15 | porwanie

- Newt, uważaj do cholery! - warknęłam, gdy chłopak kolejny raz nadepnął na moją stopę. Wszystko mnie bolało, a poza tym buzujące we mnie uczucie złości na chłopaka wcale mi w tym wszystkim nie pomagało. - Już nadepnąłeś mnie chyba piąty raz w ciągu minuty! Jeśli tak chcesz zwrócić na siebie uwagę, to przykro mi ale ten sposób nie jest odpowiedni.

- Przepraszam - syknął. - Ale widzisz, jaki tu jest ścisk, Rose.

- Ta jasne, tłumacz sobie. - Przewróciłam oczami, wzrokiem szukając Thomasa. Brunet wraz z podążającym za nim Latynosem z determinacją przeciskał się na sam przód tłumu. Podążyłam za nimi, zostawiając Newta w tyle.

- Nie przejdziemy tędy - powiedział po chwili Jorge, patrząc niespokojnie na mur. - Jeśli ci ludzie nie mają jak wejść, to my tym bardziej nie mamy szans.DRESZCZ się zbyt dobrze zabezpieczył. Wiedział, że będziecie chcieli wrócić po Minho.

Thomas go jednak nie słuchał. Przecisnął się jeszcze bardziej na przód i wciąż patrzył na siedzibę DRESZCZU tuż za murem. Po chwili stanęłam obok niego, również podążając w tamtą stronę wzrokiem.

- Jak myślisz... - zaczął chłopak, kierując swój wzrok na mnie. - Czy Minho tam jest?

- Nie mam pojęcia. - powiedziałam to na tyle głośno, żeby w tym całym rozgardiaszu mógł mnie usłyszeć. - Jednak bardzo dobrze wiesz, że ONA na pewno tam jest.

Tak, miałam na myśli Teresę i naprawdę nie mogłam powstrzymać się od tej kąśliwej uwagi. Szatyn spojrzał na mnie z urazą, jednak nic mi na to nie odpowiedział. Byłam mu za to po cichu wdzięczna. Naprawdę nie miałam ochoty się już dzisiaj z nikim kłócić. Nawet przeszło mi przez myśl, żeby przeprosić za wszystko Newta. W końcu moje zachowanie było troszkę nieodpowiednie. Może chciał mnie tylko chronić? Ustrzec od niebezpieczeństw?

Po chwili bezczynnego stania wreszcie postanowiłam wzrokiem odszukać blondyna. Znalazłam go bez trudu w otaczającym nas tłumie ludzi, jednak coś było nie tak. Zmarszczyłam brwi, ponieważ chłopak rozglądał się niespokojnie wokół siebie. Ewidentnie coś nie dawało mu spokoju, przez co ja również poczułam się lekko zaniepokojona.

- Thomas? - popatrzyłam na niego i delikatnie szarpnęłam go za rękaw bluzy. - Wynośmy się stąd i to zaraz.

- Dlaczego? - spytał, patrząc na mnie pytająco. Gdy nic mu nie odpowiedziałam zmarszczył brwi, wciąż oczekując odpowiedzi z mojej strony.

- Thomas, Rose! - Gdy już chciałam mu powiedzieć o co chodzi, usłyszałam spanikowany głos Newta. - Wynośmy się stąd. Proszę was. - Mówiąc to wskazał na uzbrojonych żołnierzy, przeciskających się przez tłum w naszą stronę. Przełknęłam ślinę i gdy już miałam mu coś odpowiedzieć z głębi muru dobiegł dziwny hałas. Ponownie zmarszczyłam brwi i patrząc przed siebie zaczęłam uważnie nasłuchiwać. Po chwili z betonowej osłony wysunęły się dość wielkich rozmiarów karabiny; wręcz armaty.

- O cholera - wyszeptałam, mimowolnie łapiąc Newta za rękę. - Spadamy!

Ledwo zdążyłam wypowiedzieć te słowa, ponieważ schowani w murach żołnierze DRESZCZ'u niemal od razu zaczęli strzelać. Blondyn pociągnął mnie szybko do tyłu, ratując mnie tym samym przed wylotem w powietrze. Nagle wszyscy stojący pod murami ludzie rzucili się do ucieczki. Przez otaczający nas ze wszystkich stron tłum musiałam puścić rękę Newta. Ten odwrócił się zaniepokojony, posyłając mi zdziwione spojrzenie.

- Nie patrz na mnie, tylko wiej! - krzyknęłam, popychając go. Skrzywiłam się, ponieważ huki wystrzałów i krzyki ludzi w jednej chwili wypełniły powietrze.

- Za budynki! - krzyknął jakiś wysoki mężczyzna z tłumu, który już po chwili zniknął mi z oczu. Wszyscy, jak na komendę, zaczęli szybko kierować się we wskazane miejsce. W pewnym momencie pocisk wylądował tak blisko mnie, że siła uderzenia przeniosła mnie parę metrów w przód. Wpadłam na kogoś, przy okazji go wywracając.

- Rosie? - uniosłam zdziwiona wzrok, napotykając brązowe tęczówki Newta. - Złaź ze mnie! Co ty do fuja robisz?

Miałam ochotę odpowiedzieć mu jakaś ripostą, ale w zaistniałej sytuacji nie było na to czasu. Następny pocisk uderzył w stojący obok nas budynek, a konkretnie w okno. Mnóstwo szkła spadło na dół. Przerażona, czym prędzej zasłoniłam głowę blondyna, żeby odłamki nie pokaleczyły mu twarzy.

- Cholera - wyszeptałam, gdy zorientowałam się, że uderzony chwilę wcześniej budynek niebezpiecznie się przechyla. - Newt, wstawaj!

Pomogłam chłopakowi stanąć na nogi i oboje w jednej chwili rzuciliśmy się do ucieczki. Niestety, byłam tak wykończona, że zostawałam mocno w tyle. Czułam na sobie cień walącego się budynku, przez co zagryzłam mocno wargi ostatkiem sił przyspieszając. W ostatniej sekundzie, poczułam jak ktoś mocno mnie popycha. Upadłam na piasek, zasłaniając szybko głowę. Niedaleko siebie usłyszałam huk i po chwili mnóstwo pyłu i piasku przysypało moje ciało. Gdy prawie wszystko ucichło, podniosłam powoli głowę, rozglądając się wokół.

- Żyje? - usłyszałam obcy głos z mojej prawej strony, przez co zmarszczyłam brwi. Nagle ktoś brutalnie mnie podniósł. - Miałaś cholerne szczęście, mała.

- Kim jesteście? - zaczęłam się szarpać ze wszystkich sił. - Zostawcie mnie! Puść mnie, do cholery!

Szarpałam się coraz mocniej i mocniej, próbując wyrwać się mężczyznom w maskach. Bezskutecznie.

- Rose! Zostawcie ją! - usłyszałam jeszcze spanikowany krzyk Newta.

- Newt! Gdzie ty jesteś, Newt! - zawołałam, próbując dostrzec chłopaka. Niestety, nic z tego. Zostałam brutalnie wepchnięta do bagażnika czyjegoś samochodu. Gdy drzwiczki się zatrzasnęły, poczułam okropny ból w prawej kostce i przerażeniem zobaczyłam ciemniejącą plamę krwi na nogawce. Zaklęłam. Świetnie, jeszcze tego brakowało.

Noga z każdą sekundą bolała mnie coraz mocniej. Syknęłam, odrywając kawałek swojej bluzki i obwiązując sobie nim zranioną kończynę. Jazda tym przeklętym samochodem zdawała się trwać w nieskończoność. Bałam się o Newta, Jorge'a, Brendę, a nawet tego durnia Thomasa. Leżąc w ciasnym bagażniku, nie wiadomo skąd, przypomniała mi się książka, którą kiedyś w przeszłości przeczytałam. Co dziwne, książka opowiadała o niezwykłej nastolatce, której udało się uciec z rąk bezwzględnych przestępców. Dziewczyna, która została porwana, zdołała jakimś cudem wykopać tylne światło i przecisnąć swoją rękę przez otwór. Wymachiwała nią szaleńczo, aż zwróciła tym gestem uwagę jadącego za nimi samochodu. Rozpaczliwie próbowałam powtórzyć jej wyczyn, jednak jak na złość przy zamontowanych światłach znajdowały się dużego rozmiaru skrzynki. Do tego wizja odgryzionej ręki przez przechodzącego przypadkowo Poparzeńca nie była zbytnio zachęcająca.

Nagle poczułam szarpnięcie, ponieważ samochód z piskiem opon gwałtownie zahamował. Wstrzymałam oddech. Co teraz? Co chcą z nami... To znaczy ze mną zrobić?

Po paru długo ciągnących się minutach klapa bagażnika otworzyła się wreszcie z metalicznym jękiem i oślepiło mnie blado żółte światło. Odruchowo zakryłam dłonią oczy, a do moich uszu dotarły również dziwne krzyki i wiązanki przekleństw.

- Gdzie ona jest?! - W tym całym zgiełku z trudem rozpoznałam niespokojny głos Newta. - Mam ci to powiedzieć po hiszpańsku? Gdzie ona jest do cholery?!

Ktoś po chwili brutalnie wyciągnął mnie z bagażnika, nim zdołałam wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Mężczyzna z maską przyjrzał mi się badawczo.

- Jest ranna - mruknął do swoich towarzyszy. Jego donośny głos musiał dosłyszeć niedaleko stojący Thomas, który po chwili znalazł się obok nich. Brunet miał skrzyżowane ręce na plecach, a za nim stało dwóch żołnierzy. Z dala dojrzałam szarpiącego się Newta, który gorączkowo powtarzał moje imię. W końcu nie wytrzymałam:

- Tu jestem, Newt! - wykrzyczałam. Blondyn przestał się szarpać i rozejrzał niepewnie wokół.

- Rose? - zaczął cicho. - Gdzie ty, do fuja, jesteś?

Po krótkiej chwili zakręciło mi się w głowie. Zachwiałam się i upadłam na ziemię.

- Puśćcie go. - Usłyszałam gruby głos mężczyzny, stojącego nade mną. Potem poczułam ręce, obejmujące mnie w tali. Ktoś podniósł mnie z ziemi.

- Rosie, co się dzieje? - usłyszałam przy uchu cichy, zaniepokojony głos Newta.

- Moja noga. Okropnie mnie boli. - Wskazałam po chwili na moją nogę. Na nogawce widoczna była wielka plama szkarłatnej, lepkiej cieczy. Powoli zamykałam oczy.

- Cholera... - szepnął. - Rosie, patrz na mnie. Nie zasypiaj, proszę cię. Patrz na mnie.

- Newtie - wydusiłam ostatkiem sił czując, że moje ciało powoli odmawia mi posłuszeństwa. Głosy innych słyszałam jakby przez mgłę i zanim kompletnie odpłynęłam usłyszałam jeszcze zdziwiony, pełny nienawiści krzyk Thomasa:

- Gally?!

_______________

Macie drugi na dziś, ponieważ mam dobry humor :)

Mam nadzieję, że się wam podobał ;)

Przeczytałeś? Zostaw - "♥️"

Ps. Rozdział lekko inspirowany dawno usuniętą przeze mnie książką - Spirit :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top