05 | początki

— Rose przeprowadzi was przez Płaski Przenos. — Janson objął mnie ramieniem. — Na dotarcie do Bezpiecznej przystani macie dwa tygodnie.

— Labirynt miał być końcem... — wymamrotał Minho. — Ktoś nas tu robi w fuja.

Zagryzłam wargi. Czas zmienić temat.

— Więc... Pójdę na przedzie z liderem. Kto nim jest? — Uniosłam brwi, choć czułam, że znam odpowiedź. Tatuaż Minho mówił sam za siebie.

— Ja... — Minho stuknął się dumnie w pierś.

Przejechałam zirytowana dłonią po twarzy. Spojrzałam na Jansona, który próbował pohamować śmiech.

— Gorszego lidera nie było w magazynie? — warknęłam w jego stronę. Teraz wiedziałam na pewno, że nie będzie łatwo. Janson popatrzył na mnie zdziwiony, a Newt parsknął śmiechem, szturchając naburmuszonego Azjatę. Thomas stał obok nich uśmiechając się szeroko. Na ten widok na moje usta również wpłynął lekki uśmiech.

— Wystarczy... — wydusił Janson, próbując zachować powagę. — Powodzenia moi drodzy! Macie dwa tygodnie. — Mijając mnie wyszeptał. — Pamiętaj, że stawką tej gry jest życie obiektu A5.

Po tych słowach zniknął w drzwiach, zamykając je na klucz.

— Teraz nie ma już odwrotu... — wyszeptałam do siebie. — Za honor, za miłość, za ludzkość...

— To co robimy? — zapytał jakiś chłopak z tyłu grupy.

Krótko po jego pytaniu jedna ze ścian rozsunęła się, ukazując ciemne przejście. Przełknęłam ślinę, gapiąc się na tunel.

— Więc... — zaczęłam odwracając się w stronę chłopaków. — Ja i Minho pójdziemy z przodu. Trzymajcie się blisko nas i starające się być cicho... Nie wiemy, co nas tam czeka... — Przełknęłam ślinę. — Thomas mógłbyś iść na końcu i kontrolować, czy aby na pewno wszyscy są?

Thomas nieśmiało pokiwał głową, patrząc w podłogę. Przewróciłam oczami, a po chwili mój wzrok powędrował w stronę Newta. Chłopak ukrył twarz w dłoniach, oddychając głęboko. Byłabym zapomniała.

— A i jeszcze jedno... — powiedziałam nadal patrząc na ukochanego blondyna. — Ma być równe, wolne tępo. Każdy musi nadążać.

Newt uniósł zdziwiony głowę, patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie. Blondyn również odpowiedział mi lekkim uśmiechem i skinieniem głową. Podziękował mi.

— Więc, komu w drogę... — zaczął niepewnie Minho.

— Temu śmierć... — dokończyłam za niego i mijając zdezorientowanego Azjatę weszłam do tunelu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top