~23~
Wczoraj po całym zdarzeniu poszłam z Newt'em pogadać. Rozmawialiśmy o tym co zrobiłam lub o tym co on zrobił że przestałam pragnąć mordu. Mówiliśmy też trochę o DRESZCZ'u i o Drake'u. Prawdę mówiąc o wszystkim. Powiedziałam mu o obiekcie A4 i A5. Powiedziałam że każdy ma swój numer. I każdy ma zaplanowaną śmierć. Według notowań Evy już powinnam nie żyć. Ale mnie nie obchodzi jak mi zaplanowali życie. Będę żyć jak chcę...W sumie to i tak nigdy nie zrozumiem tego kim jestem. Nigdy...
- I nadal nie wiem gdzie jest wyjście... - powiedziałam sama do siebie.
Miałam umrzeć w fazie zerowej. Tak zwana faza polega na testach i ćwiczeniach które miały mnie wyszkolić na potrzeby Labiryntu. Taaaak, nie byłam im potrzeba więc uznali że podadzą mi coś ''przypadkowo'' w fazie testowej. A jednak! Nie zadziałało. nie mam pojęcia dlaczego mój organizm jest aż tak Odporny... Na to swoje plusy i minusy. Czasami rozmyślam, dlaczego akurat to mnie spotkał taki los. Ale po chwili sobie przypominam że dla tej roli zostałam stworzona. Nikt inny nie poradził by sobie tak, jak ja. każdy jest do czegoś stworzony lub potrzebny. Ja mam taką rolę. Muszę coś zmienić. Przynajmniej coś małego na początek. Zaczęłam myśleć co mogę w sobie szybko zmienić. W sobie nic nie zmienię z dnia na dzień. Ale mogę zmienić otoczenie. Na przykład pokój. Czemu nie? Zawsze w pokoju miałam na ścianach mnóstwo moich rysunków. Kiedy tu byłam 3 miesiące temu pozrywałam je i spaliłam. Niektóre były na prawdę niezłe. Dzień po spaleniu już mnie nie było. Wszyscy się dziwią i rozmyślają dlaczego uciekłam. Odpowiedź jest prosta. Ale muszą sami tą odpowiedź znaleźć.
Mogłabym znowu zacząć rysować? Ołówki jeszcze są. Podeszłam do biurka. Otworzyłam szufladę. Ołówki są, ale kartek nie ma. Trudno. Kiedy indziej sobie porysuje. Nagle usłyszałam krzyk. Długi i głośny. Drake. Pewnie będzie tak dwa dni darł w niebo głosy. Poszłabym tam i wydarła się żeby był cicho, ale już dość narobiłam. Lepiej siedzieć cicho w swoim pokoju. Minho chyba nie będzie chciał mnie widzieć rano przy Labiryncie... Iść czy nie iść? Chyba jeszcze pomyślę. Zresztą, już dość późno. Pora iść spać. Ułożyłam się wygodnie na poduszce, w koszulce i bardzo, krótkich spodenkach. Okryłam się znanym w strefie prześcieradłem i po paru minutach zasnęłam.
***
- Ej, Sophie, wstawaj. Wstawaj! Już musimy biec. - usłyszałam znajomy już głos. Minho.
- Gdzie biegniemy? - zapytała jeszcze w pół śnie, nie wiedząc co się dzieje.
- Do Labiryntu! Dziś biegniesz pierwszy raz jako Zwiadowca. - Gdyby nie dodał dwóch ostatnich słów powiedziałabym mu że już byłam tak parę razy. I chyba 2 bez jego wiedzy.
- Zapomniałam...- powiedziałam wstając z ciepłego łóżka. Podeszłam do szafki z ubraniami ale Poczułam na sobie wzrok Minho. Odwróciłam głowę by na niego spojrzeć. Kiedy zobaczył że się na niego patrzę zaczął pogwizdywać.- Zboczeniec. - Powiedziałam
- Co co co? Powtórz to - zaśmiał się
- Zboczeniec! I co mi zrobisz?! - krzyknęłam wesoło na niego. - Ogay, wyjdź muszę się ubrać.
-Dla mnie mogłabyś tak zostać. - Poruszył brwiami w moją stronę. Co to miało być?
- Proszę wyjdź. Teraz. I nie mam zamiaru powtarzać. - Powiedziałam stanowczo, bez krzty śmiechu ponieważ uznał by to za żart. Ku mojemu zdziwieniu chłopak wyszedł, ale za to będąc na zewnątrz krzyknął:
- Czekam pod Bramą!
Wyjęłam z szafki czarne spodnie i szarą, luźną koszulkę. Przebrałam się i wyszłam trzaskając drzwiami.
Pobiegłam szybkim truchcikiem pod Bramę przy której stał wyprostowany i dumny jak Paw Minho.
- Witam pannę Sophie na pierwszym biegu po Labiryncie! - oznajmił. - Potrzebne będą następujące rzeczy! - uśmiechnęłam się. - Nóż! Na obronę oczywiście. Dobre buty! W tych ciężkich butach nie pobiegniesz.- pokazał na moje glany.- Oraz dobru humor! Na poprawę humoru. - Zaśmiałam się razem z nim.
-Mam pistolet zamiast noża. - oznajmiłam.
- Ogay, może być ale osobiście wolałbym nóż. A masz jakieś inne buty oprócz tych? - zmów wskazał na moje buty.
- Nie. Nie dali mi nic oprócz białego obowiązkowego mundurka.
- To skąd masz te buty?
- Ukradłam. Ze sklepu obuwniczego. Był zamknięty a przez szklane drzwi widziałam je. Pomyślałam że były by praktyczne więc wyważyłam drzwi i szybko zgarnęłam mój rozmiar. - uśmiechnęłam się na koniec. Minho patrzył na mnie dziwnym wzrokiem więc dodałam- Chodziłam 3 dni w samych skarpetkach! Musiałam chyba coś wymyślić. - Po czym oboje nie wiem dlaczego się zaśmialiśmy.
- Ogay, ogay. Chodź, w moim pokoju się coś znajdzie. - Po czym poszliśmy w stronę budynku który był tak podobny do mojego że mogłaby się pomylić gdyby stały obok siebie. Jednak gdy weszliśmy do środka pomyślałam sobie o moim lśniącym pokoju. Co prawda miałam parę ubrań na ziemi ale moje''parę ubrań'' w porównaniu do ''paru ubrań'' Minho, moje są najczystszym miejscem na ziemi. Wykonanie budynku jest takie same jak moje. Okno po lewej stronie i drugie takie samo po prawej. Proste cztery ściany. Jednak na podłodze leżą brudne i zapocone ubrania a łóżko jest czymś oblane. Nie chcę nawet wiedzieć czym. Biurko jest całe w papierach ( tak jak u mnie) a szuflada otwarta. Zauważyłam też na podłodze coś zielonego. Wygląda na... kanapkę?! Fuuuuuuj. I oczywiście w całym pomieszczeniu niezbyt ładnie pachniało. Czego miałam się spodziewać? Zapachu róży z zielonego czegoś na podłodze, co kiedyś na dodatek było kanapką!
- Witaj w moich skromnych progach! - Krzyknął uradowany jakby nie widział nic na podłodze.
- Gdy byłam tu wcześniej, było jakoś... czyściej. - powiedziałam omijając plamę na podłodze.
- Wieeeem, ale jakoś nie ma ostatnio czasu na posprzątanie. Zawsze coś się dzieje, a kończy się wieczorem. Idę spać, a rano znów się budzę. Idę biegnąć do Labiryntu. Wracam i znów się coś dzieje. - zaśmiał się.
-Tu nie ma nic śmiesznego Minho. Musimy posprzątać. To znaczy ty musisz bo ja nie dotknę tu niczego. - Powiedziałam a Minho zaczął grzebać pod łóżkiem. O nieeee.
- Są! Dopiero raz używane. Zawsze zostawiam je na te ciężkie dni. Jaki masz rozmiar?
- 38.
- Te są 40. Ale trudno nie mam innych. Musisz iść w tych. Masz przymierz. - Podał mi parę specjalnych butów do biegania.
-Nie ma w nich zdechłego szczura? - zapytałam.
- Nieee, - uśmiechnął się.- Pod łóżkiem zawsze jest czysto, nic tam nie dochodzi, jedynie kurz.- oznajmił na co spokojnie usiadłam na łóżku i założyłam buty.
- Trochę za duże. Ale to nic. Idziemy? - zapytałam kładąc moje glany obok wejścia.
-Jasne. Chodź. -Powiedział chłopak po czym wyszliśmy ze śmierdzącego pokoju. Kiedy wyszłam na zewnątrz wciągnęłam powietrze nosem i zamknęłam oczy. Jak on tam wytrzymuje całe noce? Ja też nie mam czasami zbyt czysto. Ale bez przesady! Właśnie ruszyliśmy pod Bramę. Nawet są wygodne, ale nigdy nie dorównają moim ciężkim glanom. Ale nie powiem bo wygodnie się biega. Zatrzymaliśmy się pod bramą.
-Gotowa?
- To ty jeszcze pytasz? - po czym nie czekając na Minho wbiegłam do Labiryntu. Usłyszałam że przyjaciel jest za mną. Biegłam prosto ale po chwili przed sobą ujrzałam Pierwsze dwa zakręty. Skręciłam w lewo. Po chwili zauważyłam że obok mnie biegnie chłopak. Uśmiechnęłam się a on to odwzajemnił uśmiech.
- Emmm, Minho
- Tak?
- Czemu dziś masz taki dobry humor?
- A czemu miałbym nie mieć?
- Wczoraj...
- No tak... Od rana o tym nie myślałem i jakoś tak wyszło że mam humor jak zawsze kiedy o tym nie myślę.
- Przepraszam że Ci przypomniałam ale chciałam wiedzieć...- spojrzałam na moje biegnące stopy. Zauważyłam że Minho stanął więc ja również się zatrzymałam. - Co jest? - podeszłam do niego ponieważ stał trochę dalej gdy pierwszy się zatrzymał.
- Sophie, nie przejmuj się wczorajszym dniem. Żyj teraźniejszością.! - Usłyszałam radę od przyjaciela.- Czasami zastanawiam się co by było gdyby wszyscy ludzie wypominali innym błędy które popełnili. Zabrakło by czasu, dni, lat. Ludzie popełniają błędy Sophie, ale nie musimy się następnego dnia się nimi przejmować! - podeszłam do Minho bliżej. Mówił prawdę. Prawdę.
- Minho, wiem o tym ale niektóre błędy w życiu zostają na zawsze. Takie jak ten wczorajszy... o mało go nie zabiłam! Wiem co było w naboju a ty lepiej żebyś nie wiedział. Lepiej niech nikt nie wie. - Powiedziałam po czym znów zaczęłam biec przed siebie.
Minęłam już parę zakrętów, rozwidlenie dróg czy skrzyżowania. Obok mnie ciągle biegnie Minho, ale nie rozmawiamy od dobrych 15 minut. Nie wiem czemu, przecież się nie pokłóciliśmy. Tylko ''trudno'' rozmawialiśmy. No właśnie. Trudno.
- Minho. Nie mogę tak już. Kiedyś ciągle się tylko śmialiśmy, a teraz ciągle się kłócimy albo nie odzywamy się do siebie. Mam nadzieję że kiedyś znów będzie tak jak dawniej.
- Przestać mieć nadzieję, zacznij wierzyć. - Powiedział do mnie.
- Czemu ty musisz być takich cholernym optymistą? I tak nikogo nie zdołasz uszczęśliwić. Nie jesteś słoikiem Nutelli! Przynajmniej nie dla mnie.
- Co to nutella? - zapytał.
- To coś wspaniałego. Wygląda trochę jak gówno i nikt nie chce tego potwierdzić, ale jest tak pyszneee, można to jeść ręką, łyżką albo na kanapce. Taki krem czekoladowy.
- Brzmi pysznie. Ale twoje słowa bolą. - Po czym pomacał się po ramieniu tak jakbym go uderzyła na co się zaśmiałam. - Widzisz? Umiem Cie rozbawić. Przyznaj że umiem rozbawiać ludzi!
- Owszem umiesz. Przepraszam słoiku najpyszniejszego gówna na świecie. - zaśmialiśmy się. - O tym mówiłam.
- O wcześniejszych czasach? To było 3 miesiące temu. A nie lata świetlne temu. - znów się śmiejemy wspólnie. O to właśnie mi chodziło.
- Wiesz, moglibyśmy zrobić przerwę? - zapytałam dalej w biegu.
- Zmęczona? Ja nigdy nie robię przerw. Przeszkadza mi to, bo w tedy dalej nie chce mi się biegnąć.
- A to szkoda bo ja robię przerwę. - po czym się zatrzymałam. Minho również. - Będzie Ci się chciało biegnąć? - zapytałam z uśmiechem i rękoma na biodrach.
-Muszę z tobą zostać. A gdyby zaatakował Cię Newtozaurus? - tym razem nie tylko się zaśmiałam ale wybuchałam śmiechem. Newtozaurus?! Skąd on to wziął.?
- Skąd... ty... to... wytrzasnąłeś? - zapytałam dławiąc się śmiechem.
- Kiedyś też pomyślałem sobie że przy tobie Diabeł jest Pozerem. - Znów wybuchnęłam śmiechem. Skąd on bierze takie teksty?!
- Ogay, jesteś królem śmiesznych tekstów! - zaśmiałam się. Po czym usiadłam na zimnej i szarej posadzce opierając się plecami o ścianę, równie zimną i szarą. Przeszedł mnie dreszcz.
- Zimno Ci? - zapytał Minho.
- Nieee, po prostu ta ziemia jest zimna.
- A czego się spodziewałaś? Podgrzewanego krzesła? - Tym razem tylko on się zaśmiał a ja patrzyłam na niego z pogardą.
- Nie, ale chciałam tylko usiąść. - odpowiedziałam. Minho usiadł obok mnie również na ziemi.
- No więc, po co ta przerwa? Wiem że nie jesteś zmęczona. - zaczął.
- Skąd wiedziałeś?- zapytałam z uśmiechem i sarkazmem.
- Bo Cię znam jakbyś nie zauważyła. - na jego usta wpadł uśmieszek ale nie spojrzał na mnie. Patrzył w ziemię. - Znam Cię nawet lepiej niż ty sama.
- Nie znasz mnie tak ja sama siebie. Podam Ci przykład: Czy wiesz jak mam na drugie imię?
- Allison.
-Skąd wiedziałeś? - zapytałam ze zdziwieniem.
-Mówiłaś.
- No na pewno nie tobie..!- Powiedziałam.
-Ale Newt'owi. A Newt mi- uśmiechnął się.
- Miał nikomu nie mówić.
- Czemu? Ładne imię.
- Nie chciałam żeby ktoś myślał że się wywyższam. No wiesz, drugie imię, nazwisko, i do tego wszystkie wspomnienia.
- Czekaj, czekaj. Powiedziałaś wszystkie?
- Taaaak, a co? - odpowiedziałam
- Wyjście. Wiesz gdzie jest wyjście?! - zapytał łapiąc mnie z ramiona.
- Nie mówiłam wam że nie wiem. Gdybym wiedziała nie było by mnie tu.
- Na pewno.? Nic sobie nie przypominasz? - nadal trzymał mnie i do tego patrzył w oczy.
- Pamiętam tylko i wyłącznie skok i czerń. Nic więcej. - odpowiedziałam
- To jest wskazówka. Musimy szukać czego do czego możemy skakać i co jest czarne.
- Ależ mi wskazówka!
- I to duża. Oczywiście jak na razie, mam parę takich miejsc. Codziennie będziemy sprawdzać jedno i je badać. Może być?
- Ogay, ale czy my czasami się nie zasiedzieliśmy? - zapytałam. Chciałam o to zapytać już parę minut wcześnie. Minho spojrzał na zegarek który nosił u ręki i zrobił wielkie oczy.
- Co?
- Mamy 5 minut na zamknięcie bramy.. - Po czym wstałam i zaczęłam biec. Wiedziałam że Minho biegnie za mną więc o to się nie obawiałam. Biegłam tak szybko jak nigdy dotąd. Sprintem. Po chwili zauważyłam obok siebie Minho. Przyśpieszyliśmy. Już tylko 2 zakręty. Minęliśmy ostatni zakręt. Przed nami pozostała jedna prosta. Przed wejściem stali Streferzy i krzyczeli ''Szybciej'' '' Dawaj Sophie!'' ''Dawaj Minho!'' ''Zdążycie'' Brama już praktycznie była zamknięta.
- Ty pierwsza!- usłyszałam krzyk Minho.
Jeszcze bardziej przyspieszyłam i zaczęłam przeciskać się przez dwie ściany. Nie mogę oddychać. Już koniec. Już tylko kawałek. Po chwili nie zdążyłam mrugnąć okiem a leżałam ledwo żywa na ziemi. Zipałam i szybko oddychałam. Nie mogłam złapać oddechu. Właśnie przypomniałam sobie o Minho. Był za mną a ja ledwo oddychałam między ścianami.
- Mi..nh..o..? - wydukałam
-Wszy...stko.. ze.. mną... wpo...rzą..dku.. - również ledwo wymówił słowa. Tak jak ja. Kamień z serca.
- Nic wam nie jest?! - zapytał Newt
- Wszy...stko.. do...brz...e... - wypowiedziałam nadal próbując złapać oddech leżąc na ziemi.
- Dobrze że zdążyliście. Już się bałem że was straciliśmy.
- My ? Nie.. zdąż..yć? So..phie i Mi..hno... ? My? - chciał się zaśmiać ale widocznie mu to się nie udało.
- Przepraszam. Wiem że na pewno byście zdążyli. Zresztą zdążyliście! - krzyknął z Radością Przyjaciel. Usiadłam na trawie z ledwością i wypowiedziałam wolno ale zrozumiale:
- Jak śmiałeś powiedzieć mu o moim drugim imieniu?
- No wiesz tak jakoś się złożyło. - uśmiechnął się.
Z tyłu usłyszałam jak ktoś biegnie.
- Sophie! Minho! Przyniosłem wam wodę do picia! - krzyknął Patelniak.
- Dziękuję. - powiedziałam przyjmując butelkę wody. - Następnym razem będziemy patrzec na zegarek.
Po czym wszyscy się zaśmialiśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top