Czternasta kropla w morzu smutku
Jak tylko została sama w swoim mieszkaniu od razu poprosiła Shimadę o spotkanie. Chyba należały jej się wyjaśnienia. Przebrała się w swoje ciuchy i wyszła z domu zamykając drzwi na klucz. Wyszła z bloku na ulicę i wolnym krokiem skierowała się do najbliższego parku. Wiatr poruszał liśćmi na drzewach wydając tym samym przyjemny dla ucha dźwięk. Gdy dotarła do znajomej jej ławki obok strumyku usiadła na niej i odchyliła głowę do tyłu pozwalając promieniom słońca pieścić jej skórę. Nie musiała długo czekać na przyjaciółkę, czuła, że ta usiadła obok niej robiąc dokładnie to samo. Na pamięć znała zapach jej perfum, nie potrzebowała otwierać oczu aby potwierdzić jej tożsamość.
- Dawno tu nie przychodziłyśmy. - zauważyła fioletowooka przerywając milczenie.
- Chciałabym wrócić do tamtych czasów. - przyznała wzdychając z nostalgią.
- Nie da się cofnąć czasu, Hide-chan. - szepnęła Akari.
- Ani przywrócić kogoś do życia. - dodała otwierając oczy i patrząc na przyjaciółkę.
- Niestety nie. - pokiwała wolno głową i uśmiechnęła się smutno.
- Chcę Ci opowiedzieć jak to się stało. - wyznała podkurczając nogi pod siebie.
- Jeśli jesteś gotowa. - skinęła zachęcająco.
Powiedziała jej dokładnie to samo co w nocy przekazała Kotaro. Nie ominęła żadnych szczegółów, miała już dość uciekania od tematu. Dotarło do niej jak bardzo ciążyło jej to na sercu, zależało jej na Shimadzie, była jej najdroższą przyjaciółką i nie chciała mieć przed nią tajemnic. Oczywiście Akari jak to ona, musiała się rozpłakać, wyściskać Nageki i przy okazji oglucić jej ramię.
- Cieszę się, że mi powiedziałaś. - powiedziała szatynka pociągając nosem.
- Znałaś go, chciałam żebyś wiedziała. - odparła zamknięta w uścisku przyjaciółki.
- A tak właściwie... Dlaczego nie byłaś dzisiaj w szkole? - odsunęła się od niej patrząc na nią podejrzliwie.
- Wczoraj zasnęłam u Kotaro. - wzruszyła ramionami. - I jakoś tak wyszło, że spaliśmy do 13:00. - dodała zakłopotana.
- Spałaś u naszego kapitana... - spojrzała wymownie na brunetkę.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo. - zganiła ją wzrokiem.
Zaśmiała się głośno na jej słowa i zaraz dołączyła do niej Hideko zbijając z tropu przyjaciółkę, która zaraz niemal znowu się popłakała lecz tym razem ze szczęścia. Wreszcie jej Nageki wracała do życia.
- Odprowadzić Cię do domu? - zapytała fioletowooka widząc jak jej towarzyszka wstaje.
- Jeśli chcesz. - odparła obojętnie.
Ruszyła do mieszkania a Akari zaraz ją dogoniła. Szły ramię w ramię aż nie wyszły z parku i wtedy Shimada postanowiła przerwać ciszę.
- Nie dziwię się, że się przeprowadziłyście. - stwierdziła poprawiając torbę na ramieniu.
- To była dość oczywista decyzja. - przytaknęła jej.
- Spotkamy się w sobotę w parku? Jak za starych czasów. - zaproponowała zerkając na przyjaciółkę.
- Niech będzie. - pokiwała wolno głową. - Jest jeszcze coś co chcę Ci powiedzieć. - dodała po chwili.
- Tak? - spojrzała na nią zaciekawiona.
- Opowiadałam Ci o moim tacie. - zaczęła z lekkim uśmiechem. - Tą kobietą, którą uratował jest mama Kotaro, Pani Mayumi. - niecierpliwie czekała na reakcję szatynki na jej słowa.
Ta spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami i rozdziawiła buzię.
- Twój tata musiał wiedzieć, że jesteście sobie pisani! - krzyknęła wychodząc z pierwszego szoku.
- Ty to zawsze musisz znaleźć jakąś teorię spiskową. - pokręciła głowa z niedowierzeniem ale i z rozbawieniem.
~
Następnego dnia razem z Bokuto po szkole poszli do salonu fryzjerskiego. Weszli do środka gdzie powitała ich uśmiechnięta Mayumi zamiatająca podłogę po poprzedniej klientce.
- Dzień dobry. - ukłoniła się lekko Nageki.
- Witaj Hideko, zapraszam na fotel. - wskazała na siedzenie odkładając zmiotkę. - Co robimy? - zapytała wyciągając czarną płachtę z szafki.
- Myślałam o ścięciu. - zaczęła siadając na czarnym, skórzanym fotelu.
- Może troszkę pocieniujemy? - zaproponowała dotykając jej włosów.
- Tylko nie zmieniajcie koloru. - powiedział Kotaro siedzący na kanapie i przeglądający jakieś siatkarskie czasopismo. - Nie wyobrażam sobie Hideko w innym kolorze niż czarny. - przyznał podnosząc wzrok na kobiety.
- Nie miałam takiego zamiaru. - burknęła Nageki. - Cieniowanie może być. - pokiwała głową. - I może jakąś grzywkę? - myślała na głos.
- To Ty się zastanawiaj a w tym czasie zapraszam na mycie. - zaprowadziła ją za zasłonę.
Trzecioklasistka wygodnie ułożyła się na fotelu i pozwoliła wykonywać na sobie wszelkie zabiegi. Bokuto siedzącego na sofie co jakiś czas dobiegał śmiech matki i jej żywe dyskusje. Skrzywił się delikatnie doskonale wiedząc, że Hideko na pewno już wie po kim ma on swoje żywe usposobienie. Gdy obie wróciły do głównego pomieszczenia dziewczyna rzuciła chłopakowi błagalne spojrzenie przez co ledwo powstrzymał on wybuch śmiechu. Uważnie obserwował jak jego mama obcina brunetce włosy z precyzją i uwagą. Po wysuszeniu i wymodelowaniu nastolatka wstała z fotela i odwróciła się do siatkarza.
- I jak? - zapytała niepewnie.
- Pięknie jak zwykle. - odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Poważnie pytam. - zacisnęła usta w wąską linię.
- Wyglądasz ślicznie Hideko. - zapewnił poważniejąc.
Nie zmieniło się wiele, przedziałek nadal miała na środku, grzywka rozkładała się na boki razem z resztą włosów a na długości sięgały jej ledwo do ramion.
- A jak Tobie się podoba? - zapytała ją białowłosa.
- Jest ładnie. - przyznała z lekkim uśmiechem. - Dziękuję. - skłoniła się delikatnie.
Po zapłaceniu, chociaż kobieta stanowczo odmawiała, oboje wyszli z salonu. Pożegnali się i każde z nich poszło w swoje strony z delikatnym uśmiechem na ustach. Gdy Hideko dotarła do mieszkania dostała powiadomienie na telefon. Zmarszczyła czoło widząc ikonkę sowy na ekranie.
Sowa: Dotarłaś bezpiecznie? :))
Hideko: Tak.
Sowa: Cieszę się. Do zobaczenia jutro w szkole.
Hideko: Do jutra.
Pokręciła głową rozbawiona i odłożyła swoje rzeczy do pokoju. Jakoś niespecjalnie chciało jej się spać więc postanowiła trochę się porozciągać. Co prawda miała trening poprzedniego dnia ale nie chciała pozwolić mięśniom znowu się spiąć. Przebrała się z mundurka w wygodne ciuchy i zaczęła rozgrzewać stawy. Zadbała o to aby każdy staw był dobrze rozgrzany, w balecie łatwo o kontuzję. Po tym zajęła się każdym mięśniem z zadowoleniem czując ból podczas rozciągania.
~
Przyszła do klasy później niż zwykle, większość uczniów już była w sali i żywo o czymś rozmawiali. Gdy weszła do środka gwar trochę ucichł a wiele osób śledziło jej ruchy wzrokiem.
- Nageki-san. - podeszła do niej Shiratori z lekkim uśmiechem. - Bardzo ładnie Ci w tej fryzurze. - przyznała przytulając ją lekko.
- D-dziękuję. - szepnęła zaskoczona jej gestem.
Blondynka wypuściła ją z objęć i wyszła z sali zostawiając ją otoczoną ludźmi z klasy. Podczas gdy szła do swojej ławki rówieśnicy witali się z nią, niektórzy pomachali a nawet posłali uśmiech. Nie miała zielonego pojęcia o co tu chodziło ale zrobiło jej się nawet ciepło na sercu. Usiadła na swoim krześle i wyjęła niezbędne rzeczy. Nie musiała długo czekać aż obok niej usiadł uśmiechnięty od ucha do ucha Bokuto.
- I czego się szczerzysz? - zapytała unosząc jedną brew.
- Zobaczyłem Cię i od razu jakoś tak mi weselej. - odparł opierając się na jej ławce.
- A tak poważnie? - westchnęła z irytacji.
- Mamy jutro mecz. Przyjdziesz? - poprosił robiąc maślane oczka.
- Ta. - burknęła odwracając się do okna.
Zostawił ją usatysfakcjonowany jej odpowiedzią lecz niedługo siedziała sama. Najpierw podeszła do niej jedna osoba zupełnie ją tym zaskakując. Zaraz potem druga i kolejna. Przedstawiali się, zadawali jej mnóstwo pytań a ona nie za bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Miała podzielną uwagę ale nie aż tak. To było bardzo miłe, dawno nie dostała tyle uwagi. Rówieśnicy zwrócili uwagę na zmianę jej fryzury ale też mówili o rzeczach sprzed miesiąca czy dwóch. Nie wiedziała co w nich wstąpiło, no bo skąd miała widzieć, że to Bokuto pogadał z ludźmi z klasy mówiąc im, że Nageki wcale nie jest taka straszna na jaką wygląda?
~
Doskonale wiedziała, że będzie cierpiała na tym meczu. Ból głowy, zaduch, woń potu i wiwatujące tłumy to tylko kropla w morzu tego z czym będzie musiała się mierzyć. Weszła na wielką halę a temperatura wokół niej gwałtownie wzrosła uderzając w nią zatęchłym powietrzem. Był to ostatni mecz w tym semestrze, więc miała nadzieję, że Kotaro się postara i nie zepsuje sobie nastroju tuż przed egzaminami. Znalazła sobie jakieś dobre miejsce na widowni i uważnie obserwowała boisko w oczekiwaniu na ukłon zawodników. Najpierw został przedstawieni ich przeciwnicy, którymi okazała się szkoła Aoba Josai z prefektury Miyagi. Gdy został przedstawiany ich kapitan na trybunach po drugiej stronie hali rozległy się piski i oklaski przyprawiając Hideko o grymas niezadowolenia. Zaraz na boisko weszła drużyna Fukurodani przy akompaniamencie wiwatów z jej strony trybun. Kotaro rozglądał się bacznie jakby kogoś szukał a gdy jego wzrok zawiesił się na jej drobnej sylwetce pomachał do niej energicznie. Machnęła mu tylko ręką z rezygnacja kręcąc głową. Wraz z gwizdkiem rozpoczął się pierwszy serw, który wykonywała drużyna przeciwna. Brunetka wbiła swoje czarne paznokcie w uda wiedząc, że emocje dopiero się zaczną.
Jak zwykle nie mogła się napatrzeć na zgranie Akaashiego i Bokuto oraz na atakach tego drugiego. Niestety jedynym problemem było to, że przeciwnej drużynie parę razy pod rząd udało się zablokować ataki białowłosego asa. Widać było, że dopadła go ta jego typowa chandra gdy coś mu nie wychodzi. Jego nastrój wpłynął negatywnie na morale drużyny i nie wiadomo czemu nawet Keiji nie mógł nic z tym zrobić. Rozgrywający odnalazł na wzrokiem trzecioklasistkę i pomimo odległości doskonale wiedziała o co mu chodziło. Poderwała się z miejsca i zbiegła po trybunach o mało z nich nie spadając. Dopadła do barierek odgradzających graczy od publiczności i wychyliła się za nie aby być jak najbliżej zawodników.
- Ogarnij się Sowo! Masz grać a nie się obijać! - krzyknęła najgłośniej jak potrafiła.
Bokuto spojrzał na nią zaskoczony, przecież ona nigdy nie krzyczy, jest zbyt wrażliwa na dźwięki. Na jego twarzy wykwitł uśmiech widząc koszulkę, którą miała na sobie a raczej sowę na niej nadrukowaną. Posłał jej radosne spojrzenie i krzyknął zdecydowanie głośniej od niej z nową dawka determinacji. Nie pozostało jej nic innego jak oglądać rozgrywkę do końca pilnując jednocześnie czy jej przyjaciel znowu nie wpada w mentalnego doła.
Po meczu, który Akademia Fukurodani ledwo wygrała, czekała na kapitana drużyny na korytarzu obok szatni. Z pomieszczenia dobiegały głośne rozmowy, śmiechy i wiwaty na które i ona lekko się uśmiechnęła.
- Hideko! - usłyszała jak tylko drzwi od przebieralni otworzyły się z hukiem.
Zaraz silne ramiona porwały ją w objęcia i podniosły wysoko do góry. Kotaro trzymając dziewczynę na rękach kręcił się wokół z głośnym śmiechem.
- Dziękuję Hideko. - powiedział stawiając ją na ziemi.
- Mam już dość tej Twojej zmienności nastrojów. - wyznała zmęczonym głosem.
- Taki już jestem. - wzruszył ramionami nic sobie nie robiąc z jej słów. - Wygraliśmy! - podskoczył do góry z radości.
- Tak, gratuluję. - posłała mu słaby uśmiech.
- Chodźmy to uczcić. - powiedział łapiąc ją za dłoń.
- A gdzie? - przekrzywiła rozbawiona głowę.
- Nie wiem. Może pojedziemy nad morze? - zaproponował z szerokim uśmiechem.
-----
Hey, hey, hey!
Witam Państwa, jak się podobało?
Miłego <33
~ Airi
-----
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top