chłopak wzniósł oczy ku niebu i poprowadził przyjaciółkę korytarzem do kuchni.
- Synu, proszę wynieś te śmieci. - odwróciła się w ich stronę kobieta wycierając ręce w szmatkę. - Oh. - wydusiła tylko dostrzegając licealistów.
- To jest właśnie Nageki-san. - popchnął delikatnie brunetkę w kierunku swojej matki.
- Nageki Hideko. - przedstawiła się z delikatnym ukłonem.
- Bokuto Mayumi. - uśmiechnęła się ciepło do trzecioklasistki. - Kotaro dużo o Tobie opowiadał. - dodała zerkając na syna, który zarumienił się wściekle.
- To ja pójdę wynieść te śmieci. - mruknął siatkarz zabierając worek z szafki.
Zostawił je same wychodząc z kuchni a Hideko weszła do wnętrza pomieszczenia.
- Napijesz się czegoś? - zapytała kobieta odwracając się do blatu.
- Herbaty. - odpowiedziała siadając na stołku stojącym przy wyspie kuchennej.
- Czarnej? - dopytała wstawiając wodę.
- Tak, bez cukru. - dodała stukając paznokciami w kamienny blat.
- Może przy Tobie i Kotaro nauczy się nie słodzić każdego napoju. - zaśmiała się wyciągając herbatę z szafki. - Sportowiec dbający o odżywianie a nie potrafi zrezygnować z cukru. - dodała rozbawiona.
Nageki przyglądała się kobiecie, która pod wieloma względami przypominała jej przyjaciela. Długie, białe włosy opadały jej na plecy zaplecione w gruby warkocz. Spod jasnych rzęs spoglądały rozświetlone, żółte oczy a z całej jej postawy emanowała niesamowita energia.
- Nie ma nic złego w cukrze jeśli się z nim nie przesadza. - dziewczyna wzruszyła nieznacznie ramionami. - Nie trzeba z niego w zupełności rezygnować. - dodała podpierając brodę na dłoni.
- Pewnie masz rację. - białowłosa odwróciła się do niej z westchnięciem.
Do pokoju wparadował uśmiechnięty od ucha do ucha Kotaro i usiadł obok brunetki.
- O czym rozmawiacie? - zapytał patrząc to na jedną to na drugą.
- O cukrze. - mruknęła Hideko.
- O cukrze? - uniósł brwi ze zdziwienia.
- Podobno dużo słodzisz. - zerknęła na niego kątem oka.
- To są jakieś pomówienia. - naburmuszył się.
Mayumi zaśmiała się głośno widząc minę swojego syna i odwróciła się żeby wyłączyć gotującą się wodę. Zalała trzy kubki i dwa postawiła przed licealistami a trzeci sama wzięła do rąk.
- Długo wracaliście ze szkoły, gdzie się szwendaliście? - zapytała dmuchając w napar.
- Mamo... - mruknął Kotaro ostrzegawczym tonem.
- Byliśmy na cmentarzu. - odpowiedziała spokojnie Hideko.
- Oh, przepraszam. - szepnęła skruszona kobieta.
W pomieszczeniu nastąpiła niezręczna cisza lecz wybawieniem okazał się dźwięk otwierających się drzwi wejściowych.
- Wróciłem. - usłyszeli niski głos dobiegający z korytarza.
Zaraz w drzwiach pojawił się bardzo wysoki mężczyzna o czarnych włosach i ciemnobrązowych oczach.
- Dzień dobry, Bokuto Kazuhiro. Jestem ojcem Kotaro. - przywitał się patrząc na brunetkę.
- Nageki Hideko. - wstała i ukłoniła się lekko.
- A, to Ty. Kotaro dużo o Tobie mówił. - powiedział wchodząc głębiej do pomieszczenia.
- Dokładnie to samo jej powiedziałam. - zaśmiała się Mayumi.
Mężczyzna podszedł do żony i przytulił kobietę na co Hideko spojrzała z nieskrywanym smutkiem.
- Zawołam Was jak zrobię obiad. - białowłosa zwróciła się do licealistów.
- Zaprowadzę Cię do mojego pokoju. - zaproponował siatkarz wstając z krzesła.
Bez słowa ruszyła za nim po schodach na piętro. Otworzył drzwi wpuszczając dziewczynę do swoich czterech ścian. Jak można było się domyśleć głównym motywem w jego pokoju była siatkówka. Przeważały odcienie bieli i szarości z elementami żółtego. Duże łóżko ustawione było pod ścianą, przy oknie biurko a resztę przestrzeni zajmowały szafy. Gdzieś po kontach przewalał się ciężarki do ćwiczeń, piłki do siatkówki i inne bliżej nieokreślone przedmioty. Jednak uwagę Hideko przykuły haczyki na ścianie, na których wisiały medale. Podeszła do nich aby bliżej się przyjrzeć, było ich naprawdę dużo
Kotaro stał w drzwiach oparty o framugę i przyglądał się jak jego gość ogląda każdy centymetr pomieszczenia z uwagą. Nageki smukłymi palcami przejechała po powierzchni drewnianego biurka, podeszła do zdjęć powieszonych na ścianie, na których był siatkarz z rodziną albo przyjaciółmi. Oglądając fotografie poczuła w środku ukłucie zazdrości.
- Zwykle o tej godzinie już śpię. - powiedziała patrząc na zegarek stojący na półce.
- Jesteś zmęczona? - zapytał wchodząc do środka i zamykając drzwi.
- Trochę. - przyznała siadając ostrożnie na łóżku.
- Jeśli chcesz, możemy obejrzeć jakiś film albo serial. - zaproponował wskazując na laptopa leżącego na biurku.
- Niech będzie. - pokiwała głową siadając tak aby oprzeć się o ścianę.
Przełożył laptopa na łóżko i wyjął z szafy koc podając go dziewczynie.
- Niby jest ciepło ale może będziesz chciała się przykryć. - uśmiechnął się szeroko siadając obok niej. - Masz ochotę na coś konkretnego? - zapytał odpalając komputer.
- Nie. - pokręciła głową. - Ty coś wybierz. - dodała układając się wygodniej.
Nie musiał zastanawiać się długo i po chwili odpalił serial z wątkiem kryminalnym. Po obejrzeniu dwóch pierwszych odcinków usłyszeli wołanie z kuchni więc zeszli po schodach na dół gdzie rozchodził się zapach przygotowywanego posiłku.
- Siadajcie do stołu. - powiedziała Mayumi widząc licealistów.
Nageki posłuszne zajęła miejsce lecz Bokuto podszedł do matki aby pomóc jej pozanosić potrawy na stół. Widząc roześmianego chłopaka pomagającego matce brunetce przypomniały się czasy gdy Yoshito jeszcze żył i był irytująco podobny do obecnego Kotaro.
- O czym myślisz? - usłyszała niski głos, który wyrwał ją ze wspomnień.
Odwróciła się do Kazuhiro, który dosiadł się do niej do stołu.
- O moim bracie. - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Jaki on był? - zapytał przyglądając się uważnie dziewczynie.
- Tato... - zgromił go wzrokiem Bokuto.
- Był... Bardzo żywy. - zaczęła ignorując siatkarza. - Pełen energii, miał mnóstwo znajomych i wiecznie brakowało mu czasu. - uśmiechnęła się delikatnie na to wspomnienie. - Zawsze wprowadzał do domu mnóstwo śmiechu, wszędzie było go pełno i zajmował naprawdę dużo przestrzeni. - wyliczała zapatrzona przed siebie. - Miał tak samo czarne włosy jak ja i miał piękne, niebieskie oczy. Był niewiele wyższy od mamy, miał 170 cm wzrostu i był bardzo szczupły czego szczerze nienawidził. Chciał nabrać masy więc zaczął chodzić na siłownię, poznał tam Haruto, którego ja już znałam wcześniej ze szkoły baletowej. - dodała kierując wzrok na mężczyznę.
- Wydaje się być bardzo ciekawym człowiekiem. - zauważyła kobieta siadając do stołu.
- Tak, chociaż miał też wady. - zaśmiała się pod nosem. - Często o czymś zapominał, zdarzało mu się nie słuchać co się do niego mówi i nie potrafił oszczędzać. - rozmarzona podparła brodę na ramieniu. - Był zupełnie inny niż ja czy mama. - skończyła z cichym westchnięciem.
- To pewnie był podobny do ojca. - zauważyła Mayumi nakładając dziewczynie jedzenie.
- Nie wiem tego. - wzruszyła ramionami. - Nigdy nie poznałam ojca. - dodała sięgając po pałeczki.
- Nigdy mi o tym nie mówiłaś. - stwierdził zaskoczony Kotaro.
- Ojciec zmarł jak mama była w ciąży. - wyjaśniła biorąc w pałeczki trochę ryżu. - Był policjantem, zmarł podczas napadu na bank. - dodała wkładając jedzenie do ust.
Mayumi i Kazuhiro spojrzeli na siebie uważnie po czym znowu przenieśli wzrok na swojego gościa.
- Wiesz coś o tym więcej? - zapytała zainteresowana kobieta.
- Mama mówiła, że umarł jako bohater. - odpowiedziała po chwili. - Zasłonił własnym ciałem kobietę gdy złodzieje chcieli ją postrzelić. - dodała bawiąc się pałeczkami.
- Czy było to 15 sierpnia? - dopytywała białowłosa marszcząc czoło w skupieniu.
- Tak... - odpowiedziała zaskoczona brunetka.
- Hideko... Prawdopodobnie to ja jestem tą kobietą. - powiedziała a w jej oczach zbierały się łzy.
Kotaro, który zaskoczony wszystkiemu się przysłuchiwał o mało nie zakrztusił się jedzeniem słysząc wyznanie matki.
- Twój ojciec uratował mi i Kotaro życie. - rozpłakała się wpatrzona w nastolatkę siedząc naprzeciwko niej.
Dziewczyna odłożyła powoli pałeczki na stół i spojrzała na przyjaciela. Ten objął ją mocno i długo nie puszczał, póki nie przyswoił tego wszystkiego i nie poukładał sobie w głowie.
-----
Emm... Mam nadzieję, że się podobało.
Miłego!
~ Airi
-----
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top