19 | ratunek

Chłopcy w jednej chwili wybałuszyli oczy i czym prędzej zerwali się do biegu. Przygryzłam wargę, starając się dotrzymać im tempa. Niestety, powoli traciłam czucie w nogach, a pociąg zdawał się złośliwie przyspieszać. Na całe szczęście bądź nieszczęście, nie tylko ja odstawałam od grupy. Newt biegł kilka metrów przede mną, jednak zdążyłam zauważyć, że nie daje powoli rady. Okropnie utykał, a dłonie miał mocno zaciśnięte w pięści.

- Newt, w porządku?! - zawołałam, powoli go mijając. Wyciągnęłam w jego stronę rękę, ponieważ chłopak nie wyglądał najlepiej. - Wszystko dobrze?!

- Tak, nie przejmuj się mną! - Odepchnął moją dłoń. - Biegnij, Rosie!

Mimo tego, że nie chciałam go zostawiać w tyle odwróciłam się, nadal biegnąć w szaleńczym tempie przed siebie.

- Na bok! Na bok! - wrzeszczał Gally, przyspieszając. - Na bok! Przylgnijcie do ściany! Teraz!

Skoczyłam w stronę muru i odwróciłam głowę, szukając wzrokiem biegnącego za mną blondyna. Odetchnęłam z ulgą, gdy go zobaczyłam. Był już niecałe kilka metrów ode mnie.

Niestety, w pewnym momencie Newt potknął się o leżący kawałek metalu na torach i runął jak długi na ziemię. Zaklęłam w duchu, ponieważ chłopak się nie podniósł.

- Newt! - Usłyszałam przerażony krzyk Thomasa, który chciał do niego podbiec i pomóc mu wstać. Zatrzymał go jednak Gally tłumacząc mu, że jeśli to zrobi - zginą oboje.

Mocno zagryzłam wargę, walcząc sama ze sobą. Nie. Nie mogłam go zostawić. On nie może zginąć. Nie teraz, nie tutaj.

Spojrzałam w stronę przerażonych chłopaków, stojących pod ścianą. Gally znów zaklął, dostrzegając wyraz mojej twarzy.

- Rose, nawet o tym nie myśl! - Zawołał, patrząc na mnie groźnie. - To samobójstwo!

- Wiem! - odkrzyknęłam, odwracając się w stronę Newta. Serce mi się ścisnęło, gdy zobaczyłam, jak próbuje się nieudolnie podnieść.

Teraz albo nigdy.

- Rose, nie!

- Rose, nie rób tego! Wracaj tu w tej chwili!

Nie słuchałam ich. Rzuciłam się pędem w stronę leżącego na ziemi blondyna. Najszybciej jak tylko mogłam rozejrzałam się wokół i zdałam sobie sprawę, że próba ratowania Newta to krok samobójcy. Pociąg był z każdą chwilą coraz bliżej i wiedziałam, że nie zdążę przeciągnąć go na bok. Jedynym wyjściem z tej całej popieprzonej sytuacji było ułożenie się w bezpiecznej pozycji na torach. Miałam taką cichną nadzieję, że wtedy wagony przejadą nad nami, nie wyrządzając nam żadnej, choćby najmniejszej krzywdy. Skoczyłam do przodu, zasłaniając Newta swoim ciałem i w ostatniej chwili udało mi się ułożyć nogi i ręce chłopaka w taki sposób, żeby nic się nie stało. Wstrzymałam oddech i zacisnęłam oczy akurat w tym momencie, gdy pociąg znajdował się już niecałe dwa metry od nas. Zacisnęłam palce na koszulce blondyna modląc się, żeby moje przypuszczenia dotyczące budowy torów okazały się prawdziwe.

Już po sekundzie poczułam dziwny, nienaturalnie gwałtowny podmuch wiatru, a potem do moich uszu doszedł potworny hałas. Było tak głośno, że prawie nie słyszałam swoich własnych myśli. Jedyne, co przyszło mi w tamtej chwili do głowy, to chęć zakrycia uszu. Niestety, w moim przypadku było to niemożliwe, ponieważ gdybym tylko delikatnie się podniosła, przejeżdżający nade mną wagon z pewnością odciąłby mi rękę. Udało mi się jednak przykryć dłońmi uszy chłopaka, ponieważ tak naprawdę liczył się dla mnie tylko on. Co z tego, że jeszcze kilkanaście minut temu byłam na niego wściekła? Kocham go bez względu na wszystko. Kochałam, kocham i będę kochać.

W pewnym momencie owionęła mnie nienaturalna cisza, a upiorny cień pociągu znikł. Półprzytomna powoli sturlałam się z blondyna, dysząc ciężko. Ułożyłam się na ziemi, gapiąc się w prowizoryczny sufit.

- DRESZCZ mnie w końcu kiedyś wykończy - jęknęłam, a po chwili zaśmiałam się nerwowo. Dopiero teraz dotarło do mnie, co tak naprawdę się wydarzyło. Zaczęłam się cicho śmiać, mamrocząc coś pod nosem. - Pociąg nade mną przejechał. Mała dziewczynka Rose położyła się na torach i czekała na jadący pociąg. Kurna, nieźle. Nieźle, całkiem nieźle. Tak, DRESZCZ się znów nie pomylił. Pieprzony, cholerny samobójca. - Nagle potrząsnęłam głową, marszcząc brwi. - Co ja do fuja gadam? Zwariowałam.

Wreszcie podniosłam się do siadu, a po chwili bardzo powoli zaczynały do mnie docierać czyjeś głosy. Odetchnęłam z ulgą, ponieważ zaczynałam się bać, że przez to wszystko już do reszty ogłuchłam.

- Rose, Rose! - Thomas potrząsnął moimi ramionami. - Słyszysz mnie?

- Nie wrzeszcz. - Na mojej twarzy pojawił się dziwny grymas. - Nie chcę przez ciebie ponownie stracić słuchu. Rany...

Brunet odetchnął z ulgą i na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- Wariatka - powiedział po chwili, kręcąc głową. - Mogłaś zginąć.

- Tak, wiesz co? Ktoś, kogo DRESZCZ nazwał samobójca musi mieć jakieś dobre cechy, no nie? - fuknęłam sarkastycznie, wywracając oczami.

- Nie wiem, czy to stwierdzenie się tutaj nada, ponieważ kompletnie nie wiem, co ono oznacza - zaczął Gally, podchodząc bliżej. Z jego wzroku mogłam wyczytać... Uznanie? - Ale... Nie ma róży bez ognia. Powiem, że jestem pod wrażeniem.

Klasnęłam w dłonie, znów przewracając oczami.

- Chyba nie trafiłeś z tym powiedzeniem ale wiem, co chciałeś przez to powiedzieć. - Uśmiechnęłam się blado. - I wow. Kim jesteś i co zrobiłeś z Gally'm?

Chłopak prychnął, unosząc jeden kącik ust w górę.

- Nie martw się. On wróci i to szybciej niż ci się wydaje.

Westchnęłam i zaraz potem przypomniałam sobie o Newcie. Rozejrzałam się niepewnie wokół siebie.

- Gdzie Newt? - spytałam lekko zaniepokojona, po czym zerknęłam na Gally'ego.

- Thomas przeciągnął go na bok. Jak na razie nic do niego nie dociera - odpowiedział mi po chwili ciszy, wskazując palcem w niezbyt odległy punkt tunelu. - Jest w szoku najprawdopodobniej.

Podniosłam się szybko z ziemi i spojrzałam we wskazane przez chłopaka miejsce. Niemal od razu zauważyłam znajomą, blond czuprynę. Newt siedział na ziemi, opierając się o ścianę tunelu. Był okropnie blady, a małe krople potu spływały z jego czoła aż na policzki.

Niemal od razu do niego podeszłam i odpychając Thomasa na bok, ukucnęłam przed blondynem.

- Nic ci nie jest, Newtie? - spytałam drżącym głosem, ujmując jego twarz w dłonie. Skanowałam go uważnie wzrokiem, szukając choćby najmniejszego zadrapania. Miał kilka niegroźnych ran na policzkach ale poza tym nic poważniejszego się nie stało. Odetchnęłam z wyraźną ulgą, nadal nie spuszczając z niego wzroku. Chłopak dyszał ciężko, patrząc wprost na mnie. Zdołał pokręcić tylko głową. Najwidoczniej był zbyt zmęczony i przerażony, żeby cokolwiek powiedzieć.

Przytuliłam go mocno i nie wytrzymałam. Zaczęłam płakać, wciskając nos w szyję blondyna.

- Boże - wyszeptałam po chwili, nadal nie wypuszczając go z moich objęć. - Myślałam, że cię stracę. Nigdy więcej nie rób mi czegoś takiego, dobrze?

Chłopak kiwnął głową, a po chwili poczułam jak delikatnie obejmuje mnie w pasie.

- Dziękuję Rosie - powiedział to tak cicho, że ledwie mogłam go usłyszeć. - Kolejny raz uratowałaś mi życie.

_____________________

Okay, chyba nie jest aż tak źle, prawda?

Przeczytałeś? Zostaw coś po sobie
--- >

Dziękuję wam z całego serca za okazane wsparcie! Policzyłam, że łącznie na historię Newta i Rose wpadło ponad 10 tysięcy gwiazdek! (pierwsza część - 7,1k a druga ponad 3,5k) Jesteście niesamowici!

Enjoy, kochani!

Ps. Potem postaram się poprawić wszystkie błędy ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top