23 | szturm na bazę
Zacisnęłam mocniej palce na spuście elektromiotacza i delikatnie przygryzłam wargę. Szklane drzwi rozsunęły się powoli, a my weszliśmy do budynku. Teresa szła przed nami, trzymając ręce w kieszeniach swojego długiego płaszcza. Szła dosyć szybko, a jej kroki były w miarę stanowcze.
W pewnym momencie nie mogłam się już powstrzymać i poprawiłam spadający mi z głowy kask, czy jak to się nazywa. Był okropnie ciężki, podobnie jak reszta asortymentu żołnierza DRESZCZ'u.
- Rose, nie teraz - syknęła w moją stronę brunetka, przykładając palec do czytnika linii papilarnych. - Ktoś może cię rozpoznać. W sterowni zrobisz to bez kłopotów.
- Zamknij się - mruknęłam i aż żałowałam, że nie może zobaczyć chwili, jak przewracam oczami.
Dziewczyna już nic nie powiedziała, tylko szybkim krokiem ruszyła w stronę schodów.
- Winda - Thomas złapał ją za ramię. - Będzie szybciej.
Teresa westchnęła, zatrzymując się.
- Fakt, będzie szybciej ale możemy natknąć się na Jansona. Jednak jak tam sobie chcecie - mruknęła, jednak posłusznie ruszyła we wskazane przez Thomasa miejsce. Stanęliśmy przed windą, a ja nacisnęłam przycisk z zieloną strzałką skierowaną na dół.
- Szybciej, szybciej. - Brunet ze zniecierpliwieniem nacisnął ją jeszcze kilka razy. Po około minucie drzwi wreszcie się rozsunęły i weszliśmy do środka. Ja z chłopakami stanęłam z tyłu, a Teresa przed nami.
Gdy już, już winda miała zjeżdżać na dół, do środka w ostatniej chwili wślizgnął się Janson. Posłał Teresie ten swój uśmieszek i zatrzymał się obok niej. Szczęście, że Newt złapał mnie w tej chwili za rękę, bo miałam prawdziwą ochotę przywalić temu cwaniaczkowi prosto w nos.
- Cieszę się bardzo, że tak sumiennie wywiązujesz się z obowiązków - zaczął mężczyzna. - Dobrze mieć takiego pracownika, któremu można zaufać.
Teresa posłała mu wymuszony uśmiech i skinęła głową. Nic jednak nie mówiła.
- Wątpisz, jak Rose. Mam rację? - Czułam, że robi mi się gorąco, słysząc to pytanie padające z ust Jansona. - Niepotrzebnie. Jesteśmy już naprawdę bardzo blisko znalezienia leku. Thomas i Rose może są w mieście ale nie będą mieli jak tutaj wejść. Nie musisz się zatem nimi przejmować. Jednak jeślibyś ich zauważyła, to wiesz... Daj mi znać.
- Żebyś ich zabił? - Spojrzała na niego, a ja niemal od razu poczułam jak Newt mocniej ściska moją dłoń.
- Oni już nie są nam potrzebni - powiedział na pozór obojętnie, jednak ja wiedziałam, że kłamie. Znałam tego człowieka już bardzo długo i potrafiłam go rozgryźć. Nie był w stanie mieć przede mną żadnych tajemnic.
Po kilku długo ciągnących się minutach drzwi windy wreszcie rozsunęły się na zaznaczonym przez nas piętrze.
- Do zobaczenia. - Teresa posłała Jansonowi kolejny promienny, a zarazem wymuszony uśmiech, po czym wyszła na korytarz. My również wysiedliśmy i podążyliśmy za nią. Thomas jednak nie mógł odpuścić. Wychodząc, trącił Szczurowatego łokciem w żebra.
***
Zbiegłam po schodach, otwierając klapę bezpiecznika. Przekręciłam szybko kilka wajch, po czym wyciągnęłam krótkofalówkę.
- Gotowe, działaj Brenda - powiedziałam, spoglądając w stronę zniecierpliwionego Thomasa. Kiwnęłam głową, dając mu znak, że za chwilę możemy wchodzić.
- Zrozumiałam, bez odbioru. - Usłyszałam cichy głos brunetki. Potem w nadajniku zapanowała cisza. Wsunęłam urządzenie do kieszeni i mimowolnie mój wzrok powędrował w stronę Newta, który właśnie ściągnął z głowy hełm i przeczesał palcami włosy. Odetchnęłam z ulgą i pomyślałam, że nie wygląda najgorzej. Może jednak nie jest z nim aż tak źle?
W pewnym momencie jednak oparł się o balustradę, kaszląc. Jego twarz stała się nienaturalnie blada, a po czole spływały kropelki potu. Podeszłam powoli do niego tak, żeby się mnie nie przestraszył. Położyłam dłoń na jego ramieniu, delikatnie odwracając go w swoją stronę.
- Newt? W porządku? - spytałam cicho, uważnie skanując go wzrokiem. Chłopak pokiwał głową, jednak nadal się krztusił. Poklepałam go po plecach nie bardzo wiedząc, jak mogę mu w tej sytuacji pomóc. - Już, Newtie. Jak coś, to po prostu to wypluj. Dużo bym dała, żeby potem Janson się na tym pośliznął.
Gdy Newt przestał kaszleć, spojrzał na mnie i wykrzywił usta w lekkim uśmiechu.
- Ja... Też - wydusił, po czym lekko mnie przytulił. - Dzięki Rose. Ty zawsze poprawisz mi humor.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Na moment zapomniałam niemal o wszystkim. Liczył się tylko on. Liczył się tylko ten wysoki chudzielec z brązowymi oczami, przytulony do mojego boku.
- Ej, no! - syknął Thomas, machając w naszą stronę. - Ubierajcie te pożal się Boże kaski i chodźcie tutaj. Zaraz wchodzimy!
Kiwnęłam głową, znów ubierając maskę. Blondyn stojący obok mnie zrobił to samo i oboje ruszyliśmy w stronę czekającego na nas Thomasa.
- To... Jaki mamy plan? - Uniosłam brwi.
- Plan? Plan? Idziemy na żywioł - mruknął, popychając Teresę. - Wpuść nas do środka.
Dziewczyna z ociąganiem podeszła do drzwi, otwierając je powoli. Oczy wszystkich znajdujących się tam żołnierzy skierowały się w naszą stronę. Przełknęłam ślinę, nadal stojąc na najwyższym stopniu schodów. Newt wraz z Thomasem ruszyli za brunetką i weszli do środka. Zapadła chwila ciszy, w której słyszałam tylko swój przyspieszony oddech. Gdy padły pojedyncze strzały, zdecydowałam się wreszcie tam zejść. Zbiegłam po schodach i stanęłam w progu jak wryta.
- To... Już? - wymamrotałam, wiedząc żołnierzy DRESZCZ'u leżących na podłodze.
- Tak, było ich tu tylko pięciu. Chyba coś grubszego się szykuje. - Thomas westchnął, podchodząc do schowka z fiolkami serum. Wyciągnął kilka sztuk, a w zasadzie wszystkie, które się tam znajdowały.
Newt w tym czasie otworzył jedne z wielu drzwi i wypuścił uwięzione tam dzieciaki. Ściągnął przy tym działaniu hełm żołnierza, ponieważ nie chciał siać wśród odpornych paniki. Cóż. Wszyscy dobrze wiedzieli, jak okrutny potrafi być DRESZCZ.
- Cholera - zaklął, nie dostrzegając Azjaty. Spojrzał w stronę swojego przyjaciela, przygryzając dolną wargę. - Minho. Gdzie on jest?
- Nie ma go tu. - Thomas odwrócił się w moją stronę i zaklął pod nosem. Potem jego wzrok spoczął na Teresie, która nerwowo przygryzała wargę. - Tereso... Czy ty znów nas okłamałaś?
- Ależ oczywiście, że nie! - zawołała, unosząc do góry ręce. - Miał być tutaj.
- Cały czas kłamiesz! - Byłam pod wrażeniem. Thomas był już tak wściekły, że aż zapomniał kim dla niego jest brunetka. Z jednej strony dobrze, że wreszcie przejrzał na oczy, jednak z drugiej jego zachowanie wcale nam nie pomagało, a wręcz utrudniało całą sprawę. - Gadaj wreszcie, co knujesz i...
- Ona mówi prawdę - powiedziałam w końcu, spoglądając w stronę monitora. - Przeniesiono go do skrzydła medycznego.
Przełknęłam ślinę, patrząc na datę widniejącego w systemie statusu.
- Rose, coś nie tak? - Newt ponownie ściągnął z twarzy maskę i przyjrzał mi się badawczo. Podszedł bliżej, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- W sumie to... - zaczęłam, spuszczając wzrok. - Tak. Mamy problem. Miejsce, w którym jest teraz Minho, jest na drugim końcu budynku. A poza tym... Przeniesiono go tam niedawno. Niecałe dziesięć minut temu, zanim tu wtargnęliśmy.
Thomas znów zaklął, kładąc obie dłonie na blacie. Spuścił głowę, starając się unormować oddech.
- Idziemy po niego - rzucił Newt i położył mi dłoń na ramieniu. Gdy uniosłam na niego wzrok posłał mi lekki, pokrzepiający uśmiech. - Nie ważne, purwa, gdzie. On na nas czeka.
- Masz rację, idziemy po niego - powiedział stanowczo Thomas, zaciskając palce na fiolce z serum.
Kiwnęłam głową i spojrzałam na Teresę.
- Prowadź, jeśli nie chcesz, żebym tu i w tej chwili odcięła ci palec.
_______________
Okay, zbliżamy się już do finału. Jeszcze tylko siedem rozdziałów i bajlando (nie wiem, czy to dobrze napisałam xd)
I... Muszę to napisać. Czy czyta tę książkę ktoś bardzo wrażliwy? Bo jeśli tak, to proszę zaopatrzyć się w chusteczki. Jeszcze nie wiem dokładnie, na który rozdział ale lepiej miejcie je w gotowości :)
Komu podoba się książka? I za co ją lubicie? Będę wdzięczna za szczere opinie w komentarzach. Jestem nawet przygotowana na te złe i bardzo krytyczne, ponieważ wiem, że książka jest kompletnym niewypałem hah
Ps. Zachęcam również do obserwacji mojego profilu, żeby być na bieżąco z wszystkimi aktualnościami. Często was o coś pytam na tablicy ;)
UWAGA! Wprowadziłam pewną zmianę, a mianowicie Gally nie był ruszył z nimi na akcję od razu. Pojawi się troszeczkę później ;)
Ps.² Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Jest jakiś dziwny xd
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top