25 | kłamstwa teresy
Chłopak przewrócił oczami.
— Teraz? — powiedział, lekko się uśmiechając. — Jak możesz myśleć o żołądku w takiej chwili?
— Mogę — prychnęłam, schodząc z jego kolan. Przeciągnęłam się.
— Poczekaj, zaraz ci coś przyniosę. — Newt znów posadził mnie na łóżku.
— Przecież umiem chodzić. — Uśmiechnęłam się delikatnie.
— No weź, chcę być dżentelmenem! — Zaśmiał się i złożył delikatny pocałunek na moim policzku. — Zaraz wracam.
Newt posłał mi lekki uśmiech, po czym wyszedł z pokoju. Westchnęłam cicho.
Postanowiłam się trochę ogarnąć. Podeszłam do szafy, w której Marry zostawiła dla mnie ubrania na zmianę, ponieważ moje wyglądały, jakby były sto lat nie używane i W OGÓLE nie myte. Jednym słowem: śmierdziały. Szybko wybrałam pierwszy lepszy komplet i weszłam do drewnianej budki, która służyła obozowiczom jako łazienka. Zaryglowałam rozpadające się drzwi i położyłam czyste ubrania na półce. Zrzuciłam z siebie swoje stare łachy i niemal od razu wskoczyłam pod prysznic. Woda była przyjemnie chłodna i od razu poczułam się lepiej. Szybko spłukałam z siebie cały bród i porządnie wyszorowałam włosy. Od razu poczułam się lżejsza. Ubrałam w czyste ubrania i wyszłam z łazienki nadal z mokrymi włosami. Znów weszłam do namiotu. Omal zawału nie dostałam, dostrzegając drobną szatynkę, siedzącą na łóżku.
— Teresa? — Wytrzeszczyłam oczy. — Co... — Nagle ugryzłam się w język. — Miło cię widzieć.
— Cześć — rzuciła z lekkim uśmiechem na ustach.
— Teresa? Co tu robisz? — spytałam niepewnie, biorąc mniejszy ręcznik, żeby wytrzeć włosy. Mina jej zrzedła.
— Och, to samo co ty — powiedziała po chwili. — Nie cieszysz się na mój widok?
Tak, purwa, bardzo. Zaraz będę skakać z radości.
— Oczywiście — powiedziałam tylko i lekko się uśmiechnęłam. Usiadłam obok niej na łóżku.
— Zdradziłam DRESZCZ — szepnęła cicho i odwróciła wzrok.
— No, co ty? — prychnęłam. Widziałam, że coś kręci. — Tak po prostu?
— Zrozumiałam wszystko i... Przepraszam. Postaram ci to wszystko wynagrodzić. Już rozmawiałam z Newtem.
— Wiem — mruknęłam lekko zirytowana. — Przywróciłaś mu wspomnienia.
— Dokładnie — powiedziała. — Tylko tyle.
Stop.
- Coś jeszcze tobie zrobiła? - spytałam, czując, że robi mi się niedobrze.
Chłopak westchnął.
- Przywróciła mi kilka wspomnień i dała zastrzyk witamin - powiedział po chwili, podnosząc na mnie wzrok.
Wersje się nie zgadzały. Newt raczej by mnie nie okłamał, więc zakładam, że to właśnie Teresa kłamie.
— Na pewno nie dawałaś mu już nic więcej? — spytałam.
— Nie. — Pokręciła głową. Mam cię. Teraz już na sto procent wiedziałam, że dziewczyna kłamie.
— Jasne — powiedziałam na pozór obojętnie. Dziewczyna już miała coś powiedzieć, ale w tej chwili wszedł Newt z talerzem pełnym kanapek. Lekko spiął się na widok Teresy.
— To ja już pójdę — mruknęłam dziewczyna i najszybciej jak tylko mogła, wyszła z pokoju, posyłając chłopakowi groźne spojrzenie.
— Krowa — mruknęłam sama do siebie i poklepałam materac obok mnie. — Chodź tu.
Newt niepewnie podszedł do mnie i usiadł obok.
— Powiedziała ci coś? — spytał niepewnie.
— Tak. — Westchnęłam. — Okłamała mnie.
— Nie rozumiem.
— Powiedziała, że nie zrobiła ci żadnego innego zastrzyku — powiedziałam spokojnie. — Ale wyraźnie widziałam dwa ślady igły na twojej ręce.
— Miałem ci nic nie mówić o tym drugim zastrzyku — szepnął cicho. Teraz już wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego.
— Jasne — powiedziałam tylko. — Nie martw się, nic jej o tym nie wspomniałam.
Chłopak odetchnął z ulgą.
— Uratowałaś mi tyłek — prychnął, unosząc kąciki ust w górę.
— Tsa... — Uśmiechnęłam się wrednie. — A teraz dawaj mi te kanapki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top